Już od zeszłego roku próbujemy zaprowadzić "koci" porządek w jednej z podpoznańskich wsi... Efektem pierwszej tegorocznej łapanki było troje kotów, określonych po prostu numerami, bo po kastracjach miały wrócić na miejsce bytowania. Już pierwszy rzut oka na nie w dziennym świetle postawił ich powrót pod dużym znakiem zapytania: każde przeraźliwie chude, wyrudziałe, z galopującym świerzbowcem, do tego wszoły, pchły i tasiemce... W takim stanie konieczne stało się badanie krwi, zwłaszcza że każdy kot musiał mieć przeprowadzoną także sanację paszczy... U koteczki wyszły niestety podwyższone parametry nerkowe - mimo płynoterapii przed, w trakcie i po zabiegu ta sytuacja się pogorszyła:((( Na usg nerki faktycznie wyglądają nie za dobrze, ale mocz jest właściwie zagęszczony, czyli Radochna może jeszcze przeżyć w PRAWDZIWYM domu dłuuuugi czas - zwłaszcza że pełna diagnostyka jeszcze trwa. Jednak dla niej każdy dzień w klatce liczy się zupełnie inaczej - bo mogą to być lata, ale mogą to też być miesiące - z nerkami nigdy nie wiadomo:/ Póki co koteczka ładnie je (próbujemy ją podtuczyć), wcina bez problemu leki i z anielską cierpliwością znosi kroplówki - i tego się trzymajmy! JEDNOCZEŚNIE BARDZO PILNIE POTRZEBUJE W MIARĘ DOŚWIADCZONEGO DOMU, CHOĆBY TYMCZASOWEGO, BY NIE UMARŁA W KLATCE...
Z Radochną nie jest dobrze - Filemon właśnie siedzi z nią na Mieszka i czeka na przyjęcie... Niestety wg wstępnej diagnozy "na oko" to mocznica - koteczka przewraca się, dziwnie się zachowuje, jest wychłodzona, ALE PRZECIEŻ ZJADŁA O 20 POSIŁEK, NIE WYMIOTOWAŁA (oprócz pojedynczego haftu jakiś tydzień temu, ale to ewidentny kłak był...), jest na kroplówkach podskórnych... Wszyscy opiekunowie kotów nerkowych wiedzą, że w mocznicy kot haftuje, ma jadłowstręt i po prostu leży umierając - oczywiście, to mogą być jakieś niespecyficzne zupełnie objawy, charakterystyczne tylko dla tej koteczki, mam jednak nadzieję, że diagnoza zostanie postawiona na podstawie badania krwi przynajmniej!
Radochna została wypisana - już się nie zatacza, ale była kroplówkowana dożylnie - przy jej anemii mamy masakrycznego stracha, jak to się odbije na parametrach czerwonokrwinkowych... I to na bank nie są nerki, choć lekarze twierdzą coś innego - mocznik taki jak 3 tygodnie temu, kreatynina spadła znacząco i jest w normie; niestety nie mamy poziomu fosforu. Ponoć rano, jeszcze w lecznicy, zjadła śniadanko. Temperatura się podniosła - z 36 na 37,5, ale i tak to zbyt nisko. NA szczęście stosunek a/g w normie, bo już mieliśmy wizję FIP (choć to oczywiście niewykluczone wciąż).
Właśnie wróciliśmy od kardiologa - zbyt niskie ciśnienie, ale serce ok!
Udało nam się jeszcze dziś wcisnąć do nefrologa - trzymajcie kciuki, bo jest naprawdę źle - coś Radochnę zjada - oby to nie był nowotwór...
