
Myszkin, Dunia i Nastia
Moderatorzy: crestwood, Migotka
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
-
- Posty: 259
- Rejestracja: 22 lut 2014, 15:25
- Lokalizacja: Poznań Stare Miasto
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
Dunia to taka kochana gapa. Ma swoje kocie sprawy, chodzi kocimi drogami, wariuje, skacze, psoci, uprawia gonitwy, ale jednocześnie lubi być blisko człowieka.
Siadasz sobie na fotelu - Dunia kładzie się na oparciu.
Siadasz na kanapie - Dunia kładzie się koło Twoich kolan.
Kładziesz się do łóżka - tup, tup, tup… hyc… I już czujesz ciężar na udach. To Dunia się położyła. Masz na sobie łaciatą miaukliwą krówkę.
Idziesz do pokoju szukać czegoś w garderobie - coś łaciatego razem z Tobą zagląda do szafy.
Wchodzisz właśnie do domu - pod drzwiami już kręci się niecierpliwie stadko sierściołapów, a na samym progu jako najpierwsza i najbardziej stęskniona â łaciatka.
Idziesz do kuchni - w końcu z Tobą mieszkają nie tylko koty ale i jakieś człowieki. Człowiekom też trzeba zrobić coś do jedzenia. Stoisz więc przy stole krojąc marchewkę - Dunia obok siedzi patrząc na rodzące się plasterki. Szatkujesz ziemniaki - Dunia podziwia świat za oknem. Obierasz seler - Dunia układa się na blacie pod oknem, zwija w kłębuszek, zamyka oczęta i udaje się w objęcia Morfeusza terkocząc. Wychodzisz na chwilę do jadalni - łup! Tup, tup, tup - Dunia budzi się, zeskakuje na podłogę i drepcze za Tobą. Ty wracasz do kuchni - kociak przez chwilę patrzy zdezorientowany - te człowieki same nie wiedzą gdzie chcą być i wraca za Tobą na blat kuchenny.
Tyle razy już tam wskakiwała, tyle razy ją zdejmowałaś, tyle razy wracała, że skapitulowałaś Ty. Teraz na Nią czeka tam ściereczka, na której zawsze siada, ogląda świat za oknem, przygląda się temu co robisz, a gdy dłużej pracujesz w kuchni, również przy Tobie przysypia. Po prostu lubi być blisko Ciebie. Nie, bynajmniej nie dlatego, że czasami może trafić na pojemniczek po mascarpone (pychamiau). Po prostu są koty samotniczki, są koty towarzyskie, i jest Dunia. Po prostu koci świat.

Siadasz sobie na fotelu - Dunia kładzie się na oparciu.
Siadasz na kanapie - Dunia kładzie się koło Twoich kolan.
Kładziesz się do łóżka - tup, tup, tup… hyc… I już czujesz ciężar na udach. To Dunia się położyła. Masz na sobie łaciatą miaukliwą krówkę.
Idziesz do pokoju szukać czegoś w garderobie - coś łaciatego razem z Tobą zagląda do szafy.
Wchodzisz właśnie do domu - pod drzwiami już kręci się niecierpliwie stadko sierściołapów, a na samym progu jako najpierwsza i najbardziej stęskniona â łaciatka.
Idziesz do kuchni - w końcu z Tobą mieszkają nie tylko koty ale i jakieś człowieki. Człowiekom też trzeba zrobić coś do jedzenia. Stoisz więc przy stole krojąc marchewkę - Dunia obok siedzi patrząc na rodzące się plasterki. Szatkujesz ziemniaki - Dunia podziwia świat za oknem. Obierasz seler - Dunia układa się na blacie pod oknem, zwija w kłębuszek, zamyka oczęta i udaje się w objęcia Morfeusza terkocząc. Wychodzisz na chwilę do jadalni - łup! Tup, tup, tup - Dunia budzi się, zeskakuje na podłogę i drepcze za Tobą. Ty wracasz do kuchni - kociak przez chwilę patrzy zdezorientowany - te człowieki same nie wiedzą gdzie chcą być i wraca za Tobą na blat kuchenny.
