Fundacja 'Koci Pazur'
Fundacyjne forum kociarzy z Poznania

Tęczowy Most - Lolek

marinella - Pon 01 Wrz, 2014 17:00
Temat postu: Lolek
Lolek trafił pod naszą opiekę po miesiącu koczowania pod domem własnej rodziny, do którego nie mógł już wejść. https://www.facebook.com/...?type=3&theater
Domowy dotąd kot, po przeprowadzce swoich właścicieli, nie został zaproszony do wspólnego mieszkania, gdyż osoba, która udzieliła schronienia ludziom, powiedziała "nie" zwierzętom.
Wielki, dorodny, absolutnie rozkochany w człowieku kocur wyrusza więc na poszukiwania dożywotniego domu Lolek jest wylewny nawet wobec nowo poznanych osób
A wygląda naprawdę imponująco :)
Za chwilę będzie w pełni gotowy do adopcji :)





Więcej zdjęć tutaj :arrow: https://picasaweb.google.com/110103969880165520044/Lolek

kikin - Pon 01 Wrz, 2014 17:06

przepiękny!!! :serce: :serce: :serce:
Claudia - Pon 01 Wrz, 2014 17:29

Ależ cudny :love:
kotekmamrotek - Pon 01 Wrz, 2014 17:43

Na żywo jeszcze piękniejszy!!! już nie chowa się po kątach, wyszedł mi na przywitanie, wskoczył na kolana, mruczy aż miło... Na koniec pozwolił się wziąć na ręce - i najwidoczniej bardzo mu to pasuje:)

Dzis próbował przeprowadzić zamach na moje życie - nie zauważyłam, że wlazł na najwyższą szafę - żaden kot jeszcze tam nie dał razy się wgramolić - no i zeskoczył na stolik - tuż obok mojej głowy - myslałam, że to co najmniej bomba putina.... Waży jak nic szóstaka:)

Morri - Wto 02 Wrz, 2014 10:13

ja stawiam, że siedem :cool:
Olinka - Wto 02 Wrz, 2014 10:45

Ale piękny, czarnuchy są bezkonkurencyjne!
monka - Sro 03 Wrz, 2014 09:50

A taki był 1 dnia, jak do nas przyjechał, jeszcze z obróżką:





Kawał z niego kocura :)

monka - Pią 05 Wrz, 2014 11:00

Zauważyłam, że Lolek to mały pedancik :) Ma dwie kuwety wystawione i od jakiegoś czasu widzę, że w jednej robi tylko siku, a w drugiej resztę :D Poza tym to mega nakolankowy kot, jak się go posadzi na kolanach i mizia to tak sobie już będzie leżał, aż nam się nie znudzi. Wczoraj mi zasnął na kolanach :love:
kikin - Pią 05 Wrz, 2014 11:08

monka napisał/a:
Zauważyłam, że Lolek to mały pedancik :) Ma dwie kuwety wystawione i od jakiegoś czasu widzę, że w jednej robi tylko siku, a w drugiej resztę :D Poza tym to mega nakolankowy kot, jak się go posadzi na kolanach i mizia to tak sobie już będzie leżał, aż nam się nie znudzi. Wczoraj mi zasnął na kolanach :love:


mój kocur robi tak samo :lol: siusiu do jednej, kupal do drugiej :lol:

super, że Loluś nakolankowy :banan: , czy mi się coś pomyliło, czy gdzieś czytałam, że Lolek z psem mieszkał?

kotekmamrotek - Pią 05 Wrz, 2014 11:42

mieszkał i bardzo sie lubili:)
kiniek - Pią 05 Wrz, 2014 20:55

Lolek to oaza spokoju. Gdzie się kota posadzi tam kot siedzi. Jak tam byłam to sam do mnie podszedł i zaczął mnie nieśmiało barankować. Cudo nie kot :love:
Na pewno znajdzie sięktoś kogo urzekna te złote ślepia i to jego nieśmiałe okazywanie uczuć.

monka - Sob 20 Wrz, 2014 13:01

Lolek doczekał się swojego domu tymczasowego, który będzie dzielił z Arniką... Ciekawe jak im się znajomość potoczy :)
Cynamon - Sob 20 Wrz, 2014 23:52

Tu nowy DT Lolka i Arniki :D
Pierwsza noc minęła całkiem dobrze, spodziewałam się gorszych atrakcji :wink:
Lolek to na prawdę ogromny pieszczoch :love: Jak tylko się do niego zbliża rękę to mruknie porozumiewawczo i daje łepek do głaskania. Dziś odkryłam, że umaszczony jest idealnie tak samo jak Dołksik :: Biała plamka pod pyszczkiem, białe włoski pod paszkami i na podbrzuszu :serce: Świetnie to wygląda :king: Udało nam się też obciąć mu pazurki :aaa: na raty - żeby go za bardzo nie stresować ale jednak >D Zdjęcia wkrótce :cool:

marinella - Nie 05 Paź, 2014 16:25



Lolek wyglądał i wyglądał i wczoraj miał bardzo miłych gości :)
Za tydzień będzie się przeprowadzał, tylko coś mu sie oko rozpaprało po szczepieniu :/
więc czeka nas jeszcze wizyta u weta

edit brynia: podmieniłam zdjęcie na mniejsze, duże na picasie

marcotta - Pon 06 Paź, 2014 22:25

Witam wszystkich :) Z tej strony przyszły DS Lolka :)
Nam również było miło podczas spotkania i teraz to my z niecierpliwością wyglądamy Lolka :serce: Wszystko już przygotowane, jutro dojedzie nowy drapak - mam nadzieję, że będzie odpowiednio duży dla tak dużego kota.

Pozdrawiam miło i do zobaczenia!

kotekmamrotek - Wto 07 Paź, 2014 09:46

ale super, e Loluś w końcu będzie miał dom - jest naprawdę wyjątkowym kotem, a dodatkowo jakże pięknym:) czekamy na wieści już z nowej chałupki!
misiosoft - Wto 07 Paź, 2014 09:52

super :) witam i czekamy na wieści i zdjęcia :)
Morri - Wto 07 Paź, 2014 10:47

Witamy :) będziemy z niecierpliwością wypatrywać wieści z ds :) Nic tak nie krzepi, jak szczęśliwy kot we własnym domu :)
marcotta - Wto 07 Paź, 2014 13:53

Myślę, że dogadamy się z Lolkiem, choć widzieliśmy się tylko raz i podczas spotkania trochę nas zignorował, co wcale nie dziwi. Obcy ludzie, czego od niego chcą :)

Z miłą chęcią będę się dzieliła nowościami i zdjęciami, na razie pozostaje mi czekać. Drapak dojechał, bardzo ładny, cieszę się jakby miał być dla mnie :)

Morri - Wto 07 Paź, 2014 13:55

marcotta napisał/a:

Drapak dojechał, bardzo ładny, cieszę się jakby miał być dla mnie :)
hihihi wszyscy tak mamy ;) Nie wyrzucajcie kartonu ;) Może się okazać, że Lolek najpierw nim się zainteresuje ;)
marcotta - Wto 07 Paź, 2014 14:13

Kartonów ci u mnie dostatek.
Zastanawiam się jeszcze nad jednym aspektem - gdzie zrobić Lolkowi legowisko przez pierwsze dni? Czy w jednym pomieszczeniu, jak można wyczytać na różnych forach, żeby przyzwyczaił się do zapachów, do nowej kuwety, misek, posłania. Czy też postawić kuwety w miejscu docelowym. Mam sporo miejsca, dom jest duży, piętrowy. Jak mi się pogubi w rozkładzie pomieszczeń, nie trafi do miski?
Myślałam o biurze na parterze domu, 20 m, dwa pokoje, duże okno z widokiem, mnóstwo kartonów do spenetrowania i płytki na podłodze. W razie wypadku qpowego łatwo sprzątnąć.
Często podobne porady tyczą się kotów, które po raz pierwszy będą mieszkać w domu, muszą uczyć się kuwety itd., a Lolek jest jak słyszałam kotem czystym.

Docelowo chciałabym, żeby spał z nami w sypialni, najlepiej w łóżku :oops: i objął cały dom w posiadanie.

No nie wiem, porozmawiam jeszcze z p. Natalią (chyba dobrze zapamiętałam imię), która ma przyjechać z Lolkiem w poniedziałek.

marinella - Wto 07 Paź, 2014 14:22

marcotta napisał/a:
No nie wiem, porozmawiam jeszcze z p. Natalią (chyba dobrze zapamiętałam imię)


bardzo dobrze ::
to ja
porozmawiamy na miejscu i postaram się doradzić :D

marcotta - Wto 07 Paź, 2014 14:29

:) to dziękuję, racja, zobaczymy na miejscu

Pozdrawiam raz jeszcze i uciekam do pracy, ktoś musi na te karmy i drapaki zarabiać :obled:

Do zobaczenia :)

Lunix - Wto 07 Paź, 2014 14:40

marcotta napisał/a:
ktoś musi na te karmy i drapaki zarabiać


ale nasza, tj. posiadaczy kotów, rola się na tym nie kończy - trzeba jeszcze kupić, donieść do domu i nałożyć w miseczkę ::
super że Lolek trafi do takiego domu który na niego tak czeka :)

kotekmamrotek - Wto 07 Paź, 2014 14:51

Lolek uwielbiał spać z poprzednią właścicielką w łóżku - więc jest duuuża szansa, że w nowej chałupce będzie tak samo:) Trzymam kciuki!
marcotta - Pon 13 Paź, 2014 17:30

Miło mi poinformować, że Lolek jest już w nowym domu, przyjechał przed południem i dopiero godzinę temu zakończył zwiedzanie.
Najpierw skorzystał z kuwety, co bardzo pozytywnie mnie, może nie zaskoczyło, bo słyszałam o jego czystości, ale nastawiło.
Obszedł wielokrotnie wszystkie pokoje, łazienkę, kuchnię, zwiedził wszystkie parapety, otworzył sobie szafę przesuwną (nie wiem jak on to wymyślił), zwiedził ją w środku. Skorzystał z drapaka, potem jeszcze raz kuweta, tym razem na piętrze (ma niezły rozrzut, pełno piasku dookoła :) ). Poleżał z dziećmi w sypialni na parapecie, potem na podłodze przed balkonem w słońcu, później zwiedził dokładnie wszystkie regały w biurze. Uszykowaliśmy mu najwyższą półkę, gdyby zechciał tam się zaszyć.
Najlepiej było, kiedy na hasło "chodź, dostaniesz jeść" wyraźnie się ożywił i pobiegł za mną do kuchni. Niestety nie chciał kocich chrupek, zjadł mi za to kawałek ciasta z ręki i żebrał o kiełbasę... :shock: Od razu wiedział, gdzie jest lodówka. Ale chyba w końcu spróbował tych chrupek, widziałam, że w misce coś namieszane.
Jest bardzo miły, nie fuka, pozwala się brać na ręce i nosić (nie stresuję go, więc krótko i na chwilę), faktycznie jest gadatliwy, odpowiada i lubi, by czule do niego przemawiać. Nie protestował, gdy przytulałam twarz do jego futra.
Na razie jest lekko przejęty, ale już jakby spokojniejszy, otarł mi się kilka razy o nogi, mniej macha ogonem. Za to siedząc na parapecie, wymachuje nim jak biczem, pewnie denerwuje go jeszcze nowe otoczenie, mnóstwo ptaków w ogrodzie.

Ja już się w nim zakochałam na zabój, nawet mój mąż do niego czule przemawia.
Potem zrobię i wrzucę fotki, na razie nie chcę gonić go z aparatem po domu, niech się przyzwyczaja ile tylko potrzebuje.

Tak, podsumowując, strasznie jestem szczęśliwa. :serce:

marinella - Pon 13 Paź, 2014 17:36

marcotta napisał/a:


Tak, podsumowując, strasznie jestem szczęśliwa. :serce:


my też :twisted: :twisted:



Myślę ze on w poprzednim domu dostawał ludzkie jedzenie, może jakieś resztki bo jak mi się coś zdarzało jadać w szpitaliku to Lolek mi mocno asystował

monka - Pon 13 Paź, 2014 17:49

Mi też asystował przy jedzeniu, więc na bank dostawał jakieś ludzkie jedzenie :) Jakby co, to ostatnio z mokrego zasmakował w Gourmet, wszystko w końcu znikało jak mu nakładałam :)
Morri - Pon 13 Paź, 2014 17:53

ależ się cieszę :banan: właściwy kot we właściwej rodzinie :tan:
kat - Pon 13 Paź, 2014 17:59

:good:
kikin - Pon 13 Paź, 2014 18:04

:aniolek: super :D
marcotta - Pon 13 Paź, 2014 18:55

Spróbuję w takim razie z ludzkim jedzeniem, codziennie daję gotowane mojemu psu, który nie lubi suchej karmy. Co nie znaczy, że napasę Lolka kiełbasą ::
Teraz Lolek odpoczywa w biurze na legowisku, musiałam je położyć na wysokości ok. 1,5m, inaczej nie mógł się odprężyć.

Zrobiłam mu pierwsze zdjęcia:



Tu ziewa:

kotekmamrotek - Pon 13 Paź, 2014 20:55

oj tak - Lolek uwielbia patrzeć na wszystko z wysokości, a inteligencją przewyższa niejednego kota - do dziś się zastanawiamy, jak wlazł nie tyle nawet na najwyższą szafę, ale do pudła leżącego na niej - z pokrywą!!!!
Przypomniała mi się tylko jedna sytuacja, kiedy Lolka opuszcza stoicki spokój - bardzo się boi stołu u weterynarza - trzymając go na rękach można zrobić z nim niemal wszystko, ale kiedy tylko przesuwamy się w stronę stołu - jest AFERA;)
Warto o tym pamiętać, trzymam kciuki!!!!!

marcotta - Pon 13 Paź, 2014 21:53

Dziękuję za ostrzeżenie :)
Też zauważyłam że jest mądry, poza tym bardzo usłuchany! Zareagował na "nie wolno" lub "tak nie" w kilku sytuacjach, np. wskakiwanie na wysoką szafę u mojej mamy, wskakiwanie na blat kuchenny - za pierwszym razem mąż go przyłapał, powiedział że nie wolno, a Lolek posłusznie zszedł. Oczywiście wszystko mówione spokojnym tonem. Robiłam kolację - Lolek zainteresował się od razu i wskoczył na taboret obok blatu kuchennego, miał jakby ochotę wejść wyżej, ale na moje "nie wolno", pozostał na taborecie i towarzyszył mi przez cały czas, patrząc co robię. Łepek mu tylko wystawał ponad blat :) No dobra, coś mu skapnęło ze stołu :oops: To tak tylko na początek, żeby mnie miło kojarzył. Zjadł też trochę kocich chrupek, nie będzie zatem tak źle z jedzeniem.
Wzięłam go na ręce - nie wyrywał się, mruczał :)
Nie wiem jak to było u niego w domu, ale kiedy zauważył, że widzę jak siedzi na kanapie w salonie, szybko z niej uciekł, jak najdalej ode mnie. Może myślał, że go wygonię? Usiadłam na kanapie i zachęciłam go do podejścia. Zastanowił się i przyszedł.
Zdarzyło się też, że podszedł i zamiauczał dwukrotnie, najwidoczniej czegoś się dopraszając.

Współczuję mu, musi być bardzo zestresowany, obca chata. Ociera się wprawdzie momentami, mruczy, ale do zaufania jeszcze mu daleko. W sumie na razie eksploruje wszystkie kąty.

monka - Pon 13 Paź, 2014 21:56

Kilka dni i będzie się czuł jak u siebie :) Przynajmniej w siedzibie tak było z nim :)
marinella - Wto 14 Paź, 2014 08:32

na zdjęciach już wygląda że jest u siebie
jakie piękne posłanko dostał ::

kotekmamrotek - Wto 14 Paź, 2014 09:01

i od razu załapał, ze to jego:)
marcotta - Wto 14 Paź, 2014 18:22

U nas wszystko w porządku, noc i kolejny dzień minęły spokojnie.
Wczoraj późnym wieczorem z Lolka wyszedł mały kociak, znalazł gdzieś małą piłeczkę i gonił ją po pokoju, korytarzu i po schodach, szalał, skakał jak sprężyna. Potem poszedł spać do dużego pokoju na piętrze, ułożył się na sofie i tak spał do rana. Byłam u niego o 8.00, spał w najlepsze. Ucieszył się kiedy przyszłam, musiałam go wygłaskać, mruczał i ocierał się.
Trochę mało je, wprawdzie kocie chrupki po troszku znikają, ale chyba wolałby coś innego bo stale melduje się przy lodówce lub blacie kuchennym, kiedy przygotowuję jedzenie. Siada na taboret i prosi:



W ciągu dnia trochę polegiwał, trochę chodził i widać było wyraźnie, że strasznie ciągnie go na dwór. Musi niestety powstrzymać tę chęć, bo rzecz jasna nie mam zamiaru go wypuszczać. Ale doskonale wie, gdzie są drzwi w domu i trzeba na niego uważać. Na szczęście domownicy uważają, pora jesienna nie sprzyja też wychodzeniu do ogrodu.

