Fundacja 'Koci Pazur'
Fundacyjne forum kociarzy z Poznania

Znalazły dom - Łysy Morus

Neda - Czw 24 Sty, 2019 23:04
Temat postu: Łysy Morus
Łysy Morusek, zanim do nas trafił, bytował na jeżyckim podwórku lub w piwnicy swojej karmicielki. Był wykastrowany i dokarmiany, więc jakoś mu się wiodło. Ale jak to bywa, do czasu... Pewnego dnia Morus wyłysiał. Porę roku znalazł na to najgorszą - zimę. Dziki kot, jak sądziliśmy, długo nie dawał się złapać. Ale w końcu, na szczęście tuż przed długimi styczniowymi mrozami, udało się. Pomógł podbierak, piwnica i to, że na dworze marzł, inaczej pewnie nigdy byśmy go nie złapali.

Po schwytaniu Morusek okazał się kotem.... w pełni oswojonym, łagodnym, pragnącym kontaktu z człowiekiem. To młody, bo ok. 3-letni kocurek. Obecnie diagnozujemy go i leczymy.

Morusek nie ma domu. Domyślamy się, że jego przypadłość na dobre wykluczy go z powrotu w miejsce bytowania, a tymczasem domów tymczasowych i miejsca w szpitaliku brak. Morusek przebywa obecnie w klatce, w kotłowni. Tylko takie (w miarę) ciepłe lokum, gdzie codziennie ktoś do niego zagląda i się nim opiekuje, udało się czasowo wydzierżawić. Morusek nie narzeka, ale bardzo chciałby mieć swój ciepły domowy kącik i człowieka chętnego do głaskania. On chętny do głasków już jest - i to baaaardzo. :)





Łysy Morus na ZDJĘCIACH i FILMACH

Neda - Czw 24 Sty, 2019 23:09

Morusek pierwsze dni w nowym miejscu zniósł tak sobie - bał się odgłosów pieca, nie chciał jeść, więc przekabacaliśmy go śmieciami z saszetek. W końcu zaskoczył z jedzeniem, z mizianiem, a z klatki pierwszy do wyjścia. Na początku bałam się go wypuścić (film). Wyciąganie kota z brudnych i ciemnych zakamarków ciasnej kotłowni średnio mi się uśmiechało, ale w końcu okazało się, że Morus nie chce uciekać i chować się. Woli się porozglądać i pomiziać. To pierwszy filmik. Niedługo nakręcimy nowe. Te straszne dźwięki w tle to odgłos czyszczonego pieca.


jaggal - Pią 25 Sty, 2019 10:50

"Łysek z pokładu Nedy"?
Neda - Pią 25 Sty, 2019 12:28

jaggal napisał/a:
"Łysek z pokładu Nedy"?


W tej wersji kot ładuje węgiel do pieca w kotłowni. :lol:

Neda - Pią 01 Lut, 2019 18:30

Morus (nadal Łysy) w poniedziałek trafi do dr Sobieralskiej. Czekamy jeszcze na część wyników spod Wież, nadal mamy jedynie morfologię, biochemię i całkowite T4, niestety nie są wzorcowe, choć nie ma też megatragedii. Martwią mnie jego uszy, stan zębów, no i oczywiście braki futra.

Sam Morrus martwi się chyba tylko tym, że siedzi w klatce w kotłowni. Apetyt i chęci na mizianie ma bowiem ogromne. No i wypuszczam go za każdym razem, gdy u niego jestem. Zresztą go się nie utrzyma w klatce podczas dyżuru. A na koniec, gdy kota trzeba znów zamknąć, to dosłownie trzeba szybko "wrzucić" go do klatki i w sekundę ją zatrzasnąć. :roll: Najczęściej na krótkim wychodnym plącze się pod nogami lub wskakuje na klatkę, głośno mruczy i ugniata. Fajny z niego kot i bardzo żałuję, że nie mogę go przenieść do domu. Ale to, co wyprawia się, gdy mój jeden gamoń zobaczy za oknem lub wyczuje na moich rękach kota, to stawia do pionu całą chatę...

Łysy Morus i ciekawostki:
- gdy wchodzimy do kotłowni - syczy, dopiero po chwili jak się skapnie, że MY to MY, to jest miauk i zawodzenie, żeby go wypuścić.
- suple dostaje do miski - bo z palca strach je podawać - chwyta od razu za pół palucha - lub w ogóle nie reaguje; z przysmakami jest podobnie - trzeba uważać na palce, taki łapczywy jest, a zlizywać nie bardzo chyba umie :lol:
- na razie boi się trzymania na rekach, choć ze wzięciem na ręce w celu wpakowania kota do klatki na szczęście nie ma problemu
- jest bardzo ruchliwy, co znacząco, przy takim sprzęcie i oświetleniu, utrudnia jego sfotografowanie