Tyle razy już tam wskakiwała, tyle razy ją zdejmowałaś, tyle razy wracała, że skapitulowałaś Ty. Teraz na Nią czeka tam ściereczka, na której zawsze siada, ogląda świat za oknem, przygląda się temu co robisz, a gdy dłużej pracujesz w kuchni, również przy Tobie przysypia. Po prostu lubi być blisko Ciebie. Nie, bynajmniej nie dlatego, że czasami może trafić na pojemniczek po mascarpone (pychamiau). Po prostu są koty samotniczki, są koty towarzyskie, i jest Dunia. Po prostu koci świat.
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
Nie mogę wstać - kot na mnie leży
Nastia jest w sporej mierze przeciwieństwem Dunii. Jest bardziej samodzielna, przebojowa, odważna. Nie boi się Coco - naszej hrabini rezydentki - nie daje się zaganiać jej pod fotel ani za szafkę. Ba! Sama gania Coco, a ta mrucząc z jękiem przed nią ucieka. Jak widać jest tu żywym przykładem, że nie wiek, nie rozmiar, ale serce, tupet i odwaga dają przewagę nad innymi. Czasami Coco zagna Dunię pod ścianę, za szafkę telewizyjną i nie pozwala jej stamtąd wyjść, a tu nadskakuje Nastia i przegania kocicę.
To Nastia jako pierwsza z dwójki zdobyła domową Czomolungmę - kuchenne szafki pod samym sufitem. Leży wtedy na górze szafki, wysoko ponad głowami, zwieszając niedbale jedną z łapek. Wszystkich ma na oku. A przede wszystkim blat kuchenny - a nuż coś ciekawego (tj. smakowitego się na nim pojawi).
Nie pcha się w Twoje ręce. Ale gdy zaczniesz ją głaskać, nie odmówi swego grzbietu Twoim pieszczotom. Wypręży się, podda się ruchom Twej dłoni, nadstawi grzbiet, podstawi bródkę, wypręży ogonek, pomruczy, przekręci łepek.
Nastia sama sypia (taka kocia feministka singielek). Czasem na fotelu, czasem na drapaku, raz po raz „w bereciku”, a jak ma ochotę na bliższe tet-a-tet, to przyjdzie do Twojego lóżka, złożyć swoje kości i futerko u Twych stóp.
A gdy jako znajdka była jeszcze w klatce z rodzeństwem, była tym najbardziej nieśmiałym, zalęknionym, wycofanym kociakiem, które uciekało przy próbie złapania, zamierało w dłoniach, a wypuszczone uciekał w najdalszy kąt.
Teraz natomiast zmusza mnie do leżakowania. Siadłam w fotelu, właściwie w nim utonęłam w pozycji półleżącej kontemplując kilka wolnych chwil i przepadłam. Zostałam najechana przez hordę Nastii. Naszła mnie, przywaliła swoim kilogramowym ciałkiem, wzięła w jasyr futerkiem, zniewoliła mruczeniem, zaczarowała prężeniem. No dobrze, myślę sobie, mnie też od życia coś się należy. Posiedzę pięć minut i pogłaszczę sierściuszka. Posiedziałam, pogłaskałam, odprężyłam się i wstaję. Tzn. - chciałam wstać. Kot nie pozwolił. Ja ją na bok, a ona wraca. No to jeszcze - głask, głask i kot w bok. A kot do mnie. No to raz jeszcze: głask, głask, głask i kot w bok. A kot hyc - i już z powrotem na mnie. Zdecydowanym ruchem biorą całą kocią całość, całe kocie ciało, czułe kocie czulenie i przekładam na poduchę obok. Zbieram się… sekunda i zawartość poduchy leży na mnie znów.
Cóż, z niektórymi formami zniewolenia nie sposób walczyć, po prostu trzeba się im poddać. W końcu bycie niewolnikiem, kocim niewolnikiem, nie jest takie złe. Posiedzę sobie jeszcze trochę, odpocznę, ile kot da. W końcu kiedyś mu się znudzi. Albo się wyśpi. Na razie więc, póki co nie mogę wstać -kot na mnie leży.

ALBUM DUNI I NASTII

Nastia jest w sporej mierze przeciwieństwem Dunii. Jest bardziej samodzielna, przebojowa, odważna. Nie boi się Coco - naszej hrabini rezydentki - nie daje się zaganiać jej pod fotel ani za szafkę. Ba! Sama gania Coco, a ta mrucząc z jękiem przed nią ucieka. Jak widać jest tu żywym przykładem, że nie wiek, nie rozmiar, ale serce, tupet i odwaga dają przewagę nad innymi. Czasami Coco zagna Dunię pod ścianę, za szafkę telewizyjną i nie pozwala jej stamtąd wyjść, a tu nadskakuje Nastia i przegania kocicę.
