Fundacja 'Koci Pazur'
Fundacyjne forum kociarzy z Poznania

Znalazły dom - Aretuza

saszka - Pią 28 Lut, 2020 21:00
Temat postu: Aretuza
Mieliście kiedyś tak, że nagle całe Wasze życie wywraca się do góry nogami, a Wy zostajecie zupełnie sami, bezsilni, przerażeni, zdani na łaskę i niełaskę świata, na którym Was nie chcą...? Nie? To macie szczęście, którego los poskąpił zgłoszonym nam w lutym czterem kotom... Ich właściciel zginął, a one z dnia na dzień zostały bez opieki, bez dachu nad głową, wystawione na dwór w okolicy, w której szybko zaczęły przeszkadzać. W momencie otrzymania zgłoszenia nie mieliśmy miejsca dla czterech dodatkowych futer, ale zwróciliśmy się o pomocą do aktywistek z Ratujemy Koty Z Półwiejskiej, które otoczyły opieką dwa z nich - przepięknego, kremoworudego kocura, Bogusia, oraz delikatną biało-burą koteczkę, Amelię. Jako że czas naglił, bo koty okazały się niewykastrowane (!), gdy tylko w naszym szpitaliku zwolniły się jakieś klatki - zgarnęliśmy pozostałe trikolorki. Jedna z nich to właśnie Aretuza. Kicia jest póki co wystraszona, ale widać, że to zdecydowanie domowy kot...

Aretuza jeszcze na ulicy:


I już bezpieczna u nas:




Więcej zdjęć Aretuzy TUTAJ i filmów TUTAJ

Niebieska - Sob 07 Mar, 2020 13:43

Aretuza jest nieco mniej odważna niż jej siostra Europa, ale nie pozostaje daleko w tyle, po chwili zachęcania chętnie poddaje się głaskom i innym czułością ze strony wolontariuszek :) Podobnie jak jej siostra nie cierpi zabiegów usznych i zakrapiania ich orimedrylem, ale niestety niema wyboru, uszy trzeba czyścić. To co zdecydowanie odróżnia ją od Europy to gadulstwo. Paszcza jej się nie zamyka, bez przerwy na coś się skarży i nawołuje. Obecnie ulokowana zameldowana w szpitaliku pod Krzesimirem, przekrzykuje się z nim dzień w dzień (uszy więdną)



Wczoraj Areta wróciła po kastracji przywdziana w kolorowy kubraczek z wenflonem na łapce i oczywiście skargom nie było końca ;) Podczas zabiegu usunięto jej tez jeden z kłów, stąd odrobina krwi na pyszczku.


kotekmamrotek - Czw 19 Mar, 2020 22:40

Rekonwalescentka już pozbawiona szwów - wszystko pięknie zagojone:) W uszach też porządek, zatem za tydzień czeka koteczkę szczepienie i będzie w pełni gotowa do adopcji:)
Ślicznota z niej - i taaaaaka kochana :serce:


Żywia - Sro 25 Mar, 2020 14:33

A tu już pięknie się prezentująca bez kubraczka (choć oczywiście ładnemu we wszystkim ładnie :: )


A teraz mała hipnoza, proszę się skupić i dostosować: Adoptuj mnie. ADOPTUJ MNIE.

saszka - Sro 01 Kwi, 2020 16:05

W zeszłym tygodniu w ramach ewakuacji szpitalika Aretuza trafiła do naszej kociej komuny ;) Jako że wylądowała pod stołem, przez chwilę nazywałyśmy ją Podstoliną.


Szybko jednak okazała się Tuską-obżartuską, której nic tak nie ośmiela, jak szama :roll: Choć w większości kociego towarzystwa wzbudziła już na starcie przerażenie, sama od początku pozostaje wobec innych futer życzliwie obojętna. No może teraz, kiedy koty przestały histeryzować i zaczęły się bardziej ośmielać, obojętność Tusi jest już ździebko mniej życzliwa ;) W stosunku do ludzi Aretuza wykazuje się przede wszystkim wielką delikatnością; docenia też mizianki, ale sama nie szuka kontaktu. Chyba że zgłodnieje :?

