Peerelowskie blokowisko w jednej z podpoznańskich miejscowości. Ludzie żyją tu jak wszędzie indziej, mieszkają, wprowadzają się... i wyprowadzają, oto bowiem jeden z mieszkańców wyjeżdża, zostawiając na pastwę losu trzy koty. Niesterylizowane oczywiście, bo przecież kto by sobie tym zaprzątał głowę... Wystarczy parę lat i z trzech kotów robi się siedemnaście. Mnożą się niekontrolowanie, a chów wsobny sprawia, że są coraz bardziej osłabione i chore, chociaż na ich stan nie bez wpływu jest postawa okolicznych ludzi - budki dla kotów są wyrzucane i niszczone, a okna do piwnic pozabijane deskami, z których sterczą ostre gwoździe. Pomiędzy kotami znajduje się też ona: kilkuletnia, ale waży niewiele ponad kilogram, ekstremalnie wychudzona i wyłysiała niemal zupełnie. Gołym okiem widać, że nie jest z nią dobrze, wykonujemy więc badania krwi, pobieramy zeskrobiny, walczymy z grzybem... Koteczka przybiera na wadze, jej futerko odrasta i nabiera rzadkiego u kotów piaskowozłotego koloru, a charakter staje się coraz bardziej proludzki - od ostrożnej tolerancji do pełnej akceptacji i wystawiania brzuszka.
Przy wpisywaniu jej do rejestru orientujemy się, że to setny kot w tym roku. Imię nasuwa się więc samo
Szanowni Państwo, oto Seti.
Koteczka na
ZDJĘCIACH i
FILMACH.