To Nastia jako pierwsza z dwójki zdobyła domową Czomolungmę - kuchenne szafki pod samym sufitem. Leży wtedy na górze szafki, wysoko ponad głowami, zwieszając niedbale jedną z łapek. Wszystkich ma na oku. A przede wszystkim blat kuchenny - a nuż coś ciekawego (tj. smakowitego się na nim pojawi).
Nie pcha się w Twoje ręce. Ale gdy zaczniesz ją głaskać, nie odmówi swego grzbietu Twoim pieszczotom. Wypręży się, podda się ruchom Twej dłoni, nadstawi grzbiet, podstawi bródkę, wypręży ogonek, pomruczy, przekręci łepek.
Nastia sama sypia (taka kocia feministka singielek). Czasem na fotelu, czasem na drapaku, raz po raz „w bereciku”, a jak ma ochotę na bliższe tet-a-tet, to przyjdzie do Twojego lóżka, złożyć swoje kości i futerko u Twych stóp.
A gdy jako znajdka była jeszcze w klatce z rodzeństwem, była tym najbardziej nieśmiałym, zalęknionym, wycofanym kociakiem, które uciekało przy próbie złapania, zamierało w dłoniach, a wypuszczone uciekał w najdalszy kąt.
Teraz natomiast zmusza mnie do leżakowania. Siadłam w fotelu, właściwie w nim utonęłam w pozycji półleżącej kontemplując kilka wolnych chwil i przepadłam. Zostałam najechana przez hordę Nastii. Naszła mnie, przywaliła swoim kilogramowym ciałkiem, wzięła w jasyr futerkiem, zniewoliła mruczeniem, zaczarowała prężeniem. No dobrze, myślę sobie, mnie też od życia coś się należy. Posiedzę pięć minut i pogłaszczę sierściuszka. Posiedziałam, pogłaskałam, odprężyłam się i wstaję. Tzn. - chciałam wstać. Kot nie pozwolił. Ja ją na bok, a ona wraca. No to jeszcze - głask, głask i kot w bok. A kot do mnie. No to raz jeszcze: głask, głask, głask i kot w bok. A kot hyc - i już z powrotem na mnie. Zdecydowanym ruchem biorą całą kocią całość, całe kocie ciało, czułe kocie czulenie i przekładam na poduchę obok. Zbieram się… sekunda i zawartość poduchy leży na mnie znów.
Cóż, z niektórymi formami zniewolenia nie sposób walczyć, po prostu trzeba się im poddać. W końcu bycie niewolnikiem, kocim niewolnikiem, nie jest takie złe. Posiedzę sobie jeszcze trochę, odpocznę, ile kot da. W końcu kiedyś mu się znudzi. Albo się wyśpi. Na razie więc, póki co nie mogę wstać -kot na mnie leży.
ALBUM DUNI I NASTII
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
Sałatka a’la Nastia
Pisałam już o tym, jak towarzyska jest Dunia, a jaka samodzielna (i dzielna) jest Nastia. To wszystko prawda, ale jeżeli powstało wrażenie, że z Nastii jest zimna kocica, to jest to całkowicie mylny obraz.
Jeżeli w nocy się przebudzisz i przewrócisz dwa razy z boku na bok, albo chwycisz telefon sprawdzając „czy to już czas” lub „ile mogę jeszcze pospać”, usłyszysz jednoczesne: łup, tup, tup, tup - to mały czarny kształt, zlewający się w jedno z nocnymi ciemnościami, przybiega podeptać trochę Ciebie.
Gdy rano już ostatecznie wstaniesz i krocząc drogą króla, dojdziesz do domowego tronu, to Nastia przybiega, aby kręcąc ósemki między twymi nogami a porcelanowym siedziskiem, wymruczeć poranne pozdrowienia i ponastawiać prężący się grzbiet pod dotyk głaskającej ręki.
