_________________ A kim to jesteś, rzekł dumny lord, że muszę ci się kłaniać?
Jedynie kotem innej maści, takiego jestem zdania!
W płaszczu czerwonym albo złotym, lew zawsze ma pazury
Lecz moje równie ostre są i sięgną twojej skóry.
Życie maluchów do lekkich nie należy. W zasadzie wszyscy są więksi, silniejsi, sprytniejsi, bardziej doświadczeni i bezwzględni. Maluchy muszą dopiero wywalczyć swoje miejsce i swój status. A póki co… Co tu zresztą strzępić język po próżnicy. Czasami kilka obrazów mówi więcej niż setki słów.
Ostatnio zmieniony przez BEATA olag Sob 29 Sie, 2015 21:26, w całości zmieniany 3 razy
Olag pamiętaj o materiale w lepszej jakości. Póki co mała próbka w niskiej rozdzielczości. To też usprawiedliwienie dla mnie dlaczego tak bardzo zabiegam o oryginalne materiały hehe
To było zaraz na samym początku. Staraliśmy się, aby Ebi (wówczas jeszcze Euzebiusz) nie zostawał sam w domu. Ale nie zawsze tak wychodziło.
Stare koty malucha przyjęły z pewną rezerwą. Zawsze na początku podchodziły z rezerwą do tymczasków. Potem zwykle Stefan się do nich przekonywał a z Coco robiła się stara ciotka. Tym razem oba rezydenckie kocury przyjęły Euzebiusza nieco skonfudowane. Takiego malucha wielkości serdelka nigdy jeszcze nie widziały. Czasem zaglądały do legowiska, patrzyły się dłuższą chwilę, próbowały powąchać, a nie widząc reakcji ślepaczka, odchodziły. Coco zwykle jeszcze fukała i z wyprostowanych ogonem, na sztywnych nogach i z zadartą głową odmaszerowywała.
Nie chcieliśmy zostawiać Ebi samego z rezydentami bo, co tu dużo mówić, obawialiśmy się ich zwierzęcej nieobliczalności. Zwłaszcza naszej hrabini Coco.
Tym razem musieliśmy jednak zostawić dom bez nadzoru na jakieś dwie godziny. Zwykle gdy wchodzimy do domu, przed drzwiami czeka na nas Coco odstawiająca jakiś frywolny taniec z tarzaniem się przed naszymi stopami. Poobciera się o nogi i pozwoli pogłaskać. Stefan wówczas dyskretnie siedzi jakiś metr dalej, łapie z nami kontakt wzrokowy, z godnością się odwraca i odchodzi, czasami w drodze łaskawości pozwalając musnąć się po grzbiecie lub ogonie. Taka miłość na dystans. Rytuał jest odstawiany prawie za każdym razem. Z wyjątkiem dni, gdy hrabina ma muchy w nosie.
Wracamy więc do domu – przed drzwiami plaża – żadnego kota. Wchodzimy do pokoju, Stefan gdzieś schowany a Coco siedzi przy drapaku. Z szelmowskim wyrazem pyska, czyści go łapką, potem łapkę wylizuje – jakby czyściła się po jedzeniu – nas nie zauważa…
- Matko! Zjadła Ebi! – to straszne podejrzenie nagle jednocześnie wpada nam do głowy i wypada ze zmartwiałych ze zgrozy ust.
Rzucając torby podbiegamy do legowiska. Ebi nie ma! Nie widać jej! Patrzę do tyłu na Sabinę – ta się właśnie odwraca tyłem i po prostu siedzi. Nie ma nas dla niej.
- Jest! Śpi pod kocykiem – to mąż spenetrował legowisko.
Patrzę na śpiącego kociaka i z powrotem na Coco. Ta zerkając z pogardą na mnie przez ramię, wstaje i ostentacyjnie niespiesznie wychodzi z pokoju. Chodzący chłód, duma i niema pogarda. Jakby cedziła słowa: M I Ę C Z A K I I P A R A N O I C Y.
Mijają tygodnie. Ebi już jest Ebi, otwiera oczka, zaczyna chodzić, biegać, brykać. Sabina to ją ignoruje, to mruczy i prycha, to czasami przechodząc mimo znienacka pacnie łapką by pokazać czyj to dom. To nadąsana nam na złość ostentacyjnie kładzie się na stole – chodź wie, że tego jej nie wolno. Ale nie wolno też zajmować jej miejsc, a Ebi właśnie się położyła na jej ulubionej poduszce na jej ulubionym fotelu!!! I co ?! Jak Ebi wolno, to Sabinie nie ?!
Stefan od dłuższego czasu robił już podchody do Ebi. Niby mieszka razem z Coco, ale to takie białe małżeństwo. W nocy śpi pół metra od niej – jak położy się bliżej, ostanie łapą po nosie. W dzień musi ją obchodzić naokoło. Czasami tylko wieczorem spróbuje się z nią pogonić, a ta jak wściekła cnotka, warcząc zirytowana, odstawia sprinty z jednego pokoju do drugiego, aż w końcu nie mogąc się pozbyć nachała staje przed nim jak wryta warcząc i się jeżąc. Z taka partnerka to żyć-nie umierać. Co innego było z tymczaskami Eugeniuszem, Zirą czy Sari. Po pierwszych niepewnościach następowała wielka miłość: wspólne zabawy, wylizywanie się, spanie na kanapkę. I wielki smutek gdy odchodziły do nowego domu.
A z Ebi jest teraz jakoś inaczej. Najpierw ciągle spała. Potem w ogóle go niezauważała – bo miała zamknięte oczy. A jak już je otworzyła, to i tak jeszcze nie widziała. Potem toto jakoś ledwo chodziło. Jak kilka razy zachęcał do zabawy podrygami, to nie zauważała. Wreszcie zaczęła nie tylko chodzić ale i biegać, ale dalej nie zwracała uwagi.
Wyglądało to tak, jakbyśmy to my – ludzie – byli dla niej punktem odniesienia. Członkami jej stada i rodziny. Z nami się bawiła, podgryzała, zaczepiała, uciekała, tuliła i lizała. Sabiny unikała – bo ta prychała i dawała łapą. A Stefan… coś nieznanego. Niegroźny choć lekko namolny.
Stefan jednak coraz częściej próbował ją skłonić do zabawy. A to usiadł na jej drodze. A to zaglądał do pudełka, gdy się w nim schowała. A to podskoczył, by zachęcić do gonitwy. A to trącił nosem. A Ebi… „O co jemu chodzi ?!” Ebi wychowywana bez innych małych kociąt i kociej mamy nie czuła chyba, ani że Stefan jej bliższy niż my, ani nie rozumiała kociej mowy. Ebi potrzebna jest kocia socjalizacja. I tą może dostać nie od Coco, a tylko od Stefana. Dlatego też od czasu do czasu sami kładliśmy Ebi przed Stefanem, zachęcając ich do jak najczęstszych kontaktów. A gdy Stefan do niej podchodził, uważnie z dystansu patrzyliśmy co dalej.
W którymś momencie, gdy Ebi zaczęła coraz szybciej biegać i coraz więcej rozrabiać, Stefan stwierdził chyba, że już jest na tyle duża, że można pewne rzeczy wymusić. Jak Polska stosunki dyplomatyczne z Litwą w 1938 r. Łapał ją więc, unieruchamiał łapką na podłodze i… Wrzask, panika, wijąca się glista i ucieczka pod fotel albo narzutę. By pół minuty później Ebi pędziła już gdzieś dalej odprowadzana tęsknym spojrzeniem.
Za którymś razem jestem w łazience i słyszę znowu pisk. Ale tym razem jakby bardziej rozpaczliwy. Wyglądam przez drzwi… Stefan tym razem przyszpilił Ebi do podłogi trzymając ją za kark pyskiem. Ebi z przerażeniem w oczach, nie mogąc się ruszyć, tylko piszczała jak zjadana fretka. Mnie też zamurowało.
- Stefan! Jak możesz! – powiedziałam, by zwrócić jego uwagę ale jeszcze nie interweniować. Muszą się w końcu oswoić do siebie. Stefan rozwarł paszczę, wyprostował się i spojrzał jakby chciał powiedzieć: „ale o co kaman ?” Ebi od razu zerwała się do ucieczki, wpadła między moimi nogami do łazienki i usiadła. Pochyliłam się do niej by ją pogłaskać i uspokoić i zobaczyłam jak mała… wymiotuje. Zamurowało mnie. Gdy skończyła, wzięłam ja na ręce, pogłaskałam, a ta najpierw mnie polizała, potem delikatnie pokąsała, zaczęła się wić by ją wypuścić i pogalopowała do kolejnej zabawy. Hmmm… chyba jednak na mnie zrobiło to większe wrażenie niż na niej.
Od tego czasu staraliśmy się zwracać jeszcze baczniejszą uwagę na ich kontakty. Nie rozdzielać ale mieć na oku, by nic się nie stało. Stefan dalej wodził za nią smętnym wzrokiem, a Ebi dalej bawiła się sama. Kilka razy dziennie próbował ją tak „zachęcać”. Ebi już tak nie panikowała, leżała aż Stefanowi znudzi się ją trzymać w parterze, po czym albo szybko uciekała, albo puszczona siadała czekając, by to Stefan sobie poszedł. Leżąc na drapaku Stefan spuszcza ogon, by machając przed nosem Ebi zachęcać ją do łapania kity. Przechodząc obok malucha rzuca się do biegu podpuszczając ją do gonitwy. Kilka razy ku uciesze Stefana udaje się – robią dwie rundki sprintu przez pokój. I koniec. Droga do pełnej kociej socjalizacji Ebi chyba jeszcze trochę potrwa. Nie sądziliśmy, że brak rodzeństwa z miotu i kociej mamy może skutkować tego typu problemem. Ale tym razem to nie nasza determinacja jest tu najważniejsza i mogąca przynieść pożądany efekt. Tym razem to Stefan jest nadzieją na wciągnięcia Ebi w koci świat.
Kilka dni temu dostaliśmy pierwszą propozycję adopcyjną dla Ebi do domu z rezydentami. Wydaje nam się, że jeszcze nie jest gotowa socjalnie, ale powiedziałyśmy o tym Tacie. I się zaczęło… Że co ? Że Ebi ma być już wydana ? Że w ogóle ma być wydana ?!! A czy ktoś się go pytał ?! Czy on to nie ma tu już w ogóle nic o powiedzenia ?! A co to jest, że najpierw ma się nią opiekować, a potem tak po prostu wydać ?! A niby czemu nikt nie weźmie pod uwagę co on na ten temat myśli ? A może on nie chce wydać ?! I tu zapadła cisza…
Trzeci kot w domu… ? Ten niegdyś a’koci facet chce trzeciego kota na stałe ?!
Koniec dyskusji ! Nie po to własną krwią… własną piersią… (wiecie jak to jest, gdy mężczyzna zacznie histeryzować) Nie po to nocami wstawał, niedosypiał…
Koniec końców nic do gadania nie miałyśmy. Pozostało nam tylko przeprosić Panią, która zgłosiła chęć adopcji. A Tata jak prawdziwy ojciec-przyzwoitka baczy teraz na Ebi i Stefana. By on jej przypadkiem krzywdy nie zrobił. A ona by wreszcie poddała się jego urokowi. Tylko jak już będą pod swoim urokiem i zaczną już razem uprawiać sprinty po całym mieszkaniu, to znowu będzie rumor jak za czasów Eugeniusza…
Tak, to już koniec opowieści o Ebi zwanej niegdyś Euzebiuszem. Ebi ma już swój docelowy dom. I może czasami tylko napiszemy od niej jakieś krótkie dwa słowa.
Ostatnio zmieniony przez BEATA olag Sob 05 Wrz, 2015 18:24, w całości zmieniany 1 raz
niewiele widziałam zdjęć równie nieziemskich, jak to - kocham je tak bardzo, że skitrałam sobie na telefon, bo poprawia mi humor niesamowicie
wielu, wielu sprintów, rumoru, szczęścia, szczęścia, szczęścia!
_________________ A kim to jesteś, rzekł dumny lord, że muszę ci się kłaniać?
Jedynie kotem innej maści, takiego jestem zdania!
W płaszczu czerwonym albo złotym, lew zawsze ma pazury
Lecz moje równie ostre są i sięgną twojej skóry.
Ebi jak wiecie była karmiona butelką, nie miała rodzeństwa ani mamy, od innych kotów bliżsi jej są jej ludzcy opiekunowie, teraz zaczyna się uczyć obcować z innymi kotami.
Poniższe filmiki przede wszystkim umieszczam dla Morri - by nigdy już nie dostać od Niej "patyka" - ale to przeżyłam ... /
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]