U Pianki bez większych zmian, nadal miziasta do granic możliwości, apetyt wciąż dopisuje i kuwetkę zalicza wzorowo.
Pianka bardzo chętnie opuściła klatkę, jest tym typem kota, który nie szukał w niej azylu. Dość szybko zatem zamieszkała w sypialni odseparowana od rezydentów. Nie wykazała jednak zainteresowania poznawaniem otoczenia, niemal od razu obrała sobie za punkt przyczepienia pudełko z kocykiem (miejsce leżakowania moich kotów) i tam się wyleguje całymi dniami. Dosłownie całymi dniami. Wstaje na posiłki i gdy chce zejść do kuwety. Myślę sobie - okej, potrzebuje czasu. Ale czas leci i leci a ona jak przyklejona do tego miejsca.
Dziś podjęłam próbę pokazania jej reszty domu, umożliwienie ewentualnej większej eksploracji. Zatem kicia znalazła się samotnie w salonie. I cóż się stało? Przykleiła się do poduszki na kanapie i teraz na niej bytuje. Nie jest też chętna na zabawy, żadne wędki czy piłeczki
Obserwuję dalej, być może potrzebuje jeszcze więcej czasu.
Dzisiaj Pianka miała gorszy dzień. Poszła kupka i siuśki poza kuwetę. Czemu? Cóż, ciężko powiedzieć bo nic w jej dotychczasowej formie dnia odkąd u nas jest się nie zmieniło. Piancia wciąż jest na antydepresantach i wlatuje Zylkene. Z wieczorem zdecydowanie wyluzowała.
Pianka to ciekawy charakter. Przez to, że ciągle leży w jednym miejscu to faktycznie widać jej depresyjne oblicze. Jednak kiedy jest człowiek blisko to widać ogromną zmianę. Mruczy, ociera się o rękę, domaga głasków, przewraca się na boki (filmiki niebawem wlecą). To co mogę na pewno stwierdzić na temat Pianki z dniem dzisiejszym to fakt, że ona naprawdę potrzebuje człowieka w swoim życiu.
Zastanawiam się czy może to tęsknota za siostrą?
Z innej beczki to dziś wieczorem padła próba pokazania Piance, że inne miejsca nie są złe. Ponieważ Pianka wciąż mieszka samotnie w sypialni to pole do popisu nie jest ogromne. Na łóżku rozłożyłam kocyk, położyłam na nim Piankę i od razu przeszłam do konkretów - DUŻO DUŻO DUUUŻO głaskania. Niech kicia wie, że poza jej miejscem na pudełku w innych miejscach też może czuć się bezpiecznie.
Owoc tego jest taki, że Pianusia właśnie śpi w łóżku Udało się zrobić sporo fotek i filmów. Tak piękny kotek to i aparat go kocha.
Trochę zdjęć:
PRZECIĄGANIE NA SWOIM ULUBIONYM PUDEŁKU
O TAK, GŁASZCZ!!!
HALO, DOMAGAM SIĘ GŁASKANIA. I TO JUŻ!
ALBO DOBRA, STRZELAJ FOTY JAKA JESTEM PIĘKNA.
MÓJ LEWY PROFIL JEST PIĘKNY. ALE PRAWY NIE JEST GORSZY.
Pianczeska dziś zdecydowanie lepiej. Wczorajsze czynności miały jakiś sens. Kicia dzisiaj więcej czasu przeleżała w łóżku, znalazła także nową miejscówkę na taborecie i wykazała zainteresowanie drzwiami i tym co się dzieje za nimi
Widać ogromny progres od czasu szpitalika! To wspaniale, że daliście jej szansę na wyjście z klatki oraz przede wszystkim na więcej człowieków, bo jak widać bardzo jej to służy ❤
Bianeczka ma sie bardzo dobrze, jest towarzyska i bardzo przytulasna, czasem nas podgryza bo zapominamy o tym, ze to przeciez mlody kociak, ktory wciaz chce sie bawic Przesylam jako dowod kilka aktualny fotek, tu bardziej dowod na przytulasnosc. Kicia jest totalnie bezproblemow. Wybrzydza troche przy jedzeniu, zwlaszcza, kiedy puszka powtarza sie ktorys dzien z kolei. Zdecydowanie idzie w slady rezydentki, ktora akceptuje jedynie puszki po 200g i saszetki Nie mamy zadnych problemow z kuwetka. Kicia bardzo ladnie sie zalatwia. Uszka goja sie bardzo ladnie, co widac na ostatnim zdjeciu. Jestesmy juz po kontroli u weta i czekamy obecnie na ostatnie wyniki. Niestety Latka (rezydentka) omija Bianke szerokim lukiem. Nie sycza, nie warcza, zdecydowanie widac, ze bardziej zainteresowana jest tutaj Bianka, czesto podbiega do Latki, ale ta jest srednio zainteresowana nawiazywaniem kontaktu. Bianka z rezerwa podchodzi do naszego synka, co w zasadzie nie dziwi mnie biorac pod uwage nieskorydnowane ruchy dzieci. Widac, ze najbardziej lubi spedzac wieczory z nami pod kocem i w ciszy Mam nadzieje, ze z kocia rezydentka jednak znajda wspolny jezyk, wszelkie tipy mile widziane!