Tutaj Lolek w moim biurze, gdzie mam wielkie okno, na szczęście nie otwieralne:



Zapoznał się też z drugim, większym drapakiem i skorzystał z budki podczas kiedy my jedliśmy obiad przy stole obok:




Nadal jest niespokojny, tj. momentami się odpręża, pozwala brać na ręce, podczas pieszczot kładzie na plecach i pozwala głaskać nawet po brzuszku, ale jednak wiele odgłosów go przeraża. Nie boi się natomiast pralki podczas wirowania, obwąchiwał z ciekawością. Domaga się wpuszczania do łazienki, skrobie w drzwi, a potem szpera i wchodzi do brodzika. I siedzi sobie.
Jeszcze jedno spostrzeżenie, potwierdzenie tego co przekazały mi opiekunki Lolka z fundacji - faktycznie nie lubi innych kotów. Byłam wieczorem nakarmić taką półdziką kotkę, Szarunię i zwyczajowo głasknęłam ją po grzbiecie. Lolek wyczuł zapach po moim powrocie, zjeżył sierść, ogon i zawarczał kilkukrotnie. Tzn. nie na mnie, jakoś tak w przestrzeń. Był wyraźnie niespokojny.

Dalszy ciąg epopei Lolkowej nastąpi (w dniach kolejnych) :)

Pozdrawiam

edit: rozmiar zdjęć

kotekmamrotek - Wto 14 Paź, 2014 19:59

ale fajnie czyta się takie wieści:))))
i jestem przekonana, że za czas jaki Lolek wyląduje w łóżku;)

Morri - Sro 15 Paź, 2014 00:45

kocham takie informacje :kwiatek:
brynia - Sro 15 Paź, 2014 08:35

Super wiadomości :: Z obowiązku tylko przypomnę o ograniczeniach dotyczących zdjęć.
marcotta - Sro 15 Paź, 2014 12:17

brynia napisał/a:
Super wiadomości :: Z obowiązku tylko przypomnę o ograniczeniach dotyczących zdjęć.


Składam zatem samokrytykę - nie doczytałam :oops:
Zmieniłam rozmiary na miniatury powiększające się po kliknięciu. Mam nadzieję, że teraz wszystko jest zgodnie ze sztuką i regulaminem :) Jeśli nie, proszę o powiadomienie.

pozdrawiam

marcotta - Czw 16 Paź, 2014 15:48

Witam :)

U nas wszystko w porządku, Lolek coraz bardziej oswojony, chodzi za mną, dziś wczesnym rankiem przyszedł do naszej sypialni, wskoczył na łóżko, przeszedł nad naszymi głowami obwąchując i poszedł sobie. Później przyszedł zachęcony do naszego łóżka, po czym totalnie się odprężył. Wstawiam zdjęcie (mam nadzieję, że odpowiedniej wielkości, nie mam jeszcze doświadczenia z picasą - gdyby jednak było za duże, proszę moderatora o informację):



Trochę martwiłam się, że Lolek nie je zbyt dużo, trochę podskubuje, prawie wcale nie chciał suchej karmy. Wczoraj ugotowałam mu kurczaka i nie za bardzo chciał jeść mięso, ale skóry i owszem, żeby tylko było tłusto. No cóż, ucieszyłam się, że cokolwiek zjadł. Wcześniej chciał tylko - uwaga - kiełbasę, żółty ser, śmietanę, ciasto, bułkę :shock: No przecież po takiej diecie choroba murowana :? Ale zjadł trochę kurczaka, wodę pił, więc przestałam panikować o jego wątrobę.
Szkoda tylko suchej karmy, więc wczoraj wieczorem zdeterminowana usiadłam na podłodze w kuchni, przysunęłam sobie miskę Lolka z suchą karmą i zaczęłam mieszać w niej palcami. Potem nabierać do ręki i udawać, że jem, mlaszcząc przy tym i zachwycając się. I uff, stało się :D Lolek podszedł i zaczął jeść, naprawdę sporo zmieścił. Kiedy przestawał, znów "częstowałam się" jego karmą, ach jakże mi smakowała :wink: Tym sposobem problem się rozwiązał (dziś zrobiłam to samo) i nie martwię się już o brak apetytu. W sumie apetyt to on miał ale na same niezdrowe rzeczy z lodówki, na szczęście mam już na niego metodę.

Mąż się pytał, czy naprawdę jadłam karmę z miski :? :)

Kiedy pisałam tego posta, Lolek przyszedł do mnie na kolana :) przytulił się i rozmruczał. Będzie dobrze :)

Jeszcze zapomniałam dopisać, że on zachowuje się trochę jak pies, kiedy usłyszy jakiś hałas, kłusuje w danym kierunku niczym koń na padoku, podnosi wysoko łapki tupiąc o panele. Głowa wysoko, zawsze czujny. Biega za mną, wyprzedzając, zwłaszcza kiedy idę do kuchni.

Zauważyłam też, że dziwnie stawia tylne łapki, są trochę sztywne, chodząc zamiata nimi. Czy on miał kiedyś operację/złamaną miednicę/reumatyzm? Widzę, że nic go nie boli, skacze, biega, siedzi normalnie, ale tylnimi zatacza lekkie półkola. Pozwala je dotykać bez problemu. Może taka jego uroda?

Morri - Czw 16 Paź, 2014 15:57

marcotta napisał/a:

wczoraj wieczorem zdeterminowana usiadłam na podłodze w kuchni, przysunęłam sobie miskę Lolka z suchą karmą i zaczęłam mieszać w niej palcami. Potem nabierać do ręki i udawać, że jem, mlaszcząc przy tym i zachwycając się.

:jebanewalentynki:

marcotta napisał/a:

Jeszcze zapomniałam dopisać, że on zachowuje się trochę jak pies, kiedy usłyszy jakiś hałas, kłusuje w danym kierunku niczym koń na padoku, podnosi wysoko łapki tupiąc o panele. Głowa wysoko, zawsze czujny.

on wcześniej mieszkał z psem :)

marcotta napisał/a:

Zauważyłam też, że dziwnie stawia tylne łapki, są trochę sztywne, chodząc zamiata nimi. Czy on miał kiedyś operację/złamaną miednicę/reumatyzm? Widzę, że nic go nie boli, skacze, biega, siedzi normalnie, ale tylnimi zatacza lekkie półkola. Pozwala je dotykać bez problemu. Może taka jego uroda?


Twój opis wygląda mi na normalne chodzenie kota :hm:

misiosoft - Czw 16 Paź, 2014 15:58

marcotta napisał/a:
Szkoda tylko suchej karmy, więc wczoraj wieczorem zdeterminowana usiadłam na podłodze w kuchni, przysunęłam sobie miskę Lolka z suchą karmą i zaczęłam mieszać w niej palcami. Potem nabierać do ręki i udawać, że jem, mlaszcząc przy tym i zachwycając się. I uff, stało się :D Lolek podszedł i zaczął jeść, naprawdę sporo zmieścił. Kiedy przestawał, znów "częstowałam się" jego karmą, ach jakże mi smakowała :wink: Tym sposobem problem się rozwiązał (dziś zrobiłam to samo) i nie martwię się już o brak apetytu. W sumie apetyt to on miał ale na same niezdrowe rzeczy z lodówki, na szczęście mam już na niego metodę.

Mąż się pytał, czy naprawdę jadłam karmę z miski :? :)


:rotfl:

marcotta - Czw 16 Paź, 2014 16:22

Morri napisał/a:


marcotta napisał/a:

Jeszcze zapomniałam dopisać, że on zachowuje się trochę jak pies, kiedy usłyszy jakiś hałas, kłusuje w danym kierunku niczym koń na padoku, podnosi wysoko łapki tupiąc o panele. Głowa wysoko, zawsze czujny.

on wcześniej mieszkał z psem :)


No tak, to wiele wyjaśnia :)

Morri napisał/a:

marcotta napisał/a:

Zauważyłam też, że dziwnie stawia tylne łapki, są trochę sztywne, chodząc zamiata nimi. Czy on miał kiedyś operację/złamaną miednicę/reumatyzm? Widzę, że nic go nie boli, skacze, biega, siedzi normalnie, ale tylnimi zatacza lekkie półkola. Pozwala je dotykać bez problemu. Może taka jego uroda?


Twój opis wygląda mi na normalne chodzenie kota :hm:


Mnie się wydaje, że chodzi inaczej niż mój poprzedni kotek, który stawiał tylne stopy jedna za drugą, ale Lolek jest wysoki, ma inną budowę, może stąd ta różnica. W sumie biega też inaczej, jak już wspominałam. Ale nie widać, żeby cokolwiek go bolało, przeszkadzało.

W tej chwili przeszkadza mu jedynie Szarusia za oknem, kotka która właśnie dostała swoją porcję :)

kotekmamrotek - Pią 17 Paź, 2014 12:41

nooo - Lolek nie znosi konkurencji:)
marcotta - Pią 17 Paź, 2014 22:27

Uprzejmie donoszę, że u nas spokojnie, Lolek przyszedł do nas w nocy do łóżka, ułożył się po stronie mojego męża i tak zasnął. Musieliśmy ustąpić mu miejsca, trochę ciasno było :) Dotychczas sypiał samotnie w pokoju naprzeciw naszej sypialni. Czyli jest lepiej.
W ciągu dnia okazywał nam więcej uczucia, ocierał się, leżał na kolanach, mruczał. Przymierzyłam mu też szelki i smycz, bez problemu w nich chodzi! Wyszliśmy na chwilę przed dom, ale to za dużo jak na niego, mam wrażenie że z ulgą wrócił do domu, choć cały czas ciągnie go na dwór, musimy bardzo uważać żeby nie przemknął nam między nogami :spadam: Mamy trzy wyjścia z domu, on je doskonale poznał i lokalizuje po dźwięku, gdzie kto wychodzi. Ale też słucha, kiedy mówię mu że nie wolno i ma zostać. Patrzy i się wycofuje.
Z jedzeniem nie ma już problemów, je z apetytem suche, je saszetki, nadal stawia się na dyżur podczas szykowania ludzkiego jedzenia w kuchni.
Dziś byliśmy z mężem na większych zakupach spożywczych, kiedy wróciliśmy z siatkami Lolek pierwszy przybiegł i skontrolował ich zawartość, poocierał się pyszczkiem.
Jest naprawdę niekłopotliwy, czysty (trochę tylko rozrzuca żwirek z kuwety), korzysta z drapaka (próbował drapać kanapę, ale przestawiłam drapak i problem zniknął). Bardzo gadatliwy. Zaczepia, odpowiada, pomrukuje.
Przyniosłam mu dziś w doniczce kępę trawy z ogrodu, wyglądał jak upojony. Przytulał się, wąchał, gryzł.
Trochę zdjęć z dzisiaj:

Lolek w kartonie:


Lolek odpoczywa:


Lolek cieszy się z trawy:


Teraz znów przyszedł do nas, do sypialni i drzemie obok nas na łóżku. Super spokojny, inteligentny kot.

Pozdrawiamy :)

marinella - Pią 17 Paź, 2014 22:41

marcotta napisał/a:
czysty (trochę tylko rozrzuca żwirek z kuwety)


a macie odkrytą czy zakrytą
przy kopaczach dobrze się sprawdzają zakryte

wiedziałam że się u Was szybko zadomowi :D

Morri - Pią 17 Paź, 2014 22:41

ja bym się wcale nie zdziwiła, gdyby Lolek w ogóle nie wykazywał chęci do wychodzenia nawet przy otwartych drzwiach :)
pamiętam, jak w zeszłym roku szukaliśmy kogoś, kto przygarnie na ogród trzyletniego kocurka z działek. Od małego wychowany na dworze, ale lubiący kontakt z człowiekiem. Zaczęło się ambitnie - stanęła buda, ale gdy nadeszły mrozy, kot został zaproszony do domu. Od tamtej pory nosa za próg nie wyściubia, rozciągając się z lubością na kanapie ;) Raz wyszedł, po czym spanikowany obejrzał się na drzwi ze wzrokiem mówiącym: "co ja najlepszego zrobiłem?! Teraz już mnie nie wpuszczą!" i już był z powrotem :)
Lolek jednak doświadczył tego, że nie może wrócić do domu...

misiosoft - Sob 18 Paź, 2014 09:19

piękne ujęcie z trawą :)
marcotta - Sob 18 Paź, 2014 21:01

marinella napisał/a:
a macie odkrytą czy zakrytą


Mamy dwie odkryte kuwety, już się rozglądam za dużą zakrytą bez fajerwerków, typu samoczyszczenie czy tam przesiewanie. Z własnego doświadczenia wiem, że im coś bardziej ma ułatwiać życie, tym mniej z tego korzystam. Dziś znów mam góry piachu w biurze i przy drugiej kuwecie na piętrze. A jaki on zapamiętały podczas kopania :) Nie wystarczy, że raz zakopie, po chwili wraca i poprawia.

Morri napisał/a:
ja bym się wcale nie zdziwiła, gdyby Lolek w ogóle nie wykazywał chęci do wychodzenia nawet przy otwartych drzwiach :)


Właśnie on bardzo chce czmychnąć, ale z tego co widzę to nie chce uciec on nas, raczej to ciekawość i zapachy nęcą go z dworu. Koty za oknem (a oprócz Szarusi przychodzi ich jeszcze kilka), ptaki. Dziś znów byłam z nim na dworze, w szelkach i prawie cały czas na rękach (z 5 minut, nie dłużej). Widziałam jednak że po chwili zaczął się niepokoić, więc wróciliśmy. Tak "chciałbym, ale boję się".

misiosoft napisał/a:
piękne ujęcie z trawą :)


Udało się wybrać z kilkunastu ujęć :) tak się zachwycał i okręcał, że większość zdjęć wyszła poruszona, w dodatku pstrykam ze smartfona, aparat mi padł. Trawkę podgryza sobie codziennie, uchroniłam tym samym jego żołądek i moje rośliny, bo już brał się za jukę, która z tego co wiem jest trująca (?). Juka się przeprowadziła do wysokiej donicy i w inne miejsce, gdzie kot się nią nie zainteresuje.

A dziś było mi tak miło :tan: Po południu Loluś leżał wygodnie w salonie na kanapie, ale kiedy podeszłam i usiadłam na fotelu naprzeciw, wstał i wgramolił się na moje kolana. Ułożył się, przytulił i powiem szczerze - miałam ochotę zostać w tej pozycji jak długo on zechce :) Co się z człowiekiem robi pod wpływem ogona :love:

marinella - Sob 18 Paź, 2014 21:21

marcotta napisał/a:
już się rozglądam za dużą zakrytą bez fajerwerków


dokładnie
proste sa najlepsze i pamietać zeby drzwiczki usunąć

Ania Z - Sob 18 Paź, 2014 23:39

marinella napisał/a:
marcotta napisał/a:
już się rozglądam za dużą zakrytą bez fajerwerków


dokładnie
proste sa najlepsze i pamietać zeby drzwiczki usunąć

A dlaczego, ja drzwiczki uwielbiam ::
No chyba że na czas aklimatyzacjiale
on w fundacji nie testował krytej kuwety ?

monka - Sob 18 Paź, 2014 23:47

Miał potem krytą ustawioną, dla niego raczej bez różnicy, a faktycznie potrafił porozrzucać mocno żwirek przy odkrytej :)
kotekmamrotek - Nie 19 Paź, 2014 12:04

[quote="marcotta"]Uprzejmie donoszę, że u nas spokojnie, Lolek przyszedł do nas w nocy do łóżka, ułożył się po stronie mojego męża i tak zasnął. Musieliśmy ustąpić mu miejsca, trochę ciasno było :) Dotychczas sypiał samotnie w pokoju naprzeciw naszej sypialni. Czyli jest lepiej.


jak to lepiej???? który kot po kilku dniach przychodzi spać do łóżka nowego opiekuna? jest SUUUPER :banan:

marcotta - Nie 19 Paź, 2014 22:11

kotekmamrotek napisał/a:
jak to lepiej???? który kot po kilku dniach przychodzi spać do łóżka nowego opiekuna? jest SUUUPER :banan:


Ale ja naprawdę to doceniam i cieszę się :) On już faktycznie czuje się jak u siebie, wszystkie kąty i pomieszczenia są jego, w południe wygrzewał się na słońcu w pokoju córki, towarzyszył nam przy obiedzie, chodzi niemal krok w krok za mną, chyba że śpi... W zasadzie tak na przemian śpi/je/mizia się/biega za piłką/śpi itd. W dzień się wyśpi, potem idzie najeść, potem o 2:00 w nocy galopuje po schodach góra-dół-góra-dół, biega, skacze szaleniec :)

Dziś był piękny słoneczny dzień, wyszłam więc z Lolkiem na krótki spacer po ogrodzie. Na początku spięty, po jakimś czasie zaczął zwiedzać, wąchać. Nie chciał wracać, kiedy wzięłam go na ręce zostałam oburczana :) Naprawdę dobrze chodzi na smyczy.

Teraz leżymy razem w sypialni, kot obok laptopa. To już jest absolutnie nasz kot, mój kot.

