Wieści jest tyle, że nie wiem, od czego zacząć. Ale po kolei:
Po wczorajszej wizycie Ewy i konsultacjach z nią Fiolencja została zapakowana w rękaw, żeby dziewczyny nie musiały być rozdzielane na noc i podczas moich wyjść. I teraz pytanie - co robi kot, kiedy zupełnie obcy człowiek wpycha go siłą w jakąś szmatkę z idiotyczną kokardą przy ogonie?
NIC.
Owszem, burczała i marudziła, owszem, wyraźnie była niezadowolona, ale pozwoliła na wszystko. Bez żadnych objawów agresji. A po wszystkim włączyła traktor i zażądała buzi. Ta kota jest po prostu niesamowita! Lubi, kiedy człowiek jest obok, rano na pierwsze dźwięki głosu natychmiast przychodzi się przywitać i oczywiście musi dostać swoją porcję miłości - jeśli koty się nie wygłaszcze, nie ucałuje w czółko i nie pomizia noskiem, wpada w oburzenie i głośno oznajmia "okaż mi trochę czułości, ty brutalu!". Kiedy rano wychodziłam do pracy i sznurowałam buty, przyszła, otarła się, a potem niespodziewanie sprzedała mi całusa w nos. Przepadłam! <3
(teraz leży w fotelu obok, mruży oczka i mruczy, bo do niej mówię. No jak tu nie kochać?)
Ampułka zdecydowanie mniej ciągnie do człowieka, tak jak pisała Madzior, faktycznie ma jakieś melancholijne ciągoty parapetowe, uwielbia na nim siedzieć i patrzeć przez okno, nie garnie się też tak do miziania. Nie znaczy to, że unika człowieka, przeciwnie - może przeleżeć pół dnia na kanapie obok ludzia, nawet jeśli ten ludź robi różne dziwne rzeczy w stylu machania nogami nad kocią głową. A kiedy się ją pogłaszcze, rozkosznie wygina grzbiecik, nastąpiły nawet próby uwalania się na plecy i zabawy ludzką ręką. Doskonale radzi sobie także z zabawkami i jest niestrudzonym łowcą much oraz komarów.
Na temat integracji z rezydentami nie będę się wypowiadać, zdjęcie powyżej mówi samo za siebie. One tu są od wtorku? I nigdy wcześniej ich tu nie było? Niemożliwe! Może Ampułce jeszcze się zdarza przemykać cichcem pod bokiem któregoś z moich futer, ale Fiolka to już szefowa mafii pełną gębą

Znosi cierpliwie nawet rozpaskudzonego berbecia, jakim jest Pasiuk, poza tym ewidentnie kroi się jakiś romans z Dżenderem
Podsumowując - przed ich przyjazdem strasznie się bałam, bo pierwsze tymczasy i w ogóle, ale nie mogłabym wymarzyć sobie lepszych kotów. Niesamowicie grzeczne i spokojne, zero jakichkolwiek działań niszczycielskich w mieszkaniu (biją na głowę rezydentów jeśli chodzi o kulturę obywania się z dywanem, kanapą czy krzesłami), można bez obaw wyjść do pracy na cały dzień i je zostawić, a kiedy spędza się z nimi czas, to nie trzeba poświęcać im non stop uwagi, bo po otrzymaniu swojej porcji uczucia potrafią zająć się sobą, pozostając nieinwazyjnie obok człowieka.
Zdecydowanie, ten, kto je adoptuje, wygra los na loterii <3
PS. Taka sytuacja: przed sekundą Pasiuk włazi mi na kolana, zapuszcza traktor i wywala brzuch do góry. Głaszczę szczura, a tu z fotela obok dobiega "mieeek!". Patrzę - Fiolka leży na grzbiecie i patrzy na mnie z wyrzutem. Nie mam wyjścia, kończę pisać, muszę wygłaskać kota.