Fundacja 'Koci Pazur'
Fundacyjne forum kociarzy z Poznania

Znalazły dom - Ebi

BEATA olag - Nie 09 Sie, 2015 23:49
Temat postu: Ebi
To był czwartek. Zadzwonił telefon: „jest potrzeba. Ktoś znalazł w rowie małego kotka i chce go przynieść do Fundacji – nie jest w stanie zapewnić małemu opieki. Jest początek wakacji, wszyscy członkowie Fundacji są albo w rozjazdach, albo nie mogą go przyjąć ze względu na inne koty. Ma kilka dni, samo nie je, nie załatwia się, jest ślepe. Jak nikt nim się nie zajmie, będzie trzeba je uśpić.”
Kotek ? Mały kotek ? Po ostatnich kociakach nasze koty-rezydenci właśnie doszły do siebie. Nie planowaliśmy więc żadnych nowych maluchów - przynajmniej jeszcze przez jakiś czas. Jeśli więc do nas się o to zwrócono, to znaczy że byliśmy rzeczywiście ostatnią deską ratunku.
Odmówić ? To odebrać maluchowi ostatnią szansę. Zgodzić się ? To przemeblować sobie całe aktualne życie (bo taki malec wymaga o wiele więcej pracy i uwagi, niż 3 miesięczne podrostki) a jemu dać zaledwie szansę. Albo AŻ szansę. Jakiej teraz jeszcze nie ma.
Przywieziono go po południu i przyjęłyśmy go razem z Kat. Małe, śpiące, ślepe czupiradełko z dyndającą pępowinką. Zaledwie parę centymetrów drobnego ciałka w jedwabnie mięciutkim futerku. Sto procent niewinności kryjącej się w jednej dłoni. Dziewięćdziesiąt osiem gram śpiącej nieporadności. Zobaczyłam, że tego odmówić nie można było. Wiedziałam, że zrobiliśmy słusznie, deklarując jego przyjęcie. Czułam, że to będzie wyzwanie. Ale nie byłam jeszcze świadoma, jak duże.
Pierwsze karmienie - specjalne mleko w proszku dla małych kociąt podawane zakraplaczem do oczu. Następnego dnia kupujemy małą butelkę z minismoczkiem. Malec budzi się co dwie-trzy godziny głodny. Albo my go budzimy na karmienie i siusianie. Przygotować ciepłe mleko. Wyjąć malca z kojca. „Wysiusiać” – bo samo nie potrafi. Nakarmić. Umyć. I wymasować brzuszek. I tak co trzy godziny. W dzień i w nocy. Po kilku dniach na szczęście są to już cztery godziny przerwy. A po kolejnych dwóch tygodniach co pięć godzin. Ale i tak wszyscy chodzimy jak na rzęsach. Wszyscy, bo samemu nie dałoby się rady. Za każdym razem: przygotować mleko, wysiusiać, nakarmić, umyć, wymasować i położyć do kojca obok świeżo napełnionego gorąca wodą termofora. Dzielimy się pracą i obowiązkami - całą rodziną - wstajemy naprzemiennie, dostosowujemy godziny pracy aby nigdy nie był sam w domu, bierzemy urlop. I nastawiamy budziki: na północ, na trzecią w nocy, na drugą, czwartą. Jak wypadnie kolejka w danym dniu. By wstać, nakarmić,… W pracy ziewamy, jesteśmy wszyscy permanentnie niedospani, ale nikt nie narzeka, bo nagrodą jest widok kociej ssawki przypiętej do smoczka i waga codziennie wskazująca więcej o 10…15 gram. I tylko jest jeden problem – malec się prawie nie wypróżnia. A to duży problem.
Kocia mama wylizuje brzuszek ciepłym języczkiem pobudzając jelitka do pracy i wypróżniania. My mamy tylko nasze ręce, palce i ciepłe okłady. A malec ma niemijające zatwardzenie.
A jak walczyliśmy o malca z tym zatwardzeniem – o tym w następnym...



Ebi na ZDJĘCIACH.

BEATA olag - Pon 10 Sie, 2015 18:09

Dzisiaj zdjęcie z pierwszych karmień

oraz inne tłumaczące, dlaczego nazywaliśmy go orzeszkiem



Filmik "Ebi w barze" (wtedy myśleliśmy, że to chłopak)
https://www.youtube.com/watch?v=_EZ1rbyffIw----

jaggal - Wto 11 Sie, 2015 01:36

Jakie maleństwo...
Zdjęcie z orzechem wymowniejsze od tysiąca słów :)

BEATA olag - Sob 15 Sie, 2015 21:27

O przemianie Euzebiusza

To dzisiaj jeszcze trochę historycznie. Tak na drugi…trzeci dzień po tym, jak maleństwo do nas trafiło, Ociec rzucił najważniejsze (w Jego mniemaniu) pytanie: „to kogo my właściwie karmimy ?”
Spojrzałyśmy na siebie zdziwione.
- Krokodyla – pierwsza wypaliła Mama.
- Nie, pytam się poważnie – odpowiedział Ociec. Choć gdy zwykł żartować miał taką samą minę.
- No… kotka przecież – ciągle jednak nie chwytałam, czy Ociec mówi poważnie czy jednak żartuje. A jeżeli żartuje, to na czym ma ten żart polegać i czy jak zwykle mamy się obowiązkowo z niego z Mamą śmiać czy jednak wyjątkowo nie.
Tu Tata przewrócił oczyma mówiąc:
- Przecież widzę, że nie pies – a my z Mamą odetchnęłyśmy z ulgą, że Tata ma jednak niezaburzone funkcje poznawcze – Nie wiem jednak czy karmimy kotka czy kotkę.
- A… – niemal jednocześnie jęknęłyśmy z Mamą – aaaa… czy to takie ważne ? – to Mama próbowała zignorować sprawę. Zna Tatę od dziesięcioleci i wiedziała, że jak zacznie drążyć temat, to na doktoracie się nie skończy.
- Jasne, że tak! – zaperzył się Tata – nie wiem jak do niej/niego mam mówić. O! Widzicie same!?
Jak dla nas, to żaden problem, ale Tata to Tata. Umysł ścisły jak, nie przymierzając, za małe botki.
- Mam mówić do niego „Mały” czy „Mała” ? – drążył dalej Tata – No i jakie dać kociakowi imię, gdy się nie zna płci ?
Tu z Mamą oddałyśmy Tacie honor. W końcu głupio byłoby nazwać kocurka np.: Genowefą a kotkę Zygfrydem.
- No dobra – powiedziała Mama, wzięła kocię do ręki. – Jak to się patrzy ?
- Raczej gdzie… – sprostował jak zwykle precyzyjnie Tata, jednocześnie się pochylając nad Mamy ręką.
- Jak to gdzie – mruknęłam pochylając się obok nich – no… tu, pod ogonem.
- Kotku – tu Tata zwrócił się do Mamy (a nie do naszej kotki) – mamy genialne dziecko, gdyby nie ono, na pewno byśmy sprawdzali w pyszczku.
- Phi… – tylko fuknęłam na tacie dictum. Będąc mniejsza najpierw wbijałam się w dumę słysząc podobne stwierdzenia, a gdy już pojęłam że to sarkazm (i co to jest sarkazm), obrażałam się. No ale teraz już jestem dorosła (albo jak to Ociec czule powiada - „stara d…a już”), pochyliłam się więc tylko jeszcze niżej i wskazując pod ogonek powiedziałam – są dwie.
- O ! – zdziwił się Tata – nie wiemy jeszcze czy do trzech, ale do dwóch jak widać na pewno już potrafi zliczyć. Pewnie ma to po rodzicach.
- Na pewno po Ojcu – tym razem Mama ciągnęła temat – albo nawet po babci.
- Nie podlizuj się – kontrował Tata – Świekra teraz Cię nie usłyszy.
- No, ale ten drugi to fujarka czy pipinka ? – to Mama zwerbalizowała naszą niepewność.
- Wygląda jak pipinka, ale w tym wieku u wszystkich kotków tak to wygląda.
Gdy tak w trójkę wpatrywaliśmy się z uwagą maleństwu pod ogonek, wymieniając przy tym fachowymi uwagami, miałam nieodparte uczucie surrealizmu sytuacji.
- Hmmm… a co na to wujek Google ? – spróbowałam zaproponować jakieś wyjście z sytuacji
- Już sprawdzałem – Tata był jak zwykle przygotowany – i nic. Wszystkie wskazówki o kant… A na zdjęciach czy chłopak czy dziewczyna wyglądają tak samo.