Wrzucam kilka fotek z dziś:



marinella - Nie 19 Paź, 2014 22:14

ostatnie zdjęcie wymiata :lol: :lol: :lol:
Essi - Nie 19 Paź, 2014 22:16

Ale Lolkowi dobrze! Mega pozytywnie czyta się takie relacje :)
kat - Pon 20 Paź, 2014 00:05

marinella napisał/a:
ostatnie zdjęcie wymiata :lol: :lol: :lol:


To prawda ;)

Morri - Pon 20 Paź, 2014 00:09

marcotta napisał/a:
To już jest absolutnie nasz kot, mój kot.
:jebanewalentynki:
misiosoft - Pon 20 Paź, 2014 09:33

a czemu koteczek nie dostał swojego talerzyka i sztućców? ::
marinella - Pon 20 Paź, 2014 14:41

misiosoft napisał/a:
a czemu koteczek nie dostał swojego talerzyka i sztućców? ::


talerzyk talerzykiem ale że przy takiej minie nic tam nie skapnęło ze stołu :twisted: :twisted: :twisted:

marcotta - Pon 20 Paź, 2014 16:38

No wiecie co :wink: Kot zajadający makaron z sosem pomidorowym... :shock: W sumie wcześniej podjadał bułkę, ostatnio nawet grzanki z serem, które zrobiłam na kolację, ale ja nie przejdę na kocie chrupki, o nie! Straszny z Lolka łasuch, mój wet mówił mi kiedyś w związku z poprzednim kotkiem, że dąży on do osiągnięcia kształtu idealnego dla kota, KULI. Pewnie tu jest tak samo.

Zrobiłam Lolkowi nowe zdjęcia (codziennie robię) - tu leży w "swoim" pokoju, na swojej kanapie, zaraz po wygłaskaniu:


Lolek ma oczy w moim ulubionym kolorze :love:
I teraz pytanie (nagroda za odpowiedź nie przewidziana): czy ja już oszalałam?

edit: dodałam zdjęcia

Eva - Pon 20 Paź, 2014 17:19

marcotta napisał/a:
czy ja już oszalałam?


:love: :love: :love:

kikin - Pon 20 Paź, 2014 20:16

:good:
Morri - Wto 21 Paź, 2014 11:06

:serce:
misiosoft - Wto 21 Paź, 2014 11:14

marcotta napisał/a:

I teraz pytanie (nagroda za odpowiedź nie przewidziana): czy ja już oszalałam?


hahahaha, stałaś się jedną z nas :diabel:

marcotta - Nie 26 Paź, 2014 23:22

W sobotę miałam małą imprezę, gości, były urodziny mamy. Stół udekorowany, ja kończę szykować obiad, jako pierwszą na stół postawiłam misę z sałatką z rukoli, liściastego szpinaku, suszonych pomidorów i paru innych smakowitych dodatków. Sałatka miała być głównym zielonym dodatkiem do obiadu... no właśnie, zatrzymajmy się na tym, że miała. Okazało się, że nie tylko ja lubię taką zieleninę, pan kot również :twisted: Podczas gdy ja byłam w kuchni, Lolek wlazł na stół i teraz nie wiem - wylizywał, zjadał, ssał :hm: zawartość miski. W każdym razie cały pyszczek miał w misie, mąż przyłapał go na tym (goście byli w innym pokoju, na szczęście), a Lolek chyba wiedział, że robi coś niedozwolonego, bo szybko ulotnił się do biura, wszedł na ulubione miejsce na regale i z zapałem oblizywał pyszczek. Z oliwy. Mąż mi zrelacjonował całą sytuację.
Dobrze, że do obiadu była też fasolka szparagowa.
Zgadnijcie, kto zjadł sałatkę? No ja :oops: Zdjęłam warstwę wierzchnią i uznałam, że skoro i tak daję mu buziaki, to chyba nie umrę. W sumie żyję do dziś.

Parę godzin wcześniej tego samego dnia, przyłapałam go jak oblizywał zapamiętale łyżeczkę do herbaty, u mojej mamy w pokoju. Mama do niego "nie wolno", a Lolek położył uszy po sobie i patrząc na mamę nieco w bok, zamiast się oddalić - przyspieszył lizanie!
Okazało się, że to łyżeczka po kroplach żołądkowych z walerianą, no można było się domyślić, jak w bajeczce dla dzieci, kot + waleriana :D

Lolek to ŁASUCH nieprzeciętny!

Ale i tak go kocham :serce:

Cynamon - Nie 26 Paź, 2014 23:34

Loluch jest przekochany :serce: , u nas był doslownie chwilkę i od razu podbił serca nasze i znajomych, którzy wlecieli na chwilę :)
Wspaniale się czyta takie wiadomości ::

kotekmamrotek - Nie 26 Paź, 2014 23:35

:aniolek:
marinella - Nie 26 Paź, 2014 23:36

marcotta napisał/a:
Zgadnijcie, kto zjadł sałatkę? No ja :oops: Zdjęłam warstwę wierzchnią i uznałam, że skoro i tak daję mu buziaki, to chyba nie umrę. W sumie żyję do dziś.


po jakimś czasie już się nawet nie zdejmuje warstwy wierzchniej :oops: :oops: :oops: :oops:

ja ostatnio wyrywałam kotu z pyska ukradzioną parówkę którą uszykowałam sobie na sniadanie :oops: :oops: :oops: :oops:

misiosoft - Pon 27 Paź, 2014 08:54

marinella napisał/a:
marcotta napisał/a:
Zgadnijcie, kto zjadł sałatkę? No ja :oops: Zdjęłam warstwę wierzchnią i uznałam, że skoro i tak daję mu buziaki, to chyba nie umrę. W sumie żyję do dziś.


po jakimś czasie już się nawet nie zdejmuje warstwy wierzchniej :oops: :oops: :oops: :oops:



:rotfl: :rotfl: :rotfl: :rotfl: :rotfl:

racja, nie zdejmuje się ;)

marcotta - Czw 06 Lis, 2014 20:16

Zaniedbałam ostatnio wątek, ale przypominam się i Lolka z nowymi jego zdjęciami:




Lolek często towarzyszy nam podczas pracy w biurze, do spania wykorzystuje wszelkie zakamarki i kartony, już w zasadzie chciałam oddać to piękne futrzaste legowisko, którego zdjęcia wrzuciłam jakiś czas temu, bo może przydałoby się innemu kotu. Wczoraj w nocy spał jednak na podłodze w legowisku przysuniętym do kaloryfera. Ucieszyłam się, bo tak jak z moim poprzednim kotem Wicusiem - nakupowałam różności, a ten nawet nie spojrzał (Wicek nie korzystał nawet z drapaka).
Loluś czuje się dobrze, ostatnio trochę odkrztuszał (może to kłaki?), więc kupiłam mu pastę i czekam na dostawę, wybieram się także do weta na przegląd. Lepiej dmuchać na zimne. Ale ma apetyt, zjadłby wszystko (ostatnio pożarł śledzia z octu!!!! na szczęście tylko kawałek, przecież mogło mu zaszkodzić...).

Opowiadałam już Marinelli podczas spotkania o zachowaniu Lolka - wieczorami wstępuje w niego demon, naprawdę. To, że jest czarny dodatkowo potęguje skojarzenie z Mefistem. Pręży grzbiet i ogon, tak że tworzą dwa łuki i tak biega po domu polując na mnie! Goni mnie i paca łapą (bez pazurków), a potem chce żeby gonić i jego. Więc drobnymi krokami (jakby skradając się) podążam w jego stronę, on zaczajony nagle wyskakuje i ucieka, chowa się, potem uciekam ja a on za mną. Kiedy przestaję, on miauczy i dalej prowokuje do zabawy. Ma straszliwy wzrok, wielkie oczy na tle czarnego futra, normalnie szatan jakiś.
Albo siada w połowie wysokości schodów (mam drewniane "ażurowe" schody bez podstopnic) i łypie na mnie z góry, próbując dosięgnąć łapą. A później jak gdyby nigdy nic, kładzie się już uspokojony, głaszczę go, prosi o jedzenie.

Nie sypia z nami w łóżku, tylko obok na złożonym kocu a czasem w osobnym pokoju na kanapie. Rano wita się z radością, mruczy, okręca.

Jest kochany, inny niż mój Wiculek (Wicek był absolutną przytulanką, ugniataczem, natrętnie okazywał miłość), ale nie szukałam klonu mojego poprzedniego kota. Lolek jest chyba jeszcze za krótko z nami, żeby nas pokochać, czasem sprawia wrażenie nieśmiałego - sam nie przyjdzie na kolana (może 2 razy mu się zdarzyło), ale wzięty przeze mnie na kolanka z rozkoszą na nich leży, odpręża się, mruczy.

No i te koty... nie toleruje żadnych kotów, w żadnej postaci, nawet zapachu innego kota. Ale o tym wiedziałam, nie jestem więc zdziwiona. Wspominam o tym w kontekście bezdomnych kotów, które dokarmiam. Nie chcę go stresować, musi wiedzieć, że ma nas na wyłączność, w końcu on jest kotem po przejściach, nie zazdroszczę mu.
Tak myślę, że on nadal musi tęsknić za poprzednią rodziną, pewnie trochę wody upłynie nim zapomni o tym wszystkim.

kotekmamrotek - Pią 07 Lis, 2014 08:17

Ach ten Loluś - fajnie ma z Wami - myślę, że on się jeszcze da namówić na to łóżko - przyjdzie i już:)
Choć z drugiej strony - patrząc na ten raj kartonikowy, jak ma - to trudno nu się dziwić ::

marcotta - Sob 15 Lis, 2014 00:42

Lolek już trzy razy przyszedł do mnie do łóżka, z własnej woli, położył się i głaskany zasnął. Uważam, że to spory postęp, bo jakkolwiek nasze stosunki układały się dotychczas znakomicie, to kociasty był raczej oszczędny w prezentowaniu takich zachowań.
Najlepsze, że on ma ochotę na łóżko o 3, 4 w nocy, podobnie z wydawaniem odgłosów. Wieczorem się wyśpi, w środku nocy łazi, mruczy, gada do siebie. Albo biega po schodach jak amstaff, naprawdę przypomina mocno zbudowanego psa podczas biegu pod górę, można się przestraszyć.

Miałam przez kilka dni pod opieką kotkę Szarunię, która szczęśliwie poszła wczoraj do adopcji i Lolek po wybyciu panny z domu zdecydowanie się ożywił, humor mu się poprawił, bo momentami chyba był zgnębiony kiedy czuł ją w pomieszczeniu obok.
Teraz już ma nas tylko dla siebie :-)

Nie pisałam jeszcze, że ma upodobanie do szuflad, otwiera je i wyrzuca zawartość na ziemię, ewentualnie grzebie i kładzie się na tak przygotowanej półce. Podobnie robi z szafą, kiedyś przestraszył mnie rumor na dole, a to Lolek wyrzucił jakieś przedmioty z górnej półki szafy. Sam się tego przeraził, zaszył gdzieś w domu.

Jeszcze jedna obserwacja - kiedy do nas przyszedł i jeszcze w Fundacji był kotem lubiącym wysokość, teraz ze spokojem śpi na ułożonym na podłodze legowisku (przytulonym do kaloryfera, taka dodatkowa radość dla kota), albo na złożonym kocu w sypialni. Albo na mojej torbie w korytarzu, niby takie przelotowe miejsce, a on ze spokojem odpoczywa.
Z nowiutkiego drapaka z domkiem, rurą i legowiskami nie korzysta w ogóle :evil: może przestawię go w inne miejsce.

Tak ogólnie jest kochanym kotem, bezproblemowym. Oczywiście łazi po blatach w kuchni i węszy jak nie widzę (ale słyszę kiedy zeskakuje i udaje że nic się nie stało), czasem drapie kanapę czy krzesło, albo poluje na mnie siedząc na schodach czy rozwala żwirek w promieniu metra, ale przynajmniej czujemy, że mieszkamy z kotem.

To pozdrawiamy i odezwiemy się wkrótce z nowymi zdjęciami :)

Morri - Sob 15 Lis, 2014 02:01

:: :: :: :: :: ::
kotekmamrotek - Sob 15 Lis, 2014 09:49

no i chciało by się rzec - a nie mówiłam:)))))
Ale oczywiście tak nie powiem ::
No i gratulacje za znalezienie chałupki dla Szaruni - jeteś R E W E L A C Y J N A:))))

Nadira - Sob 15 Lis, 2014 14:24

Z tym drapakiem to tak czasem jest - u mnie też jeden z rezydentów w ogóle nie zwraca na niego uwagi :D Za to wszelkiego rodzaju kartony... :D

Czekamy na zdjęcia :3

marcotta - Pią 05 Gru, 2014 23:48

Witamy się z Lolkiem na forum w Dniu Wolontariusza - wszystkiego najlepszego!

Mamy trochę nowych zdjęć i wiadomości. Zdjęcia przybywają na okrągło, natomiast z nowości chciałam przekazać, że byłam z Lolkiem u weterynarza, ponieważ niepokoił mnie brzydki kaszel, który pojawiał się od czasu do czasu, zupełnie bez związku z bieganiem czy kulami włosowymi. Martwiłam się, ponieważ kaszel brzmiał jak napad astmy, potem myślałam o sercu, ale weterynarz odkrył powiększony węzeł chłonny z lewej strony szyi i lekki katar, zaaplikował zastrzyk (dziś była druga dawka) i przyznam, że od pierwszej aplikacji w ubiegłym tygodniu (wtorek) kaszlu nie słyszałam. Lolas ma apetyt, wariuje jak dziki, na chorego nie wygląda. Uszy czyste. Co mnie jeszcze niepokoiło - jego chód. Pisałam wcześniej, że zauważyłam jak zarzuca tylnymi łapkami podczas chodzenia, że są one trochę sztywne. Weterynarz badał go i stwierdził, że kota coś w tym odcinku boli (dzisiejszy zastrzyk p. bólowy i p. zapalny dostał w okolice stawów biodrowych) i że może był kiedyś - kopnięty, przetrącony, może spadł z wysokości a może niefortunnie skoczył. W każdym razie będzie leczony na razie objawowo, w przyszłym tygodniu w środę znów jedziemy na wizytę. Nóżki są zesztywniałe symetrycznie i powylizywane od wewnątrz, co widać, ma tam takie łysawe place, choć na szczęście ten stan się nie pogłębia. Lolek biega normalnie, skacze, szaleje, tylko chód ma "inny" i czasem nagle zrywa się i liże te partie nóg. No cóż, będziemy trzymać rękę na pulsie.
Poza tym nie mam z nim żadnych problemów, no może jeszcze te jego nocne szaleństwa połączone z atakami na mnie (próbuje mnie złowić, potem prowokuje do gonitwy za nim i znów on mnie goni). Ale to nie problem, raczej mała śmiesznostka, musielibyście zobaczyć jak on wtedy wygląda, ciało stanowi jeden łuk, ogon drugi łuk i chodzi bokiem przekrzywiając głowę. Można się wystraszyć.

A jak było u weterynarza... :twisted: Lolek się popisał... myślałam że zje weta żywcem, warczał, syczał, miauczał, usiłował go pogryźć i podrapać! Uszy płasko i do ataku :D
Dwie osoby go trzymały do zastrzyku. Podczas obu wizyt zachowywał się podobnie, ale dziś stało się coś, czym mnie ujął na maksa. Kiedy siedział na stole zabiegowym po tym jak się wyrwał wetowi, nagle przysunął się do mnie i wtulił, jakby szukał pomocy. To było słodkie :)
Druga sytuacja, kiedy było już po wszystkim, Lolek na stole zabiegowym w kontenerku (do którego sam się władował) a ja stałam 2 metry dalej, obok drzwi wyjściowych, rozmawiałam z wetem... Jego wzrok! Patrzył mi w oczy ogromnymi źrenicami, i poważnie, przysięgam, jego oczy i cały pyszczek mówił "nie zostawiaj mnie". Jeszcze nie widziałam czegoś podobnego.
Kiedy wróciliśmy do domu, pełen luz, poszedł się najeść i położyć. Zapomniał o podróży i przykrych zastrzykach. Strasznie kochany kot.

Teraz zdjęcia :)




Tutaj Lolek testuje kolejny karton z makulaturą:


Tego dnia mąż wiercił dziury pod nowe półki w łazience, hałas spowodował, że Lolek wdrapał się na najwyższy z regałów w biurze:







To na tyle, pozdrawiamy :)

kotekmamrotek - Nie 07 Gru, 2014 09:31

Lolek jest boski! a wetów nie cierpiał i nie cierpi nadal jak widać:) MOCNO ::
kat - Nie 07 Gru, 2014 12:07

Widać, że Lolek już Ci ufa :)
Morri - Nie 07 Gru, 2014 18:48

Miałaś nosa do tego jego chodu - pokłony za czujność :kwiatek:
marcotta - Sro 17 Gru, 2014 14:12

Witam się świątecznie!
Jesteśmy dziś z Lolkiem po 5 wizycie u weta, na razie ostatniej. Przez cały czas dostawał antybiotyk w zastrzykach, bo niestety utrzymywał się u niego kaszel i lekki katar z nosa. Na dziś kaszlu już nie ma, osłuchowo oskrzela i płuca czyste, Lolas ma apetyt za trzech :)
To, co dziś wyprawiał u weterynarza.... :shock: Szarpał się na wszystkie strony, krzyczał, warczał, drapał i gryzł! Weterynarz trzy razy usiłował podać mu zastrzyk. Strasznie było mi go żal (kota), bo wiem, że to ze strachu. Ale po zastrzyku czmychnął do kontenerka i już było ok. W domu też w porządku, z wyraźną ulgą poszedł się najeść po powrocie.

