Szczur upolowany, trzeba zanieść w bezpieczne miejsce. Łóżko się nada. A jeszcze lepiej nada się świeża, biała koszula... Kłaczki będzie widać doskonale
Przysypiam powoli, gdy nagle słyszę dość głośny, dziwny dźwięk - "glum!". Zdecydowanie nie przystający do małego słodkiego kotka, który zazwyczaj cichutko plumka i pomiaukuje. Następne "glum!" i seria terkotków. Podnoszę się do pozycji siedzącej i wolam Dunię - od razu się zjawia obok, w ciemności widzę że coś długiego i cieniutkiego wystaje jej z pyszczka. Załącza sie moja tradycyjna już panika - co to, skąd to, a jeżeli połknęła coś i jej utkneło, jejku jej. Kolejne 'glum" i na moich kolanach ląduje szydełkowana mysz... Zgaduję że powinnam czuć się zaszczycona
Razem a jednak osobno
Dunia i rezydent dalej nie moga dojść do porozumienia w kwesti wzajemnych uczuć. Czasem leżą obok siebie, zdarzają się noski-noski. Czasem mala zazdrośnica przegania Borysa, czasem Borys odgania od siebie Dunię, gdy ona jest w przyjaznym nastroju. Mimo to na koniec dnia oboje próbują się wyprzytulać ze mną, gdy idziemy spać.
To się musiało w końcu wydarzyć. Koty mamy od pięciu lat i chyba tylko cudem udało nam się tego uniknąć... Trzy poprzednie tymczasy - nic. Czwarty miesiąc Nastii w naszym domu... trzymaliśmy się, szło nam tak dobrze. I STAŁO SIĘ. Dziś rano kotom udało się mnie nabrać i dostały drugie śniadanie, mimo że Piotr nakarmił je przed wyjściem. I zjadły, skubane.
No to wiemy już, jaki prezent dostały (a właściwie wyoszukały sobie) od nas na Mikołajki.
Największy udział miała Nastusia, bo przez chwilę nie byłam pewna, czy nie dostały, ale biegała taka podekscytowana... tak miauczała... a kiedy zaczęłam nakładać, to wszystkie się rozochociły I jakoś poszło
Największy udział miała Nastusia, bo przez chwilę nie byłam pewna, czy nie dostały, ale biegała taka podekscytowana... tak miauczała... a kiedy zaczęłam nakładać, to wszystkie się rozochociły I jakoś poszło
Dudulek już szykowała się na wielkie zmiany, już się chciała pakować a plany pokrzyżowało jej zapalenie dziąseł i powiązana utrata apetytu. Środki zaradcze podjęte, młoda dama pożegnała się z częścią uzębienia. W ramach pociechy przedstawiam nasze wiekopomne dzieło. Z taką modelką materiałów mam na następne trzy miesiące.
Dunia wróciła nie tylko do dt, ale również do siebie. Przez parę pierwszych dni brzuszek bolał, a pozostawiona sama budziła się i plakała aż się nie wróciło i nie wytuliło. Jednak teraz jest już dobrze - koteczka bawi się, myzia, śpi i jedyna zmiana to wielkie parcie na żarcie jakie ostatnio uskutecznia (ale tutaj nie jestem pewna czy przypadkiem nie chce poprostu przerosnąć Borynki). Na widok rezydenta zdarza się jej szczebiotać... tak niestety szczebiotać w ten sam sposób w jaki koty ćwierkają do ptaków znajdujących się za oknem lub owadów pod sufitem. Czyli tutaj też bez zmian, pracujemy nad relacjami.
Niewinna jest kiedy śni
Z serii decyzji nieprzemyślanych - sprawiłam kotełkom mały tunel z kuleczkami dzwoniącymi, szurajacymi i błyskającymi światełkami. I postawiłam w sypialni. Brawo ja...
Z serii decyzji nieprzemyślanych - sprawiłam kotełkom mały tunel z kuleczkami dzwoniącymi, szurajacymi i błyskającymi światełkami. I postawiłam w sypialni. Brawo ja...
Co prawda zdarza jej się spłoszyć i do obcych na początku podchodzi z rezerwą, ale w porównaniu do początków, straszny zrobił się z Nastii luzak. Leży powyciągana w swoich ulubionych miejscach, wieczorem często przychodzi położyć się na chwilę w pościeli (potem przenosi się do "gniazdka" obok łóżka i tam przesypia noc).
Okazało się też, że bardzo ładnie znosi fajerwerki i petardy: na Sylwestra zostawiliśmy całą trójkę w domu (rezydentki są na szczęście wystrzałoodporne, więc liczyliśmy, że w razie czego będą dobrym wsparciem). Opiekunka podczas wizyt w ostatni dzień roku i pierwszy dzień kolejnego nie widziała nic niepokojącego. Pierwszego stycznia, po naszym powrocie, niestety strzelali jeszcze pod domem petardami - ale Nastia była spokojna, raz tylko zastygła nasłuchując, ale chyba zobaczyła, że na nikim w domu nie robi to wrażenia i wróciła do zabawy Podobnie spokojnie było podczas fajerwerków z okazji WOŚP (mieszkamy dwie minuty od rynku, więc nie omijają nas takie okazje...) - myślę więc, że z dość dużą pewnością można stwierdzić, że to kot, który radzi sobie z tego typu hałasami
Na koniec jeszcze gwiazda w swoim ukochanym gniazdku. Gwoli ścisłości, to nie w trakcie zabawy - zastałam ją tak śpiącą
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]