Jak widać chłopakom nawet człowiek bez wędki coraz mniej straszny. Gdyby nie szum włączonej lampy przepływowej, dałoby się usłyszeć terkot Obwiesia. A i Nipoń nie ukrywa się już pod czymkolwiek, a wręcz zaczyna gadać. To najgłośniejszy chyba aktualnie kot w szpitaliku. Z upodobaniem nawołuje, miauczy i pokrzykuje .
Swoją drogą, prezentował nam wcześniej styl ukrywania się na tzw. strusia. Głowa schowana, "ja nie widzę człowieka, to człowiek nie widzi mnie". I mniejsza z tym, że spod poduchy wystawała, nie dająca się nie zauważyć, reszta kotka
_________________ "Ludzi można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby poszkodowane przez los."
Oscar Wilde
Obwieś to śmieszny kot - za każdym razem gdy przychodzę do szpitalika w pierwszym odruchu syczy na mnie całą paszczą, po chwili robi zdziwioną minę pokroju "ale o co mi właściwie chodzi?" i gdy tylko otworzę drzwi klatki pcha się pod rękę i kręci zadkiem, żeby go porządnie wygłaskać...
Nicpoń jest bardziej konsekwentny - gdy zanurzam się w klatce to stale jest przestraszony, a głaskany się petryfikuje. Jednak, gdy klatka jest już sprzątnięta, jedzonko podane i kot wie, że właściwie człowiek nie ma po co już zakłócać jego spokoju zaczyna się koncert. Koci lament nawołujący pozostałych szpitalikowców łączy się z wystawianiem łapek za klatkę i różnego rodzaju zaczepkami.
Przydałby się Nicponiom dom do rozprostowania łapek i ostatecznego ukształtowania opinii jaki ten człowiek jest...
Neda
Dołączyła: 05 Wrz 2016 Posty: 3061 Skąd: Suchy Las
Wysłany: Wto 20 Lut, 2018 13:12
Piena napisał/a:
Obwieś to śmieszny kot - za każdym razem gdy przychodzę do szpitalika w pierwszym odruchu syczy na mnie całą paszczą, po chwili robi zdziwioną minę pokroju "ale o co mi właściwie chodzi?"
Historia Owczego Trio znalazła swoje szczęśliwe zakończenie i od dzisiaj wszyscy jej bohaterowie grzeją miejsce na mięciutkiej kanapie. No może w przypadku Obwiesia i Nicponia to póki co kąt za kanapą, ale jestem przekonana, że szybko rozsmakują się w wygodach ludzkich legowisk i obecnymi na zawołanie własnymi człowiekami
Minęła doba od kiedy kocurki są w naszym domu. Najbezpieczniejszym miejscem pozostaje kąt za kanapą aczkolwiek przy zabawie wędka zapominają o strachu. Biegają wtedy jak szalone aż zaczynają dyszeć z wywalonymi językami
Narazie apetyt nie dopisuje, ale z miseczki trochę ubyło. Kuweta ogarnięta po cichu w nocy, więc chociaż taki plus.
Teraz tylko uzbroić się w cierpliwość i czekać aż przekonają się do nowej przestrzeni oraz ludzi (bez prychania!).
Oficjalnie Obwieś został przemianowany na Polluxa a Nicpoń na Kastora
Kotki już lepiej odnajdują się w domu, Pollux bardziej ufny - daje się pogłaskać i mruczy przy mizianiu. Kastor bardziej z rezerwą, nadal ucieka przed ręką.
Hej, muszę napisać dłuższego posta, ponieważ trochę niepokoi mnie zachowanie kotów. Chodzi o sytuacje, które zdarzają gdy koty się bawią bądź biegają za wędką. Podczas ich, Castor atakuje Polluxa - lecz zawsze w ten sam sposób. Chwyta go w okolicach karku (zawsze tam) i trzyma. Trzyma tak mocno, że wyrywa Polluxowi futro. Ten jednak prawie wcale się nie broni. Macha ogonem, czasem syknie jednak nie oddaje mu. Zdarza się to coraz częściej, ponieważ nie tylko obserwuje to na własne oczy a i po powrocie do domu widzę kawałki futra na panelach. Kiedy próbuję klepnąć Castora, żeby puścił zacisk, ten nie reaguje. Nie wiem w jakim stopniu są to "zabawy" a w jakim przejaw agresji.