_________________ „Mimo to wolał być nieobecny całkowicie niż być tylko w części i brakującą resztą udawać. Dlatego był tak niezwykły dla ludzi, którzy go znali. Jeśli znalazł się w ich pobliżu, był dla nich całym sobą. Albo nie było go w ogóle.”
U Pianki bez większych zmian. Ciągle bytuje w wybranych przez siebie miejscach, niby podchodzi raz na jakiś czas do drzwi z zainteresowaniem, ale ogólnie nie wykazuje większego zainteresowania, jakby to ująć, poruszaniem się. Obserwując ją zastanawiam się ile tak młody kotek może leżeć całymi dniami, aż się smutno robi, bo robi takie wrażenie nieszczęśliwej. Przeniesiona w inne miejsce prędzej czy później wraca jak magnez do swoich miejscówek. Pudełko na wysokości znów się stało głównym miejscem.
Pianczo (odmiana jej imienia może być taka kreatywna ) choć jest nieśmiałym koteczkiem, a u nas mija jej miesiąc, to progres widać. Może nie jest jak większość kotów, które eksplorują nowe miejsca, ale kłamstwem by było powiedzieć, że nie szuka kontaktu z człowiekiem.
Pianka to miziak, jak już pewnie wspomniałam. Ale jej miziastość nabiera coraz większego znaczenia wraz z czasem. Ostatnio szykując się do pracy Pianeczka sama do mnie przyszła (gdzie dotychczas to człowiek wykonywał pierwszy krok) i zaczęła się nachalnie (doslownie ) ocierać i domagać głasków. Nawet wciskała mi mordkę w szeroki rękaw szlafroka, taka była zaangażowana wyginając się we wszystkie strony świata. Na szczęście Pianka jest taka malutka, że dwie ręce są niemalże w stanie pokryć większość futerka i dać więcej przyjemności.
Ostatnio wchodząc do sypialni Pianka zeskoczyła ze swojego tronu na łóżko, stając przede mną i dając do zrozumienia "dzień dobry, głaszcz" i zaczęła się nastawiać do kolejnej porcji mizianek. Jej zaangażowanie było tak silne, że musiałam ją podtrzymywać bo wiginając się wypadała prawie poza łóżko nic sobie z tego nie robiąc
Pianka powoli robi postępy. Coraz częściej można zastać ją poza jej lożą. Czasem siedzi na parapecie i patrzy przez okno, czasem jest na kanapie i wyczekuje jedzonka. Czasem Pianka w samotności poznaje salon. Ostatnio nieco po nim pochodziła, pozaglądała gdzieniegdzie. Tam też ma jeden ze swoich azylów.
Pianka jest niesamowicie miziasta, sama domaga się głasków, zabawnie się przy tym obalając i nie zważając, że zaraz spadnie z łóżka czy kanapy i trzeba ją podtrzymywać. Mąż nawet zgłębił relację i kładzie się z Pianką na klacie. Ona oczywiście w wyniku ekstazy głaskowej się obala i ląduje obok, ale wciąż dziko się ocierając i domagając więcej. Pieszczoch jakich mało.
Uszka wyglądają idealnie
Przed Pianką największe wyzwanie jakim jest poznanie stada rezydentów.