I FILMIKI:




kotekmamrotek - Wto 05 Lut, 2019 12:23

Morus zaliczył wczoraj baaaardzo drobiazgową wizytę u weterynarza... Nie jest najlepiej, a raczej szykuje się dłuższa i na pewno skomplikowana diagnostyka... Czego jesteśmy pewni to zapalenie pęcherza - w tym wypadku dobrze, że wcześniej nie został zaordynowany antybiotyk, bo mocz od razu został wysłany na posiew. Na pewno są mocno powiększone węzły krezkowe, a także jedno nadnercze. Poziom hormonów tarczycy wskazuje na jej niedoczynność, objawy - wręcz przeciwnie... Ale taka huśtawka związana z tym organem może być wynikiem chronicznego niedożywienia, więc póki co - karmimy i sprawdzamy za miesiąc. Morus ma też bardzo powiększone (jakby spuchnięte) łapki, niepasujące rozmiarem do kości śródręcza, oraz duże kły - akromegalia??? Generalnie coś jest nie tak z gospodarką hormonalną... A z tymi łysinami to też jest ciekawostka dropsa - sierść odrasta, ale... beżowa. Jakby został oblany jakąś substancją wybielającą, co oczywiście nie jest możliwe, bo zmiany występują symetrycznie...
Tonu serca nie dało się odsłuchać, bo Morus zagłuszał mruczeniem wszystko:) Ale puls jest prawidłowy!
Zły stan paszczy to w przypadku kocura naprawdę drobiazg:/

kat - Wto 05 Lut, 2019 12:32

Myślę, że na bazie przypadłości naszych kotów mógłby powstać niejeden doktorat...
Neda - Pią 08 Lut, 2019 11:06

Zdrowotna korekta:
- Morus jednak nie ma zapalenia pęcherza
- brud w uszach to nie świerzb

Lekkie zdziwienie, ale chociaż tyle dobrego. :)

Z życia Morusa:
- Łysy nadal często syczy, gdy wchodzę do kotłowni, dopiero po chwili zaskakuje, że "Aaaa, to ona! MIAUUU!" i z całej siły napiera na pręty klatki, by z niej wyjść. Chowanie Morusa do klatki nadal przebiega szybko i gwałtownie, i w tym temacie raczej nic się nie zmieni. :lol:

- Łysy boi się Kędziora, czyli mojego męża - gdy jest wypuszczony w kotłowni i obydwoje jesteśmy tam z nim, to Łysy chowa się za piec i muszę go wołać, żeby wyszedł (przychodzi), choć Kędziorowi nadal nie ufa, tak jak mi. :cool:

- Łysy jest łapczywy i niecierpliwy - jak go wypuszczam, to oczywiście jest już w pełnej gotowości na głaski i jedzenie, więc łazi po klatce, ugniata i traktorzy, a widząc, że ja zwlekam z jednym i z drugim, bo coś mu tam przewracam w klatce, wyciągam, zamiatam, to wtedy Łysy CHAPS! mnie za włosy (jak jakąś niewolnicę, którą za nieposłuszeństwo za kudły można przeciągnąć) :marudzi:

A jak coś tam na klatce jeszcze przewracam/wyciągam, to na ręce też uważać muszę - wczoraj mnie ugryzł i to nawet mocniej, bo przecież "GDZIE JEDZENIE KOBIETO?!" :bat:

A je, jakby tydzień nie jadł - łapczywie, cały się na mordzie umaże, no zero kultury :roll:

Takie są moje z Morusem kontakty. Postaram nagrać się coś w weekend, żeby nie było, że go tu oczerniam bezpodstawnie.

kat - Pią 08 Lut, 2019 11:29

:D :D :D
Neda - Pon 25 Lut, 2019 13:54

W kotłowni bez zmian.
Wiemy tylko, że brud w uszach to nie świerzb, zapalenia pęcherza nie było, a wyniki na dermatofity wyszły ujemne. Niedługo Morusa czeka kolejna wizyta u Pani doktor, a ja patrząc na niego - na apetyt, chęć do miziania, niechęć do siedzenia w klatce, próbuję zapomnieć o dalszym diagnozowaniu, o tym, że sierść nie odrasta, że skoro to nie grzyb, nie świerzb, nie nużeniec, to biorąc pod uwagę wyniki może...

Morus nie robi sobie z moich obaw nic. Jak tylko wchodzę do kotłowni, jak zawsze wita mnie szybkim syknięciem, szybkim miauknięciem i .... tu otwieram klatkę, bo jeśli nie zrobię tego od razu, to Morus próbuje wyważyć drzwiczki, łącznie z próbą podkopu... :roll: :D

WYPUŚTA KOTA! AIUTO!



Dlatego karmiony jest na klatce. Apetyt, jak widać.... Podudzie kurczaka ostatnio zniknęło równie szybko. :)

TYDZIEŃ NIE JADŁE!!!!




A tu moim z pomocnikiem tuż po obcinaniu pazurków.... Pomoc się przydała, bo kot tak ugniatał podczas obcinania, że musiałam uważać, by za mocno nie przyciąć ruszających się pazurków. (DŹWIĘK!) :D


wiedźma - Wto 26 Lut, 2019 19:16

Patrzę w jaki sposób je i chce mi się ryczeć :( Ile głodu musiał zaznać :(
saszka - Sro 20 Mar, 2019 14:56

Cio tam? :)
Neda - Pią 22 Mar, 2019 16:26

U Morusa sanatoryjnie. A dlaczego sanatoryjnie?