Dopiero kiedy trafiła do nas, zobaczyłam, jaka ta kota jest duża. Zdecydowanie bliżej jej gabarytami (mimo chudości) do np. rezydenta Pasiuka niż Sabriny czy Banshee. Na żywo jest też jeszcze ładniejsza niż na (bardzo pięknych zresztą) zdjęciach powyżej.

Tu jeszcze fotki z pierwszych dni w DT:


saszka - Pią 03 Kwi, 2020 14:30

Od kilku dni klatka Aretuzie służy głównie za toaletę oraz karcer na czas karmienia, bo to zwierzę - gdyby mogło - serio ciągle by jadło... Chuda jest dziewczyna i podjadanie jej niby nie zaszkodzi, ale niekoniecznie takie będące w zasadzie zjadaniem 5 porcji :roll: Musiałyśmy postawić granice, coby nam się Tuśka nie rozpękła... A że do tego przy jedzeniu się kicia nie certoliła i pchała pyszczek do misek wciąż zajętych, reszta futer - oburzona takim despektem - zaczęła mały strajk głodowy. Zatem kraken je w zamknięciu i grzecznie czeka na uwolnienie, aż reszta skończy swoje jedzeniowe kontredanse.

Na drugim miejscu w hierarchii bytów umiłowanych przez Tusię (po żarciu) jest trochę zapomniane (przez resztę stada) legowisko; to miłość od pierwszego leżenia, kiedy to poducha trafiła jeszcze do klatki.


Swoją drogą, gdy zaczęłyśmy Aretuzę wypuszczać, na początku przesiadywała pod fotelem, więc szybko pod fotel trafił najpierw chociaż mały kocyk.

A później DIY kocykowe wyrko z podusią ;)

Ulubione legowisko stopniowo wywędrowywało z klatki na coraz bardziej widoczne pozycje i teraz Aretuza wyleguje się prawie na środku pokoju.
Jednego dnia obczaiła też fotel w pokoiku kotów, ale nie znalazł w jej oczach na tyle uznania, by próbowała nań wrócić.


Sukcesem z wczoraj jest natomiast oswajanie przestrzeni łóżka.


Natomiast stan na dziś, to już nie etap oswajania, lecz chyba próba przejęcia ;)

Piena - Pią 03 Kwi, 2020 16:46

Meh, i po co było od nas uciekać, Tusia...
Jeanne - Nie 05 Kwi, 2020 11:08

To zamiłowanie do jedzenia jest rodzinne, Europa tez kocha jeść :D . Skończy swoją porcję i zaraz robi przegląd pozostałych misek:). Jak tylko zbliżę się do szafki ze smakołykami jest pierwsza:)
saszka - Nie 05 Kwi, 2020 11:20

Jeanne napisał/a:
To zamiłowanie do jedzenia jest rodzinne, Europa tez kocha jeść :D . Skończy swoją porcję i zaraz robi przegląd pozostałych misek:). Jak tylko zbliżę się do szafki ze smakołykami jest pierwsza:)


A też drze się przy tym jak przysłowiowe stare gacie? ;)

Jeanne - Nie 05 Kwi, 2020 11:45

saszka napisał/a:
Jeanne napisał/a:
To zamiłowanie do jedzenia jest rodzinne, Europa tez kocha jeść :D . Skończy swoją porcję i zaraz robi przegląd pozostałych misek:). Jak tylko zbliżę się do szafki ze smakołykami jest pierwsza:)


A też drze się przy tym jak przysłowiowe stare gacie? ;)



Zaczyna werbalizować swoje prośby o papu , póki co delikatnie;)

Niebieska - Nie 05 Kwi, 2020 11:58

Areta to ta głośniejsza z sióstr :twisted: W śpiewach o żarcie mogła konkurować z Krzesimirem :D
saszka - Czw 09 Kwi, 2020 22:45

