Katka pisze:napisz chociaz kłamiąc, ze trochę teskną
bo mi tęskno ...nawet piesy zdziwione
Nie mają na to czasu.
Krzyś mnie przywitał pod drzwiami, jak wróciłam z roboty i mizia się do szaleństwa.Reszta na razie ma odruchy "nie przeszkadzaj, lecę w przeciwną stronę, nie widzisz?"
Wracam po nastu godzinach poza domem. Kuwety pełne. Zabieram się do sprzątania. Krzyś pomaga. Jedna kupa mi się nie podoba i zaczynam się zastanawiać, czy jest szansa dojść, czyja to (aktualnie na stanie 7 kotów). Na to Krzyś się wypina w moim kierunku i wali kupala: moja jest taka.
Krzyś ma katar i gorączkę. Biedaczek malutki. Dostał leki, ale jak to z katarem, nikomu nie mija od razu.
Rodzeństwo na razie ok, ale profilaktycznie też podaliśmy leki, bo takie maluchy łapią każdy zarazek.
Staś będzie wielkim dorodnym, niezależnym kocurem. Już po nim widać. Ten krok, ten majestat
Miałam dziś okazję w przelocie poznać maluszki Halinka to bardzo rezolutna dziewczyna A jaka piękna ma urzekający biały pędzelek na samej końcówce ogonka
Krzyś faktycznie kiepsko wygląda - biedaczek
"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Krzysiowi idzie na życie. Pół nocy polował na rodzeństwo.
Generalnie Krzyś to wzorcowy przykład kota, który w "naturze" już by nie żył, albo gdzieś by dogorywał w krzakach, bo ślepy kociak nie ma szans na przeżycie.
W sobotę po południu Krzysiowi zaczęły łzawić oczka. W niedzielę Krzyś miał zapchany nos wielkimi paskudnymi smarkami. Momentalnie rozsmarował je sobie po całym pyszczku. Myłam mu oczy co kilka godzin, a i tak, jak został chwilę sam, to oczy były zaklejone. Oczy zrobiły się czerwone i zapuchnięte. Na nosie pojawiły się rozdrapane ranki. W poniedziałek Krzyś trafił do weta i dostał leki. Jeszcze we wtorek źle się czuł i cały czas tylko spał. Oczy myłam nieustannie, bo też ciągle były zaklejone. Dzięki temu myciu nie doszło do zakażenia oczu. W środę Krzyś dostał kolejną dawkę leków zgodnie z decyzją weta. Dzisiaj w nocy pierwszy raz od kilku dni oczy nie były zaklejone. Krzyś nadal psika, ale już tak mocno z nosa mu nie leci. Krzyś dzisiaj od 4 rano wariuje na równi z rodzeństwem. Jeszcze dostanie leki, ale widać kolosalną poprawę.
Rodzeństwo też dostaje leki, bo oczy im też trochę łzawią, ale u nikogo nie pojawił się taki katar. Prawdopodobnie zadziałaliśmy we właściwym momencie i zatrzymaliśmy rozwój choroby.
filo pisze:Krzysiowi idzie na życie. Pół nocy polował na rodzeństwo.
Generalnie Krzyś to wzorcowy przykład kota, który w "naturze" już by nie żył, albo gdzieś by dogorywał w krzakach, bo ślepy kociak nie ma szans na przeżycie.
W sobotę po południu Krzysiowi zaczęły łzawić oczka. W niedzielę Krzyś miał zapchany nos wielkimi paskudnymi smarkami. Momentalnie rozsmarował je sobie po całym pyszczku. Myłam mu oczy co kilka godzin, a i tak, jak został chwilę sam, to oczy były zaklejone. Oczy zrobiły się czerwone i zapuchnięte. Na nosie pojawiły się rozdrapane ranki. W poniedziałek Krzyś trafił do weta i dostał leki. Jeszcze we wtorek źle się czuł i cały czas tylko spał. Oczy myłam nieustannie, bo też ciągle były zaklejone. Dzięki temu myciu nie doszło do zakażenia oczu. W środę Krzyś dostał kolejną dawkę leków zgodnie z decyzją weta. Dzisiaj w nocy pierwszy raz od kilku dni oczy nie były zaklejone. Krzyś nadal psika, ale już tak mocno z nosa mu nie leci. Krzyś dzisiaj od 4 rano wariuje na równi z rodzeństwem. Jeszcze dostanie leki, ale widać kolosalną poprawę.
Rodzeństwo też dostaje leki, bo oczy im też trochę łzawią, ale u nikogo nie pojawił się taki katar. Prawdopodobnie zadziałaliśmy we właściwym momencie i zatrzymaliśmy rozwój choroby.
Filo kochana nawet nie wiesz jaka wdzieczna jestem...czulam...ze musza gdzies trafic pod stala obserwacje bo moi znajomi dochodzacy do kotow by tego nie ogarneli...
Biedny Krzys ;( od poczatku smarkal...ale przed przeprowadzka dzieciaki skonczyly antybiotyk i kropelki...i myslalam ze bedzie ok ;(
A ja dopiero dzis zlapalam ludzkie wifi...
Buziaki dla dzieciakow