W końcu, gdy wreszcie doczłapiesz się do kuchennego blatu, aby nalać sobie pierwsze łyki porannej wody - uważaj - sięgając po kubek możesz złapać głowę Nastii. Ona już wskoczyła na blat i śledząc twe niemrawe, zaspane jeszcze ruchy, czego twoje sklejone kolorowymi snami oczy jeszcze robić nie mogą, podsuwa swą małą główkę pod Twoja dłoń dopraszając się pieszczot (a może i sugerując, że czas na poranne jedzenie).
Nastia to jednak nie jest tylko przymilas. To agresywny łowca, zażarte (dosłownie) mimo swych niedorosłych jeszcze rozmiarów kocisko. Przychodzisz z zakupów, kładziesz na podłodze siatki - i… „nagły atak jagulara”. Czarna błyskawica przemyka kuchnie, dopada siatek i nie patyczkując się zaczyna je rozrywać. Nauczona doświadczeniem następnym razem siatki kładziesz na blacie kuchennym, odwracasz się i… za Tobą słychać już szamotaninę i kolejna siatka ginie rozszarpana zębiskami Nastii. W sukurs idzie jej Dunia dokonując abordażu na wypatroszone siatki, sprawdza ich wnętrza i zawartość - co tam jest ciekawego, czy jest może coś zdatnego do konsumpcji a może nawet jakieś mięso. Gdy Ty płaczesz nad porozrywanymi siatkami zastanawiając się „jakie mogłaś popełnić błędy wychowawcze i tak źle wychować koty”, skoro te starsze kociska grzecznie czekają przy nogach na podłodze, Nastia wtedy dokonuje ostatecznego ataku na zakupy zatapiając swoje kły w siatce z pomidorami. Zdejmujesz Czarną Furię z blatu (po raz siódmy), tudzież dodatkowo wyłapujesz łaciatą krówkę buszującą w szeleszczących reklamówkach (po raz enty), i przez łzy patrząc na pomidory o wyglądzie sera szwajcarskiego z odciskami kociego zgryzu zastanawiasz się: „jak wytłumaczysz rodzinie, że na straganie wybrałaś niewybrakowane pomidory”. A może by ukryć pomidorowe dziury, po prostu zrobisz z nich sałatkę?
Pisałam już o tym, jak towarzyska jest Dunia, a jaka samodzielna (i dzielna) jest Nastia. To wszystko prawda, ale jeżeli powstało wrażenie, że z Nastii jest zimna kocica, to jest to całkowicie mylny obraz.
Jeżeli w nocy się przebudzisz i przewrócisz dwa razy z boku na bok, albo chwycisz telefon sprawdzając „czy to już czas” lub „ile mogę jeszcze pospać”, usłyszysz jednoczesne: łup, tup, tup, tup - to mały czarny kształt, zlewający się w jedno z nocnymi ciemnościami, przybiega podeptać trochę Ciebie.
Gdy rano już ostatecznie wstaniesz i krocząc drogą króla, dojdziesz do domowego tronu, to Nastia przybiega, aby kręcąc ósemki między twymi nogami a porcelanowym siedziskiem, wymruczeć poranne pozdrowienia i ponastawiać prężący się grzbiet pod dotyk głaskającej ręki.
W końcu, gdy wreszcie doczłapiesz się do kuchennego blatu, aby nalać sobie pierwsze łyki porannej wody - uważaj - sięgając po kubek możesz złapać głowę Nastii. Ona już wskoczyła na blat i śledząc twe niemrawe, zaspane jeszcze ruchy, czego twoje sklejone kolorowymi snami oczy jeszcze robić nie mogą, podsuwa swą małą główkę pod Twoja dłoń dopraszając się pieszczot (a może i sugerując, że czas na poranne jedzenie).
