_________________ Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś i Kajtuś P w moim sercu i pamięci, na zawsze.
Jest weekend, są problemy
Weekend bez problemów nie jest weekendem. Ale po kolei. Dzień rozpoczął się SMSami od ślubnego, z informacjami co po przebudzeniu robią z Gackiem. Że dostał lekarstwo. Że pierwsze siusiu. Że dostał pasztecik. Że ładna kupka i na dowód zdjęcie (tak, stare zgodne małżeństwa wymieniają się zdjęciami kocich kup). Że właśnie pije mleczko i zaraz dostanie No-Spa. I telefon:
- Zachłysnął się! Charczy! Lecimy do weterynarza!
Tylko tyle informacji. I aż tyle. Ubieram się i też szybko do weterynarza.
Wpadamy do budynku prawie jednocześnie. Mogę tylko wyobrazić sobie jak wyglądał biegnąc do kliniki z Gackiem zawiniętym w kocyk w jednej ręce a transporterem w drugiej i machającym po drodze do samochodów. W połowie drogi jeden z nich się zatrzymał i kierowca Dobre Serce (dziękujemy PANI Kierowcy) podwiózł chłopaków pozostały kawałek do weterynarza. Ślubny od biegu i z emocji spocony jest jak mysz – wygląda jakby właśnie wyskoczył z basenu. Po prostu z niego kapie. Otwierają się drzwi do gabinetu, wstaje kolejny pacjent i w tym momencie Ślubny wołając „Zachłysnął się i rzęzi!” wpycha się jako pierwszy. Lekarka bez słowa odbiera Gacka, osłuchuje go, opukuje, wytrząsa stawia do pionu do góry nogami. „Podawałem mu No-Spa w resztce mleka, gorzkie było wywinął się do tyłu i wtedy zachłysnął” – ślubny prawie łkając relacjonuje. Potem Rtg – płuca czyste. Gacek cały czas charczy, bulgocze i przysypia ze zmęczenia. Zastrzyk jeden i drugi. Potem do transporterka i inhalacja. Gacek kaszle i oddech się uspokaja. Pewnie drobinka tabletki wreszcie wyleciała. „Wczorajszy antybiotyk powinien zabezpieczyć płuca. Obserwować do jutra, czy nie rozwinie się zapalenie płuc, ale jest dobrze” mówi weterynarz. Idziemy do domu.
Siedzą na kanapie wtuleni jeden w drugiego. Patrzę na ślubnego z morderczymi myślami. Jak nasze dziecko przy nim przeżyło? Gacek śpi. Oddech ma już normalny. Co Ślubny go pogila pod brodą lub po piersi, mały rozcapierza paluchy. „Terkocze!!!” – Ślubny się rozpromienia. Może go jeszcze dzisiaj jednak nie zabiję. Na razie.
W podziękowaniu za miłe słowa, kolejne spostrzeżenia.
Wieczorna rumba w kuchni
Wieczór, światła przygaszone, my też już prawie zgaszeni, brak już sił na zabawę. Włączony jest tylko Gacek i sił na zabawę ma pełno. Nikt nie chce się już z nim bawić ? To nic, ze szczurkiem można bawić się samemu. Szczurek się znudził ? Jest i drugi z walerianowym wypełnieniem. Złapie go czworołap i nakopie mu w plusz. Ten szczurek też się znudził ? Jest kulka z piórkiem. Po kulce jest jeszcze myszka ze skórzanym ogonkiem. Gdy wszystkie zabawki są już wybawione, a ludzie dalej nie przejawiają skłonności do zabawy, są jeszcze zabawy ogólnorozwojowe. Hyc – na materac. Skok z materaca. Hyc na materac, skok z materaca. Hyc, skok, hyc, skok, hyc, skok. Gackowi się to prędko nie znudzi. A nawet jakby…
W tym momencie Gacek przywiera noskiem do podłogi i jak pies gończy w animowanej bajce, pędzi po kuchni z noskiem przyklejonym do posadzki. Robi kółka, kreśli ósemki, zapętla trasy w lewo i prawo. Jak samobieżny automatyczny odkurzacz Rumba, tańczy rumbę na kuchennych płytkach. Od samego patrzenia kręci się już w głowie, a Gacek pędzi, zapętla, kreśli i wywija. W końcu chyba i on ma dosyć. Przystaje na chwile przy mojej stopie i siada. Biorę go na ręce. Nie! Jeszcze się wije. Kładę go więc na podłodze, a on biegnie zygzakiem do okna wąchając sobie tylko znany trop, wraca to pod szafkami, to przy lodówce, by znowu spocząć przy stopie i oprzeć się o nią. Biorę go więc znów w dłonie i widzę - oczka już się przymykają, głowa opada. Gaszę więc światło w kuchni i idziemy spać. Kładę się a Gacek leży na mych piersiach. Jeszcze protestuje, lecz sił już nie ma. Jeszcze przygryza mi palec, ale szczęki po chwili już mu się rozwierają same. Jeszcze podnosi główkę, by polizać dłoń, ale główka po chwili jednak opada i Gacek nieruchomieje. Mnie też się zamykają oczy i odpływam ze słodkim ciężarem na sobie w niebyt.
Budzę się w pełnych ciemnościach, czyli w świecie Gacka. Mały wciąż na mych piersiach. Delikatnie go ujmuję, wstaję, idę do klatki, układam na kocyku. Śpi i ani drgnie. Wracam. Mam czas na sen aż do nocnego karmienia. Śpimy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]