Wczoraj byliśmy na kontroli. Morfologia niestety nie pokazała poprawy. Leukocyty znowu spadły, do tego płytki ponownie są na poziomie zerowym W zasadzie nie powinno mnie to dziwić. Apetyt i samopoczucie Wspólniczka nie wróżyły lepszych wyników. Do wtorku Wspólnik jeszcze jadł nawet ładnie jak na jego możliwości, ale od środy już bardzo mało przyjmował. Zastanawiałam się jak dużo stracił na wadze. I tu akurat niespodzianka bo nie dość, że nie schudł, to jeszcze przybrał 200 g od poprzedniego ważenia Wciąż jego waga jest oczywiście zbyt niska jak na jego gabaryty bo wynosi obecnie 4.92 kg, ale cieszę się ostatnio najmniejszymi drobnymi sukcesami.
Ciągle nie wiemy co dokładnie jest przyczyną niepoprawiającego się stanu Wspólnika. Oczywiście wiadomo, że wirus FIV spowodował aplazję szpiku, ale morfologia zrobiona przed przetoczeniem krwi pokazała, że organizm zareagował na leczenie i szpik jest w stanie wyprodukować większą niż obecnie ilość krwinek oraz płytek. A mimo to coś ciągle powoduje ich utratę. Wiemy, że jest to związane z przewodem pokarmowym. Wirus, który przypałętał się ostatnim razem i wywołał podkrwawione biegunki został już zwalczony. Co więc "blokuje" szpik i nie pozwala Wspólniczkowi powrócić do zdrowia? Ciągle nie wiemy. Wiemy natomiast, że szpik ma wciąż zdolności produkcyjne więc walczymy dalej! Zmieniliśmy antybiotyk na silniejszy, a żeby nie doprowadzić do silnej dysbiozy wdrożyliśmy też mocniejszy niż do tej pory probiotyk. Ponieważ jednak ryzyko "wyczyszczenia" przewodu pokarmowego z wszystkich bakterii, również tych dobrych jest duże, na kolejnej wizycie zrobimy prawdopodobnie przeszczep kałowy. Próbujemy wszystkiego co daje choć trochę nadziei.. nadziei na przedłużenie w komforcie życia Wspólniczka.
Tymczasem Lesiu dba na swój koci sposób o komfort braciszka
W piątek kolejny raz odwiedziliśmy weterynarza. Wprowadzenie silniejszego antybiotyku przyniosło poprawę. Wspólnik stał się bardziej aktywny, więcej reaguje na otoczenie, a przede wszystkim apetyt nieco ruszył i choć nadal je małymi porcjami to udaje się w niektóre dni przyjąć pełną dzienną dawkę jedzenia. Nie każdy dzień niestety jest tak dobry. W weekend Wspólnik bardzo ładnie jadł. I co najważniejsze jadł barfa, który najlepiej służy jego jelitom. Ale już dzisiejszy poranek nie był tak udany Ledwo podziubał mięso, filetówki też nie ruszył za wiele. W tygodniu nie mam rano tyle czasu co w weekend i być może apetyt Wspólnika ruszył by z czasem. Gdy jestem w domu podsuwam mu średnio co pół godziny małe porcje jedzenia. Niestety rano nie mogę sobie na to pozwolić. Waga na szczęście ładnie mu podskoczyła, w piątek pokazała całe 5 kg Morfologia niestety nie była już tak dobra. Anemię jak mieliśmy, tak mamy nadal. Leukocyty wciąż bardzo niskie, a tu liczyliśmy na poprawę. Płytki krwi nieustannie zerowe. Zdaniem weterynarza kot z takimi wynikami nie powinien już żyć. Ale Wspólnik na przekór temu trzyma się dzielnie. Jego obecny stan zupełnie nie odzwierciedla wyników krwi. Tylko, że one nie kłamią
Morri
Dołączyła: 24 Maj 2010 Posty: 17301 Skąd: Poznań
Wysłany: Sro 08 Lis, 2023 00:55
Trzymajcie się tam jesteśmy z Wami
_________________ "(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
I nadszedł ten dzień. Dzień, który zbliżał się coraz większymi krokami. Dzień kiedy przegraliśmy nierówną walkę z nieuniknionym. Dzień, który zabrał mi mojego przyjaciela..