Kupiłam mu niedawno worek Bozity, która bardzo mu zasmakowała, aż mi z ręki wyjada. Nie rozumiem tych kotów, przecież to smakuje jak mydło (tylko cicho, nie powiem skąd wiem :oops: ) Na poprzednią karmę kręcił nosem, eksperymentuję zatem. Niestety kompletnie nie wchodzi mu mokra karma Bozity ani Miamor, najchętniej jadłby śmieciowego Whiskasa, którym przecież nie będę go żywić. Macie jakieś podpowiedzi odnośnie smacznej ale dobrej jakościowo mokrej karmy? Whiskasa czasem kupuję dla bezdomnych, choć głównie dostają to co Lolek + surowe sparzone podroby (Lolek ich nie trawi, odwraca się ze wstrętem).
Widać, że musiał żywić się głównie ludzkim jedzeniem, mogę wymienić co uwielbia: wafle kokosowe, ciasto, budyń, żółty ser, grzanki, bułkę z masłem, chleb z pasztetem, białym serem, oczywiście wszelkie wędliny. Daję mu czasem spróbować, stąd wiem. Ostatnio nawet zjadł fasolę ze stołu (z fasolki po bretońsku) - sięgnął sobie pazurkiem i pochłonął.

Ale spokojnie, podstawą diety jest suche + mokre, choć mu nie wchodzi.

Powiem wam jeszcze, że łazi za mną jak cień, gdzie ja tam on. Ale nie jest natrętny, o nie! Jestem w biurze, on za mną i kładzie się w drugim pomieszczeniu na ulubionym kartonie z diodami. Idę do łazienki - wychodzę, a on leży pod drzwiami i czeka. Idę do sypialni - Lolek albo wchodzi za mną, albo znów waruje pod drzwiami i tak po całym domu. A ile się nagada przy tym :) I wcale nie jest nakolankowy :) Dawkuje miłość oszczędnie, ale jakoś tak wiernie. Daje się kochać, przytulać, pozwala na to. Ma w sobie dostojnego pana i wieczornego szaleńca jednocześnie. No kochany jest, nie zamieniłabym go na żadnego innego kota. Kot bezproblemowy, nie drapie kanap, raz tylko nasikał mi do miski w łazience. Ale to moje wina, kuweta nie posprzątana na czas, więc co miał zrobić biedny kot? Znalazł sobie kuwetę zastępczą. To chyba świadczy o jego czystości. Swoją drogą, mój poprzedni kastrowany kocur nie zostawiał takich smrodów, na szczęście są teraz dobre żwirki.

To na tyle elaboratów, pozdrawiamy i życzymy wszystkim kociastym i ich opiekunom wesołych Świąt! A Kociemu Pazurowi samych udanych adopcji w przyszłym roku :)

einfach - Sro 17 Gru, 2014 19:17

a Miamor w saszetkach czy puszeczkach? u nas puszeczek żadne nie tyka, za to saszetki wsuwają aż im się uszy trzęsą. Animondę próbowałaś? Animonda Carny (najkorzystniejsza cenowo) dobrze się łączy z ciepłą wodą i też wsuwają taką papkę . Ewentualnie jeszcze Cosma - wiem, że wielu kotom smakuje, moim niekoniecznie. No i Applaws, ale to już wysokie progi cenowe :)
maciej83 - Sro 17 Gru, 2014 19:39

Animondę carny polecam ,sprawdza się przy mojej wybrednej Sarze :wink: a wychowana pierwsze miesiące też na tzw. "tanich" karmach.Jak trafiła do mnie zacząłem podsuwać różne i przy animondzie zostaliśmy ,zawsze dodaję odrobiny przegotowanej wody i można usiąść i słuchać jak wcina - mlaska :D Również tu nastąpiła selekcja nie wszystkie jej smakują czyli tez trzeba smakowo poznać swojego pupila.Cenowo w zooplusie chyba najkorzystniej wypada.
kat - Sro 17 Gru, 2014 22:45

U mnie Carny się znudziła, za to teraz kotkom smakuje Catz Finefood :)
Cosma tez jest pycha, ale musiałam te z kurczakiem wyeliminować, bo Lara ma alergię kurczaka.

einfach - Sro 17 Gru, 2014 22:51

kat napisał/a:
U mnie Carny się znudziła, za to teraz kotkom smakuje Catz Finefood :)
Cosma tez jest pycha, ale musiałam te z kurczakiem wyeliminować, bo Lara ma alergię kurczaka.


O, właśnie! Catz Finefood też spoko, ale u mnie większą furorę robiłą GranataPet, która ma równie dobry skład.

kat - Sro 17 Gru, 2014 23:00

A tak, Granata Pet tez jest jadalna ;)
marcotta - Sro 17 Gru, 2014 23:21

Bardzo wam dziękuję, spisałam wszystkie nazwy i kupię w zooplusie próbki, zobaczymy. Widzę, że poprzysyłali mi jakieś kupony rabatowe 10%, więc opłaca się wziąć i droższą.
Z dodawaniem wody nie próbowałam, też przetestuję. Miamor był w saszetkach, Bozita w pudełku (bezdomniaki zjadły). Trochę lepiej Lolek zajada, kiedy poleję mu saszetkę smakową pastą na odkłaczenie Miamor, bardzo ją lubi.
Tę suchą Bozitę z kolei kupiłam, gdy przeczytałam o niej w konkursie świątecznym gdzie Koci Pazur bierze udział - podczytałam opinie że smaczna i w sumie nie z tych najgorszych składem. Kotu faktycznie pasuje ta zmiana.


edit
Sprawdziłam Animondę Carny, akurat trafiła mi się exotic - bawół, kangur i struś?? dobrze, że nie anakonda :shock:

marcotta - Sro 07 Sty, 2015 23:30

Witamy w Nowym Roku!

Tak Lolek spędza ostatnio czas:


Palimy trochę w kominku, co bardzo mu się podoba. Przesiaduje na fotelu naprzeciw ognia i grzeje się, czasem jak zahipnotyzowany wpatruje się w płomienie. Kominek oczywiście zwiedził już od wewnątrz.

Ciężka sprawa z karmą. Kupiłam wszystkie polecane próbki, w różnych smakach. Lolkowi nie pasuje dosłownie nic, oprócz puszki krabowej i z łososiem, a i na to kręci nosem - po otwarciu zje porcję (podaję mu małe kęsy), a na drugi raz już nie chce nawet spojrzeć, ogląda się za innym jedzeniem. Za to chętnie jadł karpia i ostatnio pstrąga z naszego stołu. Wszystkie te animodny, catz fine food i cosmy pójdą dla bezdomnych. One nie marudzą.
Zostało mi jeszcze kilka puszek w różnych smakach, jakieś mięsne mixy, zobaczymy. Całe szczęście, że mu Bozita sucha wchodzi, bo już nie wiem czym bym go karmiła. Jeszcze pizza. Czy to normalne, żeby kot lubił pizzę?? :shock:

Nie pisałam jeszcze, jak Lolek poradził sobie z naszym psem - ustawił go od razu. Najpierw obwąchali się wzajemnie, naprawdę blisko, potem psina która chciała się bawić dostała kilka razy po nosie i już kot miał spokój. Mój pies bardzo lubi inne zwierzęta, jest łagodny dla kotów, ale za duży i za ciężki na zabawy ze zwierzęciem tak małym jak kot. Cieszę się, że obyło się bez stresu ze strony Lolka, bo tego bałam się najbardziej. Od razu widać, że miał do czynienia z psem, szkoda tylko że nie toleruje innych kotów.

Na razie tyle, pozdrawiamy!

einfach - Czw 08 Sty, 2015 11:48

tak, u mnie Dexter zawsze próbuje jeść ze mną na pół margheritę!
a z karmami, to ja np. nidgy nie daję tego samego smaku po kolei, tylko raz np. rybny, potem królik, potem inny rybny, potem inne mięso i tak w koło macieju :D a potem nudzą im się te karmy co mają i trzeba kombinować... jak je suchą, to i tak super :)

misiosoft - Czw 08 Sty, 2015 12:07

no ba, pizza musi być! :) i niestety też chipsy ;) Nut nie odpuści.

u mnie z karmami jest inaczej, jak jedna posmakuje Nutowi (ostatnio szał robi Miamor Ragout Royale Cream Cielęcina w kremie z pomidorów) to chce jeść tylko tą jedną w kółko i w kółko i w kółko. a potem któregoś dnia stwierdza że ma tej dosyć i trzeba szukać nowego pomysłu ;) chociaż gdzieś od pół roku zauważyliśmy że zawsze wygrywa karma z pomidorami, może kojarzy mu się z sosem od pizzy ;)

Fiona to mały odkurzacz, wszystko zje ;)

Jeśli Lolek ostatnio jadł ryby od Was, to może warto podawać mu rybę gotowaną bez przypraw? może zaskoczy. Jak mu będzie smakować to można wtedy mieszać karmę z taką rybą ;)

Morri - Nie 11 Sty, 2015 14:14

Pamiętajcie tylko, ze koty nie powinny zbyt często jeść ryb!
marcotta - Nie 11 Sty, 2015 21:07

Morri napisał/a:
Pamiętajcie tylko, ze koty nie powinny zbyt często jeść ryb!


Tak, pamiętam o tym i stąd mój problem, bo widzę że rybne smaki mu wchodzą (w kratkę ale jednak), ale wiem, że nie można dawać tylko ryby.
Próbowałam jeszcze granata pet, też nie ruszył. A bezdomne jedzą jak szalone.

Lolek ma znowu katar, w kółko Macieju, dopiero wydawało się że jest wyleczony - nie kaszlał przez parę tygodni, a teraz znów zaczął, do tego mokry nos. Apetyt ma, martwi mnie ten kaszel. We wtorek mamy termin u weta. W sumie nigdzie nie wychodzi (i nie będzie wychodził samopas), w domu mam ciepło, jest najedzony - nie wiem skąd ta choroba. Może tym razem oprócz antybiotyku dostaniemy coś na wzmocnienie odporności.
Kiedy się ociepli i Lolek będzie całkowicie zdrowy, będę z nim wychodzić na spacery na smyczy. On rewelacyjnie chodzi na smyczy! Musielibyście widzieć, co wyprawia, kiedy biorę do ręki puszorki - ociera się, miauczy, kręci w miejscu, a potem wkłada łapy w szelki i zapięty na smyczy prowadzi do drzwi :) Wie, że smycz oznacza spacer :) Aż mi żal odmawiać, przecież teraz jest paskudnie. Zaczekamy do wiosny.

kat - Nie 11 Sty, 2015 21:20

Spróbuj podawać Mu Biostyminę na podniesienie odporności.
marcotta - Nie 11 Sty, 2015 21:49

kat napisał/a:
Spróbuj podawać Mu Biostyminę na podniesienie odporności.


Taką "ludzką"? Jutro kupię, a ile mam mu podawać?

kat - Nie 11 Sty, 2015 23:16

Tak - ludzka. Ja teraz podaje Mikusiowi jedna ampułka dziennie - ustalone z wetem.
Moorland poddała pomysł, bo ma z tym dobre doświadczenia u innych kotów.
Podaję strzykawka do pyszczka.

Morri - Pon 12 Sty, 2015 00:51

Kurczę, może u Rivii bym spróbowała :hm: Znów jej smark wyszedł :mur:
kat - Pon 12 Sty, 2015 10:01

Warto. Z tego co mówił wet, na pewno nie zaszkodzi, bo to tylko wyciąg z aloesu, a może pomóc.
einfach - Pon 12 Sty, 2015 15:40

o, dzięki! szukam właśnie czegoś, bo Tosieńce mojej nic absolutnie nie jest, poza tym, że się smarczy co jakiś czas i kicha (szczególnie jak się stresuje). A można to to do jedzenia dawać?
kat - Pon 12 Sty, 2015 15:50

einfach napisał/a:
o, dzięki! szukam właśnie czegoś, bo Tosieńce mojej nic absolutnie nie jest, poza tym, że się smarczy co jakiś czas i kicha (szczególnie jak się stresuje). A można to to do jedzenia dawać?


Nie wiem :( Ja podaję strzykawką do pyszczka...

einfach - Pon 12 Sty, 2015 16:54

kat napisał/a:
einfach napisał/a:
o, dzięki! szukam właśnie czegoś, bo Tosieńce mojej nic absolutnie nie jest, poza tym, że się smarczy co jakiś czas i kicha (szczególnie jak się stresuje). A można to to do jedzenia dawać?


Nie wiem :( Ja podaję strzykawką do pyszczka...


to jutro podpytam u weta :) u mnie byłoby ciężko podawać do pyszczka, bo raz, że to kot-piskorz, dwa, że nienawidzi grzebania przy niej jakiekolwiek poza mizianiem, trzy - jest bardzo płochliwa i bardzo odreagowuje stres (łącznie z biegunkami i uciekaniem przed ludźmi przez kilka dni). wykończy mnie kiedyś, ale cóż :P

marinella - Pon 12 Sty, 2015 17:16

biostyminę chyba tylko do pycha z tego co kojarze
marcotta - Pon 12 Sty, 2015 17:34

Też jutro będę u weta, zapytam. Lolek z kolei bardzo spokojnie przyjmuje wszelkie czynności z mojej strony, np. zakraplanie oczu, czy ostatnio smarowanie placka na karku, który sobie wydrapał przez jedną noc. Dezynfekowałam octeniseptem, potem maść solcoseryl i pięknie szybko zarosło, łącznie z włosami. Żeby nie drapał w czasie kuracji, nosił na szyi obciachową różową skarpetę, na szczęście pomogło i dziś nic nie drapie.
Jest bardzo cierpliwy i ufnie poddaje się takim zabiegom, zupełnie inaczej niż u weterynarza, na którego sam widok panikuje. Ale to ja go codziennie całuję, nie wet :)

Nadira - Pon 12 Sty, 2015 18:18

marcotta napisał/a:
(...) nosił na szyi obciachową różową skarpetę (...)


Bezczelnie zapytam, czy zostało to gdzieś uwiecznione na zdjęciu? XD

hanna - Pon 12 Sty, 2015 19:53

Nadira napisał/a:
Bezczelnie zapytam, czy zostało to gdzieś uwiecznione na zdjęciu? XD


no właśnie ,a gdzie fota

marcotta - Pon 12 Sty, 2015 20:40

Będzie! Zrzucę i wrzucę na forum :)
marcotta - Wto 13 Sty, 2015 18:03

Obiecane zdjęcia Lolka :)





Byliśmy dziś u weterynarza, Lolek cierpi na przewlekłe zapalenie krtani, stąd ten kaszel. Zakaszlał kilkakrotnie przy lekarzu, więc została wykluczona astma (kaszel jest mokry), na szczęście również osłuchowo płuca w porządku. Dostał zastrzyk z nowym antybiotykiem, na wzmocnienie odporności mam podawać "ludzką" Rutinaceę Junior, 2 x dziennie po pół łyżeczki. W czwartek i sobotę kolejne wizyty. Biedak strasznie płakał całą drogę, ale u weta był o dziwo grzeczny (a znają już go tam z tej gorszej strony), tylko mruknął podczas podawania zastrzyku.
Łysy placek na karku okazał się być miejscem, gdzie Lolek miał podawane zastrzyki w grudniu. Musiało go drażnić, więc wydrapał, ale w tej chwili jest już tam krótka sierść i od wczoraj nie zakładam mu skarpety. A wcześniej wyglądało strasznie, rozkrwawiona rana, krew z kawałkami strupów i włosów na ścianie - od intensywnego drapania. Udało się wyleczyć mu tę ranę, zanim zobaczył ją wet, solcoseryl działa bezbłędnie, nieraz testowałam na sobie.

Z nowościami zdrowotnymi wrócimy za jakiś czas, a teraz pozdrawiamy!

Cynamon - Wto 13 Sty, 2015 18:51

Kciuki za szybką poprawę zdrowia :kiss: A skarpetka bardzo gustowna :cool:
Ładnie się odróżnia od czarnego futerka Lolka :love:

kotekmamrotek - Wto 13 Sty, 2015 22:25

kot z plemienia Karen:)
Morri - Wto 13 Sty, 2015 22:46

Podoba mi się zwłaszcza Lolek w skarpecie na tle kominka :love:
Kciuki za szybki powrót do zdrowia!

Pewnie go to siedzenie pod blokiem tak załatwiło :marudzi:

misiosoft - Sro 14 Sty, 2015 08:24

stylowo :)
marcotta - Wto 20 Sty, 2015 20:30

Morri napisał/a:


Pewnie go to siedzenie pod blokiem tak załatwiło :marudzi:


Pewnie tak, dlatego mam opory przed wychodzeniem z nim na dwór, na spacer pójdziemy dopiero wiosną.

