Tego kocurka znają wszyscy bywalcy jednego z podpoznańskich kompleksów ogródków działkowych - karmicielka zna go około 10 lat! Jednak dopiero w zeszłym roku został wykastrowany; przy okazji wyczyszczono mu także paszczę. Nie miał tam źle:
Ale kiedy wolontariuszka zobaczyła go 2 tygodnie temu od razu wiedziała, że kotu trzeba pomóc - sierść zrudziała, wychudzony, z pyszczka cieknąca ślina, zaropiałe oko i zasmarkany nosek...
Lekarze tylko potwierdzili nasze przypuszczenia - w paszczy masakra, koci katar w natraciu, a całokształt wyglądu dodatkowo sugerował kłopoty z nerkami - co niestety potwierdziły badania krwi:/ Już wiedzieliśmy, że kot nie może trafić z powrotem na działki - śmierć z powodu niewydolności nerek jest straszna "w naturze", zatem poprosiliśmy o wykonanie testów - i tu niestety także trafienie - Gacek jest FIV pozytywny (oczywiście będziemy to jeszcze sprawdzać)...
Parametry nerkowe nie są gigantyczne, ale na tyle wysokie, że nie można kocura poddać narkozie - z drugiej strony - bajzel w paszczy dobija nerki - błędne koło:/ Na szczęście po odbarczeniu organizmu kroplówkami oraz wprowadzeniu leków stan się ustabilizował na tyle, że Gacek zaczął samodzielnie jeść:) W tym tygodniu mamy zaplanowane badanie kontrolne krwi - jeśli stan się poprawi zabieramy się za porządki w jamie ustnej,
Gacek jest bardzo proludzki, uwielbia głaski, je najlepiej wtedy, kiedy siedzi na czyichś kolanach; nieco gorzej znosi kroplówki, ale nie bądźmy obłudni - to nie może być przyjemne, no i Gacek po prostu daje nam to do zrozumienia;) Zresztą sami zobaczcie:
Mamy bardzo dobre wieści - parametry nerkowe spadły na tyle, że we wtorek (dzięki dobrej woli Hieronima ) Gacek będzie miał sprzątaną paszczę! Żeby dmuchać na zimne już 24 h wcześniej zostanie zawenflonowany i przepłukany, to samo czeka go w dzień zabiegu oraz dobę po - mamy nadzieję, że to wydatnie zmniejszy obciążenie nerek narkozą i nie spowoduje nowych uszkodzeń... Po kocurze zresztą widać gołym okiem, że czuje się zdecydowanie lepiej - zmiata jedzonko z miski w zasadzie od razu, dokładką nie pogardzi, do tego leki wcina wzorcowo - zuch chłopak
Ufff - sytuacja opanowana, ale nie było łatwo... Ale najpierw zacznijmy od bardzo dobrych wieści - udało się usunąć wszystkie zęby i ich pozostałości wraz z korzeniami! Ale okazało się, że Gacek ma ewidentny problem z krzepliwością - podczas narkozy od razu go zaczipowaliśmy, żeby zaoszczędzić bólu (bóliku tak naprawdę;) - no i zarówno z pyszczka, jak i karczycha, krew się lała - dziwne, bo przy pobieraniu krwi (nie raz przecież!) nic takiego nie zaobserwowaliśmy... Druga sprawa - kocurowi mocno spadła temperatura, zatem trzeba go było długo dogrzewać (sprawdziła się podgrzewana podłoga!). W ogóle było dziwnie, bo odbierałam go kompletnie wybudzonego, drącego się wniebogłosy, a kiedy weszłam po 10 minutach do łazienki Gaculek leżał na posłanku trzęsąc się, no a podłoga wyglądała jakby ktoś kogoś zaszlachtował:/ I tak było jakieś trzy godziny:
po czym ktoś nacisnął guzik i kot ożył Do tego stopnia, że MUSIAŁAM podkarmić
Kroplówki poszły bezproblemowo, zastrzyki takoż, dziś bylim na kontroli - goi się jak na psie (wybacz, kocie ) - doktorka nie chciała uwierzyć, że to dopiero tydzień od zabiegu:) Pobraliśmy też krew i mocz (czekamy jeszcze na wyniki), by mieć w pełni zakończoną diagnostykę nerek - no i zonk:/ Siuśki ściągnięte z pęcherza miały barwę herbaty z sokiem malinowym - czyli na bank jest krew... No nic - jutro będziemy wiedzieć więcej... Gacuś nic siebie z tego wszystkiego nie robi - a raczej robi - parę śmiesznych rzeczy, ale to już next tajm!
Cynamon
Dołączyła: 16 Maj 2013 Posty: 3401 Skąd: Poznań
Wysłany: Pią 03 Kwi, 2020 10:50
Kciuki za Gaculka Zdrowiej kocie i się nie wygłupiaj
O matko - dzieje się i dzieje u naszego Gacentego!
Po pierwsze kocurek dorobił się pokaźniej łysiny na kraku - z powodu krwotoku poczipowego zrobił się gigantyczny kołtun, który trzeba było wygolić, bo po kilku dniach zaczął pojawiać się już świąd, a baliśmy się, że ranka znowu się otworzy w wyniku chociażby mycia.
Po drugie - wyniki krwi w miarę constans, za to mocz - bez zmian:/ Zatem wprowadzono nowe leki (w tym wyciszające, gdyż bardzo mocnym podejrzanym jest stres - kocurek przez większość dnia siedzi sam, za drzwiami słyszy inne koty, do których bardzo chce dołączyć...) i za tydzień czeka nas powtórka z rozrywki...
Po trzecie - mamy pewne problemy z myciem rąk, bo Gacuś zaanektował umywalkę;)
Już po kilku dniach pobytu u nas zastałam taką scenkę rodzajową:
Co było robić???? Kotek musi mieć ciepło i wygodnie
To, że Gacław jest wyjątkowy, to już wiecie, ale że mamy kota cyrkowca... Zobaczcie sami:
Kiedyś się zagalopowałam - wlazłam do kocura w koszulce bez rękawków... Już w momencie, kiedy leciał, doszło do mnie, że zaraz poczuję pazury w skórze - nic bardziej mylnego - nasz lotokotek doskonale wie, że tak sprawiłby ból - poczułam tylko mięciutkie poduszeczki na ramieniu i łebek wtulający się w szyję... Jak tu go nie kochać????
Cynamon
Dołączyła: 16 Maj 2013 Posty: 3401 Skąd: Poznań
Wysłany: Pią 08 Maj, 2020 21:51
Lotokotek podoba mi się te określenie i pasuje idealnie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]