- No to zdjęcie – orzekła Mama.
I jak powiedziała tak zrobiła. Pstryk - zdjęcie zrobione. Klik - zdjęcie wysłane. Wiuuu - przyszła odpowiedź zwrotna „To chłopak. Koło drugiej dziurki widać dwa jajeczka”. Znowu się pochyliliśmy nad podogonkiem… Rzeczywiście, po obu stronach dziurki były dwie symetryczne cętki. Jak zaczarowani wpatrywaliśmy się wszyscy kotkowi pod ogonek, jak dzieci w wielkanocny koszyczek.
- Chłopak… –Tata powiedział drżącym głosem, a oczy mu jakoś dziwnie powilgotniały. – To ja dziś biorę w nocy pierwsze i drugie karmienie. I jutro do weterynarza z Wami pójdę. Trzeba się w końcu upewnić.
- To samczyk – ku radości Taty weterynarz potwierdził na następny dzień
A po przyjściu do domu Tata wzruszony bąknął – no to mamy chłopaka. A na imię damy mu Euzebiusz.
- Euzebiusz ?! – jęknęła zdziwiona Mama – dlaczego tak… - brakło jej słów.
- Dlatego – bardzo dokładnie wytłumaczył Tata – A masz coś przeciwko ?! – Tata spojrzał jakoś tak dziwnie, że ani ja, ani Mama nie miałyśmy nic przeciwko temu.
I tak Euzebiusz został Euzebiuszem. Do czasu… Właśnie, do czasu.
Jak w każdej bajce, tak i w tej jest wróżka, która zmienia życie księcia z bajki albo, właśnie, księżniczki. Pewnego dnia w odwiedziny do podrastającego Euzebiusza przyszła wróżka Karolina. Wzięła na dłoń, przytuliła, chuchnęła, spojrzała i orzekła – Ty jesteś dziewczyną !
- Jak to dziewczyną… – wyjąkała zaskoczona Mama – przecież ma… - tu wskazała pod ogonek.
- To futerko. Przypadkiem akurat w tym miejscu są cętki na futerku, ale wyraźnie widać, że to dziewczyna – orzekła wróżka Karolina.
Ku zmartwieniu niepocieszonego Taty weterynarz i tym razem przytaknął, choć tym razem czemuś przeciwnemu niż poprzednio – Tak, to dziewczyna – a na błagalne spojrzenie Taty tylko dodał – w tym kocim wieku każdy może się pomylić.
Tata aż do tego momentu chyba jednak cały czas miał jeszcze nadzieję… Przygasł więc nagle, zgarbił się i zamilkł. Wziął malca… małą (!) na ręce, spojrzał jej w oczka, westchnął ciężko, wsadził do koszyczka i bez słowa wyszedł.
Zwierzamy się więc Morri z problemu. Że i to nie chłopak, i że jakie jej teraz dać imię. – Był Euzebiusz. Niech będzie teraz Ebi – radzi.
- Ebi! – prycha Tata.
- Ebi… Ebi… – Tata mruczy pod nosem.
W końcu podchodzi do małej, bierze ją na ręce, patrzy głęboko w błękitne oczęta… patrzy w nie… patrzy… i… wypala:
- O rany! Ty jesteś smoczycą! Ależ no oczywiście, że jesteś smoczycą, bo aż promieniujesz subtelnym, kobiecym pięknem – a uśmiech jaśnieje mu na licu – Już wiem jak będziesz miała na imię. Długo myślałem aż wymyśliłem. Nie możesz być Euzebiuszem, będziesz więc Ebi. Jak Ebi-Euzebiusz Smolarek.
- Acha, i jak zwykle o północy ja karmię Eu… Ebi – tu się ponownie uśmiechnął. I wgryzł się jej w brzuszek aż zafikała radośnie łapkami.

I tak z naszego życia zniknął Euzebiusz a od tej pory zamieszkała z nami Ebi.
Tylko, patrząc jak się oboje zachowują, nie wiem, kto tu jest większym dzieckiem: Ebi czy Tata ?



Eva - Sob 15 Sie, 2015 21:42

ooooollllllaaaaaaaaaaaaaaaaaaggggggggg! jak mi Ciebie brakowało :love: :love: :love:

Ebi nie mogła lepiej trafić :serce:
z niecierpliwością czekam na następny odcinek jej historii! :serce:

jaggal - Sob 15 Sie, 2015 21:51

epickie!.. <miłość w oczach>
kat - Sob 15 Sie, 2015 22:27

:lol: :lol: :lol:
Kurciak - Sob 15 Sie, 2015 22:40

piękna historia :)
moorland - Nie 16 Sie, 2015 01:46

oooo chyba pierwsza historia ever, gdzie występuję jako wróżka a nie czarownica ::
BEATA olag - Nie 16 Sie, 2015 07:00

Eva napisał/a:
ooooollllllaaaaaaaaaaaaaaaaaaggggggggg! jak mi Ciebie brakowało :love: :love: :love:

Ebi nie mogła lepiej trafić :serce:
z niecierpliwością czekam na następny odcinek jej historii! :serce:
Cytat:
:serce:

BEATA olag - Nie 16 Sie, 2015 07:03

moorland napisał/a:
oooo chyba pierwsza historia ever, gdzie występuję jako wróżka a nie czarownica ::
:kwiatek:
BEATA olag - Wto 18 Sie, 2015 13:14

Melanż
Do tej pory najmłodsze kocię z jakim mieliśmy do czynienia miało około 8 tygodni. Wszystkie pozostałe były starsze. Gdy Ebi do nas trafiła miała około 1 tygodnia. Mieściła się w dłoni, miała dyndając pępowinę i zamknięte oczy. Po tygodniu otworzyła najpierw jedno oczko – tak na chwilkę – a na następny dzień drugie. Potem gdy braliśmy ją na karmienie i masowanie, mogliśmy już patrzeć w te doskonale niemyślące, wspaniale bezbronne, idealnie rozbrajające oczęta. I ich kolor…
Jest taka książka – klasyka fantastyki – Dune Franka Herberta. Osią akcji książki jest narkotyk - Melanż - zwany przyprawą, który był niezbędny do zwiększania możliwości ludzkiego mózgu, przede wszystkim do lotów kosmicznych, przewidywania przyszłości itp. (w końcu to fantastyka). Jednym ze skutków ubocznych zażywania Melanżu było zbłękitnienie oczu. Całych oczu – i tęczówek i białek.
Gdy pierwszy raz Ebi otworzyła oczy, pierwszym skojarzeniem na ich widok był właśnie melanż z Dune. Doskonale błękitne, niemal tym błękitem świecące oczy. Oczy kota Atrydów (Paul Atryda to główny bohater tej książki).
Wiem, wszystkie kociaki na początku mają takie niebieskie oczka, które z czasem „normalnieją”, stając się zwykle zielonymi. Ale myśl, że przez chwilę jest z nami kosmiczny, fantastyczny kot Atryda była równie niesamowita jak zwykłe patrzenie w ten bezdenny koci błękit.