Nastia to jednak nie jest tylko przymilas. To agresywny łowca, zażarte (dosłownie) mimo swych niedorosłych jeszcze rozmiarów kocisko. Przychodzisz z zakupów, kładziesz na podłodze siatki - i… „nagły atak jagulara”. Czarna błyskawica przemyka kuchnie, dopada siatek i nie patyczkując się zaczyna je rozrywać. Nauczona doświadczeniem następnym razem siatki kładziesz na blacie kuchennym, odwracasz się i… za Tobą słychać już szamotaninę i kolejna siatka ginie rozszarpana zębiskami Nastii. W sukurs idzie jej Dunia dokonując abordażu na wypatroszone siatki, sprawdza ich wnętrza i zawartość - co tam jest ciekawego, czy jest może coś zdatnego do konsumpcji a może nawet jakieś mięso. Gdy Ty płaczesz nad porozrywanymi siatkami zastanawiając się „jakie mogłaś popełnić błędy wychowawcze i tak źle wychować koty”, skoro te starsze kociska grzecznie czekają przy nogach na podłodze, Nastia wtedy dokonuje ostatecznego ataku na zakupy zatapiając swoje kły w siatce z pomidorami. Zdejmujesz Czarną Furię z blatu (po raz siódmy), tudzież dodatkowo wyłapujesz łaciatą krówkę buszującą w szeleszczących reklamówkach (po raz enty), i przez łzy patrząc na pomidory o wyglądzie sera szwajcarskiego z odciskami kociego zgryzu zastanawiasz się: „jak wytłumaczysz rodzinie, że na straganie wybrałaś niewybrakowane pomidory”. A może by ukryć pomidorowe dziury, po prostu zrobisz z nich sałatkę?
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
Kryzys zaufania
Mrau… tup, tup, tup… mrau… tup, tup, tup… To Dunia upolowała myszkę – taką szmacianą na szczęście – i teraz trzymając ją w pyszczku biega szukać schronienia. Dla siebie i myszki. Tuż za nią podąża Nastia wypatrując tylko okazji. W końcu Dunia znajduje bezpieczne miejsce w transporterze – jedno wejście zasłonięte własną pupą chroni myszkę od ciekawskich oraz złodziei. Tak, właśnie złodziei. Dunia ma już tę przykrą naukę za sobą.
Poprzedniego wieczoru przez otarte okno (mimo październikowego chłodu) do domu wleciała piękna – wielka i tłusta – ćma. Zatrzepotała po ścianie – zwracając na siebie uwagę. Zawirowała nad lampą – przyciągając do lampy ciekawskie koty. Pofrunęła nad komodę śledzona pięcioma parami oczu oraz tropiona dziesięcioma parami nóg i… trafiła prosto w pyszczek zwinnej Duni. Ta niewiele myśląc i jeszcze mniej czekając, zeskoczyła na podłogę. Łuuups! Cztery pozostałe koty skoczyły za nią. Wbiegła pod stoliczek. Szszurrr… Cztery pozostałe koty wbiegły za nią. Dunia wyskoczyła za fotel. Chyc! Cztery zdeterminowane kocury zaraz wyskoczyły za fotel każde z innej strony. Dunia w lewo, tam czeka Nastia. W prawo – tu stroszy się Ebi. Do tyłu – tam warczy Sabina. Do przodu – i tu na chwilę wypuszcza z pyszczka ćmę, by poprawić na niej uchwyt – a tu stoi Stefan, który błyskawicznie łapie ćmę odwraca się… i tyle Dunia miała owada.
Stefan staje w kącie, zasłaniając sobą dojście, kładzie ćmę na podłodze, ta zaczyna się trzepotać, chwyta ja znowu, wypluwa… wtedy nad Stefanem przelatuje wielki cień i z lekkością motyla niemalże miażdżąc Stefana głowę, Ebi przejmuje ćmę i odbiega od stół.
Sabina pozostaje degustowana z boku, ale pozostała trójka kotów biegnie za Ebi. Znowu: Ebi w lewo – trójka w lewo, Ebi w prawo – trójka w prawo, Ebi robi kółko – trójka w roli ogona kółko robi za nią. Ebi na chwilkę kładzie na podłodze ćmę, która pewnie jej drga w pyszczku, by się jej przyjrzeć… i wtedy czarna błyskawica przypodłogowym susem przemyka przed jej nosem porywając ćmę i znika za krzesłem. Ebi patrzy oszołomiona, Stefan zrezygnowany siada obok zdegustowanej Sabiny, a za Nastią złodziejką pędzi pierwotna właścicielka ćmy – Dunia.
Nie, jeżeli chodzi o ćmy, to nie ma miejsca na siostrzaną miłość czy też zwykłą przyzwoitość. Przez najbliższe piętnaście minut możemy obserwować, jak coraz bardziej zrozpaczona Dunia, coraz wolniej podąża za Nastią, z coraz mniejszą nadzieją na trzepoczącą zdobycz. Zdobycz zresztą coraz wolniej i rzadziej trzepocze. Wypuszczana z pyszczka coraz wolniej – właściwie to już ledwo pełza. Aż w końcu po kwadransie, na oczach prawie płaczącej Dunii, ćma przy odgłosach chrupania, znika ostatecznie w całości w łobuzersko uśmiechniętym pyszczku Nastii.
