Historia Aury to smutna proza życia w podpoznańskiej miejscowości. Kolejna kotka, która przyszła na świat niechciana i która wydawała na ten sam świat niechciane kocięta... Dobre Dusze pochyliły się nad jej losem - dokarmiały na ogrodzie, na którym często się pojawiała, i w samą porę, gdy kolejny miot już w Aurze znowu kiełkował, zorganizowały z pomocą fundacji akcję kastracji. O akcji łapankowej trudno w przypadku Aury mówić - koteczka bowiem jest oswojona z człowiekiem. Do transportera przeniosłam ją na rękach, weszła do środka od razu - jakby wiedziała, że od tego momentu może być tylko lepiej.
Przy kastracji weterynarz ocenił jej wiek na 2 lata, ale Dobre Dusze kojarzą Aurę w okolicy znacznie dłużej, mniej więcej od początków pandemii. Te kilka lat temu trzymała większy dystans i potrafiła znikać na kilka miesięcy. Zobaczymy, co o jej wieku podpowie dalsza diagnostyka - przed nami komplet badań.
Podczas rekonwalescencji po kastracji (na którą miejsce znalazło się w garażu Dobrych Dusz) wyszedł z Aury prawdziwy miziak - rozmruczany i barankujący. Aura nie rozumie jeszcze, do czego służą człowiecze kolanka ani tym bardziej myszki czy wędki (wszak dopiero co polowała na okoliczne myszy...) - ale na sam widok ludzi włącza traktorek i wyczekuje kontaktu.
Zaraz po kastracji zważyłam Aurę, by mieć na przyszłość jakiś punkt odniesienia - wynik: 2,6 kg. Głaszcząc ją, można było liczyć kosteczki Weterynarz zasugerował docelową wagę 3,5 kg - i zbliżamy się w tę stronę bardzo skutecznie Apetyt dopisuje tej ślicznej krówce taki, że trudno go zaspokoić - w ten oto sposób, gdy tydzień po kastracji była ponownie u weterynarza (na szwie zrobił się nieciekawy odczyn, który Dobre Dusze poszły błyskawicznie skonsultować), na wadze mieliśmy już 3 kg.
Jako że Dobre Dusze miały zaplanowany urlop, Aura wróciła w miejsce bytowania, stąd przycięte uszko, w razie gdyby postanowiła zniknąć i zacząć nowy rozdział w swoim życiu. Kota jednak miała inny plan - zadomowiła się na stałe pod dachem drewutni i ani jej w głowie było znikać.
Nadciągała jesień, pies rezydent nie bardzo akceptował obecność Aury (a ona, jak się domyślacie, z pogardą oglądała spod drewutni szaleństwa psa, który kota widział i czuł, ale dostać się do niego nie był w stanie) i tak oto zapadła decyzja o przyjęciu jej do fundacji. W samą porę przed chłodnymi nocami - kota już zaczynała ustawiać się w kolejce do domu pod drzwiami tarasu...
Aura kradnie serducha od pierwszego kontaktu - jest zaciekawiona, ruchliwa, przy człowieku nie potrafi spokojnie usiedzieć. Ma przeurocze wybarwienie biało-czarne (lub czarno-białe? - proporcja kolorów jest trudna do uchwycenia ). Trzymajcie kciuki, by badania nie wykazały niczego niepokojącego i by maleńka mogła szybko zacząć szukać domu u boku człowieka już na zawsze.
Z dobrych wiadomości:
- testy FIV i FeLV - ujemne
- waga wzrosła do 3,21 kg
- pacjentka zebrała pochwały za niebywale grzeczne zachowanie
Wprawdzie badanie USG nie do końca się Aurze podobało (kto lubi mieć mokry brzuszek!), ale przeszliśmy całe badanie bez większych incydentów, udało się pobrać mocz punkcją z pęcherza, a krew sama pchała się do probówki
Teraz czeka Aurę badanie kału, bo jelita na USG wskazują prawdopodobnie na zarobaczenie, oraz oczekiwanie na wyniki krwi i moczu.