Hej Mala aktualizacja watku Bianka ma sie swietnie. Czasami zapominam (z racji wieku rezydentki
), ze koty uwielbiaja sie bawic. Zakupilismy Biance myszki, pileczki i piorka i teraz ulubiona zabawa naszego syna to zabawa z Bianka. Przy gwaltownych ruchach Ksawerego Bianka wciaz sie chowa, jednak widac juz ogromny postep i jak czytamy ksiazki to Bianka sama wskakuje do nas i szuka kontaktu. Spedza z nami wieczory i probuje nawet wskakiwac w nocy do lozka, niestety nie do konca jest z tego zadowolona nasza Latka.
Pierwsze zwiedzanie balkonu zaliczone.
Obsluga kuwety wzorowa.
Przy jedzeniu troche wybrzydza, ale juz powoli ucze sie jej smakow, kroluje dziczyzna
Stosunek do czlowieka najleoszy, jaki mozna sobie wymarzyc
_________________ „Mimo to wolał być nieobecny całkowicie niż być tylko w części i brakującą resztą udawać. Dlatego był tak niezwykły dla ludzi, którzy go znali. Jeśli znalazł się w ich pobliżu, był dla nich całym sobą. Albo nie było go w ogóle.”
Jeśli miałabym ocenić jej relację z człowiekiem w skali od 0 do 10, dałabym 20. Pianka z każdym dniem coraz bardziej nam ufa, sama do nas przychodzi i można ją sobie wziąć położyć na klatce piersiowej czy kolanach i po prostu głaskać i głaskać. Pianka potrafi podejść do mnie na dzień dobry, ale przeważnie spieszę się do pracy i zaś nie ma czasu na odpowiednią ilość głasków, ale wieczorami nadrabiamy.
Pianka miała okazję poznać rezydentów. Jest dość wcześnie by wysuwać jakiekolwiek wnioski, ale już się podzielę spostrzeżeniami. Moje koty, o dziwo, niespecjalnie są nią zainteresowane. Pianka podobnie nie wykazuje zainteresowania nimi, ale to ona zaczyna buczeć i syczeć gdy któryś jest w pobliżu. Mojego najmłodszego najbardziej akceptuje, potrafi leżeć metr od niego czy jednocześnie na jednym łóżku bez większego problemu. On w ogóle nie jest nią zainteresowany. O dziwo też mój brytek, który niezbyt sympatycznie witał nowe koty, również nie interesuje się Pianką. Schody zaczynają się przy moim najstarszym. Brzydko mówiąc jest po prostu upierdliwy. Zaznaczę, że to kot ważący 6,5kg, a filigranowa Pianeczka jest od niego 3 razy mniejsza. On perfidnie szuka zaczepy, szczególnie gdy Pianka leży na swoim ulubionym miejscu, które do czasu pojawienia się Pianki było jego miejscem. Może mu to nie pasuje. On zdecydowanie szuka kontaktu z nią i często się do niej zbliża. Nie ma to podłoża agresji, po prostu upierdliwie chce się bawić co po prostu Piankę wkurza. Chodzi o mojego Tośka, który również nie dawał spokoju fundacyjnej Zorro. Mam nadzieję, że historia się nie powtórzy.
Relacje Pianki z rezydentami nie są dobre. Najpierw zacznę od legendy aby było wiadomo kto kim jest ze względu na moje liczne stado:
Tosiek - najstarszy, delikwent przez którego fundacyjna Zorro musiała zmienić DT
Tigi - drugi ragdoll
Teti - trzeci ragdoll, mój najmłodszy, nie ma jeszcze roku
Gruby - brytyjski, o specyficznym podejściu do innych kotów.
Już chyba wspominałam, że Pianka jest niemalże 3x mniejsza od Tośka, który waży 6,5kg, a Pianeczka to filigranowa koteczka. W starciu z nim jej szanse są zerowe... Pianka mimo otwartej przestrzeni wciąż nie opuszcza sypialni. Były podejścia opuszczenia jej, ale od razu się cofała przytłoczona, dla niej zbędnym, zainteresowaniem innych kotów. Większość z nich, w sumie wszystkie poza Tośkiem, wykazują zdrowe zainteresowanie. Z tym, że Pianka od razu jest na "nie", stroszy się i buczy na nich. Najgorzej jest z Tosiem, który bezpośrednio na nią skaczę, tworząc kulkę wojny wokół której leci samo futro. Raz jak sytuacja miała miejsce to zaatakował jeszcze Gruby, reszta kotów była widocznie poruszona tą wojną. Dwóch na jednego, zdecydowanie nic dobrego dla Pianki.