Zdjęcia są zrobione niestety dopiero po tygodniu…dwóch od momentu gdy Ebi otworzyła oczy i błękit na nich nie jest już tak fluorescencyjny. Ale i tak widać w nich jeszcze ten kosmiczny poblask…




misiosoft - Sro 19 Sie, 2015 11:58

cudna !! ::
agusiak - Sro 19 Sie, 2015 12:42

Śliczne maleństwo i piękne niebieskie oczęta! :aniolek:
BEATA olag - Sro 19 Sie, 2015 21:05

Ebunia dziękuje :kwiatek:

BEATA olag - Nie 23 Sie, 2015 09:11

Niewinna kupa kłopotów

Wszyscy doświadczeni rodzice wiedzą, że „małe dzieci, to mały kłopot - duże dzieci to duży kłopot”. Jako koci rodzice doświadczyliśmy tym razem tych „małych kłopotów”.
Zamkniętooka Ebi gdy do nas trafiła na „dzień dobry” wypiła mleczko, zrobiła siusiu, kupkę… i to by było tyle, jeśli chodzi o kupkę. Starając się być jak kocia mama masowaliśmy jej brzuszek po każdym przebudzeniu i karmieniu. W efekcie mieliśmy kropelkowanie, tudzież fontanny-niespodzianki, ale „numeru dwa” jak nie było, tak nie było. Gdy po dwóch-trzech dniach w masowanym brzuszku wyczuliśmy „kamyszki”, zdecydowaliśmy się skorzystać z fachowej pomocy.
Doktor Gosia maleństwo obejrzała, osłuchała, obwąchała, obmacała i w ogóle obwszystko zrobiła. Potem zrobiła termometrem „śrubkę-w-dupkę”- czym pierwszy raz sprowokował piski protestu (w końcu termometr miał średnicę nóżki Ebi – spójrzcie na swoją goleń i wyobraźcie sobie… brrr…). Drugi protest był w trakcie robienia lewatywy. No ale efekt na szczęście był… Ze zleceniem na stosowanie parafiny wróciliśmy pełni nadziei do domu.
Teraz po każdym posiłku było parę kropel parafiny – na poślizg. I nic. Po kolejnych dwóch…trzech dniach znowu wizyta u pani doktor. Znowu „śrubka”, znowu lewatywka i na szczęście znowu efekt. I powrót do domu z nowymi wytycznymi.
Teraz oprócz każdorazowego masowania brzuszka, pobudzania „końcóweczki”, kropelek parafiny, Lactulosę, podajemy strzykawką siemię lniane (dzięki Moorland), sami robimy „śrubkę” – dzięki czemu mamy jedyną w swoim rodzaju możliwość wysłuchiwania koncertów „zarzynanego prosiaczka”. Po czym kolejna wizyta u doktor Gosi. I kolejna. Mała otworzyła oczka, w wieku pięciu tygodni zaczęła ładnie siusiać na żwirek, a samodzielnej kupki jak nie było, tak nie było.
Był jednak na szczęście pewien postęp. Czasami po masowaniu brzuszka i pobudzaniu „końcóweczki”, tworzył się z niej „stożek”. Pędziliśmy więc do łazienki i nad umywalką - przy dalszym pobudzaniu oraz ariach sopranowo-falsetowych w wykonaniu Ebi - wypadał z głośnym stuknięciem „kamyczek” albo dwa. Oczyma wyobraźni widzieliśmy już siebie w przyszłości, jak trzymając na ręce drącego się wniebogłosy pięciokilogramowego kota, pobudzamy go nad umywalką do wydalania „kamyczków”.
I nagle – w ostatni poniedziałek – gdy właśnie grzecznie zrobiła siusiu, pozagarniała trochę żwirku, okręciła się na pięcie dwa razy, przysiadła i… jest! Zrobiła pierwszą kupkę! Ludzie są jednak szaleni i nienormalni potrafiąc cieszyć się z takich rzeczy, jak kotek robiący kupkę :) Cóż, nikomu jednak nigdy nie wciskałam, że jestem normalna :)
Potem jeszcze grzeczna kupka była w środę i piątek. Możemy więc zameldować: „Panie Prezesie, meldujemy wykonanie rozkazu – kupka jest już robiona samodzielnie” :)


Ps.1:
A tytułowa NIEWINNA nie tylko dlatego, że Ebi była (jest ?!) niewinna jak niemowlaczek. Na zdjęciu można zobaczyć Ebi chowająca się w półeczce na wina. A że winem nie jest, jest więc niewinna :)


Ps.2:
Innymi ulubionymi miejscami Ebi (lubi tam się kłaść i spać) oprócz „winnicy” są:
- amfiteatr - „kryte” legowisko, którym wzgardziły inne koty,
- czytelnia - wnętrze stoliczka z gazetami,
- dziupla - skrzyneczka na drapaku, którą również wzgardziły inne koty,
- alkowa - czyli po prostu małżeńskie łoże.



kotekmamrotek - Nie 23 Sie, 2015 09:36

wiecie co - ja to myślałam, że miałam trochę roboty z Odynem czy Zeldą... Ale Wy rozbiliście bank - nie dosyć, że karmienie w regularnych odstępach czasu, to jeszcze taka zaangażowana walka o każdą kupkę :szok: i :modly:

JESTEŚCIE GIGAMEGAWIELCY!!!!!!!

No teraz to już tylko z górki:))))))

BEATA olag - Nie 23 Sie, 2015 09:42

Kochana raczej Kri - Ona miała takie cztery Szczęścia.

Jedyna (chyba) tylko różnica między nimi - maluchy nie miały problemów z kupą - tak jak ślicznotka Ebi.

Ale było warto, wylizywanie mojego nochala, w sumie całej twarzy - kocia miłość? :aniolek: - bezcenne

kat - Nie 23 Sie, 2015 10:03

Naprawdę zrobiliście kawał dobrej roboty! :)
BEATA olag - Nie 23 Sie, 2015 14:00

Zostaniemy wolontariuszami miesiąca? :lol:

Kat to przecież normalne - już Ci o tym mówiła

Morri - Nie 23 Sie, 2015 14:33

olag :hug:
BEATA olag - Wto 25 Sie, 2015 08:44

Maraton filmowy, czyli nieporadnik dla rodziców

Przez te prawie już siedem tygodni jakie jest z nami Ebi, zrobiliśmy jej kilkaset zdjęć i kilkadziesiąt filmów. Przyznaję, dzieliliśmy się nimi „dosyć” oszczędnie. A właściwie… zbyt oszczędnie. I nie pytajcie dlaczego :)

Niektóre z filmów liczą już ponad miesiąc, inne są sprzed kilku dni. Oprócz głównego bohatera – czyli gwiazdy filmowej/naturszczyka w osobie Ebi (tudzież statystów w naszych osobach) – łączy je jedna cecha. Pokazują jak wprost w oczach – z dnia na dzień – zmienia się mały kociak. Jak szybko dorasta i dojrzewa. A przez to te filmy szybko się „starzeją”.