Jako że zwróciłam uwagę, że Aura mruży lewe oczko, wczoraj pani doktor przyjrzała mu się dokładniej i zaleciła konsultację u okulisty. Coś jest ewidentnie nieprawidłowo - okulistę odwiedzimy już dzisiaj.
W gabinecie wszystko Aurę ciekawiło - a to oświetlenie, a to nowi ludzie, a to kable od maszyny do USG Większość wizyty Aura... przemruczała.
No i nadeszły grube tematy - Aura ma zdiagnozowaną toksoplazmozę
Szczęście w nieszczęściu, że lekarz w poniedziałek miał trafną intuicję, odsyłając Aurę na cito do okulisty, który z kolei wczoraj miał intuicję bezbłędną, że problem w oczku Aury pasuje idealnie do objawów pacjentów z tokso, z którymi ostatnio w gabinecie mają do czynienia...
Korzystając z krwi pobranej w poniedziałek, domówiliśmy badanie w kierunku tokso - wynik przyszedł już dzisiaj - dodatni.
Błyskawicznie wdrażamy więc medykację antybiotykiem, która potrwa, oj potrwa... Wstępnie jest przewidziana na 4 tygodnie. Za tydzień mamy pierwszą kontrolę w trakcie leczenia.
Kciuki teraz jeszcze bardziej potrzebne
PS. Sama Aura ma w nosie nasze zmartwienia - u weterynarza postanowiła pracować dalej pilnie na naklejkę "dzielny pacjent" i odznakę "najbardziej rozmruczany pacjent miesiąca"
W sobotę otrzymaliśmy wyniki badania kału Aury w kierunku pasożytów jelitowych - kota jest czysta
Koncentrujemy się zatem na antybiotykoterapii i tokso.
Antybiotyki Aura przyjmuje bez zająknięcia, podobnie jak bezproblemowo daje sobie zakrapiać lewe oczko.
Na widok człowieka ożywia się, wstaje, podchodzi do drzwiczek klatki, mruczy. Zbliżająca się dłoń jest barankowana, a przerwa w głaskach przyjmowana z niezadowoleniem - "człowieku, miziaj, przydaj się na coś " Aura nie ma też nic przeciwko wyczesywaniu futerka Zaczęła już też z radości wywalać się na plecki i pokazywać brzuchol do miziania
Aura była na kontroli krwi i okulistycznej ciut ponad tydzień po wprowadzeniu antybiotyku i kropli.
Wyniki krwi ładnie się poprawiły w zakresie białych krwinek, eozynofili i bazofili (które w pierwszym badaniu były wszystkie bardzo wysoko). Parametry nerkowe są pięknie w normie - kontynuujemy więc antybiotyk bez zmian.
Mamy niestety pogorszenie w prawym oku - pani doktor w związku z tym zaleciła kropienie obu oczu, nie tylko lewego.
Sama Aura zbiera pochwały w gabinecie, ponieważ wzorowo współpracuje.
Przywykła już też do podróży samochodem - początkowo znosiła ją bardzo źle, dyszała, płakała. Obecnie rozkłada się wygodnie w transporterku i spokojnie przeczekuje plus minus 2 kwadranse w kocim taxi.
Kolejna kontrola - za tydzień!
PS. Aura póki co antybiotyk zjada z miseczki niczym tiktaki
Gdy Aura nasyci się już głaskami i atencją człowieka (co nie następuje zbyt szybko, oj nie ), odmaszerowuje na swoje posłanko, mości się w nim i odpoczywa (nie przestając przy tym mruczeć). Gdy człowiek zaczyna się zbierać do domu i tylko podniesie się z krzesła, Aura staje na baczność, jakby odprowadzała gościa do drzwi, a w jej oczach widać pytanie i nadzieję: "Wrócisz jeszcze?"
