Dzwoni telefon fundacyjny - kolejne zgłoszenie bezdomnego kota, na pewno porzuconego, bo pakującego się całym sobą do jedynego pomieszczenia w okolicy - biura dewelopera, stawiającego nowe osiedle... Jedziemy - kot faktycznie waruje przy drzwiach - a ma przecież skleconą budkę! Ale on chce do człowieka... Wchodzimy do biura - na poczesnym miejscu... nie, nie dyrektor, nie klient - rezydentka Cegła:) Rozmawiamy o kocurku - koteczka nie akceptuje go, nie może wchodzić do środka:((((
Burasek jest niewykastrowany, zakatarzony, ma strasznie zapuchnięte oczy i klei nam się do nóg... No cóż - bierzemy go na ręce i pakujemy do transportera; później okazuje się, że trapi go jeszcze straszna biegunka...
Teraz Klinkier jest już po kastracji, katar i zapalenie spojówek są przeszłością, odrobaczenie pomogło na kuwetowe kłopoty - zatem niebawem kocura szczepimy i futro będzie gotowe na podbój świata:) Nie powinien długo czekać - jest totalnie głodny człowieka (no dobra, karmą też nie pogardzi

), miziasty do kwadratu, nic tylko gada do nas podczas dyżuru, no i uprawia ocieractwo - niestety ma do dyspozycji jedynie pręty klatki:( Oby nie długo...
Klinkier na
zdjęciach i
filmach.