Na zastrzyku byliśmy pięć razy, raz na 2 dni. Lolek nie kaszle :)
Nie wiem, czy to przez antybiotyk, czy wciągnął coś niezdrowego, ale wczoraj mieliśmy mały armageddon - rzadka kupa walnięta prosto na pościel córki i elegancko zakopana. Kołdra w jednorożce. Druga porcja równie aromatycznego kupska na świeżo wypranych ubraniach, położonych na kanapie - też zakopana. Umoczyłam w tym rękę zbierając zabrudzone ciuchy do ponownego prania :rzygi: .
Prałam i prałam. Biedaka bolał brzuch, a że kuweta nie sprzątnięta na czas... Zabrakło mi żwirku i czekałam na dostawę, więc Lolek znalazł lepsze miejsce na kupsko. Strasznie mi go było żal, bo kiedy odkryłam pierwszą porcję w pościeli, postanowiłam uprzątnąć mu kuwetę zostawiając choćby odrobinę żwirku na dnie. Podczas sprzątania towarzyszył mi i czekał, pewnie ściskał pupsko jak mógł, bo kiedy skończyłam od razu przy mnie skorzystał z ulgą.
Lolas ma dwie kuwety, jedna była do użytku, ale na dole domu, a on pewnie nie był w stanie zdążyć, tak mu jeździło w jelitach.
Dziś już ok, ładnie je, nic mu nie bulgocze. Chodzi tylko za mną z przepraszającą miną, naprawdę. Robi takie oczy jak kot ze Shreka. Ciekawe, ponieważ nawet słowem, tonem nie dałam mu odczuć że mam jakieś pretensje o ten sajgon. Teraz leży na biurku koło laptopa, mój biedak.

Wogóle jest przekochany, coraz bardziej towarzyski.

Morri - Wto 20 Sty, 2015 23:25

marcotta napisał/a:
Morri napisał/a:


Pewnie go to siedzenie pod blokiem tak załatwiło :marudzi:


Pewnie tak, dlatego mam opory przed wychodzeniem z nim na dwór, na spacer pójdziemy dopiero wiosną.

Na zastrzyku byliśmy pięć razy, raz na 2 dni. Lolek nie kaszle :)
Nie wiem, czy to przez antybiotyk, czy wciągnął coś niezdrowego, ale wczoraj mieliśmy mały armageddon - rzadka kupa walnięta prosto na pościel córki i elegancko zakopana. Kołdra w jednorożce. Druga porcja równie aromatycznego kupska na świeżo wypranych ubraniach, położonych na kanapie - też zakopana. Umoczyłam w tym rękę zbierając zabrudzone ciuchy do ponownego prania :rzygi: .
Prałam i prałam. Biedaka bolał brzuch, a że kuweta nie sprzątnięta na czas... Zabrakło mi żwirku i czekałam na dostawę, więc Lolek znalazł lepsze miejsce na kupsko. Strasznie mi go było żal, bo kiedy odkryłam pierwszą porcję w pościeli, postanowiłam uprzątnąć mu kuwetę zostawiając choćby odrobinę żwirku na dnie. Podczas sprzątania towarzyszył mi i czekał, pewnie ściskał pupsko jak mógł, bo kiedy skończyłam od razu przy mnie skorzystał z ulgą.
Lolas ma dwie kuwety, jedna była do użytku, ale na dole domu, a on pewnie nie był w stanie zdążyć, tak mu jeździło w jelitach.
Dziś już ok, ładnie je, nic mu nie bulgocze. Chodzi tylko za mną z przepraszającą miną, naprawdę. Robi takie oczy jak kot ze Shreka. Ciekawe, ponieważ nawet słowem, tonem nie dałam mu odczuć że mam jakieś pretensje o ten sajgon. Teraz leży na biurku koło laptopa, mój biedak.

Wogóle jest przekochany, coraz bardziej towarzyski.
:jebanewalentynki:
Eva - Sro 21 Sty, 2015 08:36

marcotta napisał/a:
Strasznie mi go było żal, bo kiedy odkryłam pierwszą porcję w pościeli, postanowiłam uprzątnąć mu kuwetę zostawiając choćby odrobinę żwirku na dnie. Podczas sprzątania towarzyszył mi i czekał, pewnie ściskał pupsko jak mógł, bo kiedy skończyłam od razu przy mnie skorzystał z ulgą.
Lolas ma dwie kuwety, jedna była do użytku, ale na dole domu, a on pewnie nie był w stanie zdążyć, tak mu jeździło w jelitach.
Dziś już ok, ładnie je, nic mu nie bulgocze. Chodzi tylko za mną z przepraszającą miną, naprawdę. Robi takie oczy jak kot ze Shreka. Ciekawe, ponieważ nawet słowem, tonem nie dałam mu odczuć że mam jakieś pretensje o ten sajgon.



:serce: :serce: :serce:

marcotta - Sro 04 Lut, 2015 20:24

Witamy się z Lolkiem po krótkiej przerwie :) Nowa porcja zdjęć, z wczoraj i z dziś:

Tu w nowo objętym w posiadanie kartonie, oczywiście w biurze. Spędza tu z nami pół dnia:


Tu też w biurze, akurat zauważył psa na podjeździe (psa sąsiadów, który regularnie podkrada jedzenie bezdomniakom):



I tu - nie mogę się nachwalić jego futra, niesamowicie jedwabiste, sama przyjemność z głaskania:


Dobranoc :)

Cynamon - Sro 04 Lut, 2015 20:28

Cudo!!! :serce: marcotta, nawet nie wiesz jak się cieszę, że on ma tak dobrze :love:
Wspaniały kot! no i cieszę się, że miałam okazję go poznać, choć przez kilka dni ;)

marcotta - Sro 04 Lut, 2015 21:29

Myślę, że mu dobrze... Jest u nas od 13 października ub. roku, czyli prawie 4 miesiące, przez cały czas w centrum uwagi i mogę stwierdzić, że widzę zmiany w jego zachowaniu. Wcześniej, tj. tydzień, dwa, trzy, a nawet 2 miesiące po adopcji wydawało mi się, że się przełamuje, że już się oswoił z otoczeniem, ale to były pozory. Dopiero teraz z perspektywy tych kilku miesięcy widzę, że nas w pełni zaakceptował jako swoją rodzinę. To widać, bo np. jest super cierpliwy, cały czas mi towarzyszy, więcej rozmawia, stale mruga i czaruje tymi pięknymi oczami, SAM przychodzi do łóżka, śpi z nami w nogach, kładzie się na kolanach i mruczy. Może to dziwne, ale na początku mogłam go głaskać i pieścić, a on mruczał bardzo rzadko i cicho, a teraz rozmruczał się na całego. Wystarczy głasknąć, nie mówiąc po pokazaniu jedzenia :) Tuli głowę do ręki, barankuje naprawdę mocno i intensywnie - a jeszcze przed miesiącem tego nie robił. Czyli po prostu potrzebował sporo czasu.
Ostatnio przyszedł do mnie do łóżka, położył się między nogami wzdłuż uda, objął moją nogę łapkami i zasnął. No chyba nie muszę mówić, że ani drgnęłam przez ok. godzinę :) noga ścierpnięta, ale szczęście pełne :)
Wszyscy go kochamy, z dziećmi się ładnie bawi sznurkami, tasiemkami, trochę laserem, jest łagodny i oprócz kilku drapnięć w nieuważnej zabawie, nic się nie zdarzyło między nimi.
Nawet mój mąż czasem dzieli się z Lolkiem kanapką.
Cieszę się, że do nas trafił.

Cynamon - Sro 04 Lut, 2015 22:13

marcotta, to co piszesz jest niczym mód na wszelkie wątpliwości wolontariuszy takich jak ja :wink:
Dla mnie nie ma nic lepszego jak szczęśliwy kot i jego nowa rodzina :serce:
I choć czasami każdemu z nas jest ciężko, to takie wiadomości wynagradzają wszystko!
Proszę wygłaskać go ode mnie :kiss: Ach i te jego cudowne białe paszki ::

kat - Sro 04 Lut, 2015 22:18

Zgadzam się w 100 procentach z Cynamon!
marcotta - Sro 04 Lut, 2015 22:23

Wygłaszczę i wycałuję, tylko nie w paszki i brzuchol, bo nie lubi, ale cała reszta moja :)
W ogóle, my z Lolkiem to już prawie stanowimy jedność, jego włosy znajduję nawet zapieczone w serze w grzankach, ile ich połknęłam, nie zliczę :mniam:

Cynamon - Sro 04 Lut, 2015 22:53

marcotta, wiem, że nie przepada ;)
Pamiętam jaką miałam radochę jak zobaczyłam jak jest umaszczony :lol: , dosłownie tak samo jak kociak, który był u nas kilka tygodni na DT przed nim, osobowość nawet miały podobną - mruczącą :love:
Och tam kłaczki czarnego kota to jeszcze nie taki problem jak się lubi czarne rzeczy :twisted:
My mieliśmy ponad rok na DT koteczkę, która była prawie cała biała i nie lubiła czesania a kłaki gubiła na potęgę :cool:

Morri - Sro 04 Lut, 2015 23:00

Marcotta, wspaniale, ze ciągle piszesz dla nas :serce:
Tak sobie myślę, że może Lolek, w tej swojej mądrej, kociej głowie, ciągle pamiętał wystawienie na ulicę przez ludzi, których do tej pory miał za rodzinę... Być może dlatego tym razem nie pozwolił sobie na pełne zaufanie od pierwszych dni...
Uściski dla Was :serce:

misiosoft - Czw 05 Lut, 2015 11:00

ale cudne zdjęcia!! dobrze, że się chłopak odnalazł w nowym domku :)
Eva - Czw 05 Lut, 2015 12:22

marcotta napisał/a:
położył się między nogami wzdłuż uda, objął moją nogę łapkami i zasnął. No chyba nie muszę mówić, że ani drgnęłam przez ok. godzinę :) noga ścierpnięta, ale szczęście pełne :)


:love: :love:


marcotta napisał/a:
jego włosy znajduję nawet zapieczone w serze w grzankach


>D

marcotta - Nie 15 Lut, 2015 22:05

A my z Lolciem znów robimy rajzę po weterynarzach, jutro trzecia z kolei wizyta :neutral: Wciąż nawracają u niego problemy z górnymi drogami oddechowymi, tydzień temu zaczął ostro kichać, lewe oko zaropiało i przymknęło się, dwa razy zakaszlał. W czwartek i sobotę byliśmy na zastrzyku, zauważyłam sporą poprawę. Zakraplam mu oczy gentamycyną, oczko już się nie mruży. Oczywiście u weta to istny diabeł, wszyscy już go tam znają :cool:
Najlepiej w samochodzie - całą drogę przeciągle płacze, zawodzi, wyje gardłowo (także w drodze powrotnej). Transporter stawiam bokiem na przednim siedzeniu, kratką do siebie (kierowcy), zapinam pasem i jedziemy. A on raz po raz wyjmuje łapkę przez kratkę, kładzie na mojej ręce, kiedy zmieniam biegi i tak trzyma. Miłe, nie powiem :)
Obawiam się, że te infekcje będą nawracać, czekam na wiosnę i słońce - może gdy zacznie się wygrzewać w prawdziwych promieniach słonecznych, nabierze trochę odporności.

I z innej beczki - nie wiedziałam że koty lubią pączki... Takiego łasucha jak Lolek jeszcze nie widziałam ::

kotekmamrotek - Nie 15 Lut, 2015 22:44

pączki???? Nie wierzę:)
a spróbuj może biostyminę Lolkowi podawać...

misiosoft - Pon 16 Lut, 2015 09:39

o tak, nasz Nutek tez lubi pączki :)
marcotta - Sro 18 Lut, 2015 13:21

Jak nie urok to ... :neutral:
Kaszel i katar Lolkowi przeszły, ale we wtorek kiedy wróciłam od weta kot dostał wymiotów, przez cały dzień haftował wszystkim co zjadł (a jadł tylko swoje saszetki + suche, nic nowego czy dziwnego). W nocy zjadł trochę i nie zwymiotował, w środę nie jadł już nic, oprócz pasty na odkłaczenie, którą lubi i którą podałam mu, by cokolwiek miał w żołądku.
Dziś rano byliśmy u weta, dostał zastrzyk przeciwwymiotny i na pobudzenie apetytu, w sumie 5 składników w zastrzyku. Nie wiem, co mu jest :neutral: Jutro kolejna wizyta. Nie mogę przez to spać, boję się o niego. Chodzi taki smutny, wczoraj cały dzień się chował, nawet nie miauczał. Dziś po zastrzyku, kiedy wróciliśmy do domu od razu poszedł do miski i zjadł co nieco. Leży teraz taki biedny, trochę więcej mruczy, bo wczoraj kompletnie nie miał na to ochoty.
Wiem, że nie zjadł żadnego świństwa, nie skubnął rośliny, nie ma też gorączki (trochę obniżoną temperaturę). Co to może być?

kotekmamrotek - Sro 18 Lut, 2015 14:05

bardzo mi to przypomina objawy naszego Trolka - wyszły mu kokcydia w badaniu kału... Moze warto spróbować??? Trzeba zebrać z trzech dni
marcotta - Sro 18 Lut, 2015 15:28

Jutro jadę na rano do weta, zapytam, może mi zleci zbieranie urobku?
Na razie Lolek nie odwiedza kuwety, nie ma czym robić skoro nie je :neutral: W tej chwili jest jakby trochę "lepszy", tj. więcej miauczy, przyszedł do mnie kiedy jadłam coś przy komputerze i nie chowa się po kątach. Jeszcze smutny, zupełnie jak nie on, ale jestem lepszej myśli.

hanna - Sro 18 Lut, 2015 20:58

Trzymamy kciuki
marcotta - Czw 19 Lut, 2015 19:25

hanna napisał/a:
Trzymamy kciuki


Dzięki!
Dziś kolejny dzień zastrzyków, Lolek nie wymiotuje ale też niespecjalnie chce cokolwiek jeść, choć jest jakby lepiej - zaczyna żebrać przy lodówce, podchodzi do swojej miseczki i wpatruje się w nią (a tam trzy rodzaje saszetek, żeby miał wybór). Patrzy i nie je. Wzięłam więc jedzenie w palce i podawałam mu do pyszczka jak dziecku, w ten sposób zjadł ok. 2 łyżeczek w południe i 1 łyżeczkę dziś wieczorem. Oprócz tego skrawek gotowanego kurczaka i odrobinkę łososia. Pije za to dużo. Podchodzi do wody, patrzy, zastanawia się i pije. Chodzi jak staruszek, powoli, ostrożnie, ale nie chowa się już po kątach.
Jutro znów jedziemy, może wet zleci jakieś szczegółowe badania.
Obmacałam mu brzuch, nie jest wzdęty, nic mu tam nie jeździ, tylko trochę słychać pracę jelit. Dobrze, że chodzi sikać, ale wszystko tak powolutku.
Strasznie się martwię, budzę się dwa, trzy razy w nocy, śni mi się że ma koci katar i nadżerki w pyszczku (nie ma oczywiście).

Zobaczymy jutro. Pozdrawiam.

kiniek - Czw 19 Lut, 2015 19:43

a wypróżnił się?
może to zakłaczenie :?

marcotta - Czw 19 Lut, 2015 20:16

Właśnie się nie wypróżnił :neutral: Codziennie podaję mu pastę odkłaczającą Miamor, faktem jest że nigdy jeszcze nie zwymiotował kuli włosowej, może faktycznie nie wyszło mu przodem i zatkał się kłakami? On ma dość sztywne, dłuższe włosy zwłaszcza na grzbiecie, często się liże, trochę kłaczy jak to w domu... Będę go jeszcze dziś obserwować i jutro podpytam weterynarza.

edit: poczytałam o zakłaczeniu - Lolek nie ma kaszlu i nie dławi się, ten objaw nie pasuje, ale mimo wszystko spytam u weta jutro

kiniek - Czw 19 Lut, 2015 20:32

marcotta napisał/a:
Właśnie się nie wypróżnił :neutral: Codziennie podaję mu pastę odkłaczającą Miamor, faktem jest że nigdy jeszcze nie zwymiotował kuli włosowej, może faktycznie nie wyszło mu przodem i zatkał się kłakami? On ma dość sztywne, dłuższe włosy zwłaszcza na grzbiecie, często się liże, trochę kłaczy jak to w domu... Będę go jeszcze dziś obserwować i jutro podpytam weterynarza.

edit: poczytałam o zakłaczeniu - Lolek nie ma kaszlu i nie dławi się, ten objaw nie pasuje, ale mimo wszystko spytam u weta jutro


wet jak pomaca brzuch to stwierdzi czy jelita są pełne. Jeśli kłaki pójdą do jelit to w wymiotach może być sama ślina albo ostatnia treść żołądka.
Koniecznie powiedz wetowi kiedy było ostatnie wypróżnienie.

marcotta - Czw 19 Lut, 2015 20:50

Tak zrobię! Faktycznie w wymiotach (we wtorek) było niestrawione jedzenie, potem już tylko piana. Dokładnie je obejrzałam, nie było tam nic podejrzanego, w stylu rośliny, nitki itd. Kupę robił albo we wtorek rano, albo w pon. wieczorem.
Przed chwilą podałam mu pastę odkłaczającą, zlizał ją pięknie z łapek, może nie pomoże w takim stanie ale nie zaszkodzi. Na szczęście do weta jedziemy jutro rano, podpowiem mu z tym zakłaczeniem.