Po tym zdarzeniu zrobiłam pewien eksperyment, gdzie wyniosłam Tośka i Grubego do sypialni i zamknęłam drzwi. W salonie został Tigi i Teti, a Pianka leżała pierw na mnie, a potem sobie spoczęła na kilka godzin na kanapie i spała. Jak Teti się zbliżał, to zaczęła buczeć, ale on od razu się wycofywał.
Nie jesteśmy w stanie zawsze izolować jej od dwóch rezydentów, liczymy, że być może potrzebuje czasu więcej by przekonać się do innych kotów. Albo po prostu wielkość stada ją przytłacza.
W planach wdrożenie feromonów.
Przez te kilka sytuacji Piance się zdarzyło ze stresu zesikać poza kuwetę jak bardzo musi być zestresowana.
Przy licznym stadzie dobrze jest najpierw zapoznać Piankę z najprzyjaźniejszym rezydentem, a po udanym zapoznaniu próbować zapoznawać resztę po kolei. Wszystkie koty na raz mogą przytłaczać, a co za tym idzie mocno stresować. Dobrze jest podzielić mieszkanie siatką czy po prostu oddzielić pokój siatką w drzwiach - to umożliwia kotom bezpieczną obserwację, "uczenie się" siebie, tego jak się poruszają, jak się zachowują, że nie robią niczego groźnego. Obserwując się nawzajem koty przyzwyczajają się do siebie, więc po połączeniu nie powinny wykazywać nadmiernej "ekscytacji" jak np. Tosiek. Taka obserwacja jest znacznie ważniejsza, niż ciągła izolacja. Poza tym obserwacja kotów przy siatce pozwala nam też na ocenę tego, czy można im już robić sesje "na wspólnym terenie", czy jednak jeszcze nie. Siatkę w przypadku bardzo trudnych dokoceń możemy okresowo zasłaniać, zostawiając oczka do podglądania, żeby koty czuły się "niewidzialne". Co najważniejsze, nie śpieszcie się dla dobra kotów.
Pianka przyjechała do mnie niecałe dwa tygodnie temu. Pierwsze kroki z transportera w ułamku sekundy skierowała pod szafę. Siedziała tam aż do wieczora, ale będąc tam, dała się pogłaskać.
Wieczorem, kiedy było już ciemno, Pianka wyszła na zwiady po pokoju, po czym zawitała w łóżku z prośbą o głaskanie! Następnego dnia zrobiła pobudkę o 5:30, ponieważ należała jej się kolejna porcja mizianek i musiała poinformować ciocię o tym fakcie.
Trzeciego dnia pobytu w nowym domu, Kicia towarzyszyła mi w pracy:
Po czym postanowiła też trochę popracować i zasiadła na fotelu biurowym
A skoro ciocia zajęła już fotel Pianki, podział zadań był jasny - Pianka jest mózgiem operacji, a ja tylko klikam w komputer - taka rozsądna współpraca.
Pianka, mimo, że nadal jest płochliwa i ucieka przed człowiekiem, każdego dnia robi postępy, widać, że chce zaufać człowiekowi i dzielnie próbuje, przychodzi na mizianko.
Bywa również i tak, że Pianka przekazuje mi ważne informacje:
Rośnie jej zainteresowanie zabawkami, chociaż ma jeszcze do nich dystans...
Nie zraża się jednak, przecież zabawa własnym ogonem też jest super!
Ciocia dała Piance marchewkę, a Pianka na to, że ona je tylko mięso..
I do tego niekiedy zapali cygaro... yyyyy ugryzie patyczek
Minął krótki czas, od kiedy mam tego Słodziaka na co dzień, a jednak Pianusia wiele mnie uczy, daje się poznać, pokazuje granice. Jest przekochana, delikatna i słodka!
Są dni, kiedy większą część czasu śpi schowana, ale też takie, kiedy leży na widoku, a nawet bardzo blisko człowieka, przytuli się do nogi i zasypia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]