Fundacja 'Koci Pazur' Fundacyjne forum kociarzy z Poznania
Tęczowy Most - TEIDE
usa - Wto 11 Lip, 2023 06:48 Temat postu: TEIDEKota, o którym piszę dokarmiam myślę, że co najmniej 3 lata.
Kot buro-łaciaty, którego oceniłam, że jest drobnym kocurem. Nazwałam Go Łaciaty. Dlaczego kocur? Ponieważ nigdy nie zaszedł w ciążę.
Łaciaty z wyglądu wydaje się zdrowy, jednak duży ból w sercu zawsze wywoływał Jego chód. Kot chodzi bardzo wolno, na całkowicie zgiętych tylnych nogach, kolebiąc się mocno na boki.
Jakieś 2 lata temu zgłosiłam FKP, że mam takiego kota - dostałam informację, że mogę Go złapać w celu zdiagnozowania. Podjęłyśmy się łapania. Niestety Łaciaty uciekł nam podczas przekładania z podbieraka do transportera:(. To wówczas dowiedziałyśmy się, że Łaciaty jest bardzo chudy, mimo, że nie wygląda. Taką wiedzę dało trzymanie Go w rękach, w podbieraku.
Po tej akcji Łaciaty zaczął mnie unikać i nasze relacje, które wcześniej wyglądały tak, że kot czekał w pobliżu, gdy nakładałam jedzenie - ochłodziły się. Kot na jakiś czas zniknął, a potem znowu obserwował mnie z daleka, gdy nakładałam jedzenie. W między czasie musiałam zmienić miejsce karmienia, co także zadziałało na niekorzyść. Łaciaty nowego miejsca w ogóle nie ogarnął.
Udało się jednak odnaleźć miejsce, gdzie Łaciaty lubił przebywać. Zaczęłam tam wystawiać miskę. A jesienią postawiłam Mu tam budkę. Budka okazała się strzałem w dziesiątkę, ponieważ Łaciaty przebywał w niej prawie cały czas. Niestety, 30-12-2022 r. pewien człowiek usunął stamtąd budkę i kot dzień przed sylwestrowymi strzelankami został pozbawiony miejsca bytowania. Wówczas na jakiś dłuższy okres zniknął.
Wiosną zaczął znowu się pojawiać, dokładnie w tym samym miejscu, leżąc skulony na wysypanej korze.
Zwyczaje kota były bardzo dziwne. Najczęściej bytował w miejscu, gdzie wcześniej stała budka. Leżał, spał skulony. Miejsce jest takie, że każdy idący chodnikiem Go widział. Zauważyłam, że Jego przebywanie w tym miejscu uzależnione jest od słońca. Kot się tam po prostu grzał.
Totalnie nie miałam pomysłu, jak Go złapać. Tym bardziej, że od pewnego czasu wiedziałam, że kot jest głuchy, ponieważ można Go było całkowicie podejść, gdy był odwrócony lub spał. Dopiero dotknięcie Go powodowało ucieczkę.
Trochę czasu nam to zajęło, ale udało się. W piątek Łaciaty został złapany.
W sobotę trafiłyśmy z Nim do lekarza.
Podczas wizyty została zmierzona temp. (była ok), pobrano krew, pobieżnie zajrzano do paszczy i uszu (podobno nie ma tragedii, ale widziałam, ze nie było to dokładne badanie, ponieważ kot nerwowo reagował na ingerencję w tych okolicach). Kot miał na sierści widoczne pchle odchody oraz łupież. Został więc odrobaczony.
Największym naszym zdziwieniem okazała się płeć, ponieważ Łaciaty okazał się dziewczynką!!!! Lekarz powiedział, że nie może stwierdzić, czy kot jest sterylizowany, ale możliwe, że ma wadę genetyczną i stąd niemożność zajścia w ciążę.
W kwestii stawów i ewentualnego wykonania usg - lekarz nie wykonał badania, ponieważ uważał, że musi wykonać to specjalista. Waga kota 2,7 kg.
Kotka dostała więc nowe imię, nazwałam ją TEIDE. Przebywa u mnie w piwnicy. Jest bardzo przestraszona. Nie wykazuje żadnej agresji. Ona boi się mnie, a ja boję się Jej. Generalnie przebywa w kuwecie, choć coraz częściej wchodzi do transportera. Bardzo ładnie wszystko zjada. Załatwia się regularnie. Pije wodę. Trochę posykuje. Niestety nie można wejść z Nią w interakcję, bo w ogóle mnie nie słyszy. Jeśli leży tak, że mogę to zrobić, to daje się głaskać, ale jest podczas głasków całkowicie skulona. Bardzo dziękuję FKP za pomoc. dziękuję także 3 wspaniałym dziewczynom z FKP, które mają wielkie serducha i nigdy nie odmówiły mi pomocy, a od kilku lat nosiły w sercach i głowie los wówczas jeszcze Łaciatego.
Teide na ZDJĘCIACH i FILMACH.usa - Czw 13 Lip, 2023 06:33 Sytuacja u Teide.
Wyniki krwi koty są nadspodziewanie dobre, wyszły limfocyty poniżej normy, podniesiona alfa-amylaza, podwyższony ALAT i lekko podwyższony mocznik.
We wtorek wizyta u lekarza w celu wykonania usg oraz obejrzenia uszu, zębów i bioder. Kota ma mieć też pobraną krew, by sprawdzić, czy jest wysterylizowana (przypominam, że nigdy nie widziałam Jej ciężarnej).
Teide jest na 100% głucha. Wczoraj weszłam do Niej hałasując, otworzyłam klatkę - spała jak zabita.
Dopiero, gdy zaczęłam wykonywać czynności w klatce, obudziła się.
Jest bardzo łagodnym kotem, ale też wystraszonym.
Jak widzi, że jestem, schodzi z kuwety i idzie do transportera. Czeka w nim, aż wszystko ogarnę.
Wychodzi dopiero, gdy sobie pójdę.
Cały czas bardzo ładnie je i ładnie się załatwia. Jest bardzo czystym kotem. W klatce panuje ład.
Nie wiem, jak się dodaje zdjęcia, bo mam ich sporo, nawet z kilku lat.
Życzę wszystkiego dobrego wszystkim airam - Czw 13 Lip, 2023 20:17 Tutaj znajdziesz instrukcję, jak wrzucać zdjęcia na chmurę. Po otagowaniu dostaniesz maila zwrotnego i możesz wrzucać foty zgodnie z instrukcją niżej w podlinkowanym wątku.usa - Sro 19 Lip, 2023 11:47 Co u Teide? Był okres walki z pchłami - żywię wielką nadzieję, że się skończył.
Wczoraj wizyta u lekarza:
- sprawdzono uszy: nie ma żadnych infekcji pasożytniczych, ale nie było widać błony bębenkowej,
- sprawdzono paszczę: nie ma dramatu, górny kieł złamany, jak to lekarz powiedział - nie wiadomo, co siedzi w dziąsłach,
- wykonano usg: niepokojący stan jelit (zalecono badanie kału); w żołądku płyn, którego być nie powinno; trudny do identyfikacji twór w jamie brzusznej (może uszkodzona macica i jajniki, co mogło być przyczyną tego, że kota nie ciążyła), prawdopodobnie trzeba będzie kotę otworzyć; wg narządów, szczególnie trzustki lekarz określił, że kot ma co najmniej 8 lat,
- wykonano test anty-mullerowski, by zweryfikować, czy ma, czy nie ma narządów rozrodczych,
- zrobiono rtg (kręgosłup, miednica) - tragedia, takie silne stany zwyrodnieniowe, potworzone mosty przy kręgach, kot ma całkowitą nieruchomość dolnego odcinka kręgosłupa (dlatego pewnie z reguły Teide jest brudna, ponieważ nie jest w stanie się myć). Konieczna konsultacja ortopedyczna. Kot musi czuć okrutny ból, będzie musiał dostawać na stałe leki p/bólowe,
- nadal waga 2,7 kg.
Kota bardzo przestraszona, nieagresywna. Kuli się i udaje, że Jej nie ma.usa - Pon 24 Lip, 2023 13:16 Co u Teide? W piątek oddałam kał na badanie parazytologiczne. We czwartek znowu był epizod z pchłami, ale myślę, że to jakieś niedobitki ze środowiska. W posiewie moczu wyszła Echerichia coli, we wtorek wizyta kontrolna, więc pewnie lekarz włączy leczenie antybiotykiem. Z badania hormonu antymullerowskiego (AMH) wynika, że Teide jest sterylizowana. To znaczyłoby, że niezidentyfikowane twory, które widać w usg brzucha nie są macicą i jajnikami:(
02-08-2023 jest umówione specjalistyczne usg, które powinno dać odpowiedź, co Teide ma w brzuchu.
Poziom witaminy B12 bardzo niski, norma zaczyna się od 900, a Teide ma poniżej 450:(.
Od kilku dni Teide robi luźniejsze kupy, a dzisiaj rano kał był mega luźny. Muszę zmienić Jej karmę, bo wydaje mi sie, że czegoś w tej karmie nie trawi.
Niestety dołączenie zdjęć mnie przerasta. Link, o którym pisze Airam nie istnieje (bynajmniej taka informacja się wyświetla). Wysłałam próbnie 3 zdjęcia na link, który otrzymałam z innego źródła, ale gdzie teraz te zdjęcia są i jak je odszukać nie mam pojęcia.airam - Pon 24 Lip, 2023 21:52 usa, podesłałam Tobie instrukcję w wiadomości prywatnej, może tak będzie Tobie łatwiej.Niebieska - Wto 25 Lip, 2023 09:23 Rysiek, który zajmuje się zdjęciami jest na urlopie, dlatego to potrwa, aż nie wróci. Zdjęcia będą w galerii kota, a link do galerii zdjęć i YT powinien zostać podpięty przez moderatora do pierwszego posta w wątku.
Edit by Miyazawa:
Ceviche zastępuje Ryśka, także zdjęcia zostaną ogarnięte.usa - Sro 26 Lip, 2023 13:25 Bieżące wieści o Teide.
Badanie na parazyty pokazało, że kota jest czysta.
Teide bardzo źle zareagowała na wdrożoną przez lekarza gabapentynę. Zaczęła wykazywać objawy neurologiczne - kot całkowicie wyłączony, wiotki, z opadającą głową. Tak, jak się Ją podniosło i położyło - tak zostawała. Wczoraj na wizycie kontrolnej lekarz zlecił badanie elektrolitów, ponieważ objawy mogły sugerować niedobory potasu. Wyniki okazały się ok.
Teide w obrazie usg bez zmian, tzn. niezidentyfikowany twór w brzuchu się nie zmienił, a niestety wynik badania AMH nie nastraja optymistycznie:(
W pęcherzu brak osadu, ale włączono antybiotyk ze względu na E. Coli (3 tygodnie leczenia).
Sierść lepsza. Masa ciała spadła, kota waży obecnie 2,6 kg, ale zważywszy, że nie tolerowała jelitowo karmy, to mogło się tak zadziać.
Obecnie karma została zmieniona i obserwujemy.
Pani doktor nie podobają się jelita (dlatego Teide miała zlecane badanie parazytologiczne), zobaczymy co się okaże na specjalistycznym usg, 02-08-2023 r. Geberalnie zalecona została karma z hydrolizowanym białkiem lub monobiałkowa.
Teide musi co najmniej 6 tyg. dostawać wit. B12, bo ma bardzo duże niedobory.
Konsultacja ortopedyczna odbyta na szybko na korytarzu mnie zdołowała, ponieważ lekarz powiedział, że jak Teide będzie w klatce, to przy Jej zwyrodnieniach i ogólnych problemach z chodzeniem mogą zacząć zanikać Jej mięśnie. A podawanie leków p/bólowych nie pozwoli nam ocenić tego, czy leki działają, czy nie, bo kot jest w klatce:(
Na chwilę obecną mięśnie są słabe, co wynika z tego, że od kilku lat Teide ma problemy z kręgosłupem.
Na razie plan jest taki, że we wtorek usg i zobaczymy.
Gaba została wczoraj odstawiona i dziś kot był całkiem inny. Muszę Jej podawać antybiotyk i to nie jest problem, ale muszę Jej także podawać na śluzówkę jamy ustnej aplikować lek p/bólowy i to już łatwe nie jest, bo Teide się broni. Ale oznacza to, że powoli się włącza ze swojego dotychczasowego otępienia po leku.usa - Czw 27 Lip, 2023 13:10 usa - Czw 27 Lip, 2023 13:15 Ogarnęłam zdjęcia, ufff. Podsyłam zatem parę zdjęć Teide. Zacznę od zdjęć, gdy żyła na dworze. Niektóre są nawet z 2021 r.
usa - Czw 27 Lip, 2023 13:21 Bardzo dziękuję za okazaną cierpliwość wszystkim, którzy pomogli ogarnąć mi wstawianie zdjęć.
Na chwilę obecną Teide pięknie zareagowała na odstawienie gabapentyny i ożyła. Cieszy mnie, że zaczęła syczeć, bo to oznacza, że z powrotem zaczęła reagować.
Kupa się unormowała po zmianie karmy.
Załączam zdjęcie, jak Ona wyglądała, gdy przyjmowała gabę:
Zana - Czw 27 Lip, 2023 16:12 Wierzę, że wszystko będzie już szło ku dobremu usa - Pią 04 Sie, 2023 09:10 Trochę przerwy było w temacie Teide, ale już uzupełniam. W środę byłyśmy na usg w ucmw. Okazało się, że niezidentyfikowane twory w brzuchu to węzły chłonne zmienione torbielowato. Niektóre dodatkowo powiększone. Może to być objaw zarówno nowotworowy, jak i zapalny. Wg lekarza do rozważenia dalsza diagnostyka lub kontrola w konsultacji z lekarzem prowadzącym. Obraz narządów rozrodczych sugeruje stan po kastracji. W jelicie czczym zauważalne ciało obce, w trakcie badania nie prowadzi do niedrożności. Dp obserwacji pod kątem wymiotów i braku wypróżniania się. Dodatkowo jelito cienkie ma cechy zapalenia.
Na chwilę obecną nie obserwuję zmian z przewodu pokarmowego. Teide bardzo ładnie je. Odstawienie karmy z marchewką pozwoliło na ustabilizowanie wypróżniania. Lekarz zwrócił w usg uwagę, że zaczyna się coś dziać z nerkami. Muszą to być początki, bo parametry nerkowe ma Teide na razie w miarę ok.
Jej głuchota powoduje, że wizyty u lekarza są dla Niej szczególnie trudne.usa - Pon 07 Sie, 2023 14:17 Dzień Dobry, nie wiem, cóż tam z ciałem obcym w jelicie czczym Teide, ale od środy (czyli od stwierdzenia tegoż ciała w obrazie usg) kota wypróżnia się regularnie i nie wymiotuje, a takie właśnie objawy miały wzbudzać mój niepokój. Teide je bardzo ładnie, wypróżnia się i oddaje mocz regularnie. Niestety nadal jest bardzo zalękniona. Kuli się przy dotyku, ale nie walczy, nie syczy. Po prostu zamiera, co jest bardzo smutne:(usa - Wto 08 Sie, 2023 06:59 Wczoraj minął miesiąc od odłowienia Teide. Człowiek zadaje sobie ludzkie pytanie, czy kot jest teraz "w niewoli" szczęśliwy??? My wiemy, że dla Niej świat będzie już tylko lepszy, ale Ona o tym nie wie....
Po tych dywagacjach chciałam napisać, że w dniu wczorajszym Teide chyba wydaliła z siebie ciało obce, które miała w jelicie czczym (dla przypomnienia, na usg widoczne było 6 cm ciało obce, plastyczne, które nie zatykało jelita). Tym ciałem obcym była wielka zbieranina kłaków!!! Tak więc, zuch dziewczyna poradziła sobie:).
Jutro kończymy antybiotyk. Jutro też idziemy na kolejną (chyba już 4-tą) dawkę witaminy B12.
Apetyt wyśmienity. Wypróżnianie wyśmienite.
Nie wiedzieć dlaczego, wczoraj i dzisiaj oprócz sików w kuwecie były też siki na podkładach w klatce. Będę obserwować.
Morri - Czw 10 Sie, 2023 10:57 Chciałam powiedzieć, że Teide bardzo wyładniała Ładnie się domyła dziewczyna Musi jednak nie czuć się tak najgorzej usa - Wto 15 Sie, 2023 00:40 Teide była 09-08 na kolejnej dawce wit. B12, a 11-08 na kontroli u lekarza prowadzącego. Klinicznie wyglada dużo lepiej. Miała zrobione usg. Kłaki, które ostatnio wydaliła musiały być tym ciałem.obcym w j. czczym, bo tym razemw obrazie usg żadnych ciał obcych nie było:). Wiekie torbielowate węzly chlonne w brzuszku Teide nie wyglądają dobrze, podobnie jak jelita. Teide musi zostać otwarta, by pobrać Jej wycinki jelit oraz zmienionych węzłów na hp. Nie da się tego zrobić biopsją, ponieważ przy tak zmienionych węzłach pobranie w ten sposób materiału może być niemiarodajne.
Lekarz zalecił konsultację ortopedyczną w związku ze zwyrodnienia mi kręgosłupa. Pobrano też krew.
Konsultacja z ortopedą odbyła się maikowa. Ortopeda po obejrzeniu dokumentacji poinformował:
" [...] jesli to zmiany nowotworowe w jelicie i wezlach chlonnyc to taki pacjent nie kwalifikuje sie na leczenie chirurgiczne spondylomielopatii ktora jest bardzo wyrazna w badaniu RTG -zatem mysle ze najlepiej odroznic zmiany które wystapują w jelicie i w wezłach chłonnych
Jesli to zmiany zapalne-wtedy mozna rozwazyc dalsza diagnostyke kregosłupa i ewentualne zabiegi laminectomii itp [...]
Na pewno w tej sytuacji nie zaszkodzi Solensia [...].
Mysle z całym przekonaniem ze najpierw nalezy wykluczyc tło nowotworowe w/w narzadów a pozniej zając sie przewlekłymi zmianami w kregosłupie."
Wszelkie informacje przekierowano do lekarza prowadzącego.
Tymczasem wyniki Teide nie są aż tak złe. Ma podwyższony m.in. mocznik i potas. Wit. B12 jest powyżej normy. Dziś zatem panna dostała ostatnią dawkę b12. Ponownie zaaplikowani Jej Vectrę, ponieważ w miejscu przebywania koty zdażają się nadal pchły:(. Na kocie ich nie ma.
Teide nadal bardzo ładnie je. Nie jest łakomczuchem. Zjada tyle ile potrzebuje. Jeśli już więcej nie może, zostawia. Nie ma syndromu najadania się na zapas. Dużo siusia (czasem po 6x na dobę). Wypróżnia się bardzo regularnie. Sierść wygląda lepiej. Niestety bardzo się boi. Potrafi posiusiać się przy dotyku. Zaczęła straszyć, alechowa pazury przy pacaniu. Jutro Teide jedzie na wakacje do Nedy, ponieważ mnie przez jakiś czas nie będzie.usa - Pon 04 Wrz, 2023 13:56 Dzień Dobry, piszę informacyjnie, że Teide wróciła już z wakacji u Nedy.
Podczas Jej nieobecności profesjonalna firma przeprowadziła mi dezynsekcję piwnicy, ponieważ pomimo, iż Teide już cały czas była pozbawiona pcheł, niestety bardzo rozlazły się po pomieszczeniu i cały czas się pojawiały.
Postanowiłam jednak nie umieszczać Jej już w piwnicy i w ten sposób Teide trafiła do mnie do łazienki. Oczywiście jest w klatce.
Teide jest kotem bardzo wylęknionym. Tak bardzo, że nawet głód nie zmusi Jej do wyjścia z ukrycia, jeśli w pomieszczeniu obecny jest człowiek. Dlatego też zamieszkanie w łazience, gdzie kręcą Jej się często jacyś ludzie jest dla Niej dużą sytuacją stresową. Zobaczymy jak to się rozwinie.
Tymczasem Teide została odrobaczona 02-09-2023 r. (dostała 1/2 tabletki Milpro).