Wspólnik dzielnie walczył przez kilka miesięcy. W ostatnim czasie mieliśmy lepsze i gorsze momenty. Jednego dnia pięknie jadł i czuł się dobrze, następnego apetyt znikał razem z dobrym samopoczuciem. Ale Wspólnik był mocnym zawodnikiem. Nie poddawał się łatwo. Chciał żyć i miał wolę walki.
W sobotę apetyt Wspólnika wyraźnie zmalał. Rano zjadł jeszcze całkiem przyzwoite śniadanie, ale przez resztę dnia nie chciał już za wiele zjeść. Czuł się jednak nie najgorzej, przytulał się i spał spokojnie. Niestety w niedzielę nie chciał już nic zjeść od rana. Nie mógł sobie znaleźć miejsca, oddech miał równomierny, ale przyspieszony. Dopiero kiedy zdrzemnęliśmy się razem przytuleni oddech się uspokoił i widziałam, że Wspólniczek śpi spokojnie. Kiedy jednak obudził się i poszedł do kuwety dostał nagle duszności. Osłabł zupełnie i ledwo wrócił do pokoju. Duszności na szczęście szybko minęły, ale to był niezaprzeczalny znak, że organizm Wspólniczka już się poddał. Nie mogłam pozwolić na powrót duszności, a te na pewno pojawiły by się w niedługim czasie. Podjęłam tę najstraszniejszą decyzję, która jednocześnie była wybawieniem dla Wspólnika. Wspólniczek odszedł w domu w spokoju i bez bólu. Do końca mówiłam mu jak bardzo go kocham i jak mocno będę za nim tęsknić.
Spędziliśmy razem ponad 3 lata. Trzy przepiękne lata, które na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Szczególnie Twój skrzekliwy miauk, tak bardzo charakterystyczny i nie do podrobienia. I zielona mysza, ukochana przyjaciółka, która towarzyszy Ci teraz w drodze do lepszego kociego świata. Śpij dobrze Wspólniczku. Śpij bez bólu i zajadaj się pysznościami, które tak uwielbiałeś w najlepszym czasie Twojego zdrowia. Śliwcia i Klinkierek już tam na Ciebie czekają.
Przykro mi podwójnie, bo sam poznałem Wspólnika i miałem okazję kilka razy z nim posiedzieć na kanapie podczas wakacyjnych dyżurów. Wspaniały kot i kompan. Trzymajcie się razem wszyscy!!!
Wspólniku...
Choć wiedziałam, że jest źle i że przy Twoim stanie zdrowia każdy kolejny dzień był niczym walecznie zdobyty pazurkami, choć można było próbować się na te wieści przygotować, to jednak i tak świadomość, że Ciebie już tu nie ma, boli... Byłeś cudownym podopiecznym podczas wakacyjnych dyżurów, na spotkania z Tobą biegłam z przyjemnością. Wiedziałeś, że po każdym posiłku będzie wspólne wylegiwanie się i głaski. Wołałeś mnie, gdy za długo krzątałam się w kuchni lub przy kuwetach. Futerko wylizywałeś długo i starannie, byłeś mistrzem higieny! Wzruszałam się z Twoją kocią mamą, gdy w archiwalnych zdjęciach znalazłyśmy zdjęcie i filmik, na których jesteś razem z moim Maurerem, jeszcze w szpitaliku, obaj w klatkach. Byłeś kochany, towarzyski, trochę zalotny, a trochę stanowczy, przy misce zawsze potupujący łapką, że za wolno nakładam. Takiego Cię zapamiętam.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]