Zdrówka Radochna, żebyś była radosna i pełna sił. Trzymamy mocno kciuki
_________________ Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś i Kajtuś P w moim sercu i pamięci, na zawsze.
Jesteśmy - nerki to jakiś pierwszy stopień w skali pięciostopniowej - czyli z tej strony jeszcze duuużo przed Radochną! Szukamy przyczyn wysokiego mocznika - podejrzenie padło na wątrobę, a dokładniej - układ wrotny. Żeby dowiedzieć się czegoś więcej musimy wykonać bardzo szczegółowe usg = czyli kolejne kilkaset zł. Radochna miała też pobrane krew i mocz oraz wymaz z prostnicy; próbka krwi została dostarczona hematologowi w celu wykonania rozmazu - liczymy na to, że dowiemy się czegoś więcej o anemii. Temperatura ciała wzrosła - 38 stopni!, a po badaniu koteczka wręcz rzuciła się na jedzonko:) Waga - 2 kg... Najważniejsze - Radosia jest wysuszona na wiór - a raczej wiórek - dlatego musi być kroplówkowana bez przerwy, po odrobince - bez pompy infuzyjnej nie byłoby na to szans. Tym razem uratowała nas Dobra Dusza, ale następnym razem może się nie udać - koszt używanej to ok 600-800 zł - mieć taką to byłoby coś! Foty domowej instalacji już na chmurze! Teraz czekamy na wyniki, wizyta kontrolna w środę - chyba żeby coś się działo - TFU,TFU!!!!
kat
Dołączyła: 18 Mar 2013 Posty: 15132 Skąd: Poznań
Wysłany: Sob 25 Kwi, 2020 00:30
Mocno trzymam kciuki za Radochne!
Musi być dobrze!
Z Radochną nie jest dobrze - po wczorajszym super dniu (wciągnęła 250 g karmy!), dziś samodzielnie nie zjadła nic, opiekunka wmusiła w nią strzykawką tylko nieco convy, jest też bardzo osowiała... Jutro o 11 wizyta u radiologa.
kat
Dołączyła: 18 Mar 2013 Posty: 15132 Skąd: Poznań
U Radochny lepiej - nie traci orientacji, jest zdecydowanie silniejsza, wciąga jak najęta, a przede wszystkim udało się ją skutecznie nawodnić Co prawda wciąż jeszcze przez kolejne 5 dni będzie podłączona przez 24h do kroplówki, ale przepływ zmniejszamy o połowę - jeszcze raz ogromne wyrazy wdzięczności dla Dobrej Duszy, dzięki której mamy dostęp do pompy infuzyjnej - bez tego sprzętu Radochna musiałaby być hospitalizowana, w obcym dla niej miejscu, z chorymi zwierzętami, w hałasie etc. Radochna cierpi na przewlekłą niewydolność nerek - nic już z tym nie zrobimy, ale na pewno możemy proces zatrzymać, a być może - poprawić nawet parametry nerkowe, dlatego że pierwotną przyczyną tej choroby jest niemierzalny poziom tyroksyny - u kotów to przypadek ekstremalnie rzadki... Koteczka dostaje już lek (psi ) - mamy nadzieję, że dzięki temu uda się ustabilizować jej stan. To właśnie brak tego hormonu spowodował zaburzenia równowagi - Radochna była tak słaba ze względu na bardzo niskie ciśnienie krwi - mogła po prostu zasnąć i się już nie obudzić... Szukamy teraz przyczyn tego stanu - następna kontrola za tydzień.
I jeszcze foto instalacji kroplówkowej:
_________________ Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś i Kajtuś P w moim sercu i pamięci, na zawsze.
kat
Dołączyła: 18 Mar 2013 Posty: 15132 Skąd: Poznań
Kurczę, mimo że Radochna wcina za trzech, to przytyła tylko 100 g:( I co z tego, ze zachowuje się jak zdrowy kot, skoro morfologia nas powaliła - hematokryt już tylko 15, powoli zaczynamy myśleć o możliwości transfuzji
Cały też czas rosną leukocyty, czyli koteczkę toczy jakiś proces zapalny - nie mamy jednak pojęcia, gdzie...
Kciuki są naprawdę bardzo mocno potrzebne!
Żeby tak nie smęcić - zobaczcie, jak koteczka zareagowała na pierwszy raz widzianego psa:
Trzymamy, mocno, bardzo mocno. Radochna zdrówka Ci życzymy
_________________ Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś i Kajtuś P w moim sercu i pamięci, na zawsze.
Cynamon
Dołączyła: 16 Maj 2013 Posty: 3401 Skąd: Poznań
Wysłany: Pią 08 Maj, 2020 21:38
kotekmamrotek, Mocno trzymamy kciuki za koteczkę!
I oby imię przyniosło szczęście i wszystko zakończyło się radośnie!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]