Zanim więc wszystkie filmiki się ostatecznie zdezaktualizują, zanim z kociaka wyrośnie kocica, pragniemy zafundować Wam dzisiaj maraton filmowy a’la Fellini pt.: „Pięć i pół tygodnia w 30 minut”, czyli nieporadnik dla kocich rodziców zastępczych.



https://www.youtube.com/watch?v=_EZ1rbyffIw
https://www.youtube.com/watch?v=xtAUWTmVkzc
https://www.youtube.com/watch?v=V38zfGcQqJc
https://www.youtube.com/watch?v=rKtGvktrxM0
https://www.youtube.com/w...eature=youtu.be
https://www.youtube.com/watch?v=hXa3k85OYwk
https://www.youtube.com/watch?v=egGS5GdAIes
https://www.youtube.com/watch?v=u9Z58ux49fU
https://www.youtube.com/w...eature=youtu.be
https://www.youtube.com/w...eature=youtu.be
https://www.youtube.com/w...eature=youtu.be
https://www.youtube.com/w...eature=youtu.be
https://www.youtube.com/watch?v=e1mjRLMcpsI
https://www.youtube.com/w...eature=youtu.be
https://www.youtube.com/w...eature=youtu.be
https://www.youtube.com/w...eature=youtu.be
https://www.youtube.com/w...eature=youtu.be
https://www.youtube.com/watch?v=-dVVdBJW7Ew
https://www.youtube.com/w...eature=youtu.be
https://www.youtube.com/watch?v=Nu7Bihh3Cds

misiosoft - Wto 25 Sie, 2015 09:09

nie wierzę... jakie cudowne, rozpływam sie i rozklejam!! i absolutnie Was podziwiam!!
BEATA olag - Wto 25 Sie, 2015 09:34

zaraz spalę cegłę, raczej każdy by w takiej sytuacji pomógł...
jak Ebi do nas przyszła to po pierwszej nocy przypomniało mi się 21 lat wstecz, Olusia (olag) karmienie co 2 godziny, takie tak zwykłe codzienne czynności :)

Morri - Wto 25 Sie, 2015 10:21

absolutnie Was koffam :aniolek:
einfach - Wto 25 Sie, 2015 10:26

Co za historia, aż trudno się oderwać :brawo:
a jaki urwis się z niej robi, czekam na filmik pt. "Ebi Rozrabiaka" ::


ps. chciałabym w tym momencie też docenić lektorski głos Pana Taty i wyrazić pobolewanie, że nie prowadzi narracji wszystkich filmików :turla:

BEATA olag - Wto 25 Sie, 2015 10:37

KRÓL MACIUŚ I :king:
BEATA olag - Wto 25 Sie, 2015 10:38

[quote="Morri"]absolutnie Was koffam :aniolek:

od zaraz wcielam w życie słowo "KOFFAM" :serce:

kat - Wto 25 Sie, 2015 10:38

Ebi - Dziecko Szczęścia :)
BEATA olag - Wto 25 Sie, 2015 10:44

1000% ZGODNOŚCI
Eva - Wto 25 Sie, 2015 10:57

wielki SZACUN dla całej Rodziny G :love: :love: :love:
jaggal - Wto 25 Sie, 2015 11:53

aż się miękko pod mostkiem robi :love:
BEATA olag - Sob 29 Sie, 2015 21:14

Fotoreportaż

Życie maluchów do lekkich nie należy. W zasadzie wszyscy są więksi, silniejsi, sprytniejsi, bardziej doświadczeni i bezwzględni. Maluchy muszą dopiero wywalczyć swoje miejsce i swój status. A póki co… Co tu zresztą strzępić język po próżnicy. Czasami kilka obrazów mówi więcej niż setki słów.














Kurciak - Sob 29 Sie, 2015 21:20

uwielbiam tego kociaka <3
kat - Sob 29 Sie, 2015 22:56

Sama słodycz :)
CoDe-X - Nie 30 Sie, 2015 00:38

Olag pamiętaj o materiale w lepszej jakości. Póki co mała próbka w niskiej rozdzielczości. To też usprawiedliwienie dla mnie dlaczego tak bardzo zabiegam o oryginalne materiały hehe


BEATA olag - Sob 05 Wrz, 2015 16:01

W domu zimnej hrabiny i czułego drania


To było zaraz na samym początku. Staraliśmy się, aby Ebi (wówczas jeszcze Euzebiusz) nie zostawał sam w domu. Ale nie zawsze tak wychodziło.
Stare koty malucha przyjęły z pewną rezerwą. Zawsze na początku podchodziły z rezerwą do tymczasków. Potem zwykle Stefan się do nich przekonywał a z Coco robiła się stara ciotka. Tym razem oba rezydenckie kocury przyjęły Euzebiusza nieco skonfudowane. Takiego malucha wielkości serdelka nigdy jeszcze nie widziały. Czasem zaglądały do legowiska, patrzyły się dłuższą chwilę, próbowały powąchać, a nie widząc reakcji ślepaczka, odchodziły. Coco zwykle jeszcze fukała i z wyprostowanych ogonem, na sztywnych nogach i z zadartą głową odmaszerowywała.
Nie chcieliśmy zostawiać Ebi samego z rezydentami bo, co tu dużo mówić, obawialiśmy się ich zwierzęcej nieobliczalności. Zwłaszcza naszej hrabini Coco.
Tym razem musieliśmy jednak zostawić dom bez nadzoru na jakieś dwie godziny. Zwykle gdy wchodzimy do domu, przed drzwiami czeka na nas Coco odstawiająca jakiś frywolny taniec z tarzaniem się przed naszymi stopami. Poobciera się o nogi i pozwoli pogłaskać. Stefan wówczas dyskretnie siedzi jakiś metr dalej, łapie z nami kontakt wzrokowy, z godnością się odwraca i odchodzi, czasami w drodze łaskawości pozwalając musnąć się po grzbiecie lub ogonie. Taka miłość na dystans. Rytuał jest odstawiany prawie za każdym razem. Z wyjątkiem dni, gdy hrabina ma muchy w nosie.
Wracamy więc do domu – przed drzwiami plaża – żadnego kota. Wchodzimy do pokoju, Stefan gdzieś schowany a Coco siedzi przy drapaku. Z szelmowskim wyrazem pyska, czyści go łapką, potem łapkę wylizuje – jakby czyściła się po jedzeniu – nas nie zauważa…
- Matko! Zjadła Ebi! – to straszne podejrzenie nagle jednocześnie wpada nam do głowy i wypada ze zmartwiałych ze zgrozy ust.
Rzucając torby podbiegamy do legowiska. Ebi nie ma! Nie widać jej! Patrzę do tyłu na Sabinę – ta się właśnie odwraca tyłem i po prostu siedzi. Nie ma nas dla niej.
- Jest! Śpi pod kocykiem – to mąż spenetrował legowisko.
Patrzę na śpiącego kociaka i z powrotem na Coco. Ta zerkając z pogardą na mnie przez ramię, wstaje i ostentacyjnie niespiesznie wychodzi z pokoju. Chodzący chłód, duma i niema pogarda. Jakby cedziła słowa: M I Ę C Z A K I I P A R A N O I C Y.


Mijają tygodnie. Ebi już jest Ebi, otwiera oczka, zaczyna chodzić, biegać, brykać. Sabina to ją ignoruje, to mruczy i prycha, to czasami przechodząc mimo znienacka pacnie łapką by pokazać czyj to dom. To nadąsana nam na złość ostentacyjnie kładzie się na stole – chodź wie, że tego jej nie wolno. Ale nie wolno też zajmować jej miejsc, a Ebi właśnie się położyła na jej ulubionej poduszce na jej ulubionym fotelu!!! I co ?! Jak Ebi wolno, to Sabinie nie ?!

Stefan od dłuższego czasu robił już podchody do Ebi. Niby mieszka razem z Coco, ale to takie białe małżeństwo. W nocy śpi pół metra od niej – jak położy się bliżej, ostanie łapą po nosie. W dzień musi ją obchodzić naokoło. Czasami tylko wieczorem spróbuje się z nią pogonić, a ta jak wściekła cnotka, warcząc zirytowana, odstawia sprinty z jednego pokoju do drugiego, aż w końcu nie mogąc się pozbyć nachała staje przed nim jak wryta warcząc i się jeżąc. Z taka partnerka to żyć-nie umierać. Co innego było z tymczaskami Eugeniuszem, Zirą czy Sari. Po pierwszych niepewnościach następowała wielka miłość: wspólne zabawy, wylizywanie się, spanie na kanapkę. I wielki smutek gdy odchodziły do nowego domu.
A z Ebi jest teraz jakoś inaczej. Najpierw ciągle spała. Potem w ogóle go niezauważała – bo miała zamknięte oczy. A jak już je otworzyła, to i tak jeszcze nie widziała. Potem toto jakoś ledwo chodziło. Jak kilka razy zachęcał do zabawy podrygami, to nie zauważała. Wreszcie zaczęła nie tylko chodzić ale i biegać, ale dalej nie zwracała uwagi.
Wyglądało to tak, jakbyśmy to my – ludzie – byli dla niej punktem odniesienia. Członkami jej stada i rodziny. Z nami się bawiła, podgryzała, zaczepiała, uciekała, tuliła i lizała. Sabiny unikała – bo ta prychała i dawała łapą. A Stefan… coś nieznanego. Niegroźny choć lekko namolny.
Stefan jednak coraz częściej próbował ją skłonić do zabawy. A to usiadł na jej drodze. A to zaglądał do pudełka, gdy się w nim schowała. A to podskoczył, by zachęcić do gonitwy. A to trącił nosem. A Ebi… „O co jemu chodzi ?!” Ebi wychowywana bez innych małych kociąt i kociej mamy nie czuła chyba, ani że Stefan jej bliższy niż my, ani nie rozumiała kociej mowy. Ebi potrzebna jest kocia socjalizacja. I tą może dostać nie od Coco, a tylko od Stefana. Dlatego też od czasu do czasu sami kładliśmy Ebi przed Stefanem, zachęcając ich do jak najczęstszych kontaktów. A gdy Stefan do niej podchodził, uważnie z dystansu patrzyliśmy co dalej.
W którymś momencie, gdy Ebi zaczęła coraz szybciej biegać i coraz więcej rozrabiać, Stefan stwierdził chyba, że już jest na tyle duża, że można pewne rzeczy wymusić. Jak Polska stosunki dyplomatyczne z Litwą w 1938 r. Łapał ją więc, unieruchamiał łapką na podłodze i… Wrzask, panika, wijąca się glista i ucieczka pod fotel albo narzutę. By pół minuty później Ebi pędziła już gdzieś dalej odprowadzana tęsknym spojrzeniem.
Za którymś razem jestem w łazience i słyszę znowu pisk. Ale tym razem jakby bardziej rozpaczliwy. Wyglądam przez drzwi… Stefan tym razem przyszpilił Ebi do podłogi trzymając ją za kark pyskiem. Ebi z przerażeniem w oczach, nie mogąc się ruszyć, tylko piszczała jak zjadana fretka. Mnie też zamurowało.
- Stefan! Jak możesz! – powiedziałam, by zwrócić jego uwagę ale jeszcze nie interweniować. Muszą się w końcu oswoić do siebie. Stefan rozwarł paszczę, wyprostował się i spojrzał jakby chciał powiedzieć: „ale o co kaman ?” Ebi od razu zerwała się do ucieczki, wpadła między moimi nogami do łazienki i usiadła. Pochyliłam się do niej by ją pogłaskać i uspokoić i zobaczyłam jak mała… wymiotuje. Zamurowało mnie. Gdy skończyła, wzięłam ja na ręce, pogłaskałam, a ta najpierw mnie polizała, potem delikatnie pokąsała, zaczęła się wić by ją wypuścić i pogalopowała do kolejnej zabawy. Hmmm… chyba jednak na mnie zrobiło to większe wrażenie niż na niej.
Od tego czasu staraliśmy się zwracać jeszcze baczniejszą uwagę na ich kontakty. Nie rozdzielać ale mieć na oku, by nic się nie stało. Stefan dalej wodził za nią smętnym wzrokiem, a Ebi dalej bawiła się sama. Kilka razy dziennie próbował ją tak „zachęcać”. Ebi już tak nie panikowała, leżała aż Stefanowi znudzi się ją trzymać w parterze, po czym albo szybko uciekała, albo puszczona siadała czekając, by to Stefan sobie poszedł. Leżąc na drapaku Stefan spuszcza ogon, by machając przed nosem Ebi zachęcać ją do łapania kity. Przechodząc obok malucha rzuca się do biegu podpuszczając ją do gonitwy. Kilka razy ku uciesze Stefana udaje się – robią dwie rundki sprintu przez pokój. I koniec. Droga do pełnej kociej socjalizacji Ebi chyba jeszcze trochę potrwa. Nie sądziliśmy, że brak rodzeństwa z miotu i kociej mamy może skutkować tego typu problemem. Ale tym razem to nie nasza determinacja jest tu najważniejsza i mogąca przynieść pożądany efekt. Tym razem to Stefan jest nadzieją na wciągnięcia Ebi w koci świat.


Kilka dni temu dostaliśmy pierwszą propozycję adopcyjną dla Ebi do domu z rezydentami. Wydaje nam się, że jeszcze nie jest gotowa socjalnie, ale powiedziałyśmy o tym Tacie. I się zaczęło… Że co ? Że Ebi ma być już wydana ? Że w ogóle ma być wydana ?!! A czy ktoś się go pytał ?! Czy on to nie ma tu już w ogóle nic o powiedzenia ?! A co to jest, że najpierw ma się nią opiekować, a potem tak po prostu wydać ?! A niby czemu nikt nie weźmie pod uwagę co on na ten temat myśli ? A może on nie chce wydać ?! I tu zapadła cisza…
Trzeci kot w domu… ? Ten niegdyś a’koci facet chce trzeciego kota na stałe ?!
Koniec dyskusji ! Nie po to własną krwią… własną piersią… (wiecie jak to jest, gdy mężczyzna zacznie histeryzować) Nie po to nocami wstawał, niedosypiał…

Koniec końców nic do gadania nie miałyśmy. Pozostało nam tylko przeprosić Panią, która zgłosiła chęć adopcji. A Tata jak prawdziwy ojciec-przyzwoitka baczy teraz na Ebi i Stefana. By on jej przypadkiem krzywdy nie zrobił. A ona by wreszcie poddała się jego urokowi. Tylko jak już będą pod swoim urokiem i zaczną już razem uprawiać sprinty po całym mieszkaniu, to znowu będzie rumor jak za czasów Eugeniusza…

Tak, to już koniec opowieści o Ebi zwanej niegdyś Euzebiuszem. Ebi ma już swój docelowy dom. I może czasami tylko napiszemy od niej jakieś krótkie dwa słowa.



Kurciak - Sob 05 Wrz, 2015 16:39

Cudowna opowieść :D
aż się popłakałam :D
niech Wam się wiedzie najlepiej :) :)
mnostwo słońca dla Was <3

BEATA olag - Sob 05 Wrz, 2015 16:55

Mój ukochany Stefek ma wreszcie bratnią duszę na stałe a Coco... burmuch rodzinny może żyć dla siebie i dla nas.
BEATA olag - Sob 05 Wrz, 2015 16:59

Kurciak napisał/a:
Cudowna opowieść :D
aż się popłakałam :D
niech Wam się wiedzie najlepiej :) :)
mnostwo słońca dla Was <3



:serce: :serce:

Morri - Sob 05 Wrz, 2015 19:38

Ja stanowczo protestuję :patyk: Nie piszecie w wątku Stefana, więc piszcie w wątku Ebi :twisted: Chcemy wiedzieć, jak się socjalizują kocięta wychowane na butelce :)
jaggal - Sob 05 Wrz, 2015 21:21

niewiele widziałam zdjęć równie nieziemskich, jak to - kocham je tak bardzo, że skitrałam sobie na telefon, bo poprawia mi humor niesamowicie :)

wielu, wielu sprintów, rumoru, szczęścia, szczęścia, szczęścia!

BEATA olag - Sob 05 Wrz, 2015 22:30

jaggal napisał/a:
niewiele widziałam zdjęć równie nieziemskich, jak to - kocham je tak bardzo, że skitrałam sobie na telefon, bo poprawia mi humor niesamowicie :)

wielu, wielu sprintów, rumoru, szczęścia, szczęścia, szczęścia!


Ale super, ze Tobie tez - Stefek i Ebi pozdrawiaja

kat - Sob 05 Wrz, 2015 22:39

Trzymam mocno kciuki za to, aby Stefana i Ebi połączyła miłość :)
BEATA olag - Nie 06 Wrz, 2015 18:14

Ebi jak wiecie była karmiona butelką, nie miała rodzeństwa ani mamy, od innych kotów bliżsi jej są jej ludzcy opiekunowie, teraz zaczyna się uczyć obcować z innymi kotami.

Poniższe filmiki przede wszystkim umieszczam dla Morri - by nigdy już nie dostać od Niej "patyka" - ale to przeżyłam ... / :love:

https://youtu.be/CIoko2_PpUQ
https://youtu.be/kxcEESqRUPY

BEATA olag - Pon 14 Wrz, 2015 20:07
Temat postu: EBI
Torpeda słodkości

Ulubionym serialem telewizyjnym Taty są Pingwiny z Madagaskaru  Jednym z pingwinów jest Szeregowy – słodziak, który w jednym z odcinków rozbraja wszystkich swoją słodkością przechodząca aż w tęczę (?!) Rico to za to super rozrabiaka wysadzający wszystko w powietrze i uwielbiający się ścigać różowym kabrioletem-zabawką. Ebi jest właśnie na etapie superspingwinienia. Jest takim twórczym połączeniem Rico z Szeregowym. Jest jak nakręcana torpeda z uszkodzonym mechanizmem. Pędzi gdzieś przez pokój, by nagle podskoczyć , obrócić się, przypaść do podłogi, znieruchomieć i popędzić z powrotem, dalej lub gdziekolwiek indziej. Dopada do Stefana, szturcha go, ucieka a dogoniona i przewrócona na plecy piszczy, by gdy skonfudowany Stefan rozluźni uścisk, chapnąć go w nos i zwiać.

Tak, ze Stefanem coraz lepiej się kumplują. Jeszcze się boi tak dużego kocura, jeszcze Stefan nie za dobrze wie jak z takim malcem się może bawić, ale coraz częściej maruda sama podbiega do Stefana i go zaczepia.

Z Sabiną tak różowo już nie jest, chociaż gdyby powiedzieć, że mała unika Sabiny, to 100% prawdy by to nie było. Ucieka przed nią i zwykle trzyma dystans, bo nie raz dostała łapą po głowie, ale cóż to jednak za przyjemność zagrać na nosie czarnej hrabinie. Podbiega na przykład do drapaka, na którym leży Sabina, drapie pień wściekle i szybko, po czym gdy hrabina wkurzona taką bezczelnością machnie w dół łapą, Ebi szybko rozpłaszcza się na podłodze i drwiąco patrzy w górę jakby mówiła: „I co? Nie dosięgniesz mnie! Masz za krótkie łapki :) A żeby mnie dosięgnąć, musiałabyś zejść z drapaka. A ty jesteś stara i leniwa”. Po czym Sabina wciąga łapę na górę, Ebi zaczyna znów drapać i sytuacja apiać, od nowa wszystko się zaczyna.

Największy słodziak z Ebi jest, gdy się budzi i gdy zasypia. Zaspana nie ćwiczy wtedy zębów na naszych dłoniach, wgryza się za to delikatnie w małżowiny naszych uszów, wylizuje nos a Tacie wyczesuje pazurkami brodę. Gdy zasypia natomiast… ale to mogłoby posłużyć za kanwę osobnej opowieści. A najlepiej jak to sfilmujemy.

Dzięki Ebi Tata-cwaniak zyskał jednocześnie dwa koty. Ebi często zasypia przy którymś z nas. Gdy zasypia przy Tacie – zasypia kładąc się koło jego twarzy lub ramienia, a czasami wchodząc pod kołdrę, rozpychając się, rozkopując, wyczołgując i leżąc wreszcie mu na ramieniu. A potem przychodzi Stefan i kładzie się przy łóżku. W sumie nie wiadomo, czy bardziej przy Ebi, czy bardziej przy Tacie. Choć Tata twierdzi, że oczywiście przy nim. Faktem jest, że Stefan-niedotykane-jajo unikał raczej zawsze kontaktu dotykowego z nami, a teraz Tato może go wygłaskać (umiarkowanie), wyczochrać pod brodą (bez przesady), wydrapać po grzebiecie (bez szaleństw). W każdym razie gdy leży przy łóżku Taty.

Tak więc mamy wielkie kółeczko socjalizacji. I Ebi, i Stefana, i Taty.

jaggal - Pon 14 Wrz, 2015 20:39

uwielbiam te posty <3
BEATA olag - Nie 15 Lis, 2015 14:16

Wątek o Ebi - tym razem tylko o Stefanie (Itoshi)

Stefan to abiturient Kociego Pazura. Jako kilkumiesięczny kociak został przez nas zaadoptowany trzy lata temu. Na początku był wypłoszem. Przez pierwszy miesiąc przemykał się pod łóżkami do kuwety lub miski i to tylko wieczorową pokorą. Pozostały czas spędzał w ukryciu. Z czasem zaczął wychodzić również przy nas i pokazywać się, ale zawsze był pełen rezerwy i trzymał dystans. Na zachęty i zaczepki do zabawy reagował mimikrą i udawał wieszak lub koc – jego po prostu tu nie było.
Pewne przełamanie przyszło dopiero po około roku. Przyszła akurat kocia przesyłka w paczce: żwirek i pokarm. Karton był opasany plastikowymi taśmami. Przecięliśmy taśmy, wypakowaliśmy towar, karton - weck - na bok. Tata chwycił taśmy by je zanieść do śmieci i ciągnąc je po ziemi ruszył do kuchni. Taśmy szurały po podłodze a… za nimi z nosem przy ziemi… Stefan! Wyskoczył z ukrycia zafascynowany wijącymi się i szurającymi taśmami. Tata widząc cudowną, przez swą niecodzienność, reakcję kota zawrócił do pokoju, a kot za nim. Skręcił - kot krok w krok nie odstępował taśm. Tata zaczął wykręcać po pokoju ósemki, kot tropem taśm nie odstępował ich na krok. Tata w lewo, kot też. Tata w prawo, kot z nosem przy ziemi 5 centymetrów za wijącymi się końcówkami. My wszyscy zamarliśmy w bezruchu zaniemówiliśmy… Po pół godzinie pełnego zachwytu podziwiania zdeblokowanego kota tata w końcu sapnął:
- A może ktoś by mnie w końcu zmienił ? Stefan może nie jest zmęczony, ale ja już tak…
Cud trwał z dwa tygodnie. Potem taśmy się Stefanowi nieco znudziły. Ale chwycił bakcyla na kontakt i zabawy. Potem były sznureczki, wędki, piórka, laser wędrujący po ścianie i podłodze, zajączki puszczane lusterkiem, kryształkami. Kot się rozbudził.
Niestety, nie jest to kot zabawowy. Zawsze ma mniejszy lub większy dystans. Zawsze z uwagą wpatruje się w nas, czy aby nie zechcemy do niego podejść, zainteresować się. A może ktoś będzie chciał go dotknąć albo i nawet wziąć na ręce !? Gdy ma ochotę na wyjście na balkon, siada przed drzwiami i czeka cierpliwie, aż ktoś się domyśli. Gdy chciałby za piórkiem pobiegać, siada pod szafką z wędką. Jeżeli kontakt z ludziem, to tylko na jego warunkach.
Ale przychodzi kiedyś dzień, gdy trzeba wyjść ze Stefanem do weterynarza i wtedy koniec. Spięty, wycofany, ucieknięty. Po powrocie zmyka do szafy albo pod łóżko i przez kolejne dwa… trzy tygodnie trzeba odbudowywać nawet to ograniczone, niewielkie zaufanie.
Stefan jest taki wycofany i nieufny wobec ludzi, ale jest absolutnie otwarty wobec kotów. Z Sabiną niestety nie nadają na tych samych falach – hrabina jest jego odwrotnością. Choć na swoich własnych warunkach, ale ona lubi kontakt z nami. Dać się pogłaskać, przekupić, pochwalić. Za to nie toleruje żadnych innych kotów.
Stefan w przeciwieństwie do Sabiny, z ufnością i nadzieją przyjmował każdego tymczaska. Gdy tylko te oswoiły się z domem i przestawały bać się DUŻEGO Stefana, wówczas zaczynał z nimi ganiać się, turlać i podgryzać.

Ale najbardziej wzruszające było jego zachowanie przy Ebi. Na jednej z wizyt u weterynarza dostała zastrzyk, po którym potem w domu biegała popiskując i wylizując obolałe miejsce, a Stefan truchtał za nią cierpliwie czule trącając noskiem.

Jaki jest Stefan ? Wymagający.




poniżej hierarchia


kikin - Nie 15 Lis, 2015 14:35

i piękny :serce:
BEATA olag - Nie 15 Lis, 2015 14:40

Pewnie że tak, nasz wspaniały Książe.
Kochany za wszystko, nawet za żelkowe łapkowe poduszeczki w kolorze pudrowego różu.

kat - Nie 15 Lis, 2015 14:45

Stefan jest absolutnie cudowny :)
Cotleone - Nie 15 Lis, 2015 19:05

Jest piękny :) A że taki nieśmiały w kontaktach z ludźmi - taki jego urok :wink:
Świetnie, że jest kochanym wujkiem dla Ebi :love:
Czekam na zdjęcie słodkich łapek z różowymi podusiami :)

Morri - Nie 15 Lis, 2015 19:28

Stefanku :serce: Mało kto wie, że Itoshi znaczy "kochany" :)
BEATA olag - Czw 19 Lis, 2015 13:41

EBI - ŚPIĄCA KRÓLEWNA







W SŁOŃCU SKĄPANA


Morri - Wto 01 Gru, 2015 13:28

Pięknie wyrosła :serce:
BEATA olag - Czw 17 Gru, 2015 09:44

Pamiętacie małego Euzebiusza? Tego ślepego tygodniowego kociaka? Dzisiaj to jest dojrzewająca, wyrośnięta panienka Ebi :) Nie, nie przeszła zmiany płci :) To efekt spóźnionego właściwego rozpoznania jej tożsamości :) Był Euzebiusz -€“ pstryk -€“ jest Ebi. Czy więc pamiętacie jeszcze to małe ślepe kocię ?
Nam się ostatnio przypomniało jak była malutka po tym, gdy w telewizji zobaczyliśmy, jak uratowane ślepe szczenięta zostały nieetycznie i niemoralnie, acz całkiem zgodnie z prawem, uśpione - bo jeszcze były ślepe.
Nasza Ebi też była ślepa. Oczka miała jeszcze sklejone. Potrafiła tylko spać, robić siku, kupę (jak się wymasowało jej brzuszek) a i nawet z jedzeniem na samym początku miała problem. Oczy, kompletnie błękitne i całkowicie jeszcze bezmyślne, otworzyła dopiero po tygodniu. Wymagała codziennej intensywnej opieki, prawie ciągłej czyjejś obecności, regularnego karmienia co kilka godzin – jak małe dziecko – w nocy również. Masowania, głaskania, ogrzewania, bliskości, ciepła… Jak dziecko. Jak małe ludzkie dziecko. Jak każde dziecko.
A teraz ? Teraz ma 24 tygodnie i przybiega rano „dając buziaka”. Budzi takim mokrym dziecięcym całusem. No, próbuje budzić. W końcu o czwartej nad ranem nikt normalny dobrowolnie nie wstaje. Daje więc buziaka, powarczy (jak tygrys), poociera się pyszczkiem i widząc, że tym razem nic nie wskóra, biegnie na pierwsze śniadanie.
W końcu gdy rano wstaję i idę do toalety, ona mi od razu towarzyszy. Ja siadam na tronie, a księżniczka wskazuje na umywalkę. Jeden ruch ręką i cienki strumyczek leci prawie prosto do jej pyszczka. Prawie, bo mała guła nie wie, że powinna przekręcić sznupkę. Głowę trzyma prosto i woda przez to pada jej na czółko a potem po nosie ścieka do pyszczka. Nieraz ląduje do nozdrzy i co chwila przez to prycha. Potem biegnie do kuchni, siada jak psiak i patrząc na blat kuchenny czeka na jedzenie. A po jedzeniu zaczyna się szaleństwo zabaw ze Stefanem, z samą sobą, swoim ogonkiem, kulką papieru a jak szaleństwo padnie na mózg, to nawet zaczepia Sabinę, i oczywiście od razu ucieka. A potem zmęczona pada jak stoi, albo gdy ma szczęście to zdąży dojść na fotel i zasypia na pół dnia. A gdy to jest sobota, to kładzie się przy nas na fotelu, kanapie, wymusza duuużą porcję pieszczot i przyjąwszy pozycję „serdecznie witamy” odpływa w krainę Morfeusza. A przez sen wystawiwszy języczek zwinięty w trąbkę powarkuje jak stary tygrys.
Gdy ktoś z domowników wychodzi z domu, biegnie za nim do drzwi, chcąc razem wyjść. Potem kilka minut siedzi w przedpokoju jakby nie dowierzając, że jednak nie cofnie się po nią, nie wróci. A gdy po jakimś czasie usłyszy dzwonek domofonu, biegnie znów pod drzwi by przywitać powracającego domownika tańcem, ocieraniem i mruczeniem.
Ślepe kocię. Czy było warto ? A jak myślicie :) Włożyliśmy w to dużo pracy, wysiłku i poświęcenia. Ale dostaliśmy jeszcze więcej. I ciągle dostajemy. Pięknej kociej miłości. Czy warto więc brać w opiekę ślepe kocięta ? Daj a otrzymasz. Miłość za miłość.