08-09-2023 r. jadę z Nią na badanie krwi i moczu. Z jednej strony będzie to kontrola po przeleczeniu antybiotykiem, z drugiej strony będą to badania przed czekającą Ją operacją.
12-09-2023 r. Teide będzie miała operacyjnie pobrane wycinki z chorobowo zmienionych węzłów oraz jelit w celu wykonania HP. Musimy wykluczyć nowotwór, by móc podjąć kolejne kroki w celu leczenia dużych zmian w Jej kręgosłupie.
Lekarz nie chce podejmować się operacyjnego leczenia kręgosłupa, jeśli pacjent okaże się onkologiczny.
Trzymajcie za dziewczynę kciuki proszę.Morri - Wto 05 Wrz, 2023 08:50 Usa, dziękuję Ci za tę łazienkę to ogromna zmiana na lepsze
Mocno trzymamy kciuki!!!usa - Wto 12 Wrz, 2023 13:54 Dzień Dobry, dzisiaj odwiozłam rano Teide na zabieg pobrania wycinków z jelit oraz z powiększonych węzłów chłonnych. Zobaczymy, jak się będzie dziewczyna czuła. Wyniki zrobione w piątek niestety nie napawały optymizmem (mocznik powyżej 20, wysoki potas, wysoka alfa-amylaza), ale też było napisane, że doszło do hemolizy w pobranej próbce, co może fałszować obraz m.in tych parametrów.
Za 2h odbieram ją z lecznicy, no i pozostanie nam czekać na wyniki HP.
Może uda mi się dzisiaj dowiedzieć, co lekarz zobaczył po otwarciu brzucha.usa - Pią 15 Wrz, 2023 06:03 Dzień Dobry, Teide bardzo ładnie zniosła otwarcie brzucha i pobranie wycinków.
Jak wróciłyśmy do domu wyprysła z transportera jak szalona. Przez 10 min. zdążyła zrobić siusiu, załatwić się i zjeść lekki posiłek:)
Od zabiegu minęły 3 doby. Nie widzę nic niepokojącego. Kotka ładnie je, pije i się załatwia.
Niestety powtórzone badanie krwi podtrzymało wynik mocznika około 20, podwyższoną alfa-amylazę i potas. A w moczu nadal są liczne bakterie. Czekamy na posiew, ale myślę, że znowu będzie to E. Coli, podejrzewam, że Ona się nadkaża leżąc często w kuwecie.
Czekamy.usa - Pią 29 Wrz, 2023 06:05 Dzień Dobry, nadal czekamy na HP wycinków, które pobrano Teide.
Na wizycie kontrolnej rany (20-09-2023), Pani dr postanowiła, że Teide nadal musi być w kaftaniku.
Tak naprawdę już teraz mógłby zostać zdjęty, ale ponieważ ja się Jej boję (Teide dość mocno wprawiła się w gryzieniu), to czekamy na Ciocię Magdę, która w niedziele przyjedzie rozebrać kotę:)
Tymczasem progres jest taki, że Teide potrafi już wynurzyć się z transportera w obecności człowieka (co prawda tylko do jedzenia i to nie zawsze, ale ja to nazywam w Jej przypadku dużym progresem).sun_day - Nie 08 Paź, 2023 11:06 Prosimy o nowe zdjęcia Teide usa - Wto 10 Paź, 2023 11:23 Dzień Dobry, w końcu dzisiaj przyszły wyniki histopatologii.
W obrazie mikroskopowym obserwowano nacieki komórek limfocytarnych, komórek plazmatycznych oraz pojedynczych granulocytów obojętnochłonnych w błonie śluzowej i w mniejszym stopniu podśluzowej jelita.
Węzeł chłonny reaktywny, bez komórek atypowych.
Rozpoznanie: toczący się stan zapalny jelita o trudnej do jednoznacznego określenia etiologii (możliwe nieswoiste zapalenie jelit -IBD).
Rokowania ostrożne.
Wskazana intensywna farmakoterapia oraz obserwacja i cykliczne kontrole u lekarza weterynarii. Przy braku skuteczności leczenia wskazane powtórzenie badania HP.
Nie jest lekko, ale jednak myślę, że łałłłł, że nie mamy do czynienia z nowotworem.
W poniedziałek jadę z Teide do specjalisty w sprawie powyższego wyniku, a potem może w końcu będzie można działać w sprawie kręgosłupa.usa - Czw 19 Paź, 2023 08:17 Dzień Dobry, Teide jest już po wizycie u specjalisty. Wczoraj otrzymałam wyniki badań krwi i moczu oraz zalecenia lekarza. Mocznik jest bardzo wysoki, cały czas oscyluje w okolicy 20. Znowu pojawiły się znaczne niedobory witaminy B12 i Pani Doktor przypuszcza, że kota prawdopodobnie będzie potrzebowała już stałej suplementacji tej witaminy. na chwilę obecną Teide musi dostawać Porus one (1 saszetkę na dobę). czekamy na wyniki posiewu, by wiedzieć co z E. Coli. Jak posiew będzie ujemny zostaną wdrożone leki przeciwzapalne i po 4 tygodniach kontrola.jankers - Czw 09 Lis, 2023 07:05 Za 10 dni kończy się zbiórka na RatujemyZwierzaki na Teide. Dałoby radę o aktualizację info, co słychać u Teide? airam - Czw 09 Lis, 2023 14:04 Teide pod koniec października przeprowadziła się do fundacyjnego szpitalika. Wbrew naszym obawom wsparta suplementami uspokajającymi mała znosi tę zmianę bez większych rewolucji, powoli też otwiera się przed częścią dyżurnych szpitalikowych.
Kotka miała wdrożony steryd w celu uspokojenia stanu zapalnego jelit i po kontrolnej wizycie lekarka prowadząca stwierdziła zauważalną poprawę. Wyniki krwi wykazały z kolei, że porus one skutecznie wspomaga nas w walce z mocznicą. Priorytetem staje się więc obecnie planowana tomografia komputerowa oraz szczegółowa diagnostyka urazu kręgosłupa. Stres w związku z przeprowadzką oraz obciążający układ odpornościowy steryd zmuszają nas jednak do poczekania z tym tematem, dopóki nie zejdziemy do najniższej dawki leku. Najprawdopodobniej uda nam się to osiągnąć z początkiem grudnia - wówczas Teide czeka też kontrola, która jednocześnie powie nam, czy mała jest gotowa na tomograf.3łapcie - Czw 16 Lis, 2023 12:28 Gdy usłyszałam, że do szpitalika trafi kotka z problemami ortopedycznymi, pomyślałam, że w końcu będę mogła wykorzystać w fundacji wiedzę i umiejętności nabyte przy moich własnych dwóch niepełnosprawnych kotkach. Zderzenie z rzeczywistością było jednak bolesne, bowiem kręgosłup to tylko jedna z pozycji na długiej liście problemów Teide i jesteśmy całe lata świetlne od masaży, ćwiczeń stawów, wzmacniania mięśni czy pracy nad równowagą. Dopiero po ustabilizowaniu jej stanu możemy liczyć na zielone światło na badanie tomografem, po którym poznamy szczegóły jej niepełnosprawności ruchowej.
Przyznam szczerze, że Teide to pierwszy głuchy kot jakiego miałam okazję poznać. Słuch to niezwykle ważny zmysł, który pozwala kotom przygotować się na zagrożenie. Pozbawiona tej możliwości Teide może zareagować dopiero gdy coś zobaczy, co tylko potęguje jej stres. Nigdy też nie może wrócić na wolność. Uczę się więc postępowania z naszą niesłyszącą przyjaciółką, próbując zminimalizować towarzyszące jej przerażenie.
Ponieważ kotka jest czysta, "obsługuję" ją bez rękawiczek tak, by poznała zapach i dotyk ludzkiej skóry, a nie tylko woń i chłód rękawiczek. Przerażona i obolała, najczęściej pozostaje zupełnie nieruchoma w nadziei, że sobie pójdę. Głaszczę ją wtedy po łebku, nie sięgając nigdzie dalej, bo z kolei ja mam nadzieję, że Teide w końcu się przełamie Raz nawet wydawało mi się, że zaczyna mruczeć, ale chyba to sobie wyobraziłam
Z racji tego, że Teide uparcie leżała w kuwecie, a nie w posłanku, zamieniłyśmy jej posłanko na drugą kuwetę z kocykiem. To poprawiło trochę sytuację, jednak mała wciąż czasem robi siusiu pod siebie, więc kocyk trzeba jej regularnie zmieniać. Miała też zrobiony w klatce "namiot" z koca, co miało poprawić komfort Teide poprzez zwiększenie poczucia bezpieczeństwa. Skutek był odwrotny do zamierzonego i kicia bunkrowała się w namiocie, jednak straciła apetyt. Namiot został więc zdemontowany, a Teide wrócił apetycik. Brak problemów z jedzeniem to jedna z nielicznych rzeczy będących "na plus".
Czasem tylko jak coś zrobi hałas podczas sprzątania czy dyżuru myślę sobie "dobrze, że Teide tego nie słyszy, przynajmniej się nie denerwuje" - i wiem, że może to brzmieć okropnie, ale przy takim chorym kocie pocieszam się jak mogę 3łapcie - Nie 03 Gru, 2023 12:22 W środę w trakcie porannego dyżuru postanowiłam przy okazji zajrzeć, co u naszej gwiazdeczki. Teide nie wymaga od rana podawania leków czy innych zabiegów, dlatego chciałam tylko "kontrolnie" rzucić okiem, czy wszystko w porządku. Nie było Zawsze czujna Teide (a brak słuchu to jakieś +50 do czujności) leżała zwinięta w bułeczkę i kompletnie nie reagowała. Z sercem w gardle dotknęłam jej kilka razy - była ciepła, ale wciąż nie reagowała. Wpatrywałam się w jej boczek, czy aby na pewno oddycha - oddychała normalnie. Nieco bardziej stanowczo dźgnęłam ją palcem i księżniczka w końcu raczyła się obudzić :p Spojrzała na mnie z urazą w oku, oblizała się ze złości, że człowiek miał czelność przerwać jej kocie spanko, rzuciła mi jeszcze jedno pogardliwe spojrzenie, nakryła pyszczek ogonkiem i wróciła do spania
Gdy kot, który jest zawsze czujny i gotowy do walki lub ucieczki, nagle leży nieruchomo w klatce, łatwo z automatu założyć czarny scenariusz - tymczasem Teide po prostu zaczęła się rozluźniać i czuć coraz bezpiecznej
Z pewnych źródeł wiem też, że jeszcze w tym samym tygodniu Teide zaliczyła wizytę u weterynarz prowadzącej, która orzekła, że jest to zupełnie inny kot oraz że widać naszą pracę nad oswajaniem jej Na tej samej wizycie Teide dostała zielone światło na TK, na który zabieram ją już w najbliższy czwartek.
A oto jak Teide niemalże przyprawiła mnie o zawał serca
Tu już obudzona i co za tym idzie - deko obrażona
3łapcie - Sob 09 Gru, 2023 15:22 Ostatnio Teide postawiła kolejny krok na swojej drodze ku lepszej przyszłości - wybrała się na TK. Niestety ze względów organizacyjnych musiałam ją zawieźć do kliniki przed pracą i odebrać po, przez co kotka spędziła w klinice aż 10h między 8 rano na 18.
Na początku wizyty Teide dostała drugie zielone światło na zabieg (pierwsze dała jej weterynarz prowadząca, jednak weterynarz przeprowadzająca badanie też musiała się zgodzić). Uwagę zwróciły parametry nerkowe Teide, ale badania się odbyło. Gdy tylko kotka się obudziła, dostałam telefon z kliniki z tą pozytywną informacją.
Po powrocie do szpitalika Teide szybko skorzystała z kuwety i zaszyła się na kocyku.
Na opis TK musimy chwilę poczekać. Z wcześniejszych wpisów na forum wynika, że ortopeda konsultujący Teide uważał, że kotka cierpi na spondylomielopatię - jest to termin medyczny obejmujący różne stadia zaawansowania patologii kręgosłupa. Miejmy nadzieję, że TK pozwoli poznać szczegóły stanu kręgosłupa Teide, a co za tym idzie - zaplanować leczenie, które podniesie komfort życia koteczki.3łapcie - Pią 15 Gru, 2023 17:51 Na wynik TK musimy jeszcze poczekać, ale Teide poczyniła dzisiaj jeszcze jeden krok na swojej drodze ku sprawności - sporo ostatnio tych kroków Mianowicie odwiedziłyśmy fizjoterapeutę. Z układem mięśniowo-szkieletowym jest dokładnie tak źle, jak przypuszczaliśmy. Oprócz zmienionej zwyrodnieniowo tylnej części kota, cierpi też przód, ponieważ Teide odciąża tył przenosząc ciężar na przód. Tam też pojawiły się więc napięcia i bóle.
Teide przez swój stan cierpi niewyobrażalnie. Schudła do 2,4 kg, co jest częściowo wynikiem zaniku mięśni spowodowanego tym, że kotka leży cały czas w jednej pozycji. Jej fizjoterapia potrwa przynajmniej 12 miesięcy. Absolutną koniecznością jest natychmiastowa aktywizacji Teide. Brak ruchu to dla niej wyrok śmierci. Jeszcze dzisiaj zostanie przeniesiona do woliery, którą właśnie w tej chwili dyżurne przerabiają specjalnie dla niej. Na obu końcach woliery będzie miała kuwetę, wodę i jedzenie, do których musi mieć stały dostęp, zaś na środku zostaną położone małe przeszkody typu kije od mioteł czy wycieraczka ze sztywnym włosiem zastępująca chwilowo matę stymulującą, która została już zamówiona. W różnych miejscach rozłożymy smaczki, żeby dziewczynka miała motywację do poruszania się.
Kluczowym elementem jej najbliższych miesięcy będą jednak masaże i ćwiczenia. W trakcie wizyty u fizjoterapeutki nagrałyśmy filmiki instruktażowe dzięki którym 5 razy w tygodniu w trakcie dyżurów będziemy ją masowały i ćwiczyły. Gdy forma fizyczna Teide zacznie się zmieniać, dojdą jej prawdopodobnie nowe ćwiczenia.
U Teide nakłada się kilka problemów zdrowotnych, w tym nerkowe i jelitowe, przez co dobór leków i diety dla niej jest szczególnym wyzwaniem. 4 stycznia mamy wizytę u Patrona Ortopedycznych Spraw Beznadziejnych, dr Krzysztofa Kamińskiego, zaś 19 stycznie Teide odwiedzi swoją lekarz prowadzącą. Czeka ją więc aktywny styczeń.
Trzymajcie kciuki za tę śliczną koteczkę i za jej ducha walki - my wiemy, że ruch jest jej absolutnie niezbędny, jednak dla niej wiąże się on z bólem i dyskomfortem. Przewlekłe choroby układu ruchu mają to do siebie, że łatwo wpaść w błędne koło - kota boli, więc się nie rusza, przez co zwyrodnienie i ból rozlewają się jeszcze bardziej, więc kot tym bardziej się nie rusza i tak dalej, aż nie ma już odwrotu. Przy Teide staramy się przerwać to błędne koło. Najpierw będzie gorzej, by potem mogło być lepiej. Dziewczynka musi jednak podjąć to wyzwanie, przemóc ból i zacząć poruszać się częściej, niż tylko w absolutnej ostateczności. Prosimy więc o ciepłe myśli o naszej Teide!
Zaraz załaduję fotki z wizyty i dodam je tutaj jak będą już obrobione.3łapcie - Nie 17 Gru, 2023 18:10 W przypadku Teide dobrych wiadomości nie ma praktycznie w ogóle, dlatego tym chętniej donoszę o niewielkim progresie oraz tym, co czeka ją w przyszłym tygodniu.
W piątek Teide została przeniesiona do woliery przystosowanej do jej potrzeb. Mam tu na myśli zarówno dostosowanie jej do kota (niemalże) niepełnosprawnego (np. użycie spodów od transporterów zamiast kuwet, co ułatwia jej wchodzenie do nich), jak i drobne wyzwania (typu rozstawienie karmników i kuwet w różnych miejscach). Jak jednak wspomniałam we wcześniejszym wpisie, całe nasze starania nic nie dadzą, jeśli to Teide nie przełamie się do aktywizacji. Mogło się na przykład okazać, że Teide nie będzie chciała chodzić do misek, co doprowadzi nas do ciężkich dylemtów - przybliżyć miski i zrezygnować z motywacji do chodzenia, czy zostawić miski i ryzykować, że kota będzie głodna? Teide okazała się jednak łaskawa i gdy w sobotę odwiedziłam ją w siedzibie, miała opróżnioną miseczkę oraz 2 z 3 rozstawionych karmników. Jedno spojrzeniem upewniło mnie, że skorzystała też z 2 z 3 kuwet. Ponadto przeniosła się z drzemką do zamkniętego legowiska w kształcie zabudowanego z jednej strony tunelu. Kamień z serca - kot chodzi! Je i korzysta z nocników mimo tego, że wymaga to od niej ruchu. Alleluja!
Obserwujemy więc Teide bacznie, mając nadzieję, że nie zrezygnuje za szybko z poruszania się po wolierze.
Ciekawie zapowiada się również najbliższy tydzień. Przecudowane rehabilitantki i zoofizjoterapeutki z AquaDog przejęły się stanem Teide tak bardzo, że podarowały jej aż 5 sesji magnetoterapii, a co więcej - wcisnęły ją na termin właściwie nie możliwy do zdobycia, czyli "na już" i to w najbardziej obleganych godzinach wieczornych. Ta wspaniała wiadomość zrobiła mi cały weekend! Od poniedziałku do piątku będę więc wozić Teide na sesję magnesu. Mamy nadzieję, że to złagodzi nieco jej ból.
Poniżej załączam fotki z piątkowej wizyty u zoofizjoterapeutki. Jak widać rehabilitacja to nie relaksacyjny masaż, a mina Teide mówi wszystko.
Miejcie Teide w swoich myślach, bo ten czas jest dla niej szalenie ważny.
3łapcie - Sro 27 Gru, 2023 13:57 Stwierdzenie, że sytuacja Teide jest "dynamiczna" może wydawać się nieco ironiczne w kontekście jej problemów z poruszaniem, ale właśnie to słowo przychodzi mi na myśl. Cały tydzień przed Świętami codziennie jeździłyśmy do AquaDog na sesje magnetoterapii. Na początku tygodnia jedna z dyżurnych w trakcie pobytu w siedzibie nagrała miauczenie Teide, co stanowiło pewien precedens w jej zachowaniu. Nastąpiła szybka konsultacja z fizjoterapeutką, która orzekła, że u kota tak chorego jak Teide dyskomfort po takim pierwszym intensywnym masażu może schodzić 3-4 dni, a więc początek tygodnia to czas, w którym kotka poczuła się lepiej.
W międzyczasie przyszły też zamówione specjalnie dla Teide maty sensoryczne. Jej woliera została przemeblowana po raz kolejny, zaś sama kicia dość regularnie sobie po niej drepcze. Miseczki zwykle są opróżnione w zadowalającym stopniu. Czasem jeszcze zdarzy jej się nasiusiać koło kuwety, ale pamiętajmy, że jej przypadku wynika to nie tylko z problemów z poruszaniem, ale i z bólowego posikiwania.
Wciąż nie wiadomo, jak dalej potoczą się losy Teide. Stopniowo przestawiamy ją na inną karmę - taką, która pozwoli jej nieco przybrać na masie, jednocześnie nie obciążając jelit dotkniętych IBD. Na cenzurowanym niezmiennie pozostają i nerki - w ostatnich wynikach krwi z końcówki listopada mocznik wciąż utrzymywał się na zdecydowanie zbyt wysokim poziomie. Do listy zadań Teide na przyszły miesiąc doszła jeszcze kontrolna wizyta u fizjoterapetuki.
