Na zdjęciu wiosenna Alabama łapie pierwsze promyki słońca.
Wymyśliłam sobie, że Amerykanki mogły by zamieszkać u kogoś, kto często jest poza domem.
Nie żegnają przy wyjściu z wyrzutem w oczach, ale witają po powrocie. Nie domagają się atencji, ale lubią być "w pobliżu". Alabama dodatkowo pełni rolę rozrywkową, mistrzyni kocich min, grzania łapek lub łebka na kaloryferze w cudacznych pozach, pani kierowniczka. Nebraska to uosobienie elegancji siedzi i patrzy, co się zmienia, gdy pojawia się jakiś posiłek na horyzoncie. Proszę sobie wyobrazić, że podkrada jedzenie z miski Pirata! Ostatnio jesteśmy na etapie drapania pod brodą. Proszę sobie przypomnieć przerażoną Nebraskę sprzed kilku miesięcy i wyobrazić, wyciągnięty łepek, domagający się drapania pod brodą. Żeby nie było, to są dwa, trzy drapnięcia. może udokumentuję
Seria zdjęć:kotki śpią. Są tak słodkie i kochane, kiedy weszłam do salonu, a tam one na obu oknach śpią w wiosennym słonku. Nic więcej kiciom do szczęścia nie potrzeba.
Obecnie mam zgraną ekipę, dołączyła do reszty rojbrów i Nebraska. Dwie frakcje w stadzie: przytulaski: Jack, Pirat i komediowa: Amerykanki. Są po prostu przezabawne
Jeśli chodzi o kontakt z człowiekiem:
Nebraska bardzo ładnie je z ręki smaczki, czasami jej coś spadnie, za to Alabama trochę nie ogarnia i gryzie mnie po palcach. Boleśnie, cieszę się, że nie ma zębów.
W głaskaniu znacznych postępów nie ma. Obie się boją.
Despacito...
Z życia DT:
po wyprowadzce Tristana i dwóch klatek, odzyskałam kuchnię!
Naiwnie chciałam wprowadzić poprzednią zasadę: koty w kuchni same nie przebywają, a na stole to już w ogóle!
Wyjęłam ze spiżarni skrzynkę z orzechami - niby na chwilę postawiłam na kuchennym stole. Koty żywo zainteresowały się czymś nowym, a Alabama postanowiła, że to będzie jej legowisko. Nie dociekam, czy jej na pewno wygodnie, ale przepędziła już Jacka.
I teraz najlepsze... podczas pobytu w skrzynce, Alabama pozwoliła mi się pogłaskać! podrapać pod brodą, za uszkami! Jak ją tak głaskałam, to zaczęła mruczeć, po raz pierwszy!
Kiedy przestałam na chwilę, to obrzuciła mnie wzrokiem typu: no dalej człowiek, dlaczego przestałaś? Wiecie, że ona potrafi miną wyrazić dużo.
To było rano, popołudniu na widok mojej ręki salwowała się ucieczką. Dobrze, że nie osyczała.
Kotki oswajają się z moją ręką.
Pozwalają się głaskać, drapać za uszkiem i to obie... i Alabama i Nebraska. Alabama nawet nastawia brodę. Nebraska czasem śpi na poduszce obok łóżka.
Z rezydentami się trochę tłuką i syczą, ale Jack nie pozwala sobie w kaszę dmuchać.
Chyba są u mnie szczęśliwe , chociaż za gośćmi nie przepadają.
Relacja z obecnego stanu oswajania się Amerykanek z ludzką ręką:
na początek zaznaczę, że każdy mój ruch jest powolny, spokojny ale i tak zazwyczaj uciekają, jak widzą rękę, która się zbliża. W przypadku posiadania smaczka w ręce, wszelkie bariery i obawy znikają.
Alabama - pozwala się pogłaskać, tylko kiedy leży ułożona drzemki, staram się nie budzić, głaszczę, kiedy ma oczka otwarte. Pozwala za uszkiem, pod brodą, tylko uszka wtedy tuli, jakby się bała, ale brodę nastawia do głaskania. Lubi głaskanie też nasady ogona. Czasami czuję, jakby prąd przeszywał jej ciało, czy to znaczy, że się boi i nie ucieka, bo jest sparaliżowana strachem?
Nebraska - pozwala tylko drapać się pod brodą, po czym łapką daję znać, że sobie więcej nie życzy. Próba głaska innej części ciała, kończy się trzaśnięciem łapką mojej ręki, czasami z pazurkami, czasami bez pazurków. Nebraska drzemie w nieznanym mi miejscu, zawsze jest schowana.
Oswajanie z ludzką ręką okazało się długim procesem z pozornymi punktami zwrotnymi.