W ogóle dzięki za wsparcie!

marcotta - Pią 20 Lut, 2015 17:58

Jutro rano jedziemy na rentgena z kontrastem, Lolek ciągle się nie wypróżnia, robi tylko siku, jest osłabiony i apatyczny, ale z lepszych wiadomości - skubie trochę jedzenia, pije wodę, mruczy, towarzyszy przy szykowaniu jedzenia w kuchni i przy stole w jadalni, a dziś pozwolił sobie wymasować brzuszek. Nigdy nie pozwalał go dotykać, a dziś położył się, mruczał, a ja mu masowałam. Mam wrażenie, że brzuszek mu lekko stwardniał, jakby miał wzdęcie. Wet zalecił dalsze podawanie odkłaczacza i 3 strzykawki oleju do pyszczka, przez cały dzień.

Jutro napiszę co wyszło w prześwietleniu, a tymczasem pozdrawiamy z moją chorowinką.

kat - Pią 20 Lut, 2015 18:01

Oleju?
A może lepiej podać Mu Laktulozę?

marcotta - Pią 20 Lut, 2015 18:24

No, zalecił ten olej do jutra, potem zobaczymy. Zapytam go o inne środki, wspomnę o laktulozie, najwyżej podjadę rano do apteki i kupię po wizycie.
Dobrze, że jutro mamy ten rtg, zobaczymy co mu jest. Martwię się, ale widzę że mu się nie pogarsza. Tylko ten brak kupy :neutral:

moorland - Pią 20 Lut, 2015 18:52

ja bym sobie chyba w ogóle podarowała oleje i dała mu RC fibre, mam długowłose koty w domu, które mi się dość często zapychają i tylko RC fibre nas ratuje, podawane przez kilka dni.
marcotta - Pią 20 Lut, 2015 19:02

Myślę, że ten olej to tylko tak ratunkowo, do jutra, bo mam nadzieję że po prześwietleniu będzie już wiadomo co mu dolega. Dotychczas Lolek jadł suchą Bozitę i mokrą karmę różnych firm - animonda, granata pet. Suche stanowi tylko dodatek. Ale jeśli to zakłaczenie to będę musiała zmienić mu karmę na bardziej odpowiednią, już pod kątem tych nieszczęsnych włosów.
moorland - Pią 20 Lut, 2015 19:49

nie ma potrzeby zmieniania karmy, jako prewencja przed zakłaczeniem bardzo dobrze działa bezopet co kilka dni albo zawiesina z siemienia lnianego
marcotta - Pią 20 Lut, 2015 20:09

moorland napisał/a:
nie ma potrzeby zmieniania karmy, jako prewencja przed zakłaczeniem bardzo dobrze działa bezopet co kilka dni albo zawiesina z siemienia lnianego


W takim razie spróbuję, dotychczas stosowałam pastę słodową Miamor, którą Lolek bardzo lubi. Codziennie saszetka 15g, jak zaleca producent, ale może w takim razie zmienię na Bezopet. Poczytałam trochę na forach i myślę, że siemię lniane to też dobry pomysł. Mam chyba nawet w domu opakowanie, poczytam jak to przyrządzić.

marcotta - Wto 24 Lut, 2015 21:49

Witam ponownie, dziś wtorek i wydaje się, że kryzys zażegnany :heya2:
Codziennie jeździliśmy do weta, w sobotę Lolek miał kolejny zastrzyk, w niedzielę lewatywę, w poniedziałek i dziś kroplówkę z metronidazolem i witaminami. No i poszło, uff. Dziś po wizycie u weta wreszcie odwiedził kuwetę z sukcesem. Zaczął normalnie jeść, nie wygląda jak siedem nieszczęść, pyszczek mu tylko nieco schudł i ma jeszcze tłuste futro po lewatywie (wyciekało z niego całą niedzielę).
Kupiłam olej z łososia i furminator dla kotów, będę go teraz bardziej pilnować z tymi włosami, bo widzę że sama pasta nie wystarcza. Czesanie też, dotychczas używałam złej szczotki, za słabo wyczesywała podszerstek. Ech, napędził mi stracha, cała rodzina się zaangażowała w opiekę, kiedy zachorował. Dziś już zachowuje się normalnie, nie patrzy zbolałym wzrokiem, myślę, że będzie ok. Jutro ostatnia wizyta u weterynarza, kontrolna i mam nadzieję że nie zobaczę się z nim prędzej jak na szczepieniu w sierpniu.

Cynamon - Wto 24 Lut, 2015 23:05

marcotta, wspaniała wiadomość, ach te kłaki są zmorą nie tylko dla nas ale i dla ich właścicieli kotów ;)
Dobrze, że z Lolsonem już wszystko w porządku :kiss:

Morri - Sro 25 Lut, 2015 01:02

cieszymy się :good:
misiosoft - Sro 25 Lut, 2015 08:11

uf, dobrze, że problem zażegnany :) tulaski dla Lolka.
Katarzyna - Sro 25 Lut, 2015 13:20

Dzięki Vespikowi problem z problemami na "z" mam na co dzień, czyli zakłaczanie, zatwardzenie, "zyganie" :evil:
Raz w miesiącu Vespik lądował u weta z powodu obfitych wymiotów, z krwią włącznie, tak miał zrytą śluzówkę.

Metodę mamy taką:
Czeszemy rękawicą z wypustkami codziennie, nie ma, że imieniny u cioci, czy cóś.
Vesper jest chudy, więc furminatorem go bolało i nie dawało się go tym czesać. Rękawicą jest o.k.
Do tego codziennie od 12 do 20 ml gluta z siemienia lnianego, przy czym 12 ml, to jest absolutne minimum, raczej dostaje 18-20 ml. Czasem dostaje też 2-4 ml Lactulosanu. Dzięki takim zabiegom i naprawdę konsekwencji robi coopale co 2 dni, czasem codziennie, a nie co 3 dni lub co 4. Są tez owe coopale miękkie i bez ufilcowanej sierści. Jak zwymiotuje sierść, to miękką, a nie twardą kulę, 1-2 pawie i po zawodach.
Przynajmniej póki co.....Wiadomo, te padalce podsłuchują i podglądają, a potem robią na złość...... :twisted:

Naprawdę polecam u Lolka takie rozwiązanie!
Po co się ma zwierz męczyć.
Koszt siemienia niewielki a korzyści nieocenione! :D
Polecam i trzymam kciuki za zdrowie Waszego Futra :D

marcotta - Wto 17 Mar, 2015 22:51

Dzięki za wszystkie rady i kciuki, problem mamy już za sobą :) U nas furminator sprawdził się bezbłędnie! Lolek uwielbia czesanie, pręży się, nadstawia, a po takiej sesji można by poduchę wypchać jego podszerstkiem. No, przesadzam, ale pozbyłam się problemu fruwającego po domu futra.
Kupy na razie robi przepisowe, czasem zwymiotuje kłaczkiem, ale to z powodu zapalenia krtani, które niestety wróciło... Co zrobić. Znów będziemy jeździć do weta.
Ogólnie Lolas czuje się dobrze, ma przepiękne futro, jak króliczek i jest naprawdę kochany.

Ale chciałam zasięgnąć porady doświadczonych, odnośnie innej sprawy - kotów które dokarmiam. Otóż przyszedł do mnie na karmienie niedawno kot - nieustalonej płci - w białej elastycznej kamizelce, jak po zabiegu. Kamizela obejmowała głowę i przednie łapki, nie sięgała brzuszka czyli rejonów posterylkowych. Jak myślicie, co to mogło być? Kto wypuszcza kota na dwór w takiej kamizeli? Kurczę, a niech gdzieś się zahaczy, zawiśnie na siatce i po kocie :/
"Moje" koty karmię wieczorami, zawsze ok. 22.00, nie mam możliwości przyjrzeć im się dokładniej, stąd nie wiem czy to była dziewczyna, czy facet.

Morri - Wto 17 Mar, 2015 23:49

Jeśli w takim kubraku, to raczej dziewczyna. Jeśli "ubrana" to raczej oswojona. Nie da się dotknąć?
marcotta - Wto 17 Mar, 2015 23:59

Nie za bardzo, kotek był płochliwy, nie pozwolił się dotknąć. Rzucił się na jedzenie jakby od tygodnia nie miał nic w pyszczku, potem czmychnął za płot, naostrzył pazurki o pobliskie drzewo i zbiegł :) Kubrak/kamizelkę miał tylko z przodu ciała - przednie łapki, do połowy tułowia. Na początku pomyślałam - no tak, sterylka - ale przecież to nie te partie ciała, a ponadto nikt rozsądny nie wypuściłby chyba wolno żyjącego kota od razu po sterylce na wolność?
Niedługo sama będę bardziej w temacie, parę dni temu zgłosiłam się do mojej gminy (Kórnik) jako wolontariusz, będę mogła wyłapać kotki z mojej okolicy i wysterylizować je na koszt gminy, obiecali tez karmę. Czekam tylko na pismo z gminy, wtedy będę miała wolną rękę. Najgorsze, że kotki przychodzące na karmienie są absolutnie proludzkie, oswojone (nie moja w tym zasługa), ale widocznie zaniedbane i bez domu. Chude, głodne. Ciężki ten ich koci los :?

brynia - Pią 20 Mar, 2015 08:39

Czy to może ta kotka?

Zdjęcie skojarzyło mi się z kubrakiem, o którym pisałaś. Co prawda zaginęła w Swarzędzu, ale może ktoś ją przewiózł, nawet nieświadomie.

marcotta - Pią 20 Mar, 2015 12:23

Nie, przykro mi, to nie ona :neutral: Tamten kotek był szary, w białym kubraku jakby z bandaża elastycznego. Ale będę miała na uwadze tę kotkę, do Swarzędza nie jest aż tak daleko.
U mnie stołują się same burasy + jeden bury z białym spodem.

Jestem bardzo zadowolona, dostałam z gminy pismo o dofinansowaniu do karmy - 45 zł/miesięcznie (wyliczyli 7,50 zł/kota miesięcznie :lol: ) i mogę wysterylizować 6 kotów za gminne pieniądze, niezależnie od kosztów :) Taki mały sukces. Dla mnie to sporo, bo jeszcze parę miesięcy temu byłam daleko od tematyki bezdomniaków.

kikin - Pią 20 Mar, 2015 12:26

marcotta napisał/a:
Jestem bardzo zadowolona, dostałam z gminy pismo o dofinansowaniu do karmy - 45 zł/miesięcznie (wyliczyli 7,50 zł/kota miesięcznie :lol: ) i mogę wysterylizować 6 kotów za gminne pieniądze, niezależnie od kosztów :) Taki mały sukces. Dla mnie to sporo, bo jeszcze parę miesięcy temu byłam daleko od tematyki bezdomniaków.


:good:

Eva - Pią 20 Mar, 2015 12:27

marcotta :serce:
kat - Pią 20 Mar, 2015 12:29

Super! :ok:
Morri - Pią 20 Mar, 2015 12:48

Marcotta, super :good: Ciekawe tylko jak oni wyliczyli te 7,5 na kota i co by chcieli za to kupić :shock:
Lunix - Pią 20 Mar, 2015 14:11

brawo!!
marcotta - Pią 20 Mar, 2015 14:24

Pojęcia nie mam :lol: Zgłosiłam im 6 kotów, choć faktycznie przychodzą 3, skąd mogę wiedzieć ile za chwilę się zjawi. Te 45 zł to mało, ale zawsze mi trochę ulży w wydatkach - paczka 0,5 kg podrobów to jakieś 3,30 zł. Paczka Gourmeta to ok. 8 zł - 6 saszetek... Ale lepszy rydz niż nic :) Najbardziej cieszę się z tych sterylek, teraz tylko łapać.
marcotta - Czw 26 Mar, 2015 12:17

Byłam dziś u weta ze złapaną kotką, jedną z "moich" z ulicy. Miła buraska o przepięknych oczach w kolorze zieleni, futerko lekko przyprószone czarnym kolorem, chuda tak, że kości sterczą, na plecach łysina. Myślałam, że to młoda kota, okazało się że ma min. 9 lat, nie ma zębów, na prawym oku zaćma i w dodatku jest kotna. W poniedziałek mam umówioną sterylkę.
Te łyse place na grzbiecie to grzybica, wet dał jej dziś zastrzyk p. grzybiczy i dalej będziemy ją leczyć. Po powrocie nakarmiłam ją w biurze i chciałam wypuścić, ale zaszyła się pod regałem z segregatorami i tam leży na kupce papierów. Na siłę jej nie wyciągnę, niech sobie leży. Nie korzysta z kuwety (przynajmniej nie zauważyłam), choć żadnej niespodzianki na podłodze nie było, więc może jednak? Ciągnie ją na dwór, ale teraz chyba jest przestraszona, dlatego siedzi pod regałem.
Żebyście mogły ją zobaczyć - skóra i kości, rzadkie futerko. Ale przy tym tak miziasta, jakby była oswojona. Od początku "atakowała" mnie czułością, wskakuje na kolana i wtula się w człowieka, ugniata, barankuje... Najlepsze, że nie oswajałam jej bo i po co, pewnego dnia pojawiła się i regularnie przychodzi na jedzenie.
Żal wypuszczać, ale co zrobić. I tak w sobotę znów muszę ją zgarnąć, żeby przygotować do poniedziałkowego zabiegu.
Lolek waruje przy drzwiach :) Pilnuje swojego terenu. Nie mogę dopuścić do kontaktu, w końcu kota ma tę grzybicę.

Morri - Czw 26 Mar, 2015 12:54

Biedna :(
marcotta - Sob 28 Mar, 2015 21:59

Ano biedna. Trudno mi sobie wyobrazić ją z powrotem na ulicy. Na razie nadal mieszka w biurze, odizolowana, sterylka w poniedziałek rano. Wykąpałam ją wczoraj w zoxin-medzie (coś jak nizoral), czytałam że to może pomóc (wet potwierdził). Po tej kąpieli mam rozdartą skórę na dekolcie, kotka broniła się zaciekle, ale udało się. Czterema kończynami zaparła się o drzwi prysznica, jak w kreskówce :) Potem ręcznik i suszenie.

Z kuwety korzysta jednak bezbłędnie!

Z powodu braku zębów ciamka jedzenie i trochę się dławi, nie może pogryźć choć w saszetkach są raczej małe kawałeczki. Ogólnie bardzo zaniedbana, brzydkie sterczące futro, ale piękna buźka i wiecznie wystawiony języczek. Podczas głaskania pcha główkę jak najbliżej człowieka, najchętniej weszłaby pod ubranie i bierze palce do pyszczka. Jest przesłodka. Wspina się po człowieku aż na ramiona, wygłaskana kładzie się na kolanach i zasypia. Nie wiem, czy tak zachowuje się "dzika" kotka? Pewnie wywalona kiedyś z domu.
Na razie ma miejscówkę na kołderce w biurze, a ja próbuję przekonać męża do czegoś więcej, niż czasowe przetrzymanie (widzę, że z coraz lepszym skutkiem) i obłaskawić Lolka, który jak wiecie nie przepada za kocim towarzystwem.

Jak myślicie, dałoby się jakoś, z czasem, pogodzić te koty? Ona jest łagodna, miziasta, przestraszona, nie gryzie. Osykują się z daleka, oczywiście Lolek nie ma do niej wstępu (grzybica). Dla mnie to trudna sytuacja, ale chyba nie miałabym serca wystawiając ją na ulicę. Zwłaszcza, że ona wcale nie chce wychodzić - otwierałam jej drzwi, wyglądała tylko spłoszona i wracała do pomieszczenia.

A mój biedny Lolas znów pokasłuje, byłam u weterynarza, przepisał leki wykrztuśne. Osłuchowo czysto, płuca ok, futro piękne, generalnie wygląda dobrze, tylko czasem ten kaszel.

kiniek - Sob 28 Mar, 2015 22:10

szampon to niezły pomysł bo łupież to też grzybica ;)
Nie dostaliście imaverolu do spryskiwania koty? U Krzysi jak miała grzyba to dał radę - ona była za młoda na jakiekolwiek inne środki.
Bardzo dbajcie o higienę żeby grzyba nie przenieść. W aptece można kupić mydło manusan do mycia rąk albo spirytus salicylowy w dużej butli.
Z tego co pamiętam grzyb ginie przy temp. min 60 stopni więc ubrania, w których masz kontakt z kotką albo pierz w takiej temp. albo prasuj.

Co do kaszlu Lolka - miał badaną kupę pod kątem pasożytów?

marcotta - Sob 28 Mar, 2015 22:27

Pytałam, czy mam tę skórę czymś jeszcze smarować, psikać, ale wet podał jej tylko ten zastrzyk i poparł pomysł kąpieli. Imaverol - zapamiętam i zasugeruję wetowi. Muszę wyleczyć tego biednego kota, bo jak jej nie pomogę, to nikt tego nie zrobi - tu biega naprawdę sporo niczyich kotów.
Czytałam trochę o grzybicy, staram się uważać. Wszystkie ubrania po kontakcie z kotką zmieniam, ręce myję stale (lekka obsesja) i sprzątam w jej pomieszczeniu preparatem odkażającym. Mam nadzieję, że się nie przeniesie, choć mam na ciele kilka świeżych zadrapań, więc droga do zakażenia jest łatwiejsza. Poza mną nikt jej nie dotyka, Lolek widział ją z daleka.