Bo Morusowi, choć wyniki na dermatofity wyszły ujemne, to pani doktor przypisała przymoczki z cieczy kalifornijskiej. Nazywam to uzdrowiskowymi kąpielami siarkowymi, bo mniej więcej tak to... ekhm, pachnie. Ponieważ on zmiany ma na większej powierzchni ciała, to przymoczki kończą się dla niego w sumie kąpielą, dlatego robimy to nie w kotłowni tylko u mnie w łazience. Zamykamy się przed moimi kotami, wywalamy kuwetę za drzwi, i działamy. Morus przechodzi zabiegi godnie, równo obryzgując żółtą śmierdzącą cieczą wannę, podłogę, drzwi i szafki (w końcu otrzepać się trzeba :) ). Po wyschnięciu kota, długo jeszcze unosi się uzdrowiskowy smrodek. O mnie też się wyciera... nawet po jedzeniu, waląc brudną buzią baranka prosto w moją twarz. :D

Ponieważ widzę go codziennie, to trudno mi stwierdzić, czy jest jakiś efekt, czy nie. Ale już w poniedziałek czeka go kolejna wizyta i bezstronne oczy lekarza na niego spojrzą, będzie też powtórka z badań tarczycy.

W weekend przerzucę foty, które mam.

KrisButton - Pią 22 Mar, 2019 21:55

Dla mnie ta woń kojarzy się z gejzerami, siarkowodór i tyle, ale jest pomocna i skuteczna. Oby Moruskowi też pomogła i żeby badania wyszły dobrze, mocno życzymy :serce:
Neda - Czw 28 Mar, 2019 17:09

Na razie mam filmiki:

Tu mizulek Morus dosychający po siarkowej kąpieli na pralce. Na końcu nagroda za dobre sprawowanie po tak niemiłym wydarzeniu:



Tu łysy miziul już w zasadzie wyschnięty:



A tu nagroda za ostatnią kąpiel Morusa:




Tym samym kończymy siarkowe kąpiele, wdrażamy spirulinę, a ponieważ poniedziałkowe wyniki na tarczycę były już w normie... szukamy dalej przyczyny jego wyglądu. :roll:

Neda - Pon 01 Kwi, 2019 10:23

Ostatnio do diety Morusa weszła spirulina. Ale Morus to jest kot, który uważa, że "wełna, nie wełna, byle micha pełna", któremu tabsa immunodolu nie trzeba rozkruszać, wystarczy wrzucić do miski i tabs zniknie. :)

A zanim wrzucę nowe foty, tu jeszcze dorzucę ostatki z zakończonych już łazienkowych sesji:






Łysy Morus lubi także, gdy trzyma się go na rękach :love: :


saszka - Pon 01 Kwi, 2019 11:02

On ma zawsze taki lekko zdegustowany (oceniający?) wyraz pyszczka? :D
Neda - Pon 01 Kwi, 2019 11:39

saszka napisał/a:
On ma zawsze taki lekko zdegustowany (oceniający?) wyraz pyszczka? :D


Po siarkowej kąpieli też byś taki miała. :D

saszka - Pon 01 Kwi, 2019 12:06

::
bardzo możliwe :D

Neda - Pią 05 Kwi, 2019 13:11

W morusowej kotłowni, choć jest okno, to panuje raczej pogoda bez słońca, a czy łysolek widzi coś przez okno? Nie wiem... może skrawek nieba, może czasem przeleci jakiś ptak. Korzystając zatem ze słonecznej, bezwietrznej soboty, otworzyłam na oścież drzwi kotłowni, odsunęłam szmaty, karton, którym izoluje klatkę przed przeciągiem spod drzwi - tak, by w ten jeden róg klatki mogło dostać się słońce. Moruskowi się podobało. :)




KrisButton - Pią 05 Kwi, 2019 18:32

Tercet był w garażu przez prawie 10 miesięcy, też tylko sporadycznie miały możliwość zobaczyć światło naturalne i promienie słońca, przetrwały i Morusek da radę, w końcu nadejdzie dzień, że będzie mógł na co dzień oglądać to. Mocno trzymamy kciuki za Jego zdrówko :serce:
saszka - Czw 16 Maj, 2019 21:54

Jak tam Morusek? :)
Neda - Pią 17 Maj, 2019 16:07

Ekhm, przepraszamy za milczenie.

U Moruska długo był pat, bo kolejne wyniki swoje (nawet tarczyca w końcu wyszła mu OK), a wygląd kota swoje... Włączyliśmy wg zaleceń melatoninę (nadal ją przyjmuje), oprócz tego spirulina i vetoskin non stop, zbadaliśmy kał, a ostatnią szansą miła być duodieta i ... wizyta u specjalisty we Wrocławiu. I tuż po badaniu kup (nic nie znaleziono) dostał kilka porcji CF cielęco-króliczego, ale potem na czas naszego wyjazdu była Animonda z dodatkiem królika, bo coś mnie tknęło... i pomyślałam, że jeszcze zaczekam ten tydzień.

Dlaczego? Jeszcze przed badaniem kup Morusowi zaczął zarastać drugi ślad po zeskrobinach (jak dotąd uparcie łysy) i pojawiły się delikatne, jakby czarne plamki na skórze - pigment. Ale ponieważ gapimy się w jego łysinę codziennie, ba! mój stary uporczywie pokazywał mi przez długi czas zdjęcia z pierwszej morusowej wizyty u weta i z dalszego pobytu u nas, mówiąc :PATRZ! JEST CORAZ GORZEJ!, więc nie byłam pewna, czy rzeczywiście dostrzegam drobne zwiastuny poprawy, czy tylko mi się zdaje.