Zapraszam na mały wernisaż pt. "Magnes na kota" oraz zachęcam do trzymania kciuków za Teide
A tu Teide złapana na uzupełnianiu kalorii:
3łapcie - Sro 03 Sty, 2024 11:26 W trakcie ostatniego dyżuru minionego roku Teide postanowiła mnie zaskoczyć. Na początku jak zwykle prychała i syczała, ale po rozgrzaniu masażem zupełnie niechcący dopuściła do głosu swojego wewnętrznego miziaka już kilka dni wcześniej przełamała się w końcu i pomruczała trochę (choć na początku myślałam, że się krztusi :p jednak przypuszczam, że od dawna nie używała swojego mruczydła i musiała je trochę rozgrzać ). W niedzielę zaczęła natomiast ocierać się o podłoże, nadstawiać szyjkę i główkę do głaskania, a także pokazywać bródkę. Mam przekonanie graniczące z pewnością, że zamierzała pokazać i brzuszek, jednak w jej stanie (nieruchomość lub znaczne ograniczenie ruchomości dolnego odcinka kręgosłupa - swoją drogą tu szczegóły poznamy już jutro) ciężko jej kokosić się z człowiek. Być może nigdy nie uda się jej przekulać na plecki, ale bez problemu daje się po brzuszku głaskać
Wszystko to oczywiście uwieczniłam na zdjęciach i filmach!
miyazawa - Sro 03 Sty, 2024 15:10 Przyznaję Ci oficjalnie rangę zaklinaczki kotów 3łapcie - Sob 10 Lut, 2024 11:49 Teide od początku roku jest bardzo zajętą kociczką. Przypuszczałam, że pierwszy wpis po takim czasie będzie długi, jednak nie sądziłam, że aż tak :p Pisałam go chyba z 4 dni, aby nic nie pominąć i pozwoliłam wpleść sobie kilka ciekawostek, które - mam nadzieję - umilą Wam lekturę o walce naszej ślicznej wojowniczki.
Styczeń kotka rozpoczęła wizytą u ortopedy. Oczywiście już wcześniej wiadomo było, że jest źle, jednak wnikliwe badanie ujawniło wiele przykrych szczegółów na temat układu mięśniowo-szkieletowego Teide. Przede wszystkim stan jej kręgosłupa dobitnie pokazuje, jak ciężkie życie musiała mieć ta biedna, mała koteczka - jakby miała 300 lat, a nie 11. Nie ma tam zmian powypadkowych, wszystko wskazuje na to, że Teide spędziła 8,5 ze swoich 9 żyć uciekając, chowając się i wciskając w najmniejsze szczeliny. Serce ściska mi na myśl, jak często musiała być przerażona i zdesperowana Przypuszczalnie może być to powiązane z kiepskim słuchem Teide, który wywarł ogromny wpływ na jej życie - być może wyrobiła nawyk chowania się w szczelinach - lub sprawił, że potencjalne zagrożenie dostrzegała w ostatniej chwili, co zmuszało ją do desperackiego ratowania się.
Na szczególną uwagę zasługuje fragment diagnozy traktujący o dyskopatii. U kotów występuje ona naprawdę rzadko, a Teide nie dość, że się z tą chorobą zmaga, to jeszcze ma dyskopatię mnogą. Do tego dochodzi niestabilność na odcinku L-S kręgosłupa, rozległa wielopoziomowa spondyloza kręgosłupa Th-L oraz neuralgia z parestezją odcinka lędźwiowego kręgosłupa. To ostatnie oznacza, że Teide może odczuwać nawracający ból i/lub mrowienie bądź drętwienie w tylnej części ciała. Piszę „może”, bo Teide sama nam tego nie powie. Niestety, jej stan mówi więcej, niż byłam gotowa usłyszeć.
Ortopeda stwierdził ponadto dawny, bardzo poważny uraz ścięgna Achillesa, który na pewno nie jest przyczyną stanu Teide, lecz przyczynił się do pogarszania sytuacji.
Dalszą część wizyty spędziliśmy dyskutując o możliwości operacji Teide. Tu dochodzimy do punktu, w którym fakt, iż dane schorzenie jest operowalne wcale nie oznacza, że do operacji dojdzie. Nawet jeśli niezbędny w tym wypadku rezonans magnetyczny potwierdziłby, że Teide można operować, należy rozważyć wszystkie „za” i „przeciw”. Przeszkodą przychodzącą jako pierwszą na myśl są oczywiście nereczki, które u naszej małej dziewczynki nie są w idealnej formie. Dodatkowo operacje ortopedyczne mają to do siebie, że rekonwalescencja po nich jest ponadprzeciętnie trudna, zaś operacja Teide byłaby wyjątkowo rozległa. Teide mogłaby więc przeżyć operację, lecz nie przetrwać rehabilitacji. Last but not least - operacja unieruchomiłaby Teide na dłuższy czas, co prowadziłoby do ponownego zaniku mięśni. U kotów w wieku geriatrycznym masę mięśniową buduje się niesamowicie ciężko nawet jeśli poruszają się normalnie, tak więc unieruchomienie również mogłoby oznaczać dla Teide wyrok śmierci.
Biorąc pod uwagę powyższe, decyzja o operacji w chwili obecnej nie zapadła.
W trakcie wizyty spytałam także ortopedę o maksymalną wagę Teide. 1 kg nadwagi u przeciętnego kota odpowiada mniej więcej 15 kg nadwagi u człowieka, więc jako mamcia dwóch łakomych 3łapek spodziewałam się, że Teide również będzie miała górną granicę, której nie będzie jej wolno przekroczyć. Ortopeda sprowadził mnie jednak na ziemię mówiąc, że w chwili obecnej priorytetem jest przytycie Teide (ale w mięśniach, nie w tłuszczu) ze względu na ogólne wyniszczenie kotki oraz chorobę zapalną jelit.
Choć ciężko się tego wszystkiego słuchało, śpię spokojniej wiedząc, że przypadkiem Teide zajął anioł stróż poznańskich kulawiaczków i jest pod najlepszą opieką.
Uzbrojone w opis badania wybrałyśmy się z powrotem do fizjoterapeutek. Akurat minęło 3,5 tygodnia od pierwszej konsultacji, a progres Teide był nie tyle zauważalny, co wręcz ogromny. Plan ćwiczeń został zaktualizowany z uwzględnieniem odbytego badania ortopedycznego, zaś przejęte jej stanem fizjoterapeutki zrobiły nam kolejny prezent, zapraszając Teide na 10 sesji magnetoterapii oraz 10 sesji lasera wysokoenergetycznego. Z uwagi na to ostatnie Teide został wygolony fragment futerka na plecach zgodnie ze zdjęciami RTG. Zaś w związku ze starym urazem Achillesa założone zostały jej też specjalistyczne tejpy, stabilizujące tę kończynę. Hojność fizjoterapeutek naprawdę ciężko opisać słowami <3 Część fizjoterapii musimy jednak opłacić, dlatego w pierwszej wolnej chwili (hehe) zamierzam opisać historię Teide i założyć dla niej zbiórkę.
Kolejnym etapem była wizyta u pani dr prowadzącej. Tam usłyszałyśmy wieści i dobre, i złe. Zaczynając od tych dobrych - pani dr również od razu zauważyła niezwykły postęp u Teide, zarówno w formie, jak i zachowaniu. U kotów z problemami ortopedycznymi niezwykle często występuje depresja, nic więc dziwnego, że w miarę postępu fizjoterapii nasz biało-bury kwiatuszek tak pięknie rozkwita. Drugą dobrą wiadomością był fakt, że nie ma pogorszenia w nerkach. Kolejna była już zła - zdecydowanie pogorszył się bowiem stan jelit Teide, oznaczając tym samym nawrót zapalenia jelit. Konkluzja wizyty była więc taka, że w tej chwili to jelita są głównym problemem Teide, nie nerki. Dodatkowo wymagana jest suplementacja witaminy B12 (zastrzyki) oraz kwasu foliowego.
W związku z powyższym, zapadła decyzja o przejściu na dietę sporządzoną specjalnie dla Teide, a konkretnie na gotowany odpowiednik diety BARF (odpowiednik, ponieważ BARF to z definicji surowe mięso - Biologically Appropriate Raw Food - więc przy mięsie gotowanym nie mówimy już o BARFie). Gotowany, gdyż mięso po obróbce cieplnej jest znacznie łagodniejsze dla jelit, niż surowe.
Dieta skomponowana indywidualnie pod dany przypadek daje niesamowite możliwości wpływu na stan kotów z chorobami przewlekłymi. Można chociażby wybrać źródło wapnia - węglan wapnia w przypadku kotów nerkowych lub cytrynian wapnia w przypadku problemów z pęcherzem (posiada on właściwości alkalizujące mocz, a tym samym spowalnia tworzenie się kamieni nerkowych). Można odpowiednio do sytuacji kota regulować poziom fosforu. Sami wybieramy źródło kwasów omega - część źródeł zawiera większe ilości fosfolipidów, a inne mniejsze. Przy nadczynności tarczycy można zmniejszyć bądź całkowicie wyeliminować jod. Niektóre suplementy z kolei w mniejszym stopniu obciążają trzustkę. Różnice występują nawet w stopniu „zmielenia” suplementów oferowanych przez różne firmy, przez co będą one mniej lub bardziej drażniły jelita. Ilością podrobów w przepisie regulować możemy częstotliwość wypróżniania się. Co zaś się tyczy chorób układu pokarmowego lista korzyści wynikających z indywidualnego dobrania suplementów jest tak długa, że nie ma sensu nawet zaczynać
Warto o tym wszystkim wiedzieć, ponieważ nie wszyscy weterynarze dysponują wiedzą na temat wpływu diety na choroby wchodzące w zakres ich specjalizacji.
Tu Teide spotkała kolejną wspaniałą osobę, a mianowicie panią zoodietetyk Monikę Sankowską, która wzięła ją pod swoją opiekę całkowicie pro bono. Jej ogromna wiedza zupełnie odmieniła sposób karmienia Teide i wywarła wielki wpływ na dobrostan koteczki. Podczas długiego wywiadu omówiłyśmy szczegółowo sytuację kotki, zaś przed wizytą wypełniłam kartę wywiadu dietetycznego i przesłałam wszystkie niezbędne wyniki badań. Tak wnikliwa analiza przypadku Teide pozwoliła skomponować dietę będącą obecnie jednym z kluczowych elementów leczenia kotki.
Choć od początku pokochałam Teide w wyjątkowy sposób, nie brałam pod uwagę wzięcia jej do siebie na DT, a to ze względu na specyficzny układ sił w naszym domowym stadzie. Wszystkim rządzi Królowa Frida, sprawująca władzą żelazną łapką, a nasze życie płynie rytmem ustalonym przez nią. Z kolei Tamara z dumą sprawuje rolę najwyższej kapłanki w jednoosobowym kościele im. Królowej Fridy. Wprowadzenie do nich 11-letniej, głuchej i chorej na wiele sposobów kotki wydawało mi się nie do przejścia. Nie wiedziałam, kto mógłby sprawić więcej kłopotów - ognista Frida czy bardzo terytorialna Tami. Doszłam jednak do momentu, w którym spędzałam tyle czasu martwiąc się o kupki Teide, apetyt Teide, czy brzuszek Teide jest napięty itd., że w końcu wzięcie jej do siebie okazało się najlepszym rozwiązaniem. Tu muszę poświęcić chwilę na zachwyt nad moimi dziewczynkami. Stanęły na wysokości zadania bardziej, niż mogłabym przypuszczać w najśmielszych snach. Tami miała co prawda momenty ostrzegawczego pomiaukiwania, jednak przy jej zaborczym charakterze dokocenie przebiegło i tak w najlepszy możliwy sposób.
Zabierając Teide do siebie, spakowałam do transportera skulonego, przerażonego i zahukanego kota. W domu wypuściłam zaś zupełnie inną kotkę, na prostych łapach, uważną i bystrą. Bez trudu przystosowała się do nowego miejsca i nowych kotów, zaś jej największym problemem pozostaję ja
Od razu zrozumiałam też, co ortopeda miał na myśli, opowiadając o przeszłości Teide. Kotka wciska się w każdy najmniejszy otwór lub szczelinę, zwłaszcza tam, gdzie nie powinno jej być. Pod szafę, za łóżko, pod kaloryfer, za kanapę - pcha się w najtrudniej dostępne miejsca, dociążając swój i tak bardzo chory już kręgosłup. Na bieżąco przeorganizowuję mieszkanie tak, by nie mogła tego robić, ale na początku namierzałam ją głównie po smrodzie obróżki uspokajającej.
Wspólne mieszkanie rozpoczęłyśmy jednak od kryzysu wymiotkowo-sraczkowego. O ile brak apetytu i wymioty pojawiły się jeszcze w fundacji, o tyle rozwolnienie wystąpiło już u mnie. Bezsenna noc, godziny scrollowania internetów, poranna konsultacja z dietetyczką i fizjoterapeutką, i mamy to - odżywka białkowa dla kotów wyniszczonych, zmagających się z chorobą, zawierająca aż 88% hydrolizowanego białka o wysokiej przyswajalność i śladową ilość tłuszczu (który ogólnie jest niewskazany przy zapaleniu jelit). Nie jest to rozwiązanie długoterminowe, lecz doraźne, ale w tamtej chwili najlepsze. Do tego arginina aakg, aminokwas uczestniczący w syntezie m.in. białka, polecany zarówno w stanach zapalnych jelit, jak i przy budowaniu masy mięśniowej. Z tym wsparciem pokonałyśmy nerwowy epizod. Drugi nastąpił wkrótce, kilka dni po przestawieniu Teide na gotowany odpowiednik diety BARF. Po początkowej pozytywnej reakcji nastąpił kryzys analogiczny do poprzedniego. Tym razem rozwiązanie leżało zupełnie gdzie indziej, a ja nie od razu na nie wpadłam. Zafiksowana na punkcie IBD zapomniałam o innej powszechnie występującej kociej chorobie, znanej pod nazwą „w dupie się poprzewracało” Powodem zachowania Teide nie była wcale enteropatia jelitowa, lecz rodzaj mięska. Na szczęście Pani Monika przygotowała dla Teide aż 4 różne przepisy i przy drugim kotka bez mrugnięcia okiem zabrała się za jedzenie.
Od momentu przejścia na gotowany odpowiednik diety BARF kupki Teide znacznie się poprawiły - mają już właściwy kolor i przestały tak okropnie śmierdzieć. Już następnego dnia po wprowadzeniu drugiego przepisu po raz pierwszy raz widziałam, jak Teide się myje! Ostatnio stwierdziłam też, że nasza gwiazda ma naprawdę piękne wibrysy. No i najważniejsze - gromadzi masę (i to po bożemu, a więc w mięśniach, a nie tłuszczyku).
Co zaś się tyczy samej zmiany otoczenia, Teide okazała się prawdziwą lwicą salonową i sypialnianą. Bardzo szybko wpakowała się do łóżka (tak, ten kot skacze), codziennie poszerza też teren po którym się porusza (za zgodą rezydentek). Chodzi coraz ładniej, na wyprostowanych łapkach. Progres ten bardzo pozytywnie wpłynął na ogólną sytuację mieszkaniową naszego gospodarstwa domowego Teide na stałe przeniosła się do łóżka i przestała sypiać w kuwetach, dzięki czemu mogłam zmniejszyć ich liczbę do 5. Tym samym przestała też wyciągać z kuwet tony żwirku, więc trochę rzadziej odkurzam. Teide wie już, gdzie zgłosić się po więcej jedzonka, na którym kocyku śpi się najwygodniej, że tych dwóch czarnych nie trzeba się bać, a ta duża na dwóch nogach może i nie budzi zaufania, ale za to potrafi otworzyć lodówkę.
Kotka odnajduje się w domu tak perfekcyjnie, że ciężko mi uwierzyć, żeby go nigdy nie miała.
Pisząc wcześniej o słuchu Teide celowo nazwałam go „kiepskim” zamiast użyć określenia „głucha”. Jestem bowiem na 100% pewna, że Teide słyszy głośne dźwięki. Można to jednak zauważyć tylko wtedy, gdy jest zrelaksowana lub śpi. Gdy jest przytomna, kompletnie zamiera i nie daje po sobie poznać, że cokolwiek słyszy. Dosłownie kamienieje. Myślę, że to właśnie takie zachowanie sprawiło, że Teide uznana została za całkiem głuchą.
W trakcie styczniowej wizyty ortopeda zwrócił uwagę na to, że w obecnym stanie Teide nie jest w stanie należycie zadbać o swoją higienę. Choć z pozoru kręgosłup i uszy nie mają ze sobą aż tak wiele wspólnego to w praktyce kot potrzebuje 4 sprawnych łap by je czyścić czy w ogóle móc się podrapać. Tymczasem Teide nie sięga do uszu żadną ze swoich łapek. Miałam więc z tyłu głowy, że należy się wybrać do weterynarza, który obejrzy jej uszka, a wizytę tę przyspieszył niewielki guzek, który wyczułam pod skórą jej lewej przedniej łapki. Wybrałyśmy się więc do pani doktor, która najpierw zbadała dokładnie uszy Teide. Ich budowa okazała się prawidłowa z zewnątrz. Problem kryje się więc głębiej. Niezbędne byłyby kolejne badania, obciążające nerki. Na ich przeprowadzenie być może zdecydujemy się w bliżej nieokreślonej przyszłości.
Podczas tej samej wizyty pobrana została próbka z guzka na łapie. Pani doktor przypuszcza, że będzie to nerwiak (wtedy istnieje prawdopodobieństwo uniknięcia operacji) lub nerwiako-coś (i operacja będzie konieczna). Wyniki powinny przyjść w przyszłym tygodniu.
Dalsza diagnostyka układu słuchowego ląduje do kategorii nice to have. Must have jest natomiast zrobienie porządku w paszczy - jak dziewczynka ziewnie, to może się zakręcić w głowie. Chore zęby to nie tylko ogromny dyskomfort, ale i ryzyko pogorszenia stanu zdrowia koteczki. W trakcie najbliższej wizyty kontrolnej u doktor prowadzącej - czyli 6.03 - podjęta zostanie decyzja, czy Teide dostanie zgodę na zabieg stomatologiczny. Już teraz wprowadziłyśmy jednak do naszej rutyny dbanie o ząbki. Wielkiej zmiany to nie zrobi, bo niezbędny jest zabieg, ale jeśli odejmie Teide choć 1% cierpienia to wciąż warto!
Patrząc na wszystkie przeżycia Teide mam wrażenie, że wszechświat dosłownie uwziął się na tę drobną koteczkę. Nerki bez zmian, więc dajmy po jelitach. Fizycznie progres to pora na guzka. Znalazł się DT? No to kryzys jelitowy! Wszechświat nie wie jednak, że Teide nie jest już bezbronna i nie walczy sama W jej narożniku gromadzą się kolejni specjaliści, zaś coraz liczniejszy #teamTeide stanie na głowie, by pomóc jej wyjść na prostą.
Czasem myślę sobie „łał, gdyby tylko Teide rozumiała, ile osób się dla niej stara…”, ale wiecie co? Nie ma żadnego powodu, by Teide czuła wdzięczność. Wręcz przeciwnie - nasze zaangażowanie jej się po prostu należy. Po latach obojętności, zaniedbań i krzywd po prostu jesteśmy jej to winni.
Los rzuca kolejne kłody pod kulawe łapki Teide, a opis jej przeżyć może brzmieć dramatycznie, jednak zupełnie szczerze jestem przekonana, że czeka ją wiele szczęśliwych lat. Mam nadzieję, że Teide też nie widzi przeszkód Kluczowe będą teraz wyniki dotyczące guzka, a następnie wizyta u doktor prowadzącej, która określi ogólny stan kota i zadecyduje, czy możemy umawiać się na ząbki.
Niezmiennie kontynuujemy też fizjoterapię. Oprócz masaży i naświetlań, Teide regularnie ma zakładane świeże tejpy. Nie jest to rozwiązanie docelowe i pewnego dnia przyjdzie pora by pomyśleć o ortezie, ale nie jest to problem na teraz. Tejpy trzymają się świetnie, po 10 dni (a i wtedy schodzą dopiero po użyciu tłustej substancji), co jest zasługą wiedzy fizjoterapeutek oraz wykorzystania specjalistycznych tejpów, stworzonych z myślą o futrzanych pacjentach, a nie uniwersalnych „ludzkich”.
Poniżej zdjęcia ilustrujące drogę Teide do lepszego życia. Nie są to najświeższe zdjęcia. Te z domu załadowałam wczoraj wieczorem i wrzucę je tutaj, jak tylko będą obrobione.