Dzisiaj Aura zaliczyła kolejną kontrolę w trakcie antybiotykoterapii. Okulistycznie nie ma pogorszenia - kontynuujemy zalecone kropienie obu oczek 3x dziennie. Po wynikach krwi pojawią się ewentualne zalecenia dodatkowe - zależnie od tego, jak Aury nerki radzą sobie na bieżąco z kuracją silnym lekiem.
Aura zebrała pochwały za dobry humor, współpracę przy badaniu, zdrowe, lśniące futerko oraz... za nabranie ciałka! Nasza krówka ma już bowiem wedle wskazań wagi 3,45 kg
Sądząc po oględzinach, idziemy w dobrą stronę. Pierwsze badanie mian przeciwciał toksoplazmozy zaplanowaliśmy na początek listopada, po 4 tygodniach antybiotyku. Trzymajcie mocno kciuki, bo bardzo nam zależy, by Aura otrzymała wkrótce zielone światło na przeprowadzkę do domu tymczasowego! Szkoda, by taki miziasty koci aniołek marnował swój potencjał w klatce szpitalikowej
Po wizycie wet zasłużone spóźnione śniadanko Aura wcina, aż się uczy trzęsą, mrucząc przy tym na cały regulator:
We wtorek Aura odbyła wizytę kontrolną po miesiącu antybiotykoterapii. Parametry toksoplazmozy... wzrosły Od dzisiaj wdrażamy zatem inny antybiotyk, który będzie podawany do pysia raz dziennie. Kuracja nowym antybiotykiem musi potrwać co najmniej 3 tygodnie, a po drodze, jak do tej pory, czekają nas wizyty kontrolne, by sprawdzić, jak organizm Aury radzi sobie z tak długą i silną antybiotykoterapią.
Kicia przeszła też ważenie - na wadze dobiła do okrągłej wartości 3,5 kg To jest już waga, która jest akceptowalna dla naszej krówki - weterynarz zalecał trzymanie się przedziału 3,5-3,7 kg. Na wagę oczywiście wpływa ograniczona przestrzeń klatki, którą Aura ma do dyspozycji - ale cieszymy się i tak, że Aura nie jest już chudzielcem, któremu można było policzyć wszystkie kosteczki na grzbiecie.
Trzymajcie cały czas kciuki za tę drobną, kochaną ślicznotkę!
W czwartek Aura spakowała swoje walizeczki i wyruszyła w drogę do domu tymczasowego
Przed przeprowadzką zdążyła jeszcze tydzień pomieszkać w szpitalikowej wolierze, ponieważ w klatce zaczynała wykazywać przejawy apatii, a taki stan na pewno nie działa nam wspierająco przy leczeniu tokso. Aura ma niespożyte pokłady miłości dla człowieka - żyje jego towarzystwem, ożywia się na jego widok, a traktorek wewnętrzny buczy na samą perspektywę dotyku.
W domu u nas ma do dyspozycji swój pokój, który już pierwszego dnia zwiedziła wzdłuż i wszerz. Z transporterka wyszła ostrożnie, jednocześnie zaciekawiona i troszkę niepewna, zerkając w moją stronę, czy to wszystko dla niej i czy na pewno może
Posiłki pochłania w tempie błyskawicznym, a podawanie jej leków i suplementów to bajka - wzorowo współpracuje. Bardzo się cieszę, że apetyt się poprawił, bo w szpitaliku zaczęło być z tym różnie - jadła często dopiero, gdy otrzymała porządną dawkę głasków.
Zaliczyła bez problemu kluczowe punkty programu, czyli zrzut do kuwety w postaci jedyneczki i dwójeczki
Odwiedziła też kocie spa - manicure, pedicure oraz zabiegi fryzjerskie
Nauczyła się szybko wskakiwać na kanapę obok człowieka, przy którym kręci piruety niczym wybitna tancerka i nasycić się nie może. A to przytuli boczek lewy do uda, a to boczek prawy, a to wywali brzuchol do góry. Trudno się nie zakochać w tym cudnym spojrzeniu i delikatnej puchatości Aury.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]