No i nie było nas tydzień, Morusem zajmował się dziadek. Po powrocie mój stary pobiegł napalić do kotłowni, bo w domu psiarnia zamiast kociarni i wraca z krzykiem: ZARASTA, ZARASTA!

I rzeczywiście, Morus zaczyna zarastać.... Nie wiem, o co chodzi - spóźniony efekt kąpieli, melatoniny? Regulacja gospodarki hormonalnej? Nie wiem. :)

Niedługo postaram się wrzucić coś na dowód. Ale chyba go muszę w tym celu na chatę do lepszego światła zgarnąć.


A jak sam Morus? To czysta kocia miłość :love:

saszka - Pią 17 Maj, 2019 16:27

To będzie trzeba zmienić imię na Zarośnięty Morus? :P
Neda - Pią 17 Maj, 2019 18:00

saszka napisał/a:
To będzie trzeba zmienić imię na Zarośnięty Morus? :P


No na razie... OBRASTAJĄCY. :D

kotekmamrotek - Pon 20 Maj, 2019 20:55

Byle nie tłuszczem ::
Neda - Wto 25 Cze, 2019 10:43

Filmy dokumentujące morusową przemianę, na widok której nawet pani doktor otworzyła szeroko oczy, bo kto by pomyślał, że zadziała melatonina...

TU MAJOWE PIERWSZE ZWIASTUNY:




A TU EFEKT CZERWCOWY:


Schodzimy z melatoniny, więc mam nadzieję, że nic się nie zmieni.

wiedźma - Wto 25 Cze, 2019 11:45

O wow!!! A ten terkot! :D
Neda - Sro 07 Sie, 2019 16:13

Morus wyszedł na prostą zdrowotną - jest już zaszczepiony, pani doktor ciągle zadziwia ilość i jakość jego nowego futerka, kot waży 4,5 kg (na wejściu nie ważył nawet 4 kg). Do zrobienia będą zapewne jeszcze zęby, ale to temat dopiero na październik.

Jak to w życiu jednak bywa, prosta fizyczna, to niekoniecznie prosta psychiczna. Bo w momencie, gdy Morus wydobrzał, to w głowie coś się sypnęło - zaczął znaczyć.

Pani doktor po ostatnich oględzinach wykluczyła problemy zdrowotno-kastracyjne, stawiając na behawior. A znaczenie rozkręcało się stopniowo, wraz z wydobrzeniem, i dopiero po czasie nabraliśmy pewności, co się wyprawia (ale nigdy go na tym bezpośrednio nie przyłapaliśmy, znaczy, gdy nas nie ma). Wraz z nim zmieniło się morusowe podejście do życia... jedzonko jest super, ale nie jest już najważniejsze. Najważniejsze są te krótkie chwile poza klatką. Przejście kilku kroków do drzwi, poniuchanie pod szparą, z powrotem kilka kroków do pieca, i tyle - takie to marne lokum. Kiedyś poza jedzeniem i mizianiem świata nie było. Teraz najważniejsze są te krótkie spacery, potem coś się przekąsi, a na końcu poprzytula z człowiekiem.

Morus został zatem wyposażony w obróżkę, Zylkene, piórka na patyku zastąpiła rasowa wędka (w końcu coś, co go wyrywa do zabawy), a jego lokum oraz kotłownia zostały zdezynfekowane i obmyte środkiem usuwającym zapach moczu. Klatka zyskała ściany z podkładów, by kontrolować częstotliwość znaczenia:

https://drive.google.com/open?id=1f45ejgbqwVdG0OfuZRCIbRXLsEfQ5xvW

Ostatnie Foty Morusa - w albumie.
Tu kolejny film:


Neda - Pon 16 Wrz, 2019 16:41

Hejkaaaaa!



Morus miał ostatnio, w sumie nadal ma, trochę stresu związanego z przygotowaniem pieca do zimy i malowaniem kotłowni - na razie siedzi w klatce przez miedzę u teściów, którzy byli w uzdrowisku, zatem miał tam względny spokój, nie licząc wizyt opiekunów starszej babci mojego męża. Teraz niestety teściowie wrócili i na pokojach zaczął się ruch, dlatego czas nas goni, musimy posprzątać jeszcze po malowaniu i tynkowaniu, żeby mógł wrócić na swoje miejsce. Będzie jeszcze czuć farbą trochę, ale na razie cały czas się wietrzy, więc tragedii nie ma.

Tu kotłownia jeszcze przed remontem - tak wygląda nawoływanie Moruska, gdy na chwilę zamykam go w klatce i wychodzę wywalić urobek z kuwety - od razu szukanie i nawoływanie zbiega. :)



Bo zbieg miał miziać, nie sprzątać! :)



I kilka promieni słońca wpuszczonych za dnia:


Neda - Wto 22 Paź, 2019 15:30

Łysy Morus doczekał się odświeżonych ścian w kotłowni (w kolorze szarym), parapetu, z którego jednak nie korzysta (po otwarciu klatki są ważniejsze rzeczy niż gapienie się przez okno - jedzenie i przytulanie), normalnej lampy podsufitowej i normalnej kratki wentylacyjnej. Wszystko to go mało obchodzi. Obchodzi go człowiek, którego uparcie wypatruje, którego kroków codziennie nasłuchuje:


Neda - Pią 22 Lis, 2019 16:46

Dzieje się, Łysy Morus zamienił się w Szczerbatego Morusa...
takie życie poczciwego jeżyckiego kocura.

Morus stracił większość zębów, bo dziąsła i zapach z pyszczka były już naprawdę straszne. Zęby podczas usuwania kruszyły się jak butelki po winie rzucane o jeżycki bruk. Zostały kły i jakiś korzeń. Ale i je będzie trzeba pożegnać za jakiś czas. Niestety Moruskowi przyplątało się także zapalenie spojówek, jednak z tym już wychodzimy na prostą.

Tu klatkowe pozdro jeszcze po pijaku (czyli po narkozie) - już kumaty, ale łapki nadal się plątały:


Neda - Sro 04 Gru, 2019 15:24

Łysy (szczerbaty) Morus na kontroli posanacyjnej PIERWSZY RAZ w życiu u weterynarza NIE MRUCZAŁ.
Usuwanie zębów dało mu się zatem we znaki, ale wiadomo - narkoza i rwanie, to nie byle zastrzyczek czy pobieranko krwi.

Z uwagi na korzeń, który pozostał, musiał mieć przedłużoną antybiotykoterapię.
Obecnie już tylko na Bioprotecie, a po zapaleniu spojówek wzmacniamy go także suplami na odporność, no i nadal Zylkene (odpukać, dawno już nie obsikał ściany klatki, a jeśli już mu się to zdarza, to bardzo rzadko).


Kolejna kontrola w styczniu, wtedy pani doktor obejrzy przednie zęby i zdecyduje, czy i kiedy wylecą.

Neda - Sob 14 Gru, 2019 17:31

U Łysego Moruska sezony dzielą się na 2:
- gdy działa piec
- gdy piec nie działa

Teraz oczywiście jest sezon zimny, zatem piec chodzi. Bywa głośno, a Morus wtedy czasem zerka w stronę głośnego kolegi, bo innych "gadających" towarzyszy przez większą część doby niestety nie ma.

Morus - kotłowy nadzorca:




Neda - Wto 31 Gru, 2019 15:01

SPRAWOZDANIE POŚWIĄTECZNE :aniolek:
Do Moruska przyszedł prezent od Mikołaja, odebrałam go tuż przed wyjazdem, więc jeszcze przed Wigilią prezent trafił do "łapek własnych" Moruska.

Było uroczyste czytanie świątecznych życzeń:



I wspólne rozpakowywanie prezentów - przyszła paczka pełna Zylkene (mamy zapas na Sylwestra!:)) i mnóstwo kocich łakoci (oj, chyba będzie trzeba zrzucić po świętach kilka kilogramów :) ).



I kilka filmików z całego wydarzenia:



Neda - Wto 14 Sty, 2020 10:39

Morusek był wczoraj na kontroli paszczy. Od listopada/grudnia, praktycznie od razu po zabiegu, brzydki zapach z pyszczka zniknął. Z przodu zostały kły i siekacze, z opcją do wywalenia na przyszłość.

No i ostał się pechowy korzeń. To on jest teraz problemem, bo dziąsła po wyrwaniu tylnych zębów ładnie się wygoiły i wyciszyły, tak, że nie ma na razie potrzeby planować zabiegu na przednie zęby. W kwietniu idziemy na kolejną wizytę, może do tego czasu korzeń się otorbi i trochę wypchnie go to na wierzch - wtedy łatwiej można by go wyrwać. Ale na razie nic złego z nim się nie dzieje, dziąsło jest ok, brzydkiego zapachu w jego okolicy nie ma. A Morus jedzenie wciąga jak odkurzacz, więc nic go nie boli.

Pozdro!

Neda - Sro 01 Kwi, 2020 12:25

Ostatnio była taka faza, że kucam sobie w kotłowni i czekam aż czarny gostek się wylata, czyli zrobi: 3 pętle wokół pieca, 2 niuchy świeżej dostawy towaru powietrza spod drzwi, kilka skoków w bok - to na półki, to na klatkę. Ale nagle czuję, że ziom wspina mi się na plecy i robi sobie ze swojej kobiety drapak. Grzecznie odczekałam aż skończy, bo na szczęście maiłam grubą kurtkę - model specjalny, kotłowniany, która pomogła mi to pokornie przetrwać - inaczej fruwałabym z piskiem pod sufitem. Krótko po tym cążki znów poszły w ruch. A tak wygląda typek na rękach, chwilę po obcięciu szponów (z dźwiękiem - świegocze na zmianę z ptactwem w tle):



Tłumaczenie kawałka Łysego Morusa z Jeżyc:
Elo, elo!
przyszła wiosna zimna i mało radosna
Ej, ej!
w piecu węgla wcale nie mniej
Joł, joł,
Pazury ktoś znowu ściął
E, E!
poznajcie mnie

Neda - Nie 19 Kwi, 2020 20:28

Czasem trzeba zrobić wiosenne porządki: odrobaczyć kota, odświeżyć lokum, zdezynfekować sprzęt, poprać posłanka, etc.
Kota trzeba wtedy zamknąć w transporterze, ale biadoli w nim strasznie. Poza tym w kotłowni jest ciasno, niewygodnie, ruch, hałas, składanie klatki... bałby się. Więc Morusek przeczekał porządki pod okiem jednego z domowników, zamknięty z nim w sypialni.