Wizyta kontrolna fizjoterapeutyczna z 9.01
Tak spokojnie śpiącą Teide widziałam tu po razy pierwszy
Kolejne zabieg fizjoterapeutyczne
Teide na magnetoterapii, na łapce widać tejpy
Podróż z fizjoterapii na wizytę u dr prowadzącej w mroźny poranek przy temperaturze -6 stopni
Nieśmiałość przed USG
3łapcie - Sob 10 Lut, 2024 12:45 Są już nowe zdjęcia Teide
Zakładanie tejpów
Teide w rekinku Tamary, na szczęście Tamara przymknęła na to swoje piękne zielone oko
Ulubione miejsce Teide, czyli łóżko
Koteczka zaczyna siadać - wcześniej taka pozycja była poza jej zasięgiem
Guzek na łapce - na wyniki wciąż czekamy
Wspólny relaks - oglądamy Suits, ale Teide chyba nudzi, bo jej się przysnęło
Zana - Sob 10 Lut, 2024 14:06 Mój Boże ile to biedactwo przeszło w życiu Teraz z tymi wszystkimi wizytami też lekko nie ma, gdyby tylko wiedziała, że to dla jej dobra i oby to dobro w końcu jak najszybciej nadeszło.
Trzymaj się maleńka Nuria - Pon 12 Lut, 2024 11:18 Teide wojowniczka! Jak dobrze widzieć ją w coraz lepszym stanie i taką zrelaksowaną. Brawa dla Was 3łapcie - Sro 06 Mar, 2024 22:12 U fundacyjnych kotów najbardziej lubię moment, w którym „przepraszam, że żyję” zmienia się w „człowieku, puchu marny, gdzie moje trzecie śniadanko?”. To znak, że wszystkie elementy wszechświata wracają na właściwe miejsce - kot jest słońcem, a człowiek może mu pokornie służyć.
Z Teide przechodzimy właśnie ten etap. Patrzy na mnie ciężkim, pełnym wyrzutu wzrokiem, jakby chciała zażądać wezwania managera lub odszkodowania za fatalne warunki pobytu. Mam ochotę obsypać ją wszystkimi smaczkami tego świata, jednak do trzymania ścisłej diety motywuje mnie to, jak bardzo jej służy. Brzuszek Teide przestał być nadętym, żyjącym własnym życiem balonikiem. Jej kupki nie są jeszcze typowymi bacfowym (Biologically Appropriate Cooked Food, czyli gotowany odpowiednik diety BARF) zmumifikowanymi bobkami, lecz wyglądają wprost perfekcyjnie i nie mają żadnego zapachu. Kotka zwiększyła już zakres ruchu na tyle, bo móc się podrapać, umyć czy przeciągnąć - a wraz ze wzrostem siły i zakresu ruchu rośnie też komfort jej życia. Do gry wraca ponadto ogonek, który przestaje być smętną końcówką kociego ciałka, ciągnącą się bez życia za dupką - Teide zyskuje moc i w ogonku, manifestując to machaniem nim, by okazać swoje niezadowolenie.
Na tym jednak koniec radości, bowiem życie po raz kolejny uderzyło w nas z pełną mocą.
Ponieważ cytologia pobranej z guza na łapce próbki okazała się niejednoznaczna, udałyśmy się do onkologa. Pani doktor zbadała wszystkie narośle na ciele Teide (kicia ma jeszcze dwie na prawej łopatce oraz dwie na lewym bioderku) i orzekła, że o ile tymi na biodrze i łopatce nie musimy się martwić, o tyle tą na lewym nadgarstku już tak. Guzek wykazuje liczne cechy zbieżne z mięsakiem (np. umiejscowienie czy sposób, w jaki „porusza się” pod skórą), lecz nie wszystkie (bo jest miękki, a mięsaki są twarde). Zaistniała zatem potrzeba wykonania biopsji nacięciowej. Broń Boże nie wycinać guzka, bo jeśli to mięsak to wycięcie go bez marginesu spowoduje błyskawiczny odrost w jeszcze większym rozmiarze. Z łapki nie da się jednak wyciąć guza z marginesem, dlatego często wykonuje się amputację całej łapki. Możecie wyobrazić sobie moją minę - przednie łapki to jej silniejsze i miałybyśmy się jednej z nich świadomie pozbyć??? W takim wypadku patrzymy na rachunek zysków i strat, a strata silniejszej łapki zdecydowanie zaprzepaściłaby szanse Teide na normalne życie. Istnieją jednak inne opcje, obejmujące wycięcie bez marginesu, jednak z dodatkową radioterapią, lecz zanim jakiekolwiek decyzje zostaną podjęte, konieczny jest wynik badania histopatologicznego pobranej z guza na łapce próbki.
Jak wiecie, zależało mi na zrobieniu porządku w paszczy Teide. Co prawda po zmianie diety przestało jej tak okropnie śmierdzieć z pyszczka, ale myśl o tym, że kicia żyje z nieustającym bólem buzi nie dawała mi spokoju. Wiedziałam jednak, że pobranie próbki z guzka na łapie jest absolutnie najpilniejsze, tak więc na wizycie kontrolnej zamierzałam spytać o zgodę na znieczulenie niezbędne dla przeprowadzenia zabiegu. Tu dochodzimy do momentu, gdy życie znów potraktowało Teide w najgorszy możliwy sposób. Pani doktor w badaniu usg znalazła bowiem dwa duże guzy na nerce Teide. Duże, bo o średnicy aż 1,1 cm, co przy jej drobnej posturze oznacza naprawdę ogromne zmiany. Pani doktor sama była przerażona tym, że guzy tak szybko urosły do takich rozmiarów - przecież w usg z 19-ego stycznia jeszcze w ogóle ich nie było! Dodatkowo źle wygląda śledziona - już wcześniej miała niewłaściwy, marmurkowaty miąższ, jednak od ostatniego badania śledziona znacząco się powiększyła. Co więcej, węzły chłonne Teide również wyglądają bardzo źle
Z pozytywnych wieści, jelita i żołądek kici zaliczyły znaczącą poprawę. Jest to duży sukces, bowiem w 5 tygodni diety przeszliśmy z zaostrzenia IBD do remisji. Jest to jednak słodko-gorzka informacja, gdyż oznacza, że stan śledziony i węzłów niekoniecznie wynika z narastającego stanu zapalnego w organizmie.
W związku z tym wszystkim, oprócz biopsji nacięciowej guza na łapce konieczna jest także biopsja nerki i śledziony lub węzłów chłonnych.
Póki nie ma wyników histopatologii, nie ma diagnozy ani rokowań - chciałabym to bardzo mocno podkreślić. Sytuacja nie wygląda jednak dobrze Wszystkie guzy urosły w naprawdę w niesamowicie szybkim tempie do dużych rozmiarów. W dodatku w tym samym czasie, co może oznaczać, że wszystkie są przerzutami, a co za tym idzie - w jej drobnym ciałku kryje się jeszcze zmiana pierwotna. To wszystko to jednak dywagacje - zaznaczam po raz kolejny. Jutro przyjdą wyniki krwi i moczu Teide. Również jutro dr Strychalska konsultować się będzie z panią onkolog Teide. Wieczorem lub w piątek rano dowiemy się, jakie dalsze kroki będziemy podejmować.
Co gorsza wszystko to wpływa także na fizjoterapię, która przecież daje takie wspaniałe efekty. Zrezygnowałyśmy już z laseroterapii, a po dzisiejszej wizycie skonsultowałam się z terapeutką - z masaży także rezygnujemy. Wszystko, co bodźcuje i wzmacnia ciałko Teide, tak samo wpływać może na guzy.
Co za koszmar!! Dzięki temu, że na wizycie towarzyszyła nam Megi, udało mi się nie rozpłakać w gabinecie. Rozkleiłam się dopiero w samochodzie, rozmawiając z moją mamą, która przecież nazywa siebie „babcią” Teide. Czy naprawdę teraz, gdy po latach tułaczki, cierpienia, głodu i mrozów, gdy kotka doczekała się rodziny i domku, życie musi dojechać ją jeszcze bardziej?
Samopoczucie kotów bardzo silnie rezonuje z samopoczuciem opiekuna. Dołożę więc wszelkich starań, żeby Teide nie odczuła moich nerwów. Będziemy więc kontynuować wspólne śniadanka i wieczorne przytulanki. A w miłości Teide okazała się niesamowicie namiętna. Uwielbia drzemać pod kocem. Chrapie, chrumka, ciumka, stęka, sapie i ślini się. Wciska główkę w mój łokieć i mruczy jak traktor. Uwielbia masaże brzuszka i tylnych łapek, w trakcie których wyciąga się i przebiera pazurkami. Ja z kolei uwielbiam jej różowe poduszki na łapkach i różowy nosek (rezydentki są calusieńkie czarne). Będę więc - jak dotychczas - tulić kotka, całować każdą łapkę z osobna i każde uszko. Choć czuję się, jakbym ukrywała przed nią straszną tajemnicę. Ale cóż, będę ukrywać - mój stres, moje zmartwienie i moje nerwy w oczekiwaniu na wyniki. Patrząc realnie - jeśli dostaniemy zielone światło na znieczulenie i zabieg pobrania próbek odbędzie się, czekają nas jeszcze 3-4 tygodnie czekania na wynik histopatologii (lub nawet więcej). Oznacza to dla mnie tygodnie bezsennych, przepłakanych nocy, lecz dla Teide - tygodnie życia w dostatku, jak gdyby nic się nie stało. To właśnie motywuje mnie do działania - nie ważne, co nas czeka, ważne jest to, jak spędzimy bieżące chwile.
Najfajniejsze miejsce pod słońcem - łóżeczko:
Ach, jak miło móc się podrapać...
...a nawet trochę umyć:
Nawet na fizjoterapii robi się błogo, a wręcz drzemkowo:
Superaśne spanko - księżniczce należy się największa podusia w domu!
Wizyta u onkolożki - mamo, chcę do domu:
Teide tak angażuje się w drzemki, że zdarza się jej spaść z podłokietnika między poduszki. Ale co tam! Jest ciepło - jest spanko:
Kanapa nie jest tak super, jak łóżko, ale można się na niej przekimać, więc w ostateczności akceptujemy:
Zana - Czw 07 Mar, 2024 13:01 Bardzo chciałam napisać coś pocieszającego, ale niestety sama rozryczałam się jak bóbr czytając. Przepraszam Cotleone - Pią 08 Mar, 2024 12:31 Gdybym przeczytała tylko trzy pierwsze wersy...
Teide zrobiła niesamowity postęp. Przemiana z wystraszonej kulki w rozkapryszoną księżniczkę cieszy (człowiek powinien znać swoje miejsce w szeregu). Bardzo cieszyło to, że Teide dostała ogromne wsparcie - Panie fizjoterapeutki i Pani dietetyk. Wszystko wskazywało na to, że będzie lepiej...
Zdecydowanie nie na takie wiadomości wszyscy czekaliśmy.
Bardzo mi przykro. Ciężko znaleźć słowa, które mogłyby pocieszyć.
Cały czas trzymam kciuki za Teide.
Trzymajcie się dzielnie.3łapcie - Pią 15 Mar, 2024 00:48 Po dwóch dniach wylewania łez i uzupełniania utraconych w ten sposób płynów winem przyszła pora by wziąć się w garść. Do ogarnięcia się zmotywowała mnie sama Teide. W czwartek, dzień po wizycie, jak gdyby nigdy nic uniosła tylną łapkę wysoko, aż za główkę, by umyć sobie dupkę. No takich pozycji to ja jeszcze u niej nie widziałam. Wstawiłam ją też na wagę - 2,61 kg. W ostatnim czasie krążyła w okolicy 2,58 kg, potem spadła do 2,5 kg, dlatego widok 2,61 kg na wadze bardzo mnie ucieszył. To uświadomiło mi fakt, o którym zapomniałam - w domu mam kota, a nie tylko jego wyniki czy parametry. A kota ma się - oczywiście jak na jej możliwości - coraz lepiej zamiast coraz gorzej.
Wraz z wynikami krwi i moczu przyszedł też komentarz i wytyczne dr prowadzącej. Dowiedzieliśmy się z nich, że Teide ma niewielki problem z anemią, jednak uwzględniwszy potencjalne zagrożenie nowotworowe, nie mamy tego jak leczyć Konieczne byłoby bowiem podanie witamin, żelaza i/lub darbepoetyny, a wszystko to może nasilić wzrost zmian. Niestety wzrósł mocznik. Zdaniem pani dr może być to wynikiem dwóch guzów umiejscowionych na nerce Teide. Przyznam, że mocno mnie to przybiło, bowiem uświadomiłam sobie, że nawet jeśli zmiany nie okażą się rakowe, to i tak dociążają chore już nerki kici. Co więcej musimy odstawić Nefroloxan, który wspierając nerki, wspiera i zmiany. Do zbicia mocznika zostaje nam zatem Porus One i probiotyk. W moczu wyszedł niewielki białkomocz, który nie wymaga na razie leczenia.
Z pozytywnych wieści - odstawiamy zastrzyki B12, których nie lubiła ani Teide, ani ja choć każda z nas z innych względów
Najważniejszą informacją była jednak zgoda na znieczulenie potrzebne do pobrania próbek do badania histopatologicznego. Ze względu na zróżnicowane umiejscowienie guzków w zabiegu weźmie udział aż dwóch weterynarz - chirurg pani dr Rother i onkolog pani dr Marzec. Próbki zostaną pobrane z guza na łapce, guza na nerce oraz ze śledziony. Zabieg już… dzisiaj, jako iż wstawiam ten post po północy. Niedługo nałożę Teide dokładkę kolacji i mam już ustawiony budzik na 5 rano by upewnić się, że wszystko zjadła (a jeśli nie to odstawić miseczki). Od jutra będę więc skreślać dni w kalendarzu, czekając z niepokojem na wyniki badania HP.
Na codzienne dobre funkcjonowanie Teide składa się wiele drobnych elementów, tworzących przysłowiowy domek z kart - jeśli jeden wypadnie, kotek ma gorszy dzień. Mam tu na myśli na przykład to, że:
Teide musi dostawać małe porcje jedzenia, ale często, dlatego konieczne są dwa posiłki w nocy. Jeśli któryś z nich ominie (bo np. nie otworzy się karmnik) wcale nie rzuci się z apetytem na śniadanko. Wręcz przeciwnie - będzie ją bolał brzuszek i będzie leżeć ze zbolałą miną dopóki jej go nie rozgrzeję i nie rozmasuję.
Teide absolutnie nie można pozwolić się izolować. Im dłużej przebywa z dala ode mnie tym bardziej „zapomina”, że zdążyła mi już zaufać i polubić bliskość, a przekonanie jej do siebie chwilę zajmuje. Trochę jakby procesy dziczenia i oswajania zachodziły u niej w ekspresowym tempie.
Dziewczynka koniecznie musi jeść jedzonko w temperaturze pokojowej. Nie może dostać zbyt zimnego, bo boli ją brzuszek. Nie może jednak leżeć poza lodówką zbyt długo, bo… sami zgadnijcie Pilnuję więc bardzo temperatury jedzenia - do karmnika na 24 dostaje porcję prosto z lodówki (zdąży ocieplić się w karmniku), zaś do tego na 4 rano dokładam jeszcze wkład chłodzący, żeby jedzenie nie leżało za długo w cieple. Jeśli danego dnia akurat pracuję z biura, nastawiam karmniki na dzień w identyczny sposób.
Każda część ciała Teide reaguje na dotyk inaczej. Głaskanie tylnych łapek relaksuje ją i sprawia, że się wyciąga na całą długość. Podrapana pod bródką wciska pyszczek w moją rękę. Głaskana po karku wypycha łopatki wysoko, wysoko, by wtulić się w dłoń. Lekiem na całe zło jest natomiast masaż brzuszka, który rozwiązuje mniej więcej 95% kocich problemów.
Dwie ulubione kuwety Teide koniecznie muszą być ustawione w odpowiedni sposób, żeby łatwo jej było do nich wejść i załatwić w komforcie.
Takich zasad mogłabym przytoczyć jeszcze więcej. W obliczu zagrożenia nowotworem obsesja na punkcie diety i dobrego samopoczucia wydawać się może trywialna, ale jestem innego zdania. Jakakolwiek nie będzie diagnoza i jakiekolwiek nie czeka nas leczenie, organizm Teide musi być jak najsilniejszy, by sobie z nim poradzić. Lekarze będą ją leczyć, a moim zadaniem jest najlepsze przygotowanie Teide do walki.
Właśnie dlatego nie odpuściłyśmy całkowicie fizjoterapii, a zmodyfikowałyśmy ją. Nie bez powodu to właśnie Dominika z AquaDog jest fizjoterapeutką zarówno Teide, jak i moich dziewczynek - nie przyjmuje ona słowa „nie” za odpowiedź i zawsze szuka rozwiązania. Wykluczyła wszystkie ćwiczenia mogące skutkować niepożądaną stymulacją guzów, za to zaplanowała masę innych aktywności, wzmacniających kotka w bezpieczny sposób. Szczegóły zostawię jednak na następny post, bowiem godzina coraz późniejsza, a budzik nastawiony na piątą :p
Ponadto Teide absolutnie nie umie w stado. Od Agnieszki, która ją odłowiła wiem, że kicia od zawsze była samotniczką, a teraz rozumiem już, dlaczego. Wielkim problemem jest przede wszystkim jej fatalny słuch, nie pomaga też przewrażliwienie na punkcie ryjka - Teide nienawidzi dotykania jej pyszczka. W pierwszych tygodniach po przeprowadzce Tami chciała zaprzyjaźnić się z nową koleżanką. Gruchała do niej przyjacielsko, stojąc z boku, lecz oczywiście Teide tego nie słyszała. Gdy zachęcona brakiem sprzeciwu Tamara podeszła bliżej, Teide podskoczyła i zdenerwowała się, a Tamcia przestraszyła i uciekła. Podobnie sytuacja ma się z Fridą. Czasami ona i Teide obwąchują się uważnie nosek w nosek (a ja ocieram łzy wzruszenia), jednak gdy tylko Frida o milimetr przekroczy niewidzialną granicę, Teide prycha i próbuje zdzielić Fridkę łapką. Fridusia - choć trójnoga - jest bardzo sprawna i jeszcze nigdy łapka Teide nie zdołała dosięgnąć celu. Mimo wszystko, obie rezydentki ewidentnie nie traktują Teide jako zagrożenia czy intruza. Po prostu ignorują tę chudą, człapiącą w swoim tempie kotkę.
Na koniec chciałabym tylko dodać to, co już widzicie na forum - Teide zmieniła status na kotkę paliatywną. Nie chcę jednak myśleć o niej, jak o kocie, który nie doczekał się swojego domu stałego ze względu na stan zdrowia. Nie byłoby mnie stać na pokrycie kosztów jej leczenia, jednak dysponują odpowiednią fiksacją na punkcie fizjoterapii i diety Oraz rzecz jasna na punkcie samej Teide. Nie mogę się zdecydować, czy ładniej pachną jej łapki, czy brzuszek (i nie patrzcie na mnie dziwnie, wiem, że też wąchacie koty ). Codziennie wymyślam jej z 10 nowych przydomków i robię 100 nowych zdjęć. Uwieczniam każdy ważny moment w życiu Teide… czyli właściwie po prostu każdy Choć poprawiło jej się futerko, to na wygolonym do usg brzuszku wciąż prześwituje różowy brzuszek, co wygląda zupełnie jak u małego kociątka. Podobne wrażenie sprawia jej różowy noseczek wieńczący białe pulaski. Rozpływam się nad Teide, a ona coraz rzadziej rzuca mi swoje firmowe, ciężkie spojrzenie. Coraz częściej mogę się położyć koło niej, nie płosząc do ucieczki. Mogę też położyć koło niej miseczkę czy przejść obok legowiska, nie powodując natychmiastowej ewakuacji. Tylko z pozoru są to małe rzeczy - dla mnie i Teide są ogromne!Niebieska - Pią 15 Mar, 2024 12:12 3łapcie, dobrze, że jesteś 3łapcie - Pią 15 Mar, 2024 15:43 ❤❤❤3łapcie - Nie 17 Mar, 2024 16:51 W piątek odbył się zabieg Teide. Wbrew pierwotnym założeniom, guz z łapki został usunięty w całości, a to dlatego, iż pani dr onkolog uznała, że guz się zmniejszył! W takim wypadku nie może on być mięsakiem, a więc wycinanie go z marginesem nie jest konieczne. Wycięty guz pojechał na badanie histopatologiczne. W klinice powiedziano mi, że wyniki powinny być do dwóch tygodni, jednak od kilku wolontariuszy słyszałam, że trwa to raczej 3-4 tygodnie.