Tusia wygląda jak takie lelum polelum czy inna mimoza, ale to tylko pozory :P Bo ogólnie Tucha... sierżantuje. Dzikie biegi, zakończone wrzaskiem, bo ktoś przegiął w zabawie? Nasz śpioszek-leniuszek od razu leci zrobić porządek! :lol: Ale tak poza tym koty Aretuzie nie przeszkadzają. Potrafi nawet cierpliwie znosić, jak w nią wpadną, ganiając za piórkiem. A zdarzyły się i takie obrazki:


czy nieśmiałe otarcia przed karmieniem. Jednak na niewinne "awanturki" w stadzie Tusia wciąż reaguje nie najlepiej. Czasem też pacnie łapą czy syknie, kiedy ktoś przejdzie za blisko, ot tak. No nic, wszyscy się siebie uczymy i Tuś musi podłapać pewne zasady.

W stosunku do ludzi było spoko i jest jeszcze lepiej - Tuska zaczyna sama zabiegać o uwagę :aniolek: A mizianki lubi bardzo!


Jutro Aretuza jedzie na szczepienie i przy okazji poprosimy ortopedę o rzucenie okiem na jej prawą, przednią łapkę - kotka zdaje się na nią utykać, ale ponieważ zwrócono mi dziś uwagę, że kot jest u nas trochę ponad 2 tygodnie, a ja już wymyśliłam mu 4 potencjalne różne schorzenia, to być może jest to klasyczne przewrażliwienie młodego rodzica :roll:

jaggal - Pią 10 Kwi, 2020 21:12

Aretuza była dziś u weterynarza i okazało się, iż wyjazd celem prozaicznego zaszczepienia oraz skonsultowania pozornie oczywistego odstresowego zapalenia pęcherza przyniósł kilka niespodzianek, w tym przynajmniej jedną całkiem sporego kalibru.

początek wizyty był bardzo przyjemny: pani doktor odpaliła USG i obejrzała koci pęcherz stwierdzając, że jako żywo niczego niepokojącego tam nie widzi i pocieszając mnie, że mimo iż Tucha zdoiła się w trasporterze, moczu jest dość, aby go pobrać i zbadać. obejrzała też nerki (ładne), a później z przyzwyczajenia przejechała także po innych rejonach kociego brzucha - jelita spoczko, trzustka spoczko, drogi żółciowe spoczko, pęcherzyk... ugh, nawet ja byłam w stanie dostrzec wielką szarą kropę. mieliśmy więc pierwszą niespodziankę... przez cały czas badania Tucha była znośna, bardzo nieszczęśliwa, ale niespecjalnie walcząca, chociaż wyginała się na wszystkie strony, więc musiałam ją trzymać naprawdę mocno za wszystkie cztery łapy. a propos łap - saszka niemal od początku pobytu Aretuzy u nas, a konkretnie od momentu, kiedy zwierzę wyszło z klatki i zaczęło łazić, utrzymywała, że kota utyka na prawą przednią łapę. jak na moje miała rację, a nadgarstek rzeczonej łapy wyglądał jakoś dziwnie. pani doktor sprawdziła i potwierdziła nasze podejrzenia, poprosiła jednak, aby Tuchową kończynę obejrzał specjalista, który obiecał zajrzeć w przerwie między dyżurami.

omówiłyśmy sprawę pęcherzyka, tj. pani doktor mówiła, a ja starałam się ją zrozumieć (niechaj Niebiosa nagrodzą tę cudowną kobietę i jej cierpliwość), zrobiłyśmy punkcję, po czym pani doktor oddaliła się, aby zbadać pobrany mocz, a do nas zajrzał pan doktor ortopeda. pomacał Tuchowe łapy, pokręcił, powyciągał i orzekł od razu, że to jakiś stary, poważny uraz, że nadgarstek jest niemal nieruchomy i koniecznie mamy zrobić rentgen. Rengten zrobiliśmy (Tucha grzeczna, choć zirytowana), potem poszliśmy obejrzeć zdjęcie i cóż... okazało się, że prawa przednia łapa koty jest złamana w sposób wyjątkowo mało przyjemny, z wyraźnym przemieszczeniem i na zdjęciu prezentuje się tak potwornie, że osłupiałam. pan doktor głową pokiwał, oznajmił, że to cud, iż kończyna zrasta się tak, jak się zrasta i nakazał powtórny RTG za trzy, cztery tygodnie - ponieważ proces gojenia jest w toku, łapa nie boli, kot nie odczuwa dyskomfortu i jest bardzo sprawny, interwencja jest wskazana jedynie, jeśli zacznie się coś mocno komplikować. jeśli nie - niechaj się tak zrasta dalej, skoro nie boli i nie przysparza Aretuzie dyskomfortu.