BEATA olag - Pią 18 Gru, 2015 22:08

dla Cotleone - różowe żelki Stiwena








Cotleone - Sob 19 Gru, 2015 12:24

Bardzo dziękuję - łapeczki przesłodkie :love: Pozostała część Stefana również, żeby nie było niedomówień.
Ale ktoś tu się uroczo wykotłasił do snu ::

BEATA olag - Wto 05 Lip, 2016 09:18
Temat postu: Ebi
Rok to w wieku kota w zasadzie pełnoletniość. A jak wiadomo dzisiejsza młodzież wchodząca w dorosłość ma swoje wady. Jak zawsze zresztą młodzież. Tylko inne niż niegdyś. Dzisiejsza młodzież jest bardziej leniwa niż niegdyś my byliśmy (tak zawsze mówiło starsze pokolenie). Mniej pracowita. No i jakby… większa. Nie bójmy się tych słów – przejedzona, puszysta, pulchna a nawet za duża.
Ebi jest nieodrodnym przedstawicielem swojego pokolenia. Jest leniwa. Najlepsza zabawa z wędką to zabawa na leżąco. Ty machasz wędką w lewo i prawo, wyrabiasz sobie biceps i triceps, a Ebi leży na boku i gdy nad nią przelatuje piórko na wędce - machnie łapką. Ciesz się właścicielu – Twój kot się bawi.
Jest mniej pracowita. W zasadzie cały dzień mogłaby spędzać z kumplami, na ławce przed blokiem (drapaku na balkonie), popijając piwo i wcinając chipsy (chłeptając z kranu i wylizując miseczki), plotkując (mrucząc na gołębie) i czasem wdając się w burdy (prychać i machać łapką przed innym kotem nastającym na jego miejsce). Jak widać, nie widać specjalnej różnicy między obibokiem balkonowym a bramowym.
No i jest za duża. Dzisiejsza młodzież dorabia się nie tylko mięśnia piwnego dwadzieścia lat wcześniej niż Ty się nabawiłeś, ale i kształtu pufy zamiast w wieku lat 50-ciu przyjmuje przed 15-tymi urodzinami. Chipsy, cola, hamburger, komputer i nasiadówki. No dobra, nie wciskajmy kitów – Ebi nie używa komputera i nie pije coli, ale cała reszta… ?
Kogo spotkasz w kuchni, gdy o 23 kończy się sobotni western i idziesz napić się przed snem wody ? Ebi nad miską.
Kto Ciebie wyminie, gdy o 1 w nocy pęcherz przypomni Tobie o szklance wody wypitej przed snem ? Ebi w drodze do kuchni.
Kogo usłyszysz o 3 w nocy, gdy zmarznięta wstaniesz przymknąć okno ? Ebi nad suchą karmą.
Kto miauczeniem, płaczem i jękami o 4 nad ranem wymusza jedzenie ? Ha! Niezgadliście! To Stefan! I nawet nie próbujcie go zlekceważyć – bez garstki karmy nie pozwoli Ci dospać do budzika. No dobra – Ebi by nie była sobą, gdyby nie przysiadła przy Stefanie i śpiąc na siedząco z zamkniętymi oczyma nie wymusiła kilku kuleczek karmy na dzień dobry. A właściwie – na miłych snów ciąg dalszy.
Ale – jak każda kochająca mama – nawet nie próbujcie krytykować naszego maluszka (większego już i od Coco i od Stefana), że jest gruba. Ona ma po prostu zapasy zimowe. Całoroczne. Ja mogę sobie narzekać, krytykować, ale wy nawet nie próbujcie.
Bo jaki kot cierpliwie znosiłby ocieranie się mężowej brody o łepek i uszy ? Jaki kot czesałby pazurkami taką brodę ? Ile kotów przychodzi w nocy ugniatać łapkami i mruczeć do ucha ? Wiele jest śpiochów w waszych stopach ? Jaki inny kot pozwoli sobie zrobić pierdziocha na brzuchu ? Pewnie jest sporo kotów spełniających powyższe warunki, ale wszystkie na raz ?
Trochę kotów już mieliśmy, mamy na stałe jeszcze Stefana i Coco, ale bądźmy szczerzy – tylko Ebi – Dziecko Szczęścia (nazwane przez bardzo pozytywną osobę) - mamy od ślepego oseska karmionego co dwie godziny przez całą dobę, a to rodzi specjalny stosunek do kota. To był rok pracowity, chwilami trudny, ale sporo nas nauczył i wiele nam dał. Dał nam specjalną kocią miłość. I… no dobra, kilka kotów temu byliśmy normalni. Ale czy wy jesteście ze swoimi kotami normalniejsi od nas ? 


Nadira - Wto 05 Lip, 2016 11:31

No jaki cuuuuukieeeeeeer!!! :love:
kikin - Wto 05 Lip, 2016 11:57

:jebanewalentynki:
kat - Wto 05 Lip, 2016 15:33

Wszystkiego najlepszego dla Jubilatki! :pijaki:

A Opiekunom należą się gratulacje!
Wykonali kawał super roboty! :modly:

Morri - Wto 05 Lip, 2016 15:44

:aniolek: :aniolek: :aniolek: :aniolek: :aniolek: :aniolek: :aniolek: :aniolek:
Hofi - Pią 08 Lip, 2016 13:45

Już kilka razy wspominałaś o Ebi i musiałam zobaczyć jej historię, jestem zafascynowana Maluszkiem i Wami jako opiekunami! :love:

Oprócz tego jestem pod wrażeniem talentu pisarskiego! Uśmiałam się (i wzruszyłam) jak nigdy czytając jej historię! :jebanewalentynki:

Buziaczki i tulinki dla Ebi i całej rodzinki ode mnie! :serce: :serce:

BEATA olag - Wto 26 Lip, 2016 10:50

STEFAN (Itoshi) - kumpel Ebi

Fotka / chwalimy się :D
Piękny Stiwen to kot, który nie rozpieszcza nakolankowością (na tą chwilę).
Ale dzięki temu jego każdy krok w stronę pozytywności, powoduje u mnie maślane i mokre oczy. Baranków, mizi i nawoływania jest coraz więcej :love: , nieskromnie mówiąc ze mną w roli człowieki.




edit brynia: zamieniłam za duże zdjęcie na mniejsze, podlinkowane do oryginału

MISIEK - Wto 26 Lip, 2016 11:03

ale przystojniak ;-)
kikin - Wto 26 Lip, 2016 18:12

:serce: :serce: :serce:

piękny KOT i piękna fota :D

Cotleone - Wto 26 Lip, 2016 19:46

Śliczności :)
Morri - Sro 27 Lip, 2016 23:03

Itoshi :love:
BEATA olag - Sro 17 Sie, 2016 19:24

choć Morri już miziaka widziała, co tam pochwalę się wszem i wobec :D


Morri - Czw 18 Sie, 2016 00:04

Ja tylko nie ogarniam, czemu Stefcio ciągle w wątku Ebi, kiedy przecież ma swój :hm:
BEATA olag - Wto 01 Lis, 2016 13:54

Czyż Ebucha nie jest piękna?





Trochę jak słodki Powolniak?

misiosoft - Wto 01 Lis, 2016 16:37

nie widać zdjęć :(
BEATA olag - Sro 02 Lis, 2016 10:34

a teraz widać?




misiosoft - Sro 02 Lis, 2016 11:15

tak :: ja widzę ::
BEATA olag - Sro 02 Lis, 2016 11:16

misiosoft napisał/a:
tak :: ja widzę ::


a jakiś zachwyt?

misiosoft - Sro 02 Lis, 2016 11:19

BEATA olag napisał/a:
misiosoft napisał/a:
tak :: ja widzę ::


a jakiś zachwyt?


oh oh, proszę o wybaczenie!!

jest śliczna i urocza i już taka duża ;)

Nadira - Sro 02 Lis, 2016 13:40

Pełen zachwyt, jaka cudowna burość! :love:
BEATA olag - Sro 02 Lis, 2016 14:01

mamusia dziękuje i kocio w czółko całuje
Morri - Pon 14 Lis, 2016 23:12

:aniolek:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group