Teoretycznie powinnam świętować, jednak doświadczona przeżyciami Teide nie pozwalam sobie nawet na ostrożną radość. Czekam na wyniki badania histopatologicznego i dopóki nie zobaczę ich na papierze to nie robię sobie nadziei.
W trakcie zabiegu zostały również pobrane próbki z guza na nerce i węzłów chłonnych. Właśnie w tej chwili wybarwiają się one na szkle, po czym onkolożka obejrzy je pod mikroskopem. Wybarwienie różnymi barwnikami powinno odpowiedzieć na pytanie, jakie komórki znajdują się w aspiracie. (Zgodnie z moich researchem, aspirat to próbka pobrana w trakcie biopsji aspiracyjnej cienkoigłowej celowanej pod kontrolą usg. Nie dam sobie jednak za to ręki uciąć ). Pani onkolog prawdopodobnie obejrzy rzeczony aspirat jutro lub we wtorek, dzięki czemu natychmiast powinniśmy się dowiedzieć, co to były za zmiany. Na wtorek na 15:00 umówione jesteśmy na wizytę kontrolną.
O ile biopsja odbyła się pod kontrolą usg i wiązała się z kilkoma nakłuciami igłą, o tyle wycięcie guza z łapy było już znacznie większym przedsięwzięciem - zrobiła nam się z tego operacja. Teide ma opatrunek założony od nadgarstka aż do łokcia, co znacząco utrudnia jej poruszanie się. Nie ma wątpliwości, że leczenie onkologiczne jest dla niej teraz najważniejsze, a ze względu na nerki nie możemy Teide tak beztrosko poddawać znieczuleniu - okazję do wycięcia guza należało więc wykorzystać. U sprawnego kota obciążenie rozkłada się mniej więcej w 60% na przednie łapy i w 40% na tylne. Teide jednak tylnymi łapkami się tylko podpiera, zaś powodzenie jej ruchomości zależy od przednich. Unieruchomienie tej jednej przedniej łapki oznacza więc dla niej aż 35-40% mniej sprawności. Teide zdarza się więc przewrócić w kuwecie lub wpaść do miski. Daje radę jednak wskoczyć na łóżko, a to ważniejsze, niż wypadek przy piciu czy siusianiu
Po zabiegu przepadła wypracowana dietą harmonia w jelitkach. Pierwszy raz od tygodni Teide jest wzdęta jak balon, produkuje bączki i miękkie placki. Z drugiej strony ważne, że w ogóle zaczęła się załatwiać od razu po zabiegu. Podobnie jak po amputacji łapy u Fridy modliłam się w duchu: „niech siusia, chociażby i pod siebie, ale niech siusia!” Teide szybko odpowiedziała na moje modlitwy i dzisiaj rano miałyśmy mokrą pobudkę.
Poza tym Teide zdaje się być w dobrym humorze. Chętnia wystawia brzuszek do masowania i wyciąga ciałko podczas głaskania. Zaczyna mruczeć od razu, gdy położę się koło niej, nie muszę nawet jej dotykać, chętnie się myje i leży blisko kaloryfera, który dla niej rozkręciłam w ramach zasady 3C - cicho, ciemno, ciepło.
Już we wtorek o 15:00 kontrola u pani onkolog. Dam znać od razu po rozmowie z nią!
Nuria - Wto 19 Mar, 2024 07:22 Trzymamy kciuki za dobre wieści i ściskamy mocno 3łapcie - Sob 30 Mar, 2024 13:52 Teide jest kotem o wielu przezwiskach, jednak ostatnio najczęściej występuje jako apacz-sapacz. Niczym pełnokrwista przedstawicielka tego walecznego plemienia, Teide potrafi zaciekle bronić się i walczyć o swoją wolność (nawet jeśli jest to obrona przed głaskaniem i wolność od przytulania). Sapacz to z kolei jej alter ego, które dochodzi do głosu po obaleniu muru niechęci. Teide głośno mruczy, sapie, ślini się oraz tuli do mojej ręki i nie odpuszcza, póki nie zaśnie przy mnie.
Nie jest kotkiem łatwym w kontaktach, a już na pewno nie nakolankowym miziakiem. Trzeba wyjść jej naprzeciw, uszanować jej granice i jednocześnie nie odpuścić. Przede wszystkim zaś robić to regularnie, zanim zdąży zapomnieć, że już mi zaufała.
W kwestiach zdrowotnych trwa męczące oczekiwanie. Pani onkolog obejrzała pod mikroskopem próbki pobrane z nerki oraz węzłów chłonnych. Nie znalazła w nich nic atypowego, więc postanowiła wysłać ten materiał na dalszą, pogłębioną cytologię. Powiedziała, że pobrała ponad 20 próbek i w przy takiej ilości raczej coś by zauważyła, gdyby zmiany były rakowe. To daje nam powiew ostrożnego optymizmy.
Z guzem na łapce sytuacja rysuje się nieco inaczej - zdaniem pani dr mógł to być mięsak. Podczas zabiegu okazało się, że łatwo odpreparował się od ścięgna, co daje nadzieję, że - nawet jeśli to mięsak - to nie pozostawił nic po sobie i nic nie odrośnie.
Wyniki cytologii i histopatologii powinny przyjść w przyszłym tygodniu, maksymalnie na początku kolejnego.
Rana na łapce Teide goiła się wzorowo, pozabiegowe zaostrzenie w jelitach też opanowałyśmy w ciągu tygodnia. W ostatni poniedziałek Teide wybrała się na ściągnięcie szwów. Po spotkaniu ze skalpelem znów przez dwa dni miała gorszy apetyt, w końcu jednak jej miłość do świnki zwyciężyła. Wygolone lewe przedramię wygląda na dramatycznie chude, czekam więc niecierpliwie, aż futerko odrośnie.
Rana na łapce sprawiła, że nie mogłyśmy chodzić na fizjoterapię. Skoro jednak goi się ładnie, Teide już wkrótce wróci do machania paputami i łapania równowagi podczas balansowania3łapcie - Pią 05 Kwi, 2024 14:50 Kochani, życie znów podkłada naszej wojowniczce nogę Wygląda na to, że guz na łapie odrasta Pojawiła się też plama na górnej granicy nosa, która rosła i w końcu zmieniła się w strupek. Nie czekając na wyniki histopato, umówiłyśmy się do pani onkolog. Wizyta jutro o godzinie 14:00.
Przyszły wyniki cytologii, które jednak nie rzuciły zbyt wiele światła na sytuację Teide - potwierdziły, że stan węzłów chłonnych jest reakcją na inne czynniki (np. stan zapalny czy nowotwór).
Wiem, że wszyscy już nie raz trzymaliście kciuki za Teide, ale proszę o to po raz kolejny. Gdyby trzymanie kciuków było dyscypliną olimpijską, Koci Pazur wygrałby w przedbiegach Cieszę się, że losem Teide przejmuje się tyle osób - dopytuje o nią moja rodzina, przyjaciele, Agnieszka, która ją odłowiła, koledzy z pracy, a nawet lektorka angielskiego :p Ściskam też wszystkie koleżanki wolontariuszki, które znoszą moją nieustającą histerię i panikę, razem ze mną analizując zdjęcia łapki i noska.
Przykro mi, że znacie Teide tylko od strony jej problemów zdrowotnych. Jest naprawdę piękną, inspirującą kociczką, od której można się wiele nauczyć. Mnie zaś najbardziej pociesza fakt, że Teide jest szczęśliwa - a tego jestem pewna, gdy beztrosko wyciąga się na łóżku lub zasypia tak głęboko, jakby chciała odespać wszystkie lata niespokojnego snu na wolności.
Dam Wam jutro znać, co usłyszę od pani onkolog!Cotleone - Pią 05 Kwi, 2024 17:41 Cały czas trzymam kciuki! Jestem z Wami całym serduchem.Estel - Sob 06 Kwi, 2024 00:49 Czekamy niecierpliwie na info, Teide głaszczemy (gdy ma ochotę).f3łapcie - Sob 06 Kwi, 2024 21:41 Potrzebowaliśmy cudu, ale się nie wydarzył. Szykowaliśmy się do walki, ale jej nie będzie. To, co mamy, to 2 miesiące, z których wyciśniemy absolutnie wszystko, co najlepsze.
Teide odbyła dzisiaj wizytę kontrolną u dr onkolog. Tak, jak przypuszczałam, mamy wznowę guza na łapie. Pani dr jest przekonana, że gdy spłyną wyniki badania histopatologicznego guz ten okaże się mięsakiem. Nie będziemy jednak walczyć z tym problemem, ponieważ zanim mięsak zdążyłby narobić szkód w organizmie Teide, zabierze ją chłoniak węzłów chłonnych.
Chłoniak węzłów chłonnych... no właśnie, nie było go na tapecie. Zarówno próbki oglądane pod mikroskopem przez panią onkolog, jak i wynik cytologii wskazywały na to, iż stan węzłów chłonnych jest reakcją na inne wydarzenia w ciele Teide. Po dzisiejszym usg pani dr nie ma jednak żadnych wątpliwości - chłoniak węzłów chłonnych. Guzy z nerki zniknęły, ale w tej chwili nie ma to właściwie większego znaczenia.
Nie będziemy wdrażać chemii, gdyż byłaby ona zbyt dużym obciążeniem - przyspieszyłaby odejście Teide i znacząco pogorszyła jej stan. Mamy zielone światło na powrót do fizjoterapii (ale bez lasera), by maksymalnie podnieść komfort życia Teide w jej ostatnich tygodniach. Ptaktycznie wszystkie rzeczy, o które się martwiłam, nie mają już w tej chwili żadnego znaczenia. W czwartek dr onkolog skonsultuje się z dr Strychalską i poznamy szczegóły dalszego postępowania. 19.04 czeka nas wizyta kontrolna.
Dzisiaj na wizycie też nie byłam sama, towarzyszyła mi Jeanne, która swoim szóstym zmysłem wyczuła, że będę potrzebowała przyjaznej duszy obok. Tym razem nie było jednak mowy o wstrzymywaniu łez aż do powrotu do samochodu - obie płakałyśmy już w trakcie wizyty.
Daję Wam znać na szybko, bo wiem, że dużo osób myśli o Teide, za co jestem wszystkim bardzo wdzięczna. Teraz jednak biegnę wziąć ją pod kołdrę i wymasować brzuszek, tak jak to lubi. Potem masaż tylnych łapek, który bardzo ją rozluźnia. W międzyczasie miseczka z jej ulubioną wieprzowiną i drinki z wywaru mięsnego, jaki zostaje po gotowaniu dla niej mięsa. Muszę znaleźć jakieś nowe sposoby rozpieszczania Teide, bo podarowanie jej kilku wspaniałych tygodni to już jedyne, co możemy dla niej zrobić.Cotleone - Sob 06 Kwi, 2024 22:27 miyazawa - Nie 07 Kwi, 2024 10:27 Olu, przytulam. Pamiętaj, że gdyby nie Ty, a także cała ekipa szpitalikowa, nie miałaby szans na tak cudowne życie, jakie ma teraz. Wygrała los na loterii życia trafiając do Ciebie, nawet jeśli ma być to krócej niż byśmy wszyscy chcieli.Zana - Wto 09 Kwi, 2024 11:11 Morri - Sro 10 Kwi, 2024 13:40 Olu, przytulamy Was mocno!
Zgadzam się, że Teide i tak wygrała los na loterii, a każda chwila w Twoim domu rekompensuje jej trudy życia na ulicy.
Cudownie, że udało się jej zaznać ludzkiego dobra i miłości - oby to trwało jak najdłużej
Jesteśmy z Wami 3łapcie - Sro 22 Maj, 2024 13:16 Potrzebowaliśmy cudu i… czy to możliwe? Czy udało nam się zyskać trochę czasu? Sytuacja Teide zaliczyła kolejny szalony zwrot, ale po kolei!
Kwiecień i maj upływają nam na poszerzonej diagnostyce. Wybrałyśmy się do dr Grussa, który uważnie obserwuje brzuszek Teide od momentu, gdy kicia trafiła do fundacji. Na tej wizycie okazało się, że Teide ma szczęście w nieszczęściu, a mianowicie – jej węzły chłonne wyglądają źle, ale dokładnie tak samo źle wyglądały przed 8 miesiącami. Patrząc w historię leczenia (a raczej chorowania ) Teide wiemy, że po tamtym usg zasądzone zostało badanie histopatologiczne – Teide pobrane zostały wycinki z jelit i węzłów chłonnych, zaś badanie hp dało wynik ujemny. Oczywiście, nawet badanie hp może dać wynik fałszywie ujemny (gdy do badania zostały wzięte wycinki, w których akurat nie było komórek nowotworowych), jednak jak orzekł dr Gruss – gdyby badanie hp sprzed 8 miesięcy było jedynie fałszywie ujemne, Teide zostałoby wtedy kilka tygodni życia, a więc już by jej z nami nie było. Przyjęliśmy zatem, że wynik sprzed roku jest właściwy.
Nie zmienia to faktu, że Teide – choć z zewnątrz piękna jak wiosenny poranek – wewnątrz wygląda nie najlepiej i taki obraz usg już z nią raczej zostanie. Teide jest po prostu kotem bardzo chorym, a poszczególne jednostki chorobowe tylko pro forma walczą o palmę pierwszeństwa.
Jednocześnie dr Gruss zauważył zmianę na nerce, lecz nie na tej, na której pojawiły się marcowe guzy, tylko na drugiej. Biorąc pod uwagę nieunaczyniony charakter zmiany pan doktor wysunął przypuszczenie, iż może to być krwiak po biopsji z 15.03.
Na koniec wizyty spytałam jeszcze weterynarza, czy da się przyłożyć usg do guza z łapy. Zakładałam, że tym pytaniem robię z siebie skrajną amebę, ale nie – pan dr odpowiedział, że głowicę przyłożyć można wszędzie, choć nie wszędzie będzie coś widać. Rzeczoną głowicę przyłożył i od razu orzekł, że guza tam nie widzi.
Jeszcze w gabinecie odtańczyłam taniec radości zaś pełnia szczęścia nastąpiła po wyjściu z kliniki, kiedy otrzymałam wyniki badania histopatologicznego zmiany z łapy. Guz nie był mięsakiem, co więcej – nie był nawet guzem! Zgodnie z opisem, było to ognisko amorficznej martwicy otoczone delikatną tkanką łączną zbudowaną z licznych komórek fibrocytarnych oraz naciekiem zapalnym. Przedyskutowałam ten wynik z panią dr onkolog, która uznała, że z uwagi na niepełnosprawność Teide, przez którą kicia stale przyjmuje niewłaściwą postawę, w tym konkretnym miejscu na łapce dochodzi do nawracającego naderwania ścięgna.
Oczywiście, jak to u Teide – co się polepszy to się skiepści Trzy tygodnie po usg powtórzyliśmy je w ramach kontroli. Węzły chłonne niezmiennie nieciekawe – ale tu akurat kładziemy nacisk na to „niezmiennie” – lecz w jelitach zaczyna się dziać coś podejrzanego. Na odcinku jelita o długości 2cm pan dr zauważył zgrubienie ścianki jelita do 0,6mm – tylko z pozoru wydaje się to mało. Biorąc pod uwagę rozmiary kociego brzuszka, to 0,6mm niepokoi.
Czym może być zgrubienie? Nie wiemy i prędko się nie dowiemy. Pan dr Gruss podał kilka możliwych opcji – chłoniak, stan reaktywny, martwica – ale żadnej z nich nie da się ani potwierdzić, ani wykluczyć bez ponownego pobrania wycinków, a do tego nie dojdzie. Dlaczego?
Po ostatnim zabiegu z 15.03 forma Teide porządnie się sypnęła, o czym już wspominałam. Przerwa od fizjoterapii trwała aż 5 tygodni, a w przypadku Teide to jak 5 lat. Codzienne poruszanie się znowu stało się bólem, a od unikania ruchu znowu zaczęły jej znikać mięśnie. Przez długi czas kicia w ogóle nie mogła załatwić się w kuwecie – wchodziła do niej, ale nie była w stanie przyjąć odpowiedniej pozycji i wszystko lądowało na podłodze. W najgorszym momencie myłam podłogi po 10 razy dziennie. Teide, gdy widziała, że sprzątam, kuliła się z przerażeniem w oczach, a przecież nigdy nie powiedziałam jej ani jednego złego słowa Jej strach bolał milion razy bardziej niż ciągłe mycie mieszkania.
Oprócz regresu fizycznego, wizyty u weterynarzy generują coraz więcej stresu i strachu. W trakcie przedostatniej Teide straciła resztki cierpliwości i obwarczała mnie soczyście, zaś po powrocie do domu ponownie zmieniła się w gazowego olbrzyma. Całe szczęście łóżko mamy na tyle duże, że ona mogła sobie bączyć całą noc na jednym brzegu, zaś ja spokojnie spać na drugim
W przypadku Teide stres jest podwójnym zagrożeniem, bowiem oddziałuje na jelita, które – jak już milion razy padło – są jednym z jej słabszych punktów. Od początku roku byłyśmy już na 12 wizytach weterynaryjnych, w tym na 6 wykonane zostało usg. O ile dla większości kotów leżenie brzucholem do góry w piankowej rynnie jest dyskomfortem, o tyle dla Teide jest to już dotkliwy ból fizyczny, ponieważ leży na swoim chorym kręgosłupie.
Gdy w końcu rana po wycięciu zmiany z łapy zagoiła się na tyle, byśmy mogły wrócić na fizjoterapię, Teide wylądowała na bieżni wodnej. Jest to doskonały sposób na wzmocnienie mięśni bez obciążania stawów, a przy okazji bycie w wodzie łagodzi ból, w jakim żyje kicia. Przyzwyczajanie kota do bieżni wodnej to de facto proces podwójny, bo zwierzak musi się oswoić zarówno z wodą, jak i z samą specyfiką ruchu na bieżni, jednak Teide ogarnęła temat zaskakująco szybko. Mimo wszystko jej forma jest wciąż na tyle słaba, że intensyfikujemy fizjoterapię – byłyśmy wczoraj, jedziemy jutro. A ponieważ terminy z dnia na dzień są niedostępne, jutrzejsza fizjo Teide odbędzie się przed godzinami pracy AquaDog – o 7:20. Tak więc gdy Wy będziecie przewracać się na drugi boczek lub pić pierwszą kawkę, Teide będzie już machać paputami w wodzie. Czuję się jak potwór, gdy wynoszę ją do ogrodu, zmuszając do zrobienia dodatkowych kroków w drodze powrotnej do ukochanej sypialni. Niestety cała fizjoterapia właśnie taka jest – trzeba robić rzeczy wbrew pacjentowi, mimo jego bólu i sprzeciwu
Wszystko to sprowadza nas do jednej konkluzji – skoro diagnostyka Teide miałaby się opierać na ponownym otwieraniu, wycinaniu próbek, wysyłaniu ich do badania to nie będziemy jej robić. Narkoza i stres ma katastrofalny wpływ na jelita i nerki kici, a pooperacyjne unieruchomienie na jej układ mięśniowo-szkieletowego. Zresztą nawet gdybyśmy otrzymali potwierdzenie, że zgrubienie na ścianie jelita jest chłoniakiem, to i tak niewiele byśmy mogli zrobić. Już przy poprzedniej diagnozie (chłoniaka węzłów chłonnych) pani onkolog oceniła Teide jako niekwalifikującą się do chemioterapii ze względu na ogólne wyniszczenie organizmu. Co więcej, przy chorobach Teide zmiany w obrazie usg będą pojawiać się częściej, niż u zdrowych kotów, więc czy mamy ją kroić za każdym razem, gdy w usg pojawi się coś niepokojącego? Młody i zdrowy kot by tego nie zniósł, a co dopiero nasza Teidudu. Jestem pewna, że też nie chcielibyście tego dla swojego kota. Ze zgrozą wspominam chwile, gdy ja spałam na kanapie, bo Teide zajmowała łóżko, zasłane podkładami i kuwetami, a i tak robiła pod siebie. I to wcale nie ze względu na materac, który trzeba wymienić, bo nie da się już go doprać Karcherem. Cała onkologiczna diagnostyka po prostu wykończyła naszą małą bohaterkę, przyniosła mnóstwo bólu i cierpienia oraz regres fizyczny, z którym walczymy do dziś. Moim celem, jako kociej mamci jest stanie na straży dobrobytu Teide nawet wtedy – a może zwłaszcza wtedy – gdy trzeba wybrać między złym a fatalnym
Jako alternatywę dr Gruss wskazał częstsze, regularne usg, ponieważ obserwowanie dynamiki zmiany też może nam wiele powiedzieć o jej charakterze. Biopsję (mniej inwazyjną, niż pobranie wycinków) wykluczył, gdyż w przypadku jelit zbyt często daje ona wynik fałszywie ujemny. Patrząc na dotychczasowe życie z Teide nie będę zaskoczona, gdy na kolejnej kontroli znajdziemy zupełnie inny powód do niepokoju. Tak już jest z tą śliczną panienką – coś, czym się martwimy w danej chwili, kilka tygodni później blednie w obliczu nowego zagrożenia. Kolejny odcinek „T jak Teide” nadajemy 3 czerwca o godz. 18:00. Wtedy ponownie zajrzymy do kociego brzuszka żeby zobaczyć, co się w nim aktualnie wyprawia
Z dobrych wieści (takie też mamy), Teide doczekała się w końcu wirtualnych opiekunów Cieszy mnie to, bo na tle innych kotów nie wypada szczególnie atrakcyjnie. Nie ma ładnego futerka czy przyjaznego usposobienia, nawet minę ma najczęściej obrażoną. Jej historia nie porywa, bo nie ma dla niej dużych nadziei. Jest kotem paliatywnym, więc nie kibicujemy jej w znalezieniu domu stałego. Po prostu jest – smutna, obolała, wycofana. Takiego kota łatwo przeoczyć, dlatego wirtualna adopcja tak cieszy!