Na początku był szok...



i niedowierzanie.



Ale nie było jakiejś wielkiej paniki, prócz dezorientacji. Po wygłaskaniu...



panowie trafili do łózka. :wink:


kotekmamrotek - Pon 20 Kwi, 2020 02:17

::
Neda - Czw 23 Kwi, 2020 16:13

Filmy z pamiętnego dnia:

Po wyjściu z kotłowni trzeba się wymyć - wiadomo...



Potem można wskoczyć do łóżka i zaliczyć zwiedzanko



A jutro Morusek jedzie na kontrolę paszczęki do weta, zobaczymy jak się miewa samotny korzeń, który mu został po ostatnim rwaniu.

wiedźma - Pią 24 Kwi, 2020 00:06

Jakaż pasja, szczęście i niedowierzanie w to mięciutkie cudo w tym udeptywaniu :)
Neda - Czw 30 Kwi, 2020 13:40

Morus był ostatnio na kontroli, przede wszystkim paszczy:

korzeń który został - nic złego z nim się nie dzieje, z paszczy nie śmierdzi, dziąsła są OK, dlatego na razie nic nie robimy; jeśli w przyszłości będzie musiał stracić także kły i przednie zęby, to wtedy się go usunie.

Zachowanie Moruska u weta: ostoja spokoju i miłości.

Łupież przy ogonie, który pojawił się niedawno: nie był aż taki duży, poza tym Morusek ma ładną sierść, więc trudno szukać powodów dermatologicznych. Może być związany ze zmianą temperatury w kotłowni (i tu chyba bingo, bo ostatnio wyłączyliśmy pierwszy raz piec i łupież znikł).

Gruczoły przyodbytnicze: miał zatkane wydzieliną, zostały opróżnione; możliwe, że Morusek źle znosi pobyt w klatce w izolacji...
To na pewno - on słyszy nas z tej kotłowni, jak się krzątamy po domu, rozmawiamy, gdy ktoś się kręci na dworze w pobliżu drzwi od kotłowni Morus od razu miauczy; rano przed wyjściem do pracy, jak wyłączamy radio, będąc w łazience słyszę, że on płacze (już wie, że zaraz ktoś przyjdzie go nakarmić); jak ktoś wpada na chwilę do kotłowni, to zawsze musi go wypuścić, wygłaskać, wytulić, dać przysmak, bo kot wali głową w pręty...

Najchętniej wzięłabym go do domu, ale ze względu na mojego nerkowego Zyrtka nie mogę - podczas ostatniej wizyty Morusa w sypialni (gapa Gryfin ją przespał) Zyrtek najpierw syczał pod drzwiami, a na koniec musieliśmy wyciągać go wystrachanego zza sofy w salonie...

Archiwalne zdjęcia przystojniaka z tamtego roku, gdy kotłownia była malowana i był u teściów po ich nieobecność:






Neda - Pon 11 Maj, 2020 12:48

Na majówkę mieliśmy gości - w tym 2-letnich bliźniaków.

Z odwiedzającymi dziećmi jest tak, że gdy nasz psychopatyczny koci rezydent ich obwącha, obejrzy i wyśle groźby karalne (sycząco-pazurowe) w kierunku zbliżającej się obcej ręki, a drugi, mniej przebojowy, zniknie w najciemniejszym kącie sypialni, to w dziecięcych serduszkach zapala się się iskierka nadziei na kontakt z miłym mruczkiem, gdy na pocieszenie pada hasło: "Jeszcze w kotłowni jest kotek".
I wtedy już nie ma bata, wycieczka musi być.

Ze wszystkich 3 mruczków, Morusek jest rzeczywiście najmilszy, szczególnie, że każda wizyta zwiastuje jedzonko lub smaczki i mizianko.










PS. Dodam, że ostatnio Morus zaliczył także nieplanowaną wizytę kocura sąsiadów, gdy ten wślizgnął mi się między nogami, jak wychodziłam z kotłowni. Kabanos zaskoczony nowym pomieszczeniem i kotem syczał na mnie i na Morusa, Morusek tylko pomiaukiwał, jak to on, żeby jednak go wypuścić z klatki, skoro zostałam w środku, by przypatrzeć się reakcji obu kotów.

Neda - Wto 30 Cze, 2020 19:09

Muruś, jak i nasi rezydenci, był sam przez tydzień - odwiedzał go przyszywany dziadek. Po powrocie zanim weszliśmy do domu z kotłowni dobiegło nas miauczenie - no bo oczywiście usłyszał, że WRÓCILI I SIĘ KRĘCĄ. Więc pierwsze przywitanie (i sprzątanie) :roll: było z Moruskiem.

Tu nasz mały smutasek jeszcze przed wyjazdem:



A tu szczęśliwy - bo wygłaskany:


Neda - Pon 27 Lip, 2020 13:49

Morus znów nam się rozkisał - a konkretnie z niebywała częstotliwością zasikuje boczny podkład przy ścianie z kuwetą, i nie wiemy czy to znaczenie, czy to sikanie na stojąco... Na razie znów wleciały suple uspokajające, żeby go choć trochę wyciszyć i będziemy próbować łapać mocz przez punkcję - niestety pierwszy raz był spalony (pęcherz pusty).

Tymczasem ja próbuje urobić mojego domowego dyżurnego na zakup kamerki, która dałaby nam odpowiedź, jak i przy jakiej okazji on to robi. Bo na sikaniu złapać go trudno - wiadomo: jedzenie, mizianie, bieganie po kotłowni pod okiem człowieka - to się liczy, nie jakieś tam wypróżnianie.

Moruś pozdrawia:






Neda - Czw 30 Lip, 2020 11:27

Udało się - w końcu Morus trafił do weta z moczem w pęcherzu. Struwitów brak, ale są podwyższone leukocyty, dlatego wkroczył antybiotyk. Zobaczymy, czy leczenie zaowocuje nieobsikiwaniem ulubionego boku klatki.

Oprócz tego Morus oczywiście skradł serca ekipy weterynaryjnej swoją naturą pieszczocha - igła w pęcherz mruczenia nie zakłóca. :lol: :roll:



Przed Morusem niestety dłuższa nieobecność jego wolontariusza Dawida, bo wyjeżdżamy na tydzień, a zastępstwo raczej nie wypuszcza kota z klatki, bojąc się, że go potem do niej nie zagoni. Poza tym za ścianą czekają 2 kolejne głodomory, które trzeba obrobić. Także... nie będzie przez chwilę skakania po regale.


Neda - Pią 21 Sie, 2020 13:29

U Moruska z obsikiwaniem zawieszonego przy kuwecie podkładu jakby lepiej. Ale niekoniecznie po antybiotykach, co w efekcie ponad miesięcznego stosowania suplementów wyciszających. Nadal mu się zdarza, np. dziś rano mój prywatny morusowy dyżurny zgłosił, że siur na pionowym podkładzie był, ale po kilku dniach ciszy, zatem i tak super.

Ciągniemy dalej zatem te Zylkene i Kalmvet. Może ktoś chciałby mu je w sumie podarować i wesprzeć w trudnym i nudnym klatkowym życiu? W sumie biedak nie ma nawet nikogo, kto by go chciał wirtualnie zaadoptować.




Neda - Nie 11 Paź, 2020 17:30

W kotłownianym życiu Moruska nie ma wielkich przełomów i zdrowotnych huśtawek (na szczęście). Ogólnie - nic ciekawego. Zylkene i Kalmvet jakoś tam wyciszają (rzadziej obsikuje bok klatki) jego kocie, stęsknione człowieka serce i niepokój lub podniecenie związane z każdym dźwiękiem dobiegającym z domu lub z podwórka - słyszy, jak rano zbieramy się do wyjścia (sygnał, że zbliża się śniadanie), jak przyjeżdżamy do domu, gdy ktoś się kręci przy kotłowni. Wtedy zazwyczaj nas nawołuje.

Przełomami są dni, takie jak ten, gdy po odrobaczaniu trzeba wszystko zdezynfekować i wymienić na nowe. Wtedy kot ląduje w sypialni. A pomimo stresu, Morus to kręcące się, czarne ADHD. Jest żywy, ciekawski, nie chowa się, eksploruje tych kilka kątów, łózko, stoliki i pudło.

A to położy się na dywaniku:





A to wskoczy i pougniata łózko:


Załapał się też na kolację poza kotłownią:


I na pudełko naszego rezydenta pod jego nieobecność:


Migotka - Czw 12 Lis, 2020 17:52

Co słychać u Moruska?
Neda - Pon 16 Lis, 2020 15:47

Morusek pod koniec października miał diagnostyczny przegląd. Wg ostatnich badań krwi wszystko jest w miarę ok, tylko musimy uważać na mocznik, który wyszedł w szarej strefie - dlatego wg wskazań powtórzymy badania za pół roku.

Sprawdzaną też miał dupkę, bo kiedyś miał już zapchane gruczoły przyodbytnicze, a czasem mu trochę spod ogona zawiewa. Ale było czysto. Zęby i dziąsła bez zmian - czyli OK. :)

Pozdrowionka sprzed śniadania, z któregoś leniwego poranka:



Neda - Pon 14 Gru, 2020 17:12

Stało się - oto ostatnie zdjęcie Łysego Moruska w kotłowni:



Chciał wyjechać na pełnej petardzie w wózku, ale stanęło jak zawsze na transporterze. :wink:

Wiadomości z DT, który na wiosnę ma stać się DS, są optymistyczne, bo Morusek na szczęście jest z tych kotów, co eksplorują nową przestrzeń i się nie chowają. Już pierwszego wieczoru kupa i siku trafiły do kuwety. Apetytu kolega nie stracił. Wie już do czego służy sizal na nodze od stołu i nowa zabawka - myszka.

Morusek w weekend nadal był trochę zdezorientowany i przestraszony, w nocy zrywał się i pomiaukiwał, ale na razie nadal przyjmuje suple wyciszające, więc mam nadzieję, że będzie dobrze. Wkrótce wyślę fotki i filmik z pierwszych dni aklimatyzacji.