tym sposobem wylądowaliśmy w domu z zapasem Zylkene, lekami na zapalenie pęcherzyka żółciowego plus wskazaniem do badania krwi w przyszłym tygodniu. co będzie dalej - czas pokaże.

kat - Pią 10 Kwi, 2020 22:04

Bidulka, tyle nieszczęść naraz :(
saszka - Wto 14 Kwi, 2020 23:55

Po piątkowych przebojach Tusia była bardzo umęczona i w pewnym momencie sama zaszyła się w klatce, którą ogólnie zdaje się traktować nie tylko jako stołówkę, ale i azyl, więc ku pokrzepieniu ducha trochę odpicowałyśmy jej tę miejscówkę, by z jednej strony zwiększyć poczucie bezpieczeństwa, a z drugiej zachęcić Tusię do opuszczenia kryjówki. Tak powstało Chateau de Tusz :P



Plac zabaw przed posiadłością szybko wzbudził entuzjazm (jak miło mieć kotka, który docenia takie gadżety :P )



Przez weekend było ogólnie całkiem spokojnie i sympatycznie, choć Tusia nadal zdaje się nie kumać pewnych reguł w stadzie, co niestety prowadzi czasem do spięć. Szczególnie z kotkami - kocury mogą pozwolić sobie na więcej. Mam jednak wrażenie, że dziewczyna w sumie bardzo szybko się uczy. Poza tym jest łasa na pochwały i ma taką psią przyjemność przypodobania się człowiekowi, więc - jakkolwiek śmiesznie to brzmi - chętnie się słucha, reaguje na "nie", łatwo odwrócić jej uwagę, uspokoić itd. Ogólnie jest naprawdę superkotkiem :love:

Jeśli chodzi o "wady" - kiepsko znosi podróże i trzeba na nią podczas nich uważać jeszcze bardziej niż zwykle, bo po prostu próbuje rozwalić transporter. Oczywiście dodatkowe zabezpieczenie chroni kratkę kontenerka przed wyważeniem przez Tusię, ale niestety nie pyszczek Tusi przed poranieniem :( No i tak sobie dzisiaj Tuska nawywijała :(





A ogólnie to czekamy w napięciu na wyniki badań krwi. Powinny być jutro...

saszka - Czw 23 Kwi, 2020 11:06

No i minął nam miesiąc razem :)
Tusia w końcu (!) zaszczepiona, wyniki krwi przyszły wspaniałe, więc - a jakże - pozostało nam obserwowanie! ;) Ustaliliśmy, że przy okazji RTG zostanie powtórzone USG, bo być może z tym pęcherzykiem, jak z łapą, również sprawa stara.

Pyszczek powoli się goi i kicia przestaje wyglądać jak taka typowa penera :P
Tu etap przejściowy (na zdjęciach to wyglądało i tak lepiej niż na żywo...):