Z kolejnych dobrych wieści – tym razem dla mnie – ostatnio udało mi się wybrać na pierwszy urlop od czasu przyjęcia Teide do domu. I pierwszy raz organizowałam opiekę dochodzącą na taką skalę Mowa o kocie, który musi jeść co 3-4 godziny, wciąż czasem robi dookoła kuwety, więc w grę wchodzi dużo sprzątania. W dodatku masaże, fizjoterapia i to nieustanne życie na krawędzi, ponieważ w przypadku Teide kryzys może się zacząć dosłownie w każdej chwili. W pomoc przy kwestiach podstawowych zaangażowała się moja sąsiadka, która mogła przychodzić do Teide kilka razy dziennie nawet tylko po to, by sprawdzić, czy karmniki się otworzyły. Nad grubszymi sprawami czuwała fizjoterapeutka, będąca z wykształcenia także technikiem weterynarii, na zmianę z dojeżdżającą co 2-3 dni z Konina moją mamą, która przy Fridzie i Tamarze nabrała doświadczenia w zoofizjoterapii oraz kocich stanach nagłych. Zostawiając Teide pod opieką personalnej asystentki fizjoterapeutki-tech weta oraz ludzkiego lekarza otrzaskanego w fizjo mogłam popijać wino w Bari w towarzystwie Lidki i Jeanne, i gromadzić siły, co tak bardzo się przydaje, gdy na 7:20 trzeba się stawić na fizjoterapię
Oprócz tego żyjemy sobie z Teide jej codziennym, kocim życiem. O ile Frida i Tamara przywodzą mi na myśl zbuntowane nastolatki, o tyle Teide jest jak mały bobas. Regularne, częste karmienie, masaże brzuszka – brakuje tylko, bym musiała czekać aż jej się po jedzeniu odbije. Gdy w nocy budzi mnie jej płacz idę po nią i biorę do siebie pod kołdrę (razem z podkładem oczywiście). Utulona przestaje płakać i zasypia spokojnie. Mam nadzieję, że to „dzieciństwo” Teidudu potrwa jak najdłużej, bo bycie jej mamcią jest co prawda ciężkie, ale życie bez niej byłoby znacznie gorsze.3łapcie - Pią 31 Maj, 2024 12:40 Gdy w niedzielę zadzwoniłam do mojej mamy, by złożyć jej życzenia z okazji Dnia Matki, w słuchawce natychmiast usłyszałam spanikowane: „co z Teide?” Pytanie „co z Teide” jest zasadne właściwie o każdej porze dnia i nocy, ale od kilku dni jakby bardziej.
No ale do brzegu – co z tą Teide?
W czwartek i piątek Teide miała nieco gorszy apetyt. Takie epizody już jej się zdarzały, dlatego w największej szafie w kuchni, zwanej „apteczką Teide”, miałam przygotowane leki na poprawę apetytu oraz przeciw mdłościom. Finalnie część swojej codziennej porcji koteczka zjadała sama, resztą została dokarmiona. W piątek wieczorem była w swojej zwykłej formie, a apetycik dopisywał.
W sobotę rano było dramatycznie źle. Teide lała się przez ręce, nos sinobiały, podczas próby wypicia wody wpadła buźką do miski i mało nie utopiła się we własnej misce z wodą. Ekspresowo ruszyłyśmy do przychodni otwartej w weekend, w której już Teide znają. Decyzja o całodniowej hospitalizacji zapadła w jakieś 30 sekund. Pierwsze podejrzenia pani weterynarz kierowały się ku nerkom, ale zlecone zostały niezbędnie testy krwi.
O godzinie 17 odebrałam Teide w nieco lepszej formie. Najpierw ją usłyszałam – jak to ujęła pani dr, „Teide odzyskała siły i wyraźnie oznajmiała, że nie chce tam być” – a dopiero potem zobaczyłam. Pojadła trochę w trakcie hospitalizacji, zaś na celownik trafił poziom cukru. Teide rano miała zaawansowaną hipoglikemię, a po podaniu glukozy odzyskała trochę sił. Mocznik wysoki, ale kreatynina w normie – więc to nie nerki. Raczej jelita, ale ten problem znamy.
Od razu było wiadomo, że na niedzielę wracamy do szpitala. Ponieważ Teide odzyskiwała apetyt pani dr była dobrej myśli. Nie mogłam jej podawać żadnych leków pobudzających apetyt, bo musieliśmy mieć pewność, że kicia sama odzyskała chęć do jedzenia. Jeśli tak by się stało, niedzielna hospitalizacja byłaby jej ostatnią. Spoiler alert: tak się nie stało.
W niedzielę z samego rana zawiozłam ją do przychodni i odebrałam tuż przed zamknięciem. Pełna optymizmu, przekonana, że najgorsze już za nami nie miałam pojęcia, co nas jeszcze czeka. Tym razem Teide nie podjadała jedzonka w trakcie hospitalizacji, musiała być dokarmiania ze strzykawki. Nie odzyskiwała sił mimo podnoszenia poziomu glukozy. Po drugim dniu hospitalizacji była wciąż mocno odwodniona. Pani weterynarz zaleciła jak najszybszy kontakt z weterynarzem, który przyjrzy się jelitom i parametrom krwi.
Odebrałam Teide od razu dokonując researchu z pomocą koleżanek wolontariuszek, u jakiego specjalisty powinnyśmy szukać pomocy w poniedziałek z samego rana. Spoiler alert: pomocy szukałyśmy jeszcze w ten sam dzień.
Po powrocie z hospitalizacji robiło się coraz gorzej, zamiast coraz lepiej. Mimo podawania Teide Nutribounda oraz miodu zgodnie z zaleceniami od pani weterynarz, kotka lała się przez ręce, siusiała pod siebie, nie jadła. Wzrok miała nieprzytomny, głowa jej się trzęsła. Decyzja mogła być tylko jedna – jedziemy na ostry dyżur.
Do całodobowej kliniki wkroczyłam około 21:30 oznajmiając, że kot mi wpada w śpiączkę cukrzycową… czym jedynie się skompromitowałam, bo zmierzony natychmiast poziom glukozy był w normie i to bliżej górnej granicy. Pojawiło się pytanie – skoro glukoza w normie, to CO? Po kilku godzinach oczekiwania, około drugiej nad ranem, znalazłyśmy się w gabinecie. Teide ledwo stała, łapki jej się rozjeżdżały, a i tak znalazła siłę, by tulić się do mnie i trykać łebkiem. Dyżurna pani dr obejrzała Teide oraz wyniki i postawiła sprawę bardzo jasno: owszem, może zostawić kotkę na hospitalizacji, ale Teide potrzebuje jak najszybciej znaleźć się u hematologa ze względu na wyniki krwi. Zresztą była już 2:00, a przychodnia, w której przyjmuje hematolog otwierała się o 9:00. Teide dostała B12, antybiotyk i kolejną (tym razem podskórną) kroplówkę z glukozą i wróciłyśmy do domu.
W poniedziałek o 8:59 stałam już pod przychodnią. Na wizytę u hematologa trochę się czeka, ale byłam gotowa prosić, grozić, leżeć na podłodze, byle tylko nas przyjęli. Nie musiałam – jeden rzut oka na Teide oraz jej wyniki z weekendu i kizia trafiła na kolejną hospitalizację. Choć w nocy spędziłam więcej czasu w całodobowej klinice, niż we własnym łóżku to i tak byłam szczęśliwa – w końcu można było rozpocząć pełną diagnostykę, a nie tylko podtrzymywanie przy życiu.
O 18:00 odebrałam Teide w znacznie lepszej formie. Oczy otwarte, bystre spojrzenie i APETYT. Dla równowagi sraczka, ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Zostałam też zaproszona do gabinetu na rozmowę o naszym biało-burym aniołeczku. Pierwsze wyniki zakrojonej na szeroką skalę diagnostyki wykazały, że Teide ma anemię tak ciężką, że niewiele brakowało, a potrzebowałaby transfuzji krwi. Poziom żelaza tak niski, że prawie niemierzalny. Jelita Teide przestawały przyswajać białko z pokarmu, doprowadzając do hipoalbuminemii, czyli obniżonego stężenia głównych białek osocza – albumin – we krwi. Hematolożka wnikliwie przeanalizowała całą dokumentacją Teide ze wszystkich badań od chwili, gdy trafiła do fundacji. Choć poziom żelaza nie był oznaczany to pozostałe parametry (B12, kwas foliowy, MCV, HGB i HCT) wskazywały, że niedobór żelaza mógł towarzyszyć kici od samego początku, a z czasem (prawdopodobnie w okolicy grudnia-stycznia) rozwinęła się anemia.
Ten akapit jest tylko dla chętnych, bo zawiera małą dawkę wiedzy, jaką przekazała mi pani weterynarz. Żałuję, że nie wiedziałam tego wcześniej, dlatego dzielę się z Wami. B12, kwas foliowy i żelazo wchłaniają się na tym samym odcinku jelita, więc niedobór jednego z nich może sugerować niedobory również pozostałych. Jednocześnie przy niedoborze B12 krwinka czerwona (erytrocyt) zwiększa objętość, zaś przy niedoborze żelaza ją zmniejsza. Przy niedoborze obydwu jednocześnie parametr MCV (traktujący o średniej objętości erytrocytów) wychodzi fałszywie prawidłowy. Jeśli w badaniach krwi pojawia się niedobór jednego z tych elementów przy jednoczesnym prawidłowym MCV to istnieje możliwość niedoboru również drugiego.
U Teide wykluczone zostało zapalenie trzustki, podobnie jak inne potencjalne przyczyny anemii (szpik kostny działa prawidłowo, nie ma też zaburzeń erytropoezy, czyli procesu powstawania krwinek czerwonych w szpiku kostnym).
I tak się nakręcała ta spirala nieszczęść – chore jelita wchłaniały coraz gorzej, powodując nasilenie anemii. Anemia osłabiała organizm (odporność organizmu) prowadząc do nasilania stanu zapalnego jelit. Jelita przyswajały jeszcze mniej, anemia była jeszcze silniejsza i tak dalej, aż do momentu, w którym Teide była przynajmniej dwoma paputami za TM. Hipoalbuminemia doprowadziła do sytuacji, w której organizm Teide spalał („zjadał”) własne mięśnie jako źródło białka, więc mimo jedzenia dziewczynka traciła na wadze (co wcześniej wiązaliśmy z jej problemami z poruszaniem się). Z tego samego powodu tkanki nie trzymały wody i mimo, że kicia sama z siebie wypija naprawdę dużo, odwodnienie rosło. W poniedziałek, czyli po dwóch całodniowych kroplówkach dożylnych i jednej podskórnej w nocy, organizm Teide wciąż był odwodniony w 10%. Jednocześnie przy tak zaawansowanej hipoalbuminemii organizm nie przyswaja leków podawanych doustnie prowadząc de facto do sytuacji, w której kot jest „nieleczony” mimo podawania leków.
W tym tygodniu Teide codziennie oprócz czwartku odbywa całodniowe hospitalizacje w przychodni, w której pracuje koci hematolog. Krok pierwszy to opanowanie anemii. Kicia dostaje bardzo silny preparat żelaza, a wkrótce dowiemy się, czy nie krwawi na którymś odcinku przewodu pokarmowego. Krok drugi to zapanowanie nad zapaleniem jelita. Jak już wspomniałam – organizm Teide nie przyswaja leków podawanych drogą doustną, tak więc mimo ciągłego leczenia, kot jest „bez” sterydu, gabapentyny i innych istotnych leków, przy czym nie wiemy od kiedy dokładnie. Póki co leki dostaje dożylnie w trakcie hospitalizacji.
Poziom albumin przestał chwilowo spadać. Obniżył się poziom erytrocytów, co może (choć nie musi) być naturalną reakcją organizmu na nawadnianie. Odwodniona w kilkunastu procentach Teide miała bardzo gęstą krew, więc stężenie czerwonych krwinek było wysokie. Teraz, przy nawadnianiu w dużych ilościach krew jakby „rozrzedza się” (ale nie w złym znaczeniu tego słowa). Kluczowe pozostają częste kontrolne badania krwi, by ustalić tendencje tych oraz innych parametrów – utrzymują poziom, spadają czy może zwiększają się.
Teide wciąż ma płyn w jamie brzusznej, co – jak wyjaśniono mi w przychodni – nie jest wysiękiem (groźniejszym) lecz przesiękiem. Przy hipoalbuminemii tkanki nie trzymają wody (stąd odwodnienie) i „popuszczają” ją do jamy brzucha. W chwili obecnej nie jest to niebezpieczne, lecz bolesne już owszem.
Obecny stan określamy jako zagaszenie najgorszego pożaru, choć przed nami wciąż zgliszcza i naprawa wszystkich szkód. Jednakże codziennie odbieram Teide z hospitalizacji w coraz lepszej formie, co napawa mnie nadzieją. Tak sobie marzę, że być może i stan zapalny jelit uda się osłabić skoro już wiemy, że wcześniej steryd nie wchłaniał się właściwie (lub w ogóle). Jestem też wdzięczna, że o Teide mogliśmy walczyć w trybie: „nie patrzymy na koszty, zielone światło na wszystko.”
Jeśli jest jakaś nieścisłość w opisie to przepraszam, hipoalbuminemia to dla mnie całkowita nowość. Opieka nad Teide to motywacja do stałego rozwoju i poszerzenia wiedzy – i to nie tylko tej dotyczącej kociego zdrowia. Dowiedziałam się na przykład, że przy odpowiedniej motywacji drogę z Plewisk na Mieszka można pokonać w mniej niż kwadrans. Że mogę normalnie funkcjonować przez kilka dni z rzędu śpiąc po 3-4 godziny na dobę, bo adrenalina zrobi swoje. Że w dzień meczowy wszystkie drogi dojazdowe na Jugosłowiańską są zamknięte, a omijanie policyjnych blokad może skończyć się mandatem, chyba że traficie na policjanta-kociarza. Nawet o jedzeniu nie musiałam myśleć, bo myślały za mnie koleżanki z fundacji.
Dziękuję Ci, Teide, za dbanie o moją edukację. Moje życie jest znacznie lepsze odkąd wiem, czym jest erytropoeza. Najbardziej dziękuję Ci jednak za to, że się nie poddałaś i nie straciłaś woli życia. Że nie przestałaś mi ufać nawet o drugiej nad ranem na ostrym dyżurze, tuląc się do mnie resztkami sił. Że nie masz mi za złe ciągłego zostawiania w obcych miejscach na cały dzień i cieszysz się z powrotu do domu, pokonując truchtem swoją stałą trasę: miska z wodą, miska z jedzeniem, łóżeczko.
I tak sobie tuptają po mieszkaniu te trzy kocie ewenementy, z czego każda już przynajmniej raz otarła się o śmierć. Powiedzenie, że zdażył się cud byłoby niesprawiedliwe, bo kluczowa była tu wola życia, siła i determinacja, a my możemy się od kotów wiele nauczyć. Co ciekawe, nocami Teide doglądają rezydentki. Choć dziewczynki konsekwentnie się ignorują, najwyraźniej w jakiś sposób zaliczają Teide do swojego stada. Od kilku nocy Frida nie budzi mnie już swoim zaaferowanym postękiwaniem (bo właśnie w ten sposób miauczy), co idzie w parze z tym, że Teide śpi i funkcjonuje coraz lepiej.
3łapcie - Pon 10 Cze, 2024 14:55 Aktualizacja wątku Teide stanowi w tej chwili dla mnie pewne wyzwanie i to wcale nie dlatego, że spędzam dwie godziny dziennie w aucie, wożąc Teide na i z hospitalizacji. Po prostu u niej TYLE się dzieje, że momentami nie wiem nawet jak to poskładać w post. W ciągu jednego dnia Teide przeżywa więcej tematów weterynaryjnych, niż niejeden kot przez całe swoje życie.
Do przedostatniego piątku udało nam się Teide ładnie ustabilizować. Poziom albumin przestał spadać, a erytrocytów wzrósł, a nawet prawie zahaczył o dolną granicę normy. W sobotę zamiast na hospitalizację pojechałyśmy jedynie na dożylne podanie leków. Teide miała smoczy apetyt, a ja nie nadążałam z dokładkami. Sielanka trwała mniej więcej jakieś dwa dni, bo w niedzielę wieczorem kotka znów zaczęła słabnąć. W poniedziałek, zamiast na podanie leku, pojechałyśmy więc znowu na hospitalizację. Również w poniedziałek wypadało kontrolne usg u dr Grussa, które było konieczne ze względu na obraz jelit Teide. Dla przypomnienia: w połowie kwietnia jelita i węzły chłonne Teide wyglądały tak jak przed 8 miesiącami, pan dr nie dopatrzył się żadnych oznak nowotowru. Na początku maja dr Gruss znalazł w jelitach jedno zgrubienie, wyglądają na ognisko zapalne. W ostatni poniedziałek znalazł ich już wiele – liczne ogniska zapalne w tych biednych, małych jelitkach. Do tego jedna z nerek miała tzw. efekt halo występujący jedynie przy chłoniaku lub FIP, a tego drugiego Teide nie ma. Oczywiście, jak to przy Teide, nie wszystko się zgadzało, ponieważ ogniska zapalne w jelitach były w miejscach nie-chłoniakowych, zaś efekt halo pojawił się tylko na jednej nerce (a powinien na dwóch). Mimo to chłoniak był naszym niemalże pewniakiem.
We wtorek czekała nas kolejna hospitalizacja, w trakcie której dr Sulska osobiście skontaktowała się dr Grussem, by porozmawiać o Teide. Przy odbiorze przedstawiła mi aktualną sytuację Teide – na 99,99% mamy chłoniaka przynajmniej w nerce i jelitach. Idealnie byłoby pobrać wycinki, ale tego nie zrobimy i to nie tylko ze względu na nerki, które mogłyby nie przetrwać sedacji. W tamtych dniach Teide zdarzyło się kilka biegunek, co oznaczało, że perystaltyka jelit była przyspieszona. A skoro jelita pracowały szybciej, to trudniej by się goiły i byłoby większe ryzyko komplikacji pooperacyjnych. Prawdopodobnie nie znalazłby się nawet chirurg, który by się tego podjął.