W ogóle, po 3 tygodniach od kiedy jest u mnie, Castor ani razu nie dał się dotknąć - panicznie ucieka przed ręką a próby przytrzymania go w miejscu również nic nie dają. Mam wrażenie. że już nigdy nie przekona się do ludzkiej ręki.
Może są to błache sprawy, jednak dla mnie kluczowe, gdyż chcę żeby koty dogadywały się ze sobą (no ze mną również byłoby fajnie) i miały futro w całości.
Może ktoś na forum zna takie przypadki i jest w stanie doradzić co robić i jak się zachowywać. Ah, no i jak przekonać do siebie jednego z kotów (metody na smaczki czy jedzenie nie działają).
A może udałoby się nagrać filmik z takiej sytuacji?
Morri
Dołączyła: 24 Maj 2010 Posty: 17287 Skąd: Poznań
Wysłany: Pią 13 Kwi, 2018 01:13
Dla mnie to dość typowe zachowanie. Znaleźli się w nowym miejscu i muszą sobie ustalić hierarchię. Poukładają to sobie i relacje powinny wrócić do normy. Potem co jakiś czas będą sobie jeszcze przypominać nawzajem, kto jest górą, co wcale nie wyklucza wzajemnej miłości. Niejednokrotnie obserwowałam takie zachowania u kotów przy każdym przemeblowaniu stada - gdy np. dochodził nowy kot. Nawet moje bardzo zżyte ze sobą kotki co jakiś czas jeszcze przypominają sobie zasady. Nie przejmowałabym się tym. Trzeba dać im czas. Nie wtrącać się, nie klepać. Jeśli robi się za ostro - krzyknąć, odwrócić uwagę zabawką.
Jeśli chodzi o przekonanie do ludzkiej ręki. Po raz kolejny - czas. Te koty długo mieszkały w klatce. Oswajają przestrzeń na nowo, uczą się życia. Nie ośmieliłabym się nigdy po tak krótkim czasie zawyrokować, że nie kot nie przyzwyczai się do ludzkiej ręki. Czas to słowo magiczne w tej całej sytuacji. Pomóc im można przede wszystkim ZABAWĄ i podawaniem smakołyków prosto z ręki.
_________________ "(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Filmiku niestety jeszcze nie dałam rady nagrać, bo tak ciężko akurat trafić na moment.
W takim razie muszę dostosować się do Waszych rad Jeśli to w miarę normalne to jestem spokojniejsza. Nie miałam styczności z dwójką kotów, dlatego wolę zapytać bardziej doświadczonych kociarzy.
Trzeba być dobrej myśli.
Neda
Dołączyła: 05 Wrz 2016 Posty: 3061 Skąd: Suchy Las
Wysłany: Pią 13 Kwi, 2018 09:32
cochitti napisał/a:
Filmiku niestety jeszcze nie dałam rady nagrać, bo tak ciężko akurat trafić na moment.
W takim razie muszę dostosować się do Waszych rad Jeśli to w miarę normalne to jestem spokojniejsza. Nie miałam styczności z dwójką kotów, dlatego wolę zapytać bardziej doświadczonych kociarzy.
Trzeba być dobrej myśli.
Zabawy kotów (kochającego lub dobrze tolerującego się rodzeństwa) na małej przestrzeni typu klatka, gdy jeden nie ma gdzie uciec przed drugim natrętem, czasami wyglądają bardziej hardcorowo i trzeba hamować trochę koty. Ale dopóki krew się nie leje, a drugi kot, jak pisałaś, daje się podporządkować nie reagując agresywnie lub nie wycofując się w codziennych kontaktach, to wszytko jest pod kontrolą.
Ja ma jedynaka, który nie lubi drugiego kota, nie ma między nimi żadnej zażyłości - dziś od rana biegały jak szalone, co może jedynakowi niespecjalni się jako forma rozrywki podoba, ale dopóki nie ma wrzasku, to odpuszczamy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]