To Kosma?Olinka pisze:Mam w domu malutką koteczkę w zaawansowanej ciąży, czy FKP sfinansuje sterylkę?
Obrazek
Lilu i Kosma
Moderatorzy: crestwood, Migotka
Tak, to oczywiście Kosma.Morri pisze:To Kosma?Olinka pisze:Mam w domu malutką koteczkę w zaawansowanej ciąży, czy FKP sfinansuje sterylkę?
Obrazek
Serafin wygląda tak samo, gdy się naje
Poza kadrem stoją puste miseczki. A dlaczego te miseczki są puste? Bo kiedy są pełne, to Kosma musi w nich posprzątać, no musi! Ale kiedy już posprząta, to te miseczki stają się według niego takie smutne, bezużyteczne...
A kto nie słyszał nigdy, jak Kosma pięknie śpiewa, komunikując, że wszystko już wysprzątał - niech żałuje!
Na fotkach tego nie widać, ale Lilu i Kosma to kociaki kieszonkowe, malutkie są, naprawdę, zwłaszcza kiedy się weźmie pod uwagę ich wiek. Nawet brzuszek Kosmy jest duży tylko w relacji do samego Kosmy, który jest mini kotem.
I nawet nikt nie zapyta o te słodziaki.
A Lilu przechodzi samą siebie w pieszczotach, jej potrzeba bliskości z człowiekiem jest ogromna. Ostatnio zasnęła mi na twarzy.

I nawet nikt nie zapyta o te słodziaki.
A Lilu przechodzi samą siebie w pieszczotach, jej potrzeba bliskości z człowiekiem jest ogromna. Ostatnio zasnęła mi na twarzy.
Troszkę nas nie było - ale jak wiadomo, brak wiadomości to dobra wiadomość
.
I rzeczywiście, wszystko u nas w porządku. Dzieciaki są zdrowe, szczęśliwe, cudowne, Kosma ma duży brzuch, a Lilka, chociaż też bardzo dużo je, raczej już zawsze będzie filigranową koteczką. Chciałabym mieć taką przemianę materii, jak ta mała szylkretka
.
Lilka nie odstępuje mnie na krok, śpi ze mną, albo na mnie, wciąż szuka ręki, która choćby dotknęła jej główki. Lilka bardzo kocha też moją córeczkę. Dziewczyny są prawdziwymi przyjaciółkami.
Kosmaty tymczasem udaje, że jest niezależnym facetem, ale wystarczy przysiąść na fotelu, czy położyć się na kanapie, żeby ten niezależny facet od razu pojawił się znikąd - ze swoim mokrym nosem i natrętnym mruczeniem.
Słoneczne dni - zarówno tymczasiątka jak i koty-wolontariusze
- spędzają na balkonie, a kiedy pada szaleją w mieszkaniu.
Chciałabym, żeby ktoś docenił, jakie mam u siebie wspaniałe koteczki, one już bardzo chciałyby do swojego domu.
I zdjęcia sprzed chwili:
Czego?

Lilu z zapasowymi uszami...

Akuku!


I rzeczywiście, wszystko u nas w porządku. Dzieciaki są zdrowe, szczęśliwe, cudowne, Kosma ma duży brzuch, a Lilka, chociaż też bardzo dużo je, raczej już zawsze będzie filigranową koteczką. Chciałabym mieć taką przemianę materii, jak ta mała szylkretka
Lilka nie odstępuje mnie na krok, śpi ze mną, albo na mnie, wciąż szuka ręki, która choćby dotknęła jej główki. Lilka bardzo kocha też moją córeczkę. Dziewczyny są prawdziwymi przyjaciółkami.
Kosmaty tymczasem udaje, że jest niezależnym facetem, ale wystarczy przysiąść na fotelu, czy położyć się na kanapie, żeby ten niezależny facet od razu pojawił się znikąd - ze swoim mokrym nosem i natrętnym mruczeniem.
Słoneczne dni - zarówno tymczasiątka jak i koty-wolontariusze
Chciałabym, żeby ktoś docenił, jakie mam u siebie wspaniałe koteczki, one już bardzo chciałyby do swojego domu.
I zdjęcia sprzed chwili:
Czego?
Lilu z zapasowymi uszami...
Akuku!
Kosma już zupełnie ok, on jest odkarmiony i silny.
Lilu gorzej, bo ona jest maleńka, nawet kiedy była zdrowa składała się z kosteczek i kolorowej sierści, teraz - co wydaje się niemożliwe - jest jeszcze chudsza. Ale mam nadzieję, że idzie ku lepszemu. Mała zaczyna się już interesować jedzeniem i co najważniejsze - pije.
Wczoraj dzieciaki dostały leki na 48 h. Jutro po południu czeka nas kolejna wizyta u weta.
Lilu mnie rozczula. Taki szkieletorek przytulający się natrętnie do dłoni, szyi, twarzy, jakby mówiła - "Jestem chora, kiedy mnie przytulisz poczuję się lepiej!".
Ja też się pochorowałam ze stresu. Można trzymać kciuki.
Lilu gorzej, bo ona jest maleńka, nawet kiedy była zdrowa składała się z kosteczek i kolorowej sierści, teraz - co wydaje się niemożliwe - jest jeszcze chudsza. Ale mam nadzieję, że idzie ku lepszemu. Mała zaczyna się już interesować jedzeniem i co najważniejsze - pije.
Wczoraj dzieciaki dostały leki na 48 h. Jutro po południu czeka nas kolejna wizyta u weta.
Lilu mnie rozczula. Taki szkieletorek przytulający się natrętnie do dłoni, szyi, twarzy, jakby mówiła - "Jestem chora, kiedy mnie przytulisz poczuję się lepiej!".
Ja też się pochorowałam ze stresu. Można trzymać kciuki.
Wykluczając to najgorsze...Morri pisze:Olinka, i co im właściwie jest?
To prawdopodobnie jakaś mieszana wirusówka. U Kosmy zareagowałam bardzo szybko, natomiast z Lilu poszłam dopiero w drugiej/trzeciej dobie objawów, ponieważ nie były one zbyt niepokojące. A mieszana dlatego, że Lilce - oprócz objawów jelitowych, zaczęło też łzawić oczko. Ale z oczkiem jest już ok.
Wszystko przez ten fake ze szczepieniami, no ale tego się już nie da odwrócić. Trzeba walczyć w takich warunkach, jakie się ma.
Grunt, że idzie ku dobremu. Bo p. Całujek mówiła, że może się jeszcze rozkulać to wszystko, szczęśliwie - nie wykrakała.