Nieco mniej idealnym, lecz wciąż bardzo realnym planem B było przeprowadzenie biopsji cienkoigłowej i wysłanie pobranych w ten sposób próbek na cytologię. Jeśli w cytologii pojawią się jakieś komórki nowotworowe, istnieją kolejne badania, które pozwolą określić z jakim typem chłoniaka się mierzymy, a na tej podstawie dobrane zostanie leczenie. Rokowania dla Teide to oczywiście wróżenie z fusów, natomiast ostrożne szacunki mówią o 150-200 dniach przy bardziej agresywnej formie chłoniaka oraz o nawet do dwóch latach przy tej mniej agresywnej.
W środę Teide miała przeprowadzoną biopsję, nie było oczywiście mowy o znieczuleniu, natomiast sam zabieg był bezbolesny, a problemem był jedynie nastrój Teide. Dziewczynka dostała gabę i dała sobie ładnie pobrać potrzebne próbki, które natychmiast ruszyły w drogę do laboratorium. Niestety, spadł na nas kolejny cios. W trakcie biopsji, gdy Teide leżała sobie kołami do góry, na jej lewym oku pani doktor dostrzegła zmianę, będącą z ogromnym prawdopodobieństwem przerzutem, co jest typowe dla chłoniaków nerki. Ten rozsiew dość drastycznie skraca czas, jaki możemy wywalczyć dla naszej małej bułki. Najbardziej wskazana byłaby amputacja całej gałki ocznej, co przy stanie Teide nie wchodzi w grę.
W czwartek rano Teide znów była nieco markotniejsza, dlatego zapadła decyzja o transfuzji, która miała się odbyć w piątek. W przychodni zbadano grupę krwi Teide szybkim testem, a ten pokazał wynik AB – najrzadszą z kocich grup krwi, którą w Europie ma mniej niż 1% kotów. Przychodnia na cito wezwała kuriera z laboratorium, który zwykle odbiera próbki wieczorem, jednak grupę krwi Teide musieliśmy mieć potwierdzoną jeszcze tego samego dnia, by wytypować dawcę. AB to rzadkość, a szybkie testy bywają zawodne, także mogliśmy się jeszcze połudzić. Wkrótce okazało, że Teide faktycznie ma grupę krwi AB, co uważam za fantastyczne podsumowanie całego jej życia – jeśli gdzieś można być niewielkim procentem, promilem, odstępem od reguły i wyjątkiem od wyjątku to Teide na pewno nim będzie. Albo grubo, albo wcale.
Tamtego wieczora rozmawiałam z wieloma wspaniałymi osobami. Pani weterynarz ma swoją bazę dawców krwi, ja również szukałam na własną rękę. Niewiarygodnie szybko, bo w jakieś 5 minut, udało się poznać wspaniałego Leona, który został rycerzem naszej damy w opresji. Łącznie potencjalnych dawców AB mamy namierzonych dwóch, więc miałam luksus wyboru tego, który był po drodze do przychodni. Oprócz odpowiedniej grupy krwi i wzorowego zdrowia, dawca musi ważyć nie mniej niż 5 kg, co jeszcze bardziej zawęża krąg kotów, które mogły nam pomóc.
Zwykle pochylamy się nad nierasowymi, porzuconymi kotami, ale dzisiaj apeluję o brawa dla potężnego, pięknego Brytyjczyka – jego cenna krew oraz stoicki spokój, pozwalający mu spędzić kilka godzin w szpitalu, dały nam nadzieję. Standardowa jednostka krwi u kota to 50 ml, co może się wydawać niewielką ilością, ale to 50 ml dało nam nową nadzieję.
Jednocześnie jeszcze w czwartek zapadła decyzja o rozpoczęciu chemioterapii. Gigantycznym problemem jest bowiem podkrwawiające jelito, w który kizia raz że traci krew, a dwa że nie przyswaja ono żelaza, więc nie ma z czego tworzyć „nowej” krwi. Uspokojenie chłoniaka jest w tym momencie kluczowe, by stan jelit się poprawił. Paskudny nowotwór musi się też przestać przenosić między kolejnymi narządami.
Chemia została wybrana oczywiście doustna, bo na dożylną się Teide nie kwalifikuje. Wybrany chemioterapeutyk jest używany do leczenia obu typów chłoniaka. Kolejna dawka miałaby zostać podana za dwa tygodnie, a więc do tego czasu powinniśmy już mieć wyniki cytologii. Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że będę się modlić o to, by w cytologii wyszły tłuste, okazałe komórki nowotworowe – a teraz o takich marzę, żebyśmy wiedzieli jak najwięcej.
W piątek rano odstawiłam Teide i boskiego Leona do przychodni. Roboczo nazywałam ich Romeo i Julią. Przed samą transfuzją kociaki miały standardowo zbadane ciśnienie, a do tego jeszcze morfologia i tzw. krzyżówka – test krzyżowy sprawdzający, czy mimo tej samej grupy krwi nie występują dodatkowe problemy, jakimi byłyby antygeny. Strasznie skomplikowane są te krwiste kocie kwestie, ale udało mi się dowiedzieć tyle, że sama grupa krwi nie gwarantuje jeszcze pełnego powodzenia transfuzji.
Niemniej Teide i Leon okazali się perfekcyjnie do siebie dopasowani. Najtrudniejszy był sam początek transfuzji. W tym czasie koty muszą być stale doglądane, zaś krew przetacza się z 25% prędkością docelowego przepływu. Jeżeli nie ma żadnych niepokojących sygnałów, prędkość można stopniowo zwiększać. Leon skończył swoje zadanie trochę wcześniej i od razu odstawiłam go do domu razem z giga paczką smaczków w ramach zadośćuczynienia za jego poświęcenie. Nie było sensu, by kwitł w szpitalu, skoro mógł już być w domu. Teide musiała za to zostać jeszcze na obserwacji.
Siły zaczęły jej wracać bardzo szybko. Jadła chętnie, myła się, kręciła po mieszkaniu i chciała wychodzić do ogrodu. W sobotę nad ranem obudziła mnie głośnym wrzaskiem żądając, by otworzyć jej drzwi ogrodowe. Wczesnym popołudniem udałyśmy się na kontrolę, na której dostałyśmy – ALLELUJA, W KOŃCU!!! – jakąś pozytywną wiadomość. Liczba erytrocytów skoczyła z 2,5 mln do 5 mln i choć norma zaczyna się od 6 mln to i to świetne wieści. Pani hematolog powiedziała, że dawno nie widziała tak dobrze przyjętej transfuzji. Brawo Teide! I brawo Leon!
Pierwsze doby po podaniu doustnej chemii są lepsze, niż się spodziewałam. Oczywiście, dziewczynka lekko zmarkotniała, ale wciąż czuje się dużo lepiej niż przed transfuzją. Widzę, że czasami jej się jakby cofa, ale póki co miałyśmy tylko jednego chemio-pawia, w dodatku było w nim na wpół strawione jedzenie, więc może jej delikatny żołądek radzi sobie teraz jeszcze gorzej. Apetyt Teide póki co ma. Może nie jakiś wspaniały, ale względnie przyzwoity. Jak tylko puściła pawia to od razu próbowała go zjeść. Od tej pory podgrzewam jej jedzenie w kąpieli wodnej bo takie ładniej pachnie, więc pewnie bardziej do niej przemawia. Jeśli jej apetyt zacznie słabnąć, natychmiast będziemy do stymulować. Siusialnią Teide niezmiennie pozostaje łóżko zaścielone specjalnym prześcieradłem o właściwościach wielkiej podpaski. Kupkę ładnie donosi do kuwety. Ponadto Teide respektuje nasz pakt o nieagresji względem kanapy – tam nie siusia bo chyba sama rozumie, że potrzebujemy chociaż jeden suchej i czystej powierzchni nadającej się do spania.
Co ciekawe, Teide nie ma żadnej traumy mimo częstych wyjazdów do weterynarzy. Sama chętnie ładuje się do transportera (którego już nawet nie chowam) jakby chciała spytać: „mamo, możemy już jechać?”. W przychodni zyskała miano miziaka i kotki bardzo przytulaśnej. Chętnie wystawia łepek do głaskania, a gdy tylko akcja dzieje się obok jej wenfloniku, nadstawia jeszcze bródkę. Od czasu transfuzji łatwo ją rozmruczeć, a od początku załamania jej stanu zdrowia obserwuję u niej stale rosnącą potrzebę bliskości.
Na koniec chciałabym mocno podkreślić, że jedyny stan, jaki nas interesuje to Teide ciesząca się życiem. Jeśli przyjdzie moment, w którym zacznie cierpieć to natychmiast to cierpienie przerwiemy. Nie istnieje tylko życie i śmierć – jest jeszcze wegetacja, a ja nie chcę tego dla Teide i jestem pewna, że ona sama również by tego nie chciała. Jesteśmy pod opieką wspaniałych weterynarzy, którzy zostają dla nas po godzinach lub przeorganizowują swoje grafiki, bo zwykle na wizytę do nich czeka się przynajmniej 2-3 tygodnie. Ignorowana przez większość życia Teide teraz jest pacjentem VIP wszędzie, gdzie się zjawimy.
Ostatnie dni mamy udane. Teide mniej śpi, jest bystra i uważna. Chętnie wychodzi do ogrodu. Z wdzięcznością przyjmuje głaski i mizianki. Ostatniej nocy – po raz pierwszy w naszej wspólnej historii – sam przychodziła do mnie, kładła się przy mnie i tak spałyśmy razem. Więc nawet jeśli to są nasze ostatnie ostatnie dni to i tak jest super.
Powrót do domu po transfuzji. Nasze wampirzątko zaczyna się czuć lepiej:
Jeszcze tego samego dnia Teide wpakowała się do transportera, gotowa znowu jechać do cioć:
Zeszłotygodniowe usg. Teide bardzo chciała sama sprawdzić, co się dzieje w jej brzuszku:
Proszę Państwa, oto miś - Leon wspaniały, który podzielił się krwią z naszą księżniczką:
Po transfuzji. W takiej pozycji Teide śpi, gdy czuje się dobrze.
Dla tych chwil tak o nią walczymy - Teide relaksuje się w ogrodzie. Dwie czarne kluski obok Teidusi to Frida i Tamara.
3łapcie - Sro 12 Cze, 2024 14:18 Szykuje nam się największa od dłuższego czasu przerwa od wizyt u weterynarzy Jeśli nic się nie wydarzy to do przychodni wybierzemy się dopiero w piątek i to jedynie na dożylne podanie sterydu. Nie wiem, kto będzie bardziej tęsknić - Teide czy panie wetki. I nie wiem, co ja mam robić z takim nadmiarem czasu
W poniedziałek Teide została znowu wzięta pod lupę. Liczba erytrocytów ponownie wzrosła - z 5 mln do 5,6 mln Oznacza to, że Teide nie tylko "jedzie nie krwi dawcy", ale również dorzuca do krwioobiegu coś od siebie. Wymagała trochę nawodnienia, a to z uwagi na nienajlepszy poziom albumin. Choć pojawiły się nowe problemy, to wcześniejsze wciąż dokuczają, a wśród nich wymienić można chociażby właśnie skłonność do utraty wody.
Ponieważ jednak stan Teide ogólnie był okej, można było podać jej kolejny chemioterapeutyk, cytarabinę, tym razem w formie podskórnego zastrzyku. Do tego lek przeciwwymiotny oraz żelazo, poniedziałkowy klasyk Teide.
Pierwszej nocy po podaniu cytarabiny Teide puściła jednego pawia, ale apetyt miała naprawdę bardzo dobry. Złamała co prawda nasz pakt i nasikała na kanapę, ale ciężko jej mieć to za złe, zwłaszcza biorąc pod uwagę okoliczności - kicia trzyma się blisko mnie, a więc i śpi razem ze mną. W dodatku po raz pierwszy od dłuższego czasu podjęła próbę siusiania do kuwety. Co prawda nieudaną, bo wszystko wylądowało obok, ale i tak brawa za inicjatywę
Utrzymuje jej się naprawdę przyzwoity apetyt, a kupka wygląda bardzo dobrze (nawet ta, która wylądowała na moim bucie). Nie wiem, czy to transfuzja krwi tak odmieniła jej los, czy po prostu dzidzia dobrze znosi chemię, ale w tym tygodniu czuje się lepiej, niż tydzień i dwa tygodnie temu. Śpi zrelaksowana na boczku, chętnie spędza czas w ogrodzie, nie wymaga dokarmiania. Oczywiście póki co.
"Plan na Teide" jest i się go trzymamy, choć oczywiście zmienia się on (i będzie się zmieniał) w zależności od jej reakcji na chemię, wyników, samopoczucia i tak dalej. Udało nam się przejść na nieco lepsze jedzenie. Przez pewien czas dawałam Teide najpodlejsze śmieciówki z samego dna Mordoru o składzie niewiele lepszym, niż chemioterapia. Dziś króluje Animonda, konina oraz moje własne jedzenie, po które potrafi wpakować mi się do talerza. Ponadto wedle pierwszych założeń mieliśmy zrezygnować z fizjoterapii na czas chemioterapii ze względu na to, że jej organizm wydala chemię. Fizjoterapeutka wie jednak, jak pracować z pacjentami w trakcie chemii i uda nam się ją odwiedzić. Bieżnia wodna niestety odpada, bo tam pełna sterylność jest nie do zachowania, niemniej i w tej dziedzinie istnieje "plan na Teide", a pomachanie paputami na pewno pomoże jej się wzmocnić.
Teide przeszła ekspresować przemianę w najlepszą przyjaciółkę człowieka. Trzyma się blisko mnie, kładzie obok, tuli do ręki. Nie wiem, czy i tak by się tak rozwinęła, czy może rozumie, jak bardzo o nią walczymy.
W tej bajce królewna może i nie będzie żyła długo, za to na pewno bardzo szczęśliwie.3łapcie - Pią 14 Cze, 2024 19:42 Tydzień kończymy z naprawdę dobrymi informacjami w trakcie dzisiejszej wizyty u weterynarza okazało się, że zmiana na oku zmniejszyła się o połowę! To więcej, niż moglibyśmy sobie wymarzyć przecież minął raptem tydzień od podania cyklofosfamidu i cztery dni od podania cytarabiny. Pani doktor powiedziała, że spodziewała się, że dopiero po kolejnej dawce chemii coś się ruszy, ale Teide najwyraźniej nie zamierzała czekać
Poprawiają się też wyniki krwi Teide. Liczba erytrocytów znów skoczyła - od 5,6 mln w poniedziałek do 5,9 mln dzisiaj. Jeszcze trochę i Teide zahaczy o dolną granicę normy do góry poszła także liczba albumin - z 1,8 we wtorek do 2,1 dzisiaj. Norma zaczyna się od 2,3 jednak pani doktor uznała, że możemy spróbować wrócić do doustnego podawania sterydu, bo powinien się już przyswajać. Błony śluzowe są mnie blade, niż były wcześniej.
Teraz pani weterynarz głowi się nad dalszymi krokami. Skoro mała tak dobrze znosi chemię to kusi podanie Lomustyny, która "przyczepia się" do jednego z łańcuchów DNA komórki nowotworowej, uniemożliwiając jej podział. Jednocześnie wśród możliwych skutków ubocznych wymienia się zaburzenie funkcji krwiotwórczej szpiku kostnego, co przy anemii i rzadkiej grupie krwi Teide byłoby mocno niewskazane Póki co stanęło na tym, że widzimy się w czwartek. Teide zostanie w przychodni na cały dzień na płynoterapii (niezmiennie ma skłonności do nietrzymania wody przez komórki) oraz badaniach, a przede wszystkim na podaniu cyklofosfamidu i cytarabiny, czyli chemioterapeutyków, które już u niej zastosowaliśmy. W weekend pani weterynarz ma jeszcze analizować sytuację i wyniki Teide, i jeśli zechce zmienić plan leczenia, da mi znać.
Teide znosi wyjazdy do przychodni tak dobrze, że sama mogłaby być dawcą krwi, gdyby nie drobny szkopuł w postaci chłoniaka no i raczej nigdy nie dobije do 5 kg. Obecnie trzyma wagę, choć spadała ona aż do czasu transfuzji i kicia jest lekka jak piórko - waży 2,04 kg
Chciałam pochwalić Teide za to, że w ciągu ostatnich 48h tylko raz nasikała na kanapę, ale właśnie w chwili, gdy to piszę, zrobiła to ponownie Mimo wszystko jej preferowaną strefą zrzutu pozostaje w tej chwili korytarz przy drzwiach wyjściowych. Nie umiem rozgryźć algorytmu na podstawie którego kicia wybiera miejsce do załatwiania się, jednak na szczęście ogarniają to rezydentki, które omijają 1 i 2 Teide szerokim łukiem. Jest to bardzo wskazane, ponieważ Teide wydala teraz chemię i inne zwierzęta (oraz ja, ale kto by się tam przejmował ) nie powinny mieć styczności z jej odchodami czy potem. W przypadku rezydentek myślę, że nie byłoby to żadnym niebezpieczeństwem, bo obie są okazami zdrowia. Jednakże już na fizjoterapii musiałyśmy być bardzo restrykcyjne - kolejnym pacjentem był 17-letni piesek, który z racji zaawansowanego wieku ma naturalnie słabszy układ odpornościowy. Teide zaliczyła więc masaż, który bardzo jej się podobał oraz balansowanie na platformie do balansowania, które podobało jej się znacznie mniej, bo bardzo szybko się męczyła i potrzebowała częstych przerw. Mimo wszystko ruch dobrze jej robi, choć oczywiście jakbyście spytali Teide to miałaby na ten temat inne zdanie
Wczoraj i dzisiaj kicia miała kapkę słabszy apetyt, co jednak natychmiast przeszło po lekach przeciw mdłościom. Jednocześnie widać sporo pozytywnych zmian - Teide zaczęła się przeciągać (pierwszy raz widziałam, by robiła koci grzbiet!). Sporo pracuje też noskiem (rzadko widywałam, żeby coś obwąchiwała, a teraz robi to coraz częściej). Może podrapać się po czubku głowy, zaś przy dzisiejszym pobraniu krwi walczyła o swoją godność jak młody kociak. Całe szczęście, że równie zawzięcia stawia czoła nowotworowi
Wbrew naszym nadziejom, cytologia nie pokazała tłustych, okazałych komórek nowotworowych Trzymamy się jednak diagnozy, że to chłoniak, ponieważ właśnie do niego pasuje obraz usg, a przy tym chemia po prostu działa. Chwilowo nie mamy innych opcji, bo do pobrania wycinków się kotek nie kwalifikuje, dlatego za jakiś czas powtórzymy usg.
Teide kontynuuje swoją przemianę w nakolankowca. Zaczynam się już oswajać z tym, że gdy się przebudzam, ona leży przy mojej twarzy. Wczoraj natomiast położyła się na mojej stopie, przechodząc do kolejnej bazy.
Mam nadzieję, że w kolejnych dniach Teide dalej będzie się wzmacniać, zaś skuteczność chemioterapii nie będzie jedynie szczęściem początkującego. Chciałabym wywalczyć dla niej jak najwięcej czasu, bo ostatnio cieszy się żyćkiem bardziej, niż kiedykolwiek. Dzisiaj mija też równo tydzień od transfuzji krwi, a ja utwierdzam się w przekonaniu, że to właśnie ta procedura odwróciła koleje jej losu. Zastrzyk zdrowej krwi dał Teide siłę, by zacząć stawiać czoła podstępnemu wrogowi. A Teide łatwo skóry nie sprzeda
Dzisiejsza wizyta w przychodni i szybki rekonesans, czy da się stąd zwiać, zahaczając po drodze o szafkę ze smaczkami:
Fizjoterapia, jeszcze przed masażem, zanim kotek się zrelaksował:
Słodka wiewióreczka, a w tle dowód zbrodni - szmatka, którą czyściłam kanapę znam już chyba wszystkie dostępne na rynku środki do prania kanap, łóżek i tapicerek, służę radą w razie potrzeby!
