Jak się połapał, że coś się dzieje, to się schował. Tak dobrze, że bym go nie dała rady wyciągnąć, bo wlazł w głęboką dziurę w drapaku, która ma tylko jedno wejście, więc albo on wychodzi, albo ja wkładam rękę. Wystawiłam drapak na korytarz, pozamykałam dostęp do innych pomieszczeń i miałam zamiar osiąść i czekać. A on wylazł zanim zdążyłam osiąść.

Jakby nie wylazł, to pewnie do dzisiaj byśmy tak siedzieli.