Poza tym cud miód i orzeszki. Kota rozmiziana, śpi na kołdrze w nogach, lubi się bawić piłeczkami, piórkami itp., reszty kotów nie prowokuje, ale czasem jeszcze rozpędzi towarzystwo, choć samo towarzystwo częściowo też już skumało, że to rozpędzanie zbyt niebezpieczne nie jest (Tusia, robiąc "porządki", nie używa pazurów i zębów, a do tego łatwo odpuszcza, jeśli kot nie wpada w tryb paniki i ucieczki). Z rezydentem Pasiukiem Aretuza próbuje się nawet kumplować, uprzedzonym do niej kotkom (nie mówię, że niesłusznie uprzedzonym :P ) raczej schodzi z drogi. Trochę szkoda, że przyjaźń z Banshee nie wypaliła, bo B. ewidentnie była w pewnym momencie zafascynowana nową koleżanką (jak już przeszło jej histeryzowanie), ale w odpowiedzi raz dostała strzała, który zrzucił ją z kanapy, a raz prawie wklepano ją w parkiet, więc entuzjazm został skutecznie ostudzony, choć obecnie Tuska potrafi nawet Banshee zbarankować :P Tylko że znowu - ona takie strzela barany, że można się przestraszyć :roll: To naprawdę spora baba, jeszcze nie osiągnęła swojej docelowej wagi, ale łapy ma tak samo masywne, jak 5,5 kg rezydent (ten niegruby :P ). Poza tym to taki ośliniony, skrzeczący, atencyjny, ciągle głodny aniołek :lol:


(Standardowo wywalony jęzor - zęby do zrobienia po wakacjach).

Daria - Czw 23 Kwi, 2020 14:40

Sodziak :aniolek: ale łapki rzeczywiście wielkie <3
mrufkaf - Czw 23 Kwi, 2020 18:09

Ależ jestem misia - pięknisia :P , ale i tak chyba nie jest najgorzej, jakoś się zaaklimatyzowała biorąc pod uwagę ilość kociastych u was :wink:
jaggal - Sob 25 Kwi, 2020 16:50

obcowanie z Tuchą jest na swój sposób fascynujące - na wielu płaszczyznach. to niesamowite, że kot, który podobno całe życie spędził w stadzie, okazuje się tak bardzo nieporadny w kwestii rozumienia zachowań innych futer. Tucha dopiero po ponad miesiącu zaczyna załapywać pewne prawidła, dotyczące życia w naszej kociej grupie. saszka twierdzi, że może się to wiązać to z faktem, iż poprzednie stado Tuchy nie było kastrowane, a koty niecięte zachowują się zupełnie inaczej, nie ma między nimi wielu interakcji zabawowych czy czule przyjacielskich, jest głównie walka i krycie. Tucha rzeczywiście zachowywała się tak, jakby nie rozumiała, kiedy futra się bawiły - dla niej był to sygnał, że trzeba lecieć i walić po łbach. obecnie Tucha doszła już do tego etapu, że nawet próbuje bawić się z Pasiukiem (ku jego wielkiemu przerażeniu) i ogólnie jej koegzystencja z kotami wypada troszkę harmonijniej. nadal jednak najbardziej do szczęścia potrzebny jest jej człowiek - to też ciekawe, bo myślałby kto, że skoro żyła w grupie, to nie będzie nadawać się na jedynaczkę. tymczasem Tucha zdecydowanie preferuje towarzystwo ludzi, chociaż tutaj także ma swoje odchyły... chociaż podobno koty mają to do siebie, że wybierają te osoby, które darzą je mało ognistymi uczuciami, więc może pod tym względem od normy tak bardzo nie odbiega. anyway, dziś w nocy, zamiast iść do saszki, kochającej Tuchę ogniście i bezgranicznie, to podłe zwierzę cztery razy właziło na mój brzuch, skrzekiem domagając się głaskania, a potem uwalało się i było bardzo szczęśliwe, a że szczęście Tuchy objawia się obfitym ślinotokiem, to... no, tego.
saszka - Nie 03 Maj, 2020 22:01

Tusia czuje się już chyba naprawdę swobodnie, bo zaczyna coraz częściej "dzikować" ;)


Wobec kotów odnosi się tak super, że aż czasami mi gardło ściska ze wzruszenia, jak bardzo ten kotek próbuje się wpasować. Na zaczepki wciąż lekko wrogiej jednej rezydentki Arteuza obecnie nie reaguje niemal WCALE. Wobec innych kotów również wykazuje spokój - nawet jak coś nie zagra, nie ma eskalacji. Mam wrażenie, jakby Tuska z każdej interakcji wyciągała jakiś wniosek - to było okej, tamto nie. A przy tym jest bardzo spokojna, wydaje się wyluzowana, zadowolona, jeszcze chętniej eksplorująca. Tu akurat z Pasiukiem, czyli swoim ulubieńcem ;)


Choć Tusia bardzo lubi wszelkie budki, np. z tej korzysta jako jedyny kot w domu,


równie chętnie śpi też na widoku.