Co do Lolasa - nie miał badanego kału, wg lekarza kaszel jest mokry (zresztą to słychać) i pochodzi z krtani. Podczas odkasływania wyraźnie coś mu w środku jeździ. Zawsze po antybiotyku mu przechodziło :neutral: Wet stwierdził, że nie będzie go więcej męczył antybiotykiem, skoro płuca są ok, więc mam wypróbować te leki wykrztuśne. Kot nie jest zadowolony :) Pluje.

marcotta - Pon 30 Mar, 2015 22:34

No można się pochlastać, pierwsza sterylizacja i niepowodzenie! Okazało się, że kotka nie miała macicy, czyli była już kiedyś poddana zabiegowi. Żadnych śladów, blizn na brzuszku, uszko nie cięte ... Niepotrzebnie była rozcinana :yyy: Badało ją dwóch wetów, mam do nich zaufanie, widocznie takie rzeczy się niestety zdarzają... Jutro ją odbieram z lecznicy.

Obstawiam, że widocznie kiedyś miała dom, ponieważ jest BARDZO przyjacielska, przymilna, wręcz tuli się do człowieka, zasypia na kolanach, korzysta z kuwety. Musiała go stracić bardzo dawno, jest strasznie wychudzona, ten grzyb na sierści, początkowa płochliwość. Ucieka na widok człowieka, ale kiedy go poobserwuje i widzi, że się jej nie goni, nie straszy, sama podchodzi i nie chce się odkleić.
Co mam zrobić, będę ją leczyła w domu, mam jedno wolne pomieszczenie i zobaczymy.

Lolek średnio zadowolony, waruje pod łazienką gdzie obecnie przebywa kotka, osykują się przez otwory w drzwiach.
Kiedy niosłam ją wczoraj na rękach na piętro domu gdzie jest właśnie ta jej łazienka, Lolek cały czas mi towarzyszył, szedł przy nodze jak pies, wielkimi źrenicami wpatrując się w Tolę (takie imię dostała).
Byłoby nam wszystkim łatwiej, gdyby Loluś przekonał się trochę do kociej towarzyszki. Na razie przez 4-6 tygodni do czasu wyleczenia grzyba na odległość, ale potem? Mam nadzieję, że może Lolek nie jest takim do końca jedynakiem, tylko dotychczas nie miał na tyle czasu, żeby przekonać się do ewentualnego kociego towarzystwa. A jeśli nie to chyba ją ogłoszę, bo taka kotka nie może trafić na ulicę, zginie. Choć marne szanse na dom - 9 letnia bezzębna panna z zaćmą. Bura. Ech.

Morri - Pon 30 Mar, 2015 22:54

Marcotta, załóż wydarzenie na FB lub nawet profil koteczki - rób zdjęcia, pisz co u niej! Od razu. Ostatnio znalazł się dom dla 10 letniej kotki
marcotta - Pon 30 Mar, 2015 23:05

Pewnie tak zrobię, z Szarunią się udało, może i Tola znajdzie dom. To, że jej nie wypuszczę już postanowione. Tylko muszę ją wyleczyć i zrobić testy na FIV i FeLV. Oprócz grzyba jest też pewnie maksymalnie zarobaczona.

A zdjęcia zrobię później, na razie nie jest zbyt piękna, oprócz pyszczka (też zresztą zaatakowanego przez grzyb).

Eva - Pon 30 Mar, 2015 23:11

głupio zabrzmi- ale to wlasnie te "nie-piekne" zdjecia dają najwieksze szanse na dom...
marcotta - Pon 30 Mar, 2015 23:17

Ok, skoro tak, to zdaję się na wasze doświadczenie w temacie :) Jutro porobię fotki, choć trudne to zadanie z kotem, który najchętniej zawisłby na szyi człowieka w roli kołnierza.
Morri - Wto 31 Mar, 2015 00:28

Marcotta, historię przedstawiać należy od początku :) Nie zwlekaj :)
marcotta - Sro 10 Cze, 2015 00:33

Dawno nie zaglądałam :)
Lolek czuje się świetnie, pozdrawia (tzn. nie pozdrawia, bo trochę z niego taki udzielny książę, który łaskawie pozwala się kochać, żeby po chwili zmienić zdanie). W tej chwili pracujemy nad wprowadzeniem nowej kici do rodziny, miała być do adopcji, ale nie wyobrażam sobie oddania jej komukolwiek. Czyli dwa koty. Lolek jak wiadomo, adoptowany był jako jedynak, więc łatwo nie jest :neutral:
Próbuję książkowej socjalizacji, są dni spokojne, obojętne, ale są też dni, kiedy Lolek reaguje agresją od razu, długa droga przed nami.
Bywa też tak:



Czy jest jakaś szansa? Jak myślicie? Kocham ich oboje, choć są tak różni :serce:

Jeszcze zdjęcia Lolka:

przed rozpoczęciem dewastacji krzewu (uwielbia się ocierać o ten właśnie krzaczek, bawi się nim, połamał już parę gałązek):


szczęście w ogrodzie (wychodzimy prawie codziennie):


Na deser Tola, naprawdę cudowna kotka:

Cynamon - Sro 10 Cze, 2015 09:45

Trzymamy kciuki za dokocenie :good: Warto próbować, może się uda i w końcu będzie z nich zgrany dwupak :)
DS do którego wyadoptowałam koteczkę Kitty (miała wtedy ok 6 m-cy) praktycznie pół roku czekał na dogadanie się kotek.
Rezydentka ma około 7-8 lat i od zawsze była jedynaczką, jednak udało się i obecnie koteczki nawet często śpią ze sobą razem :love: Ale ich pańcia odwaliła kawał mega dobrej roboty, przez pierwsze tygodnie spała równo pół nocy z jedną kotą i potem z drugą i tak w ciągu dnia, też równo dzieliła je czasem i powoli je przyzwyczajała do siebie np w trakcie jedzenia czy karmienia :)
Także zawsze jest nadzieja :)

marcotta - Czw 30 Lip, 2015 14:05

Dawno nie pisałam co u nas :) Po czterech miesiącach dokocenie mogę uznać za udane, koty nie atakują się (tylko czasami, niezbyt agresywnie, nie gryzą się), potrafią spać obok siebie na naszym łóżku, biec wspólnie do kuchni, nawet obwąchiwać swoje pyszczki, o ogonach nie wspominając.
Potrafią też czasem pogonić jeden za drugim i spoliczkować się nawzajem, ale bez krzyku kota obdzieranego ze skóry, jak to bywało dotychczas.
Jest jeden szkopuł, który mnie martwi i kładę to na karb przyjęcia kici do domu - Lolkowi zdarza się znakować moczem różne przedmioty :neutral: Ale nie na chybił trafił. Są to: świeżo uprane, wyschnięte rzeczy (ułożone na kupce do złożenia); plastikowy kosz lazienkowy z ciuchami do prania; karton wypełniony kartkami, makulaturą; pudło z kopertami bąbelkowymi; tapczan mojej mamy (w pokoju, gdzie Lolek nigdy nie przebywa, nie leży, za to leżało na tym tapczanie właśnie pranie na kupce) i ostatni wybryk Lolka - nasze torby podróżne, złożone na korytarzu po przyjeździe z wakacji kilka dni temu.
W sumie obstawiam dwie przyczyny - nowe, obce zapachy (wakacje, płyn do płukania tkanin) i nowy kot w domu.
Na szczęście nie robi tego często, prania już tak nie zostawiam, walizki wypiorę i schowam na strych, kartony z makulaturą zlikwidowałam i kupiłam mu dziś Feliway, może to coś da :neutral:
Szczęście w nieszczęściu, że te siki nie śmierdzą mocno amoniakiem.
Macie jakieś pomysły, co tu jeszcze zrobić?

A, dodam, że podczas wychodzenia na spacery również znaczy wszelkie krzaczory, gdzie tylko wyczuje zapach okolicznych kotów.

Morri - Czw 30 Lip, 2015 14:59

Zachowanie Lolka bardzo przypomina mi zachowanie mojej rezydentki, Luny.
Co pomaga?
Obróżka feromonowa - ale ta pomogła tylko raz
Poświęcenie koty odpowiedniej ilości czasu sam na sam - łącznie z zabawą :)

marcotta - Czw 30 Lip, 2015 15:12

Staram się stawiać go na pierwszym miejscu, pieścić, głaskać, gonię się z nim wieczorami (bo to lubi najbardziej, prowokuje, czai się). Do pieszczot nie jest taki pierwszy i chętny, on najwyżej pozwala łaskawie się kochać, choć moim zdaniem jest bardzo wrażliwym kotem, który pozuje na niedostępnego.
Po naszym powrocie z wakacji przywitał mnie ugryzieniem :) Ale już na drugi dzień domagał się większej ilości pieszczot niż zawsze :) Lolek zdecydowanie nie jest nakolankowy, ale musi być stale w pobliżu mnie - obok, ale blisko. Śpi jak pies, obok naszego łóżka.
Będę go dalej dopieszczać, broń Boże nie krzyczę, nie karcę! Poczekam na te feromony, zobaczymy. Niezależnie od tego, czy sika czy nie i tak go kocham, tylko przyznam, że trochę mnie stresuje ta sytuacja. Pocieszające, że dzieje się to rzadko.

Wrzucę przy okazji nowe zdjęcia.

Morri - Czw 30 Lip, 2015 15:18

U nas pomogło utworzenie rytuału - oboje z Przemem wpuszczamy Lunę do łazienki, kiedy idziemy się myć. Nie zawsze jest zainteresowana, ale kiedy jest, prawo wstępu ma tylko ona ;) Oczywiście następuje wtedy branie kota na ręce i tulenie ::
marcotta - Pią 25 Wrz, 2015 23:21

Dwa kolejne miesiące minęły, zbliża się rocznica wspólnego mieszkania z Lolkiem (13.10).



Z Tolą nadal się gonią, ale nie ma już awantur


Bukę też potrafi sobie ustawić


Te oczy :)


Pozdrawiamy :)

Morri - Pią 25 Wrz, 2015 23:25

Ten to miał szczęście :serce:
kikin - Sob 26 Wrz, 2015 07:54

:serce:
marcotta - Pią 15 Sty, 2016 02:48

Trochę nowych fotek mojej ferajny :)


Cała trójka




Trochę zbyt zaokrąglona Tola



Lolek dostał nowe legowisko





Ale i tak ostatecznie Buka ląduje na podłodze, a koty rządzą w sypialni (tu na legowisku psa, zdjęcie z dziś):


Pozdrawiamy :)

kikin - Pią 15 Sty, 2016 08:13

cudowna psica :love:
kotekmamrotek - Pią 15 Sty, 2016 09:29

o kurcze - powiedziałabym, ze to nawet kocia przyjaźń:)))) Już faktycznie nie ma tarć??? No a psie legowisko - cóż tu mówić - to oczywiste ::
kat - Pią 15 Sty, 2016 10:10

Wow, to ten Lolek jedynak :shock: :diabel:
marcotta - Pią 15 Sty, 2016 11:21

:) Tarcia są, i owszem. Lolek nie odpuszcza i zwłaszcza wieczorami poluje na kotkę, goni psa, który ucieka w panice. Niezły widok, owczarek pędzący ze skulonymi uszami i przerażonym wzrokiem. Ale potem się wąchają, przechodzą obok siebie obojętnie, w naszej sypialni leżą razem. Pies nie rozumie, że machanie ogonem u kota nie oznacza zachęty do zabawy i przynosi Lolkowi swoje gryzaki :)
Z kicią jest tak, że jest wyjątkowo lękliwym kotem, wszelkie objawy zainteresowania traktuje jak próbę ataku i konfrontacji. Ale później również śpi obok Lolka a o Bukę ociera się pyszczkiem. Powiedziałabym, że to trudna przyjaźń, ale na szczęście jakoś nam się poukładało. Jak na zdeklarowanego jedynaka i tak jest raczej dobrze :)

kotekmamrotek - Pią 15 Sty, 2016 15:20

kat napisał/a:
Wow, to ten Lolek jedynak :shock: :diabel:

ten straszny, groźny, co to Arnikę wygryzł;)

po prostu super wieści! Kolejny przykład, że nie należy niczego brać za pewnik :wink:

monka - Pią 15 Sty, 2016 15:29

Loluś :love: Tyle charakteru w tym kocim ciałku :) Będę go pamiętać do końca życia!
kotekmamrotek - Pią 15 Sty, 2016 15:34

ja też - zwłaszcza jak Go szukałam, a bestyja siedział na szafie i ani nie mruknął tylko patrzył, jak odsuwam graty wszelkie możliwe graty i umieram z niepokoju :twisted:
Morri - Pią 15 Sty, 2016 16:01

Wydaje mi się, że Loluś daje z siebie wszystko - to pozostała dwójka wykazuje się brakiem zrozumienia ;)

Jak sobie pomyślę, że ten cudowny kot przez miesiąc koczował pod blokiem....

marcotta - Pią 15 Sty, 2016 16:38

Lolek bardzo lubi przesiadywać wysoko, kiedy jesteśmy w biurze wskakuje na najwyższe regały, pod sam sufit - niemal 3m w górę. Zaszyje się w jakimś kartonie i obserwuje. Albo razem siedzimy na moim krześle obrotowym, nie powiem, jemu jest wygodnie :) Potem zeskakuje na sam dół, czasem coś zrzuci - ostatnio pudło plastikowe, które spadając wgniotło biurko męża. Widać, że lubi być stale blisko człowieka, na kolana wchodzi tak ze dwa razy dziennie, układa się i trzeba go wtedy wygłaskać.
A kotka we wszystkim próbuje go kopiować, często z marnym skutkiem, ponieważ jest dość wiekowa i ma cześciową zaćmę co powoduje, że nie zawsze wymierzy dobrze i skoki nie są udane. Rywalizują o kartony, choć mam ich w biurze bardzo dużo.

Trudno mi sobie wyobrazić, co on czuł po stracie domu... ? Wbrew pozorom jest wrażliwy, mimo że pozuje na strasznego dominanta i twardziela. Zdecydowaie on wszystkich ustawia, ale nie jest bezrefleksyjnym agresorem, po prostu silnym kocurem. Jest zdecydowaie najinteligentniejszym zwierzęciem w naszym domu, Tolunia przy nim to taki biedny miś, choć nadrabia czułością, z kolei nasz pies (5,5 roku) to takie 2-letnie zabawowe dziecko.

Najlepsze, że kiedy był u nas chwilowo bezdomny kocurek Tadzio (którego udało mi się wyadoptować przed mrozami), to oboje z Tolą, solidarnie usiłowali nowego kota przepędzić. Siedzieli razem pod drzwiami i nie było między nimi żadnego konfliktu.

Lolek swego czasu trochę posikiwał, wyszły mu struwity w moczu, jesteśmy na karmie urinary i zauważam poprawę. Czasem zdarza mu się jeszcze niestety coś oznakować, np. moje kapcie :mur: ale są to już raczej rzadkie przypadki.

Ogólnie fajnie nam razem, wesoło :)

kikin - Pią 15 Sty, 2016 16:40

:jebanewalentynki: i takich DS nam trzeba :D
marcotta - Sro 20 Sty, 2016 01:10

edit brynia: informacja dla osób poszukujących zguby - kotka okazała się kocurkiem http://forum.kocipazur.or...p=155872#155872
---------------------------------

Popatrzcie, jakie cudo przybłąkało się do mnie kilka dni temu. Od dziś mam ją w domu, w osobnym pomieszczeniu.
Bardzo łagodna, miziasta, czysta kotka. Tłuściutka, puchata. Przypuszczam, że komuś zaginęła, ogłosiłam ją na FB, na OLX, a może i na stronie Kociego Pazura dałoby się ją umieścić jako znalezioną?



Dałam jej na imię Milka.
Jeśli nie znajdzie się właściciel, to w najbliższym czasie pojadę z nią do weta, jeśli nie jest sterylizowana, przejdzie zabieg.

Moje koty oczywiście oburzone całą sytuacją :)

brynia - Sro 20 Sty, 2016 08:46

Przydałaby się informacja gdzie kotka została znaleziona i jakiś namiar. Możesz podać link do fb (moglibyśmy udostępnić na naszym fb) albo olxa?
marcotta - Sro 20 Sty, 2016 14:40

Link do ogłoszenia na FB:

https://www.facebook.com/...425&pnref=story

Znaleziona ok. 15.01.br. w Robakowie k. Poznania, teraz przebywa w moim domu, kontakt do mnie: 609660569

Na OLX już wystawiłam http://olx.pl/oferta/laci...html#813dafc878

Ogłosiłam też na FB w zaginione/znalezione Poznań i okolice, parę osób poudostępniało.

Na marginesie: pojadę z nią na dniach do weta, niespecjalnie się na tym znam, ale jest trochę grubiutka (chyba nie w ciąży?). Jak coś, gmina finansuje mi kilka sterylek rocznie, zajmę się tym + badaniami na FIV i FeLV + odrobaczeniem.

Jest taka czyściutka, wygląda jakby komuś naprawdę zaginęła, zbyt nagle pojawiła się na mojej ulicy.

Dzięki.