Kotki nadal mnie się boją, pogłaskanie jest możliwe tylko czasami, na ich warunkach.
Wymyśliłam zabawę w samoloty.
Kiedy widzę siedzącą, ale nie śpiącą Amerykankę, przesuwam nad ciałem, nie dotykając, rozłożoną dłoń.
Jeśli widzę w oczach brak strachu, co zdarza się coraz częściej, dłoń wykonuje kolejne "loty", czasem zahaczając delikatnie o uszy, czasem lądując nawet na łebku.
Lądowanie na łebku zazwyczaj jest końcem zabawy i "samolot" dostaje packę kocią łapką.
Czasem kotki salwują się ucieczką.
Tak do następnego razu.
Czy kiedyś będą z nich miziaki - przytulaki? ja jakoś nie tracę nadziei.
Przedstawiam odważną Nebraskę!
Siedzi na drapaku, albo w budce drapaka! To zupełnie coś nowego.
Inne koty szybciej ogarnęły, że drapak jest fajny, ale nie ta księżniczka.
Musiało minąć kila miesięcy, żeby się odważyła.
Jeśli chodzi strachy i demony, to jej nie opuszczają. Pozostawiłam kotki na tydzień po opieką zaufanej kociary, a Nebraska postanowiła zająć bezpieczną pozycję pod łóżkiem. Wychodziła tylko jak musiała, nawet jedzenie jej nie skusiło.
Miseczka była zostawiona koło łóżka, żeby chociaż coś zjadła. Przecież znane są jej modły nad miseczką.
Jak wróciłam, nic takiego niepokojącego nie zauważyłam, nawet pozwoliła mi pogłaskać się po łebku.
Czy coś dobrego, nowego u Amerykanek?
Niestety - nic
Alabama tłucze się z Jackiem a nawet z Piratkiem/Chrupkiem.
Polega to na tym, że zaczepia kawalerów, a jak zareagują, to na nich syczy, a potem jest pisk i kotłowanina. Jak syczy, to końcówka jej ślicznego ogonka szybko się porusza.
Kiedy zamknęłam Jacka w pokoju, żeby go odizolować, to pozostałe 3 koty usiadły pod zamkniętymi drzwiami. Jack żałośnie miauczał, może był zły? tego nie wiem.
Absolutnie nie ma agresywnych zachowań przy jedzeniu (jedzą z jednej dzielonej miski), albo przy zabawie wędką.
Koty, to jednak zagadka.
Kilka portretów, bo pozwoliły sobie zrobić
Czas mija, a co u Amerykanek?
Ja powoli tracę nadzieje, że będzie fajne stadko.
Nebraska jest nieprzewidywalna, np. obecnie spędza czas ze mną, czyli na krześle obok.
Alabama chowa się przed wszystkimi. Z żalem patrzę na zdjęcia i filmiki, jak się lizali po łebkach z rezydentem
Co u Amerykanek.... Mogę powiedzieć, że miałam kiedyś piękną podłogę, teraz mam zasikana panelowa podłogę, która sprzątam, czyszczę. I naprawdę wolę zasikana łazienkę i kupy pod wanną. Któraś z nich załatwia się poza kuweta. Badania u weta póki co nic nie wykazały, powtórka niedługo. Wczoraj widziałam jak dziewczyny tłukły się między sobą, tak jak tłuką się z rezydentem Jackiem. Feromony wypsikane w spray , te w kontakcie już się kończą. Jedyna zmiana i to dobra, Jack znów zaczął wchodzić mi na kolana. Nie robił tego od czasu, gdy pojawił się Pirat w domu. Teraz wystarczy, że usiądę na kanapie, już go mam! Ugniata łapkami i się układa, obejmuje mnie łapkami, mruczy i drzemie. Oby to był jakiś dobry symptom. Drugie, co wydaje mi się dobre, to złapałam je obie na parapecie, jak obserwowały razem ulice. Zdjęcie pójdzie do wirtualna, bo jest naprawdę słodkie. Znaczy to jest miód na moje serce. Ktoś mnie pocieszy?
Amerykanki, nie chciałabym zapeszać, ale widzę światełko w tunelu. Małe zmiany, które rokują, że w stadzie się znów poukłada.
Póki co Alabama zaprzyjaźniła się z Piratkiem/Chrupkiem. Koty ocierają się, barankują, obwąchują kuperki, to jest to też miód na moje serce.
Nebraska, bez zmian. Patrzy. Dziś dzielnie zniosła zapakowanie do transportera i pobranie krwi. Mam nadzieję, ze wyniki okażą się dobre, a problemy behawioralne
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]