Poza tym jest wyjątkowo mądrym kotem, który uratował nam jeden post, pięknie pokazując datę 30.04 na kalendarzu.


I to w zasadzie od razu - 5 zdjęć i było po sprawie :serce:

saszka - Sob 09 Maj, 2020 14:40

Powtórzone USG wykazało, że chyba rzeczywiście problem z pęcherzykiem jest pozostałością po jakimś zapaleniu, w wyniku którego doszło do zagęszczenia żółci i - jak to określiła pani dr - zrobiło się "blotko", które może samo się wypłucze, a może nie, ale to nie znaczy, że będzie stanowić problem (skoro nie rzutuje ani na wyniki krwi, ani nie daje innych objawów). Jednym słowem - znowu wskazana jest obserwacja i kontrola co kilka miesięcy :) Z łapką też trochę constans - ani gorzej, ani lepiej (choć jeśli już lekarz mówił, że skłaniałby się ku drobnej poprawie) i również, wg ortopedy, tak Tusi może zostać. Ważne, że oś jest zachowana i należy także w tym przypadku mieć na łapuszkę baczenie. Ale tego podejmie się już ktoś inny... Ktoś, kto na Aretuzę czekał od ponad miesiąca, regularnie dopytując o kotkę, z zainteresowaniem i przejęciem wysłuchując moich wywodów po każdej wizycie u weta i z uwagą przyjmując informacje o potencjalnych scenariuszach (nawet tych dotyczących perspektywy wielu lat). Nie chciałyśmy zapeszać (i wciąż proszę trzymać kciuki!!!!), ale co tu ukrywać... Dzisiaj Tusia pojechała do domu stałego :) Czeka tam na nią koci kumpel, który - mamy nadzieję - szybko odda jej swoje serce i równie szybko zdobędzie Tusiowe względy. No i czeka też swój, już chyba totalnie zakochany, człowiek.
saszka - Pią 29 Maj, 2020 10:31

Pierwsze tygodnie za nami; od początku płynęły do nas obiecujące wieści (poza pierwszą nocą, gdzie odizolowana w przedpokoju Aretuza rozpoczęła koncert o 3:00, który zakończył się dopiero, gdy nowa opiekunka położyła się z kicią spać na korytarzu :P ), więc czas nadrobić (choć częściowo) zaległości w informowaniu!

(Relacja po tygodniu)
Cytat:
Jedli [dzisiaj] obiad bliżej siebie pierwszy raz, Jacek [rezydent] raz prychnie zazwyczaj i odchodzi, gdy widywali się przez szparę w drzwiach, teraz Aretuza śpi na półczuwaniu na kanapie a Jacek zdaje się być lekko obojętny (pierwszy raz drzwi są otwarte dla niej i dla niego)... Aretuza wzorowo, bardziej ciekawsko, uległa, wydaje się rozumieć znaki Jacka, teraz dostają po pół Zylkene na dzień, korzystają po sobie z kuwet, nie wstydzą się 😝😁

(i najświeższe)
Cytat:
Tak podsyłam kilka zdjęć i melduję, że są osobno tylko kiedy wychodzę do pracy. Gdy wychodzę na 2-3 h zostają razem i ran wojennych nie ma 🙂 Jacek czasem prychnie jeszcze, ale ogólnie na plus i coraz lepiej 😀 pozdrawiamy 😀



(coraz cieplej, lecz jeszcze pewne dystansowanie koteczne :P )


(a tu już gorąco! Słabo widać, ale w otwartym oknie jest siatka w drewnianej ramce jakby co ;) )

No i słodziakująca gwiazda :serce:



Neda - Pią 29 Maj, 2020 13:02

No SUPER!!!! :)
mrufkaf - Pią 29 Maj, 2020 22:12

Bosz jak się takie wieści super czyta 👍🏻👍🏻👍🏻

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group