Renik0803 - Sro 20 Sty, 2016 19:01

Jako żywo podobna to tej Yody z pierwszej strony jako zagubione. Jedynie nie zgadza mi się strona na której ma więcej czarnego oraz to że zaginęła w okolicach Lasku Marcelińskiego. Ale przypatrz się Marcotta!!
marcotta - Sro 20 Sty, 2016 21:19

Tak wcześniej myślałam, jednak plamy na pyszczku są inne:



Z Grunwaldu do Robakowa jest bardzo daleko, jednak wszystko jest możliwe. Napiszę do właścicieli Yody, wyślę zdjęcia.

Renik0803 - Czw 21 Sty, 2016 00:29

Tak, z Lasku Marcelińskiego do Robakowa jest sporo ale ona zaginęła wieczorem w noc sylwestrową. Nie wiadomo jak była przerażona. Zadzwoń, może będą mieli to szczęście, że mała się znalazła.
marcotta - Czw 21 Sty, 2016 00:35

Wysłałam maila z fotkami, zobaczymy. Na moje oko to inny kot, ale niech się wypowiedzą.
Renik0803 - Czw 21 Sty, 2016 00:38

No, na moje oko też ale zdjęcia często przekłamują.
marcotta - Czw 21 Sty, 2016 12:36

Dostałam dziś odpowiedź, to niestety nie Yoda.
marcotta - Wto 02 Lut, 2016 12:10

Niezły numer, po wizycie u weterynarza Milka zmieniła się w Mariana. Okazało się, że to kastrowany kocur :roll: niezły ze mnie znawca :brawa: Fakt, nie zglądałam mu dokładnie pod ogon, sprawdziłam - brakowało jajek.

W każdym razie nadal szukam właścicieli.

Kot ogólnie zdrowy, ma tylko obrzęknięty odbyt, który mam mu smarować.

Moje dwa koty nadal niezadowolone z nowego towarzysza, który wprawdzie siedzi w osobnym pomieszczeniu, jednak nie trzymam go tam cały czas. Pewne jest, że zostanie u mnie do skutku, na ulicę nie trafi.

kotekmamrotek - Wto 02 Lut, 2016 12:23

czyli niezłe jajka:)
marcotta - Sob 12 Mar, 2016 15:13

Witamy :)
Trochę nowych fotek Lolasa i reszty

Przyłapani razem








trzy chlebki


cała trójka w biurze


na koniec moja babcia złośnica


A żeby nie było tak słodko, to biały dostał dziś od Lolka po nosie i usmarował krwią firany w sypialni, Tola natomiast z zahukanej kotki zmieniła się w tygrysicę i goni oba kocury. W sumie jednak, po przygarnięciu białego (który zostaje na stałe), zmienił się układ sił w domu i jest mniej kocich awantur.
Niestety Lolek czasem znaczy pionowe powierzchnie (na szczęście bezwonnie), ma kilka ulubionych miejsc o których wiem i pilnuję ich z płynem do mycia.

kotekmamrotek - Sob 12 Mar, 2016 19:30

brawo, marcotta - przekonałaś do towarzystwa jedynaka:))))))
kikin - Sob 12 Mar, 2016 19:50

spróbuj przetrzeć octem - psa zniechęciło do posikiwania
kotekmamrotek - Sob 12 Mar, 2016 19:51

No Lutego też - wybiera nowe miejsca ::
kikin - Sob 12 Mar, 2016 19:52

kotekmamrotek napisał/a:
No Lutego też - wybiera nowe miejsca ::


:lol:

marcotta - Sob 12 Mar, 2016 21:51

Spróbuję z octem. Myję, psikam Feliwayem, a ten i tak cichaczem podejdzie, potrzęsie ogonem i siknie. Normalne siury brzydko pachną, a te jakoś wcale. Ostatnio siknął na szybę w biurze, na agawę, którą przechowuję przez zimę w domu, na ścianę na korytarzu pod wieszakiem z ubraniami i niestety na kosz z brudami w łazience. Wszędzie tam, gdzie czuje jakieś zapachy (kurtki, ciuchy, agawa osikana latem przez inne koty - taką dostałam).
A jak sika, to jeszcze patrzy mi w oczy. Robi to rzadko, przypuszczam że w chwilach zdenerwowania, podniecenia, żeby zaznaczyć kto tu rządzi.

Z trzema kotami jest weselej :) I jeszcze pies na dokładkę.

marcotta - Pon 19 Wrz, 2016 18:26

Witam po półrocznej przerwie, niedługo stukną nam dwa lata Lolusia u nas. Niestety pochorował mi się kot :( dość poważnie, bo na wątrobę. Weterynarz stwierdził niewydolność spowodowaną albo guzem albo uszkodzeniem z innej przyczyny. Jesteśmy dopiero na początku diagnostyki, w środę mam kolejną wizytę. Na razie Lolek jest na lekach wspomagających wątrobę i moczopędnych, niestety miał też spuszczany płyn z brzucha. Po tym zabiegu czuje się lepiej, je, pije, tyle że nie ma ochoty na zabawę, częściej przebywa w samotności i ogólnie widać, że nie jest zdrowy.
Karmię go teraz tylko chudym mięsem, kupiłam karmę weterynaryjną renal i ziarno ostropestu do mielenia, ale co jeszcze mogę zrobić? Oprócz współpracy z wetem oczywiście, macie doświadczenia w takich chorobach, jakieś sugestie, pomysły, pocieszenie?? Bo ja mam same jak najgorsze myśli, żyć mi się nie chce :neutral: Wet mówi, że jeśli leczenie nie pomoże i jeśli będzie mu się notorycznie zbierał płyn w brzuchu i straci apetyt, to należy się przygotować na najgorsze. Póki co jak pisałam - od spuszczenia wody w środę w ub. tygodniu do teraz nic mi się nie zbiera (przynajmniej nie widać), apetyt mniejszy ale jednak ma, dba o futro.

kotekmamrotek - Pon 19 Wrz, 2016 19:17

O kurcze, strasznie mi przykro!!!! ALE - zzy Lolek miał już robione USG wątroby??? Jakie ma wyniki badania krwi????
Morri - Pon 19 Wrz, 2016 20:42

Skoro nie wiadomo, czy jest guz, czy inna przyczyna, to chyba USG nie było. Wybrałabym się do specjalisty w tym zakresie. Marcotta możemy Ci polecić gabinet.
Jeśli zbiera się płyn w brzuchu, to chyba marskość? Przynajmniej tak się u ludzi dzieje...

marcotta - Pon 19 Wrz, 2016 21:08

Nie miał jeszcze USG, w środę wizyta i dalsza diagnostyka, będę zatem wiedziała już nieco więcej, pierwszą wizytę mieliśmy w zeszłym tygodniu. Możecie dać mi namiar na gabinet i doświadczonego w tym zakresie weta. Łudzę się, że po lekach może będzie mu lepiej, zobaczymy co w środę.
Pojechałam z nim do weta przy okazji kastracji jednego z ulicznych kocurów, bo zaniepokoił mnie ten brzuch, wzdęty jak po mocnym najedzeniu. Byłam przekonana, że to zakłaczenie ponieważ raz już na to cierpiał, lecz niestety.

Cotleone - Pon 19 Wrz, 2016 21:22

Niestety nie poradzę nic innego niż Morri, oczywiście trzymam mocno kciuki.
marcotta - Pon 19 Wrz, 2016 21:24

Orientujecie się, gdzie robią dobre USG? Może Polanka?
marcotta - Pon 19 Wrz, 2016 21:29

Choć w sumie zorientuję się jeszcze u mojego weta (Botko), może zbada nas kompleksowo, zobaczymy.
kotekmamrotek - Pon 19 Wrz, 2016 21:37

marcotta napisał/a:
Orientujecie się, gdzie robią dobre USG? Może Polanka?

Marcotta - jak USG w Pniu to tylko dr Brzozowska - pracuje we Wrocławiu, ale przyjeżdżam na weekendy do Poznania, wtedy przyjmuje przy ul. Baśniowej. Niestety dopiero 1 X wraca do Polski, ale trzymaj rękę na pulsie! A co z badaniami krwi? Tak na oko ten guz???
Mam wielki szacunek do dra Botki, bardzo wiele mi - i nie tylko - pomógł, za to co robi, i dla zwierzaków, i dla ludzi, ale jednak diagnoza "na oko"...

Bastianka - Pon 19 Wrz, 2016 21:42

Dobre usg robi Pani wet, która współpracuje z wet Żanetą. Pracuje na weterynarii na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu, ale mieszka chyba koło Poznania. Kotka z mojej pracy miała przez nią robione badanie u Żanety. Niestety nie pamiętam jej nazwiska. Jutro będę u Żanety, to spytam.
kat - Pon 19 Wrz, 2016 21:44

Też polecam dr Brzozowską.
I koniecznie trzeba zrobić badania krwi.
A jaki jest ten płyn, tzn. wodnisty czy ciągnący...?

Trzymam kciuki, żeby jednak było dobrze!

kat - Pon 19 Wrz, 2016 21:44

Bastianka napisał/a:
Dobre usg robi Pani wet, która współpracuje z wet Żanetą. Pracuje na weterynarii na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu, ale mieszka chyba koło Poznania. Kotka z mojej pracy miała przez nią robione badanie u Żanety. Niestety nie pamiętam jej nazwiska. Jutro będę u Żanety, to spytam.


Jeśli to pani doktor z Suchego lasu, to też słyszałam dobre opinie, ale też nie pamiętam nazwiska :(

marcotta - Pon 19 Wrz, 2016 21:45

No właśnie, na razie ma podejrzenia albo-albo, dlatego w środę kolejna wizyta i przycisnę go o szczegółowe badania. Mam do niego zaufanie, leczę u niego zwierzęta od lat, dlatego mam nadzieję że i tym razem wszystko będzie przeprowadzone profesjonalnie. Czekam do środy, ale nie ukrywam że jestem pełna wewnętrznego strachu, choć Lolas wygląda wizualnie lepiej i nadal ma apetyt, mruczy, pozwala sobie podawać leki. Widać po nim jednak chorobę, mimo wszystko, choć on zawsze był szczupły.
Trzymajcie kciuki, dam znać po badaniach.

marcotta - Pon 19 Wrz, 2016 21:47

Cytat:
A jaki jest ten płyn, tzn. wodnisty czy ciągnący...?


Płyn był wodnisty, w kolorze moczu, ale odcień taki zgaszony, nie ostro żółty. Jakby z kroplą brązu.

kikin - Wto 20 Wrz, 2016 08:03

trzymam kciuki za Lolusia!!!!!!!!
Bastianka - Sro 21 Wrz, 2016 11:56

U dr Żanety także przyjmuje doktor Brzozowska.
kotekmamrotek - Sro 21 Wrz, 2016 15:33

no to zdecydowanie bliżej:)
kotekmamrotek - Sro 21 Wrz, 2016 15:33

a jak tam Loluś????
Lili - Sro 21 Wrz, 2016 21:02

Rodzina Afryki??





PRZECIEŻ TO BLIŹNIAK!;)

kotekmamrotek - Sro 21 Wrz, 2016 23:56

no, i z Lubonia:) Tego w Afryce oczywiście!
kotekmamrotek - Sob 15 Paź, 2016 16:12

Marcotta, co słychać u Lolka?
Martwimy się...

marcotta - Pon 17 Paź, 2016 12:11

Przepraszam, nie zwróciłam uwagi na wcześniejsze wiadomości.
Loluś jest za TM, jego stan pogorszył się nagle mimo leków, kroplówek i wprowadzonej diety, na USG wyszedł guz na wątrobie, Lolek z powodu złego stanu nie kwalifikował się żadnego zabiegu operacyjnego, ponieważ wg oceny lekarza nie wytrzymał by tego (nie wybudziłby się). Miał dwukrotnie spuszczany płyn z brzucha, co wiązało się z każdorazowym uśpieniem, po czym niestety słabł coraz bardziej. Wątroba w rozsypce. Nie było nawet szansy na biopsję tego guza, właśnie z powodu jego stanu ogólnego. Nie rozumiem, jak kot żywy, normalnie zachowujący się, nie wykazujący objawów chorobowych (normalnie jadł, pił, bawił się, nie izolował - dopiero pod sam koniec) może okazać się tak ciężko chory.
Kiedy pisałam wcześniejsze posty, Lolek był już słaby, pod sam koniec wiozłam umierającego kota na rękach do weterynarza, już tylko po to żeby zakończyć tę męczarnię. Minęły dopiero dwa tygodnie, nie mogę się pozbierać, przepraszam.

jaggal - Pon 17 Paź, 2016 12:13

Tak nam przykro... :(
kat - Pon 17 Paź, 2016 12:20

Tak już jest z kotami, ze nie okazują po sobie choroby...

['] :cry:

marcotta - Pon 17 Paź, 2016 12:26

Ja poważnie nie mogę się jeszcze pozbierać, choć wszyscy się z nim pożegnaliśmy, już kiedy było wiadomo że wieziemy go w ostatnią drogę, dzieci, my, to był wspaniały, mądry kot. Stale o nim myślę, co najdziwniejsze, pozostałe zwierzęta słysząc jego imię szukają go! A co najgorsze nie wiem i stale analizuję, jak można było wcześniej wykryć tę chorobę? Może wcześniejsze podawanie leków zapobiegło by jej rozwojowi? Ale nic nie było widać, apetyt ten sam, zabawy, przytulanie - dopiero kiedy było już za późno i pojawiło się wodobrzusze. Nie wiem, ciągle o tym myślę. Gdyby nie ta cholerna choroba, Lolek mógłby być z nami jeszcze wiele lat.
BEATA olag - Pon 17 Paź, 2016 12:27

Lolusiu - :aniolek:
kikin - Pon 17 Paź, 2016 13:22

(*) :(
catta - Pon 17 Paź, 2016 13:27

Lolek :(
:hug:

marcotta - Pon 17 Paź, 2016 13:51

Jest mi naprawdę przykro i ciężko, także z powodu świadomości cierpienia Lolka. Żył z nami przez dwa lata, dał się poznać jako kot może nie wylewny, ale bardzo mądry, inteligentny, z którym rozumiałam się w lot - wystarczyło spojrzeć mu w oczy i posłuchać. Przybiegał na zawołanie jak pies. Trzymał porządek wśród reszty zwierząt (2 koty i pies), jeśli między kotami był konflikt, wkraczał Lolek i rozdzielał towarzystwo, czasem skarcił. Z psem żył w komitywie, pozwalał się lizać po pyszczku (umiarkowanie). Był pierwszy do czystej kuwety, zawsze czekał przy mnie na sprzątnięcie i ładnie korzystał z czystego żwirku. Pozwalał sobie podawać leki, bardzo cierpliwie... nawet wstrętne kleiste siemię lniane, kiedy miał problem z bezoarami, jakby wiedział, że tak musi być. Mam łzy w oczach, gdy to piszę, będę za nim tęsknić i pamiętać, jak zresztą cała nasza rodzina. Dzieci płaczą, wiadomo. Pod koniec życia Loluś sypiał z moją córką w łóżku, to był naprawdę wspaniały kocur, kot ideał jak mówi mój mąż (jego ulubieniec). Jedyna pociecha, że skończyło się jego cierpienie, lecz marna to pociecha przy tęsknocie.
Cynamon - Pon 17 Paź, 2016 16:21

marcotta, bardzo nam przykro :( :cry:
Loluś [*] byl u nas kilka dni, ale był to kot niezwykły, co jakiś czas go wspominany.
Dobrze, że już nie cierpi. Czasami tak jest, że nie da się nic więcej zrobić jak ulżyć w cierpieniu. Ważne, że miał swój dom i kochających go ludzi :serce:
Trzymajcie się :hug:

kotekmamrotek - Pon 17 Paź, 2016 18:53

Marcotta, doskonale wiem, co czujesz, zresztą chyba każdy z nas niestety ma takie doświadczenia... Ale to zawsze boli, i zawsze będzie bolało... Nie mogłaś zrobić nic więcej - po prostu. Ja wiem, że głupi mózg zawsze będzie tworzył historie, co by było gdyby - ale nie jest gdyby. Jest, jak jest - czyli dałaś wspaniały dom wyjątkowemu kotu, który zaufał Tobie, pokochał Cię, a nie miał sielankowego życia wcześniej... Gdyby nie Ty - nie miał by tych cudownych dwóch lat - to ponad siedemset wspólnych dni i nocy, jeszcze więcej pieszczot, TYCH spojrzeń, które rozumieliście tylko Ty i Lolek... W końcu - byłaś z Nim do końca, zasnął otoczony miłością... Marcotta, niewiele kotów miało takie szczęście, niewielu ludzi miało takiego kota - był wyjątkowy. I zawsze będę Go pamiętać, jak nam się chował na szafach i obserwował dłuuugie minuty, jak miotamy się i szukamy kota, który wyparował, cwaniaczek jeden;)
Bądź dzielna...

marcotta - Pon 17 Paź, 2016 22:01

Dziękuję Wam, wiem że rozumiecie i wiecie co czuję
Morri - Wto 18 Paź, 2016 08:35

Marcotta, tak mi przykro :( Podpisuję, się pod kotekmamrotek i dziękuję Ci, że dałaś mu te dwa cudowne lata :aniolek:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group