Tak, i dlatego Dunia teraz ze szmacianą myszką, na wszelkie wypadek powarkując i groźnie pomiaukując, chowa się na końcu transportera. Bo przecież, jeżeli nawet rodzonej siostrze nie można ufać, to nikomu nie można ufać. Miau…
Mrau… tup, tup, tup… mrau… tup, tup, tup… To Dunia upolowała myszkę – taką szmacianą na szczęście – i teraz trzymając ją w pyszczku biega szukać schronienia. Dla siebie i myszki. Tuż za nią podąża Nastia wypatrując tylko okazji. W końcu Dunia znajduje bezpieczne miejsce w transporterze – jedno wejście zasłonięte własną pupą chroni myszkę od ciekawskich oraz złodziei. Tak, właśnie złodziei. Dunia ma już tę przykrą naukę za sobą.
Poprzedniego wieczoru przez otarte okno (mimo październikowego chłodu) do domu wleciała piękna – wielka i tłusta – ćma. Zatrzepotała po ścianie – zwracając na siebie uwagę. Zawirowała nad lampą – przyciągając do lampy ciekawskie koty. Pofrunęła nad komodę śledzona pięcioma parami oczu oraz tropiona dziesięcioma parami nóg i… trafiła prosto w pyszczek zwinnej Duni. Ta niewiele myśląc i jeszcze mniej czekając, zeskoczyła na podłogę. Łuuups! Cztery pozostałe koty skoczyły za nią. Wbiegła pod stoliczek. Szszurrr… Cztery pozostałe koty wbiegły za nią. Dunia wyskoczyła za fotel. Chyc! Cztery zdeterminowane kocury zaraz wyskoczyły za fotel każde z innej strony. Dunia w lewo, tam czeka Nastia. W prawo – tu stroszy się Ebi. Do tyłu – tam warczy Sabina. Do przodu – i tu na chwilę wypuszcza z pyszczka ćmę, by poprawić na niej uchwyt – a tu stoi Stefan, który błyskawicznie łapie ćmę odwraca się… i tyle Dunia miała owada.
Stefan staje w kącie, zasłaniając sobą dojście, kładzie ćmę na podłodze, ta zaczyna się trzepotać, chwyta ja znowu, wypluwa… wtedy nad Stefanem przelatuje wielki cień i z lekkością motyla niemalże miażdżąc Stefana głowę, Ebi przejmuje ćmę i odbiega od stół.
Sabina pozostaje degustowana z boku, ale pozostała trójka kotów biegnie za Ebi. Znowu: Ebi w lewo – trójka w lewo, Ebi w prawo – trójka w prawo, Ebi robi kółko – trójka w roli ogona kółko robi za nią. Ebi na chwilkę kładzie na podłodze ćmę, która pewnie jej drga w pyszczku, by się jej przyjrzeć… i wtedy czarna błyskawica przypodłogowym susem przemyka przed jej nosem porywając ćmę i znika za krzesłem. Ebi patrzy oszołomiona, Stefan zrezygnowany siada obok zdegustowanej Sabiny, a za Nastią złodziejką pędzi pierwotna właścicielka ćmy – Dunia.
Nie, jeżeli chodzi o ćmy, to nie ma miejsca na siostrzaną miłość czy też zwykłą przyzwoitość. Przez najbliższe piętnaście minut możemy obserwować, jak coraz bardziej zrozpaczona Dunia, coraz wolniej podąża za Nastią, z coraz mniejszą nadzieją na trzepoczącą zdobycz. Zdobycz zresztą coraz wolniej i rzadziej trzepocze. Wypuszczana z pyszczka coraz wolniej – właściwie to już ledwo pełza. Aż w końcu po kwadransie, na oczach prawie płaczącej Dunii, ćma przy odgłosach chrupania, znika ostatecznie w całości w łobuzersko uśmiechniętym pyszczku Nastii.
Tak, i dlatego Dunia teraz ze szmacianą myszką, na wszelkie wypadek powarkując i groźnie pomiaukując, chowa się na końcu transportera. Bo przecież, jeżeli nawet rodzonej siostrze nie można ufać, to nikomu nie można ufać. Miau…
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań