
Jako, że powoli zacząłem uodparniać się na (nie)spodziewane pobudki o 4:30, to Odyn najwyraźniej uznał, że trzeba nieco rozszerzyć zakres czynników budzących, a bestia jest z niego niezwykle sprytna. Dzisiaj zaczął tradycyjnie od polizania po twarzy, następnie pacania łapą po głowie. Nie dawało to efektów, to chwilę później wkroczył z ciężką artylerią, a konkretniej zrobił wycieczkę do kuwety, wrócił i pod nos podstawił mi łapę. Nie powiem, podziałało od razu, a ja do tej pory mam w głowie mętlik, czy on przypadkiem tego dokonał, czy na serio wykombinował, że tego typu "aromatyczna" metoda może zadziałać.