Migotka - Pon 14 Gru, 2020 19:12

Trzymam za Ciebie kciuki, Morusku. Bądź szczęśliwy w swoim domu ♥
KrisButton - Pon 14 Gru, 2020 21:36

Po przeniesieniu z kotłowni do własnego domu, każdy musiałby zażywać środki uspokajające, a co dziwić się takiej kruszynie :P Z serca życzymy Tobie czarnuszku, żebyś wiódł długie i szczęśliwe życie wśród swoich ludzi i w swoim domku :serce: :serce:
kat - Pon 14 Gru, 2020 21:55

Kciuki za Moruska :ok:
Neda - Pią 18 Gru, 2020 18:58

Dostałam wczoraj fotki Moruska:
A) obok swojego człowieka, na łóżku
B) z laptopem, wgapiającego się w ekran - pewnie dzielnie "pomaga" przy pracy ;)
C) gdzieś tam na półce, zaspanego w towarzystwie bananów :lol:

Także pierwszy strach już raczej minął. Zaczyna się zapuszczanie korzonków.

A teraz kronika z przeprowadzki.

Najpierw zdjęcia z trasy -> postój w biurze u mnie w pracy, bo oczywiście nie chciał siedzieć spokojnie w transporterze, więc daliśmy mu pozwiedzać firmowe parapety i biurka. ;)








A tu zdjęcia i film z pierwszego dnia po przeprowadzce:






kotekmamrotek - Pią 18 Gru, 2020 19:15

Natalia, jakie zapuszczanie korzonków??? On na tym filmiku to wygląda jakby rósł w tym domu od maleńkości ::
Neda - Pią 18 Gru, 2020 19:23

kotekmamrotek napisał/a:
Natalia, jakie zapuszczanie korzonków??? On na tym filmiku to wygląda jakby rósł w tym domu od maleńkości ::


Nie mów tego głośno Dawidowi, on ma kotłownianą żałobę po nim, a na naszego Gryfina czasem mówi Morus. :wink: :lol:

saszka - Pią 22 Sty, 2021 22:35

Co u Łysego Morusa? :)
jaggal - Sro 10 Lut, 2021 13:20

co u Morusa? tyle czasu i zero wieści :(
Neda - Sob 13 Lut, 2021 02:28

Przepraszam za ciszę w eterze :oops: , na szczęście brak wiadomości w tym wątku to dobre wiadomości. :wink: Wgrałam właśnie fotki, więc wkrótce wrócę z relacją.
Migotka - Pią 26 Mar, 2021 09:55

Co u Łysego Morusa? :) Zaaklimatyzował się w swoim domu?
Neda - Pon 19 Kwi, 2021 16:16

Przepraszam za sporą obsuwę...

Morusek ma się dobrze, w pełni zaaklimatyzował się w nowym domu; opiekunowie wraz z nadejściem wiosny zabierają się za siatkowanie balkonu (będę informować o postępach), Morusek w kwietniu został odrobaczony (kupy czyste), a pod koniec kwietnia ma też umówioną wizytę kontrolną u weterynarza - trzeba będzie skontrolować mocznik i inne parametry, bo ostatnio trochę futerko mu wyrudziało. Na razie dostaje do karmy olej z łososia.

Z serii "W DOMOWYCH PIELESZACH"

A. Na śpiącego:





B. Na wysokości:





C. Na pracoholika:



D. Na czerwonym tronie:





PS. Z ciekawostek: szara pufa na ostatnim zdjęciu czymś bardzo naraziła się Morusowi, bo raz na nią siknął, a tak poza tym lubi z nią "powalczyć". :roll:

Neda - Czw 13 Maj, 2021 05:04

Jeszcze pod koniec kwietnia Morusek był na przeglądzie. Jego opiekunów martwiło lekkie zarudzenie sierści, ale wszystkie wyniki z krwi wyszły naprawdę OK. Zatem będzie wprowadzona suplementacja w kierunku polepszenia stanu futerka.

Zarudzenie chyba najlepiej widać tu:






A tu Morusek wśród pluszowych przyjaciół...






...i w domowym ciepełku:






Romantyk pozdrawia!







Neda - Sob 26 Cze, 2021 08:18

Czy Łysy Morusek przywita mnie dziś lub pożegna tak, jak zabawia się ze swoimi opiekunami, a raczej ze sznurówkami ich butów? Zobaczymy...



Oby tylko nie wpakował mi się do torby, bo nie chcę go przecież nigdzie zabierać, jest mu dobrze tam, gdzie jest. Upały zniósł dzielnie, stan futerka się poprawił, no i może w końcu korzystać z zabezpieczonego balkonu.



Trzymajcie kciuki za podpisanie umowy... Spać nie mogłam :roll:

Neda - Sro 28 Lip, 2021 19:56

To tylko w podsumowaniu tejże udanej adopcji dodam, ze (Łysy) Morus przywitał mnie chłodno i z rezerwą. Serce sie raduje i jednocześnie ściska z żalu. :roll: :lol:



Z dystansem obserwował mnie i opiekunów ze swojej nowej, balkonowej miejscówki. :cool:


saszka - Sro 28 Lip, 2021 21:09

Rewelacja! :aniolek:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group