Zrelaksowane słoneczko z różowym noskiem, który wcale nie był blady z natury, tylko z niedoboru żelaza i anemii:
Estel - Sob 15 Cze, 2024 20:29 Koty są naprawdę mądre - niezależnie od niechęci do zabiegów, ona na 100% łączy Twoje dbanie o nią z lepszym samopoczuciem. No i z przeżyciem w ogóle.
Cudownie, że okazuje to takim wzrostem zaufania 3łapcie - Czw 20 Cze, 2024 14:54 Teide przechodzi obecnie etap buntu dwulatka. Apetyt ma, ale co chwilę na co innego. Nocami ani myśli jeść z karmników; wrzeszczy na mnie swoim słodkim głosem tak długo, aż się obudzę i dam jej do miski dokładnie to samo jedzenie, co ma w karmniku. Jej ulubionym sposobem spędzania wieczorów stało się natomiast siedzenie w drzwiach do ogrodu – nie w ogrodzie, tylko właśnie konkretnie w drzwiach, wpuszczając tym samym do mieszkania chmary komarów.
W tym domu walka z kocim widzimisię jest nielegalna. W efekcie śmiertelnie niewyspana, drapiąc się jakbym miała wysypkę stulecia, wrzucam w kalendarz fikcyjne spotkanie i urywam się z pracy by jechać do MaxiZoo po kolejną wersję smakową Animondy.
Teide niezmiennie czuje się okej. Wraz ze zmianą na oku wystąpiła u niej anizokoria – źrenica oka, na którym zamiana się pojawiła, gorzej reagowała na światło, w efekcie czego jedną źrenicę ma mniejszą, a drugą większą. Nie powodowało to u niej bólu czy dyskomfortu, jedynie wyglądała niczym Szalony Kapelusznik. Ostatnie dni to jednak znaczny progres, a obie jej źrenice są już prawie w tym samym rozmiarze. Brakuje mi trochę tego szalonego spojrzenia, tak pasującego do charakteru Teide, ale to świetny znak – chłoniak wycofuje się z oczka!
Dziewczynka zaczęła też przybierać na wadze, choć nie są to imponujące liczby – do czasu transfuzji krwi stale traciła wagę, aż w końcu ważyła jedynie 2,04 kg. Dziś mamy już 2,11 kg! Okej, mało, ale przecież mówimy o kocie z chłoniakiem i w trakcie chemioterapii, a w dodatku 11-letnim. Uwzględniając te okoliczności, mamy wielki sukces. Bo wiecie, apetyt apetytem, ale jelitka muszą to jeszcze przyswajać, zamiast – jak wcześniej – przepuszczać jedzenie, a żywić się mięśniami. Zresztą poprawę w jelitach Teide łatwo wyczuć. Wcześniej dotykając jej brzuszek pod palcami wyraźnie wyczuwalne były „sznury” jelit, a sam brzuch był mocno napięty. Dzisiaj brzuszek jest miękki, zaś jelita niewyczuwalne podczas dotyku czy masażu.
Raz na kilka dni Teide ma nieco słabszy apetyt i bardzo niezadowoloną minę. Nie występują przy tym żadne dodatkowe objawy typu wymioty czy choćby odruch wymiotny, natomiast przechodzi jej po Cerenii. Na tej podstawie zakładałam, że chodzi właśnie o mdłości, natomiast pani weterynarz wyjaśniła mi, że Cerenia ma również działanie rozkurczowe, tak więc może też chodzić o bóle brzuszka. Spróbujemy podać jej alternatywnie no-spę i w ten sposób ustalić, co dokładnie kotku przeszkadza.
Dzisiaj rano zgodnie z planem odstawiłam Teide na hospitalizację. Czekają ją dokładne badania, płynoterapia oraz podanie chemii. Ostatni raz na hospitalizacji Teide była w zeszły wtorek (!), ale zadziałała pamięć mięśniowa rano zrobiłam kawkę w termos, spakowałam kotka oraz jej zwyczajową wyprawkę (na wypadek posiusiania się) i ruszyłyśmy w drogę, jakby tej przerwy w ogóle nie było.
Biorąc pod uwagę dobry nastrój Teide, przybieranie na wadze, a przede wszystkim poprawę w źrenicach spodziewam się dobrych wieści, choć oczywiście słowa specjalisty mają dla mnie znacznie większe znaczenie, niż moje własne obserwacje Z niecierpliwością czekam na odbiór ślicznego robaczka.
W ostatni wtorek Teide znów była na fizjoterapii. W stosunku do poprzedniego tygodnia miała znacznie więcej siły i energii, zaś mnóstwo mocy wkładała w próbę zwiania z platformy do balansowania. Póki co plan fizjo wciąż obejmuje tylko masaże i balansowanie, ale no chemia oczywiście ważniejsza, a kluczowa zasada fizjoterapii głosi „lepiej mniej, niż w ogóle.”
Dam Wam znać, czego dowiem się od weterynarza Załaduję też trochę nowych fotek Teide, na których pięknie widać, jak teraz cieszy się życiem.Zana - Czw 20 Cze, 2024 20:36 Jak miło się czyta takie dobre wieści 3łapcie - Pią 21 Cze, 2024 14:20 Serial „Świat według Teide” dalej się kręci, lecz choć wcześniej był komediodramatem, to teraz chyba zaczynamy mieć tam jeszcze wątki science-fiction. Choć w sumie pani weterynarz spodziewała się właśnie takiego rozwoju wydarzeń i tylko ja jestem w szoku
W dużym skrócie – im mniej leków Teide przyjmuje, tym lepsze ma wyniki Serio Wraz z załamaniem jej stanu zdrowia pudło medykamentów opisane jej imieniem trafiło do szafy, bo kluczowe było opanowanie jelit i niedrażnienie ich kolejnymi substancjami, a w dodatku niski apetyt Teide oznaczał podawanie leków na siłę, co tylko wzmagało stres. Czy bez swoich leków kotek czuje się gorzej? Wręcz przeciwnie W wynikach widać obecnie oczywiście zapalenie jelit, anemię i chłoniaka, jednak na łeb na szyję spada mocznik, który był dużo za duży. Wcześniej Teide dostawała Porus One wiążący mocznik oraz Nefroloxan wspierający pracę nerek, więc na logikę bez nich powinno być gorzej. Ale nie jest. I chyba stwierdzenie, że „na logikę” też jest tu nie na miejscu, bo pani weterynarz właśnie tego była pewna Odkąd sięgam pamięcią mocznik Teide oscylował w granicy 19-22 mmol/l (przy normie od 5 do 11,3 mmol/l), w swoim najlepszym momencie osiągając 17,8 mmol/l. Niecały miesiąc temu – 25 maja – gdy trafiłyśmy na pierwszą z hospitalizacji jej mocznik wynosił 28,2 mmol/l, zaś wczoraj… 15 mmol/l Po odstawieniu leków, w trakcie chemioterapii i chłoniaka. Dla mnie to szok, dla pani doktor oczywiste, natomiast to ona jest od leczenia kotka, ja od kochania, więc grunt, że wszystko się dzieje zgodnie z jej planem.
Z ciekawości zerknęłam jeszcze do wcześniejszych wyników Teide i faktycznie, w chwili przyjęcia do fundacji w lipcu zeszłego roku miała mocznik w wysokości 11,9 mmol/l, po czym zaczął rosnąć.
Z jadłospisu Teide siłą rzeczy zniknął też wyciszający KalmVet oraz olejek CBD, bez których kicia i tak wzbija się na wyżyny relaksu godne buddyjskich mnichów
W tej chwili dostaje właściwie tylko Encortolon (steryd) i Probiom Anticancer (probiotyk z dodatkiem substancji dedykowanych zwierzakom w trakcie lub po przebytej chorobie nowotworowej), raz na kilka dni Cerenię i… i tyle. I jest okej W obliczu rozwoju chłoniaka i wdrożonej chemioterapii mogłoby się wydawać, że apteczka Teide powinna puchnąć, ale nie w przypadku tej małej kosmitki. Podawanie jej jedynie sterydu i probiotyku jest niesamowitą ulgą wobec wcześniejszej baterii leków, której serwowanie było coraz trudniejsze gdy apetyt miała coraz mniejszy.
Wczorajszy dzień Teide spędziła w przychodni, twardo walcząc o emancypację Ledwo weszłam by ją odebrać to od razu usłyszałam od pani w recepcji, że w Teide wstąpił nowy duch i pobranie jej krwi było walką, lecz że oni oczywiście kochają taką „agresję” u swoich pacjentów bo to jasny znak, że im się poprawia. Albuminy znowu do góry – z 2,1 g/dl do 2,2 d/gl, a norma zaczyna się od 2,3 g/dl więc już prawie, prawie.
Poprawa w oczkach też nie była jedynie złudzeniem Cytując opis wizyty: Anizokoria znikoma, znacznie zmniejszona względem ostatniej kontroli. Zmiana w obrębie tęczówki zmniejszona, prawie nie odkształca źrenicy.
Jedyną łyżką dziegciu w tej beczce miodu jest pierwszy od czasu transfuzji spadek erytrocytów z 5,9 mln do 4,84 mln jest to coś, czego bardzo nie chcieliśmy i co mamy teraz pod lupą, lecz jednocześnie przy chemioterapii można się było tego spodziewać, a Teide i tak naprawdę dobrze przyjęła tamto przetoczenie krwi. Kicia dostała więc żelazo domięśniowo i z tym prezentem produkcja czerwonych krwinek powinna jej pójść znacznie lepiej. Oby!
W związku z anemią nie rozszerzyliśmy chemioterapii Teide o Lomustynę, trzymamy się Cyklofosfamidu i Cytarabiny. Pierwsza doba po podaniu bardzo dobra i to nawet bez leków przeciwwymiotnych. Teide miała apetyt i budziła mnie w nocy po dokładkę. Rano razem z rezydentkami opalała się na tarasie. Następny raz z weterynarzem widzimy się za dwa tygodnie i robimy powtórkę z wczoraj, czyli płynoterapia, badania, podanie chemii (w zależności od wyników badań). Mam nadzieję, że nie zajdzie konieczność wcześniejszej wizyty, a organizm Teide właśnie w tej chwili zajmuje się produkcją erytrocytów
Trzymajcie kciuki!
Higiena po każdym posiłku stała się już dla Teide normą:
Czyż ona nie jest absolutnie przeurocza?
Relaks z rezydentką i konewką w tle:
I dla odmiany foch gigant związany z etapem buntu dwulatka:
A we wtorek kotek mnóstwo sił wkładał w próbę ucieczki z platformy do balansowania:
Kolejny mały sukces - zainteresowanie zabawkę. Buziaczek, obwąchanie i spanko:
3łapcie - Pon 01 Lip, 2024 13:06 TEIDE MA MOCZNIK W NORMIE! ALBUMINY TEŻ! MAMY MOCZNIK I ALBUMINY W NORMIE! AAAAAA!!!!
Ta radość nie jest bezpodstawna bo to wielkie wydarzenia w życiu małego kotka. Co więcej, do góry też erytrocyty – z 4,84 do 4,95 Okej, niewiele, ale tendencja wzrostowa też nas satysfakcjonuje.
Najniższy mocznik w historii pobytu Teide w fundacji to znak, że jelita naprawdę się regenerują. Podobnie sprawa ma się z albuminami. Na ich niedobór wpływają między innymi stany zapalne i infekcje, utrata białek przez przewód pokarmowy (będąca efektem zapalenia jelit bądź nowotworów) czy utrata krwi wewnętrzna i zewnętrzna (przy czym w przypadku Teide występuje to pierwsze, czyli krwawienie w jelitach). Oczywiście, na stan albumin w kocim organizmie wpływ ma znacznie większa liczba czynników, ale skupiłam się na tych, które mogły wystąpić w przypadku Teide. Rosnąca liczba albumin oznacza, że przyczyny ich niedoboru się nie nasilają, a być może nawet łagodzą
Albuminy są odpowiedzialne za transport wielu substancji we krwi, w tym leków. Większość leków wiąże się z białkami osocza, w tym z albuminami. Podawanie leków drogą doustną staje się więc coraz efektywniejsze. Gdy poziom albumin jest niski, organizm ma trudności z retencją płynów w krwiobiegu, co może prowadzić do odwodnienia oraz zmniejszenia objętości krwi krążącej. Niski poziom albumin może prowadzić do obrzęków, ponieważ płyn może przemieszczać się z naczyń krwionośnych do tkanek. Jak widzicie, ten jeden wiersz w obszernych wynikach morfologii ma naprawdę gigantyczny wpływ na stan Teide – a teraz wrócił do normy!
Oczywiście wcale nie było tak, że jak ludzie umówiłyśmy się na wizytę, przeszłyśmy na zaplanowaną godzinę i wykonałyśmy wcześniej zamierzone badania Nie, nie, nie Trzy dni po podaniu chemii Teide znowu straciła apetyt, zaś podany lek przeciwwymiotny zwymiotowała w kilka sekund. Ona nie ma z czego chudnąć, więc nie możemy do tego dopuszczać. W ten oto sposób Teide z radością rzuciła się w ramiona ukochanych cioć z przychodni weterynaryjnej Lek przeciwwymiotny dostała do żyłki, do tego płynoterapia oraz badania, w których wyszły świętowane przeze mnie wyniki. Kotku poprawiło się szybko, a apetycik zaczął wkrótce dopisywać. W razie wu zostawiliśmy jej wenflon – na wypadek, gdyby konieczna była kolejna hospitalizacja. Jeśli zaś takiej potrzeby by nie było, wenflon byłby do ściągnięcia. Wybrałyśmy się na zdjęcie go szybciej, niż myślałam, bowiem pełna energii Teide zaczęła sobie szybko przy wenflonie grzebać A że był zabezpieczony opaską, zdołała go jedynie przesunąć. To jednak wystarczyło, by narobić dalszych kłopotów. Teide dużo siły i czasu poświęca higienie i za każdym razem, gdy lewą łapką myła pyszczek, pakowała sobie wenflon do lewego oka. Bardzo szybko pod okiem pojawiła się plama podbarwionej krwią ropy. Oczywiście łączyłam kropki i byłam niemal pewna, że jest to mechaniczny uraz, natomiast na lewym oku Teide ma swoją chłoniakową zmianę, więc stresik nie odpuszczał. W gabinecie pani doktor usunęła wenflon, a oko dokładnie obejrzała i zakropiła. Potwierdziło się podrażnienie zewnętrzne, zaś w kolejnych dniach nie działo się nic niepokojącego, co potwierdza teorię, że źródłem problemu był wenflon.
W mojej opinii, ten numer idealnie pasuje do całokształtu życia Teide. Grupa krwi? Możliwie jak najrzadsza. Auto-nokaut własnym wenflonem? Ależ oczywiście. Tak, takie sytuacje naprawdę świetnie wpisują się w życiorys Teide
W najbliższy czwartek wybieramy się na zaplanowaną (dla odmiany) hospitalizację, w trakcie której kotek znowu dostanie chemioterapię oraz wszystkie pozostałe leki, płynoterapię, a także zostanie wzięty pod lupę. 23 lipca mamy z kolei zaplanowane USG i chociaż do niego jeszcze trzy tygodnie, to odliczam dni – USG stanowi dla nas w tej chwili główną diagnostykę, a obserwowanie zachodzących w kocim brzuszku zmian jest kluczowe dla oceny stanu Teide.
Wczorajszej, upalnej niedzieli, Teide miała mniejszy apetyt, na szczęście wraz ze spadkiem temperatury kotek zaczął więcej jeść. Na nudności możemy coś zaradzić, ale na pogodę już niezbyt – nie jestem Władimirem Putinem z jego flotą samolotów modyfikujących pogodę W sumie dość dawno nie ważyłam Teide, ale w zeszłym tygodniu na wadze było 2,13 kg, więc mamy stały wzrościk.
Oczko Teide wygląda na dzień dzisiejszy ładnie, czemu sprzyjają też coraz równiejsze źrenice. Najbliższy czwartek to kolejny ważny dla nas dzień, tak więc trzymajcie kciuki!3łapcie - Wto 27 Sie, 2024 16:28 Z roszarpanym na kawałki sercem przekazuję informację o odejściu mojej perfekcyjnej, małej córeczki. W żadnym wypadku nie zgodę się jednak ze stwierdzeniem, że Teide przegrała z chorobą. Wręcz przeciwnie - aż do ostatniego dnia swojego ciężkiego życia pozostała niepokonana. Zwycięsko wyszła z batalii z bezdomnością i ludzką obojętnością, pokazała środkowy pazur śmierci niezliczoną ilość razy, za nic miała sobie statystyki, wprawiła w osłupienie kilkoro weterynarzy i mnóstwo wolontariuszy, a gdy uznała, że ma już dość, przeszła za Tęczowy Most. Podjęła tę decyzję sama, bo nie w stylu Teide byłoby pozwolenie, by ktoś decydował za nią.
Za jej największy sukces uważam jednak to, jak bardzo otworzyła się i zaufała, a wręcz sama zabiegała o bliskość. Czuła się bezpiecznie, beztrosko i błogo nawet w tych najcięższych chwilach. Ze względu na słaby słuch zawsze łatwo było ją zaskoczyć i przestraszyć, lecz z czasem przestała się wzdrygać na widok rzeczy (np. mnie czy rezydentek) pojawiających się znienacka w jej polu widzenia. Wiedziała, że tu jej nic nie grozi, bo jest u siebie i w końcu nie musi z całych sił walczyć o przetrwanie, a otoczenie przestało być dla niej zagrożeniem.
Na ostatnim zdjęciu, jakie jej zrobiłam, chodzi po mnie i obwąchuje moją buzię sprawdzając, czy przypadkiem nie miałam na kolację czegoś lepszego, niż ona.
Mogłabym napisać trzynastozgłoskowiec o otchłani rozpaczy, w jakiej się obecnie znajdują, ale w tym wszystkim nigdy nie chodziło o mnie - zawsze o nią. O to, jak Teide automatycznie zaczynała mruczeć po pierwszym buziaku w czółko. O to, jak wyciągała się na kanapie i przebierała łapkami, a czasem próbowała nawet pokazać brzuszek. O to, jak wyciągała bródkę po więcej głasków i przyklejała się do mnie, chcąc być jak najbliżej. O to, że kochała, lecz przede wszystkim - pozwoliła pokochać i zadbać o siebie.
Była mądra, zdeterminowana i fenomenalna. Miała w sobie wielką siłę i była czystym żywiołem. W dniu jej odejścia na moją wiadomość o tej strasznej tragedii zareagowało ponad 70 osób - pokażcie mi drugiego kota, którego odejście poruszyło taki tłum.
Jeszcze nie wiem, jak żyć w świecie, w którym nie ma Teide i współczuję tym, którzy jej nie poznali. Na logikę wiem, że to dobrze, że wybrała to, co najlepsze dla niej... ale na logiczne myślenie przyjdzie jeszcze czas.
Ty, mała księżniczko, odpoczywaj sobie w świecie, w którym nie ma chorób ani bólu, a mama sobie jakoś poradzi.Zana - Wto 27 Sie, 2024 17:42 Teide odeszła, bo tak chciała.
Uznała, że wystarczy. Przy okazji przebywania z Tobą Olu, nauczyła Cię wielkiej dzielności.
Bądź zatem dzielna i wytrwała. Bądź gotowa dalej pomagać, bo zapewne na Twej drodze stanie jeszcze nie jedna Teide
Cotleone - Wto 27 Sie, 2024 20:00 bardzo mi przykro.saszka - Wto 27 Sie, 2024 21:20 Niebieska - Sro 28 Sie, 2024 12:14 Przykro mi, że tylko tyle czasu miałyście dla siebie razem Teide była kotką na wskroś wyjątkową <3
To jeden z tych kotków, o których nie da się zapomnieć nigdy, jeden z tych, które ja nazywam naszymi kocimi mentorami. Pojawiają się w naszym życiu nieoczekiwanie, przewracają je do góry nogami, sprawiają, że zrobimy dla nich wszystko... a później okazuje się, że to nie my byłyśmy dla nich, ale one dla nas. Uczą nas wszystkiego o opiece i poświęceniu, zdefiniują altruizm, zdefiniują wolontariat.
Trzymaj się Ola KrisButton - Sro 04 Wrz, 2024 18:29 Bardzo przykro i współczuję. Teide do zobaczenia.