Dębinka (Bura) niestety od tygodnia walczy z wątrobą. Nie mamy pojęcia, co się stało. Piszę ku przestrodze innych kocich właścicieli i z prośbą o rady, jeśli ktokolwiek z Was miał podobny problem.
1. Sygnał, który zaprowadził nas do weta: w niedzielę kot dwukrotnie próbował wymiotować (rano i później wieczorem). Zdawało się, że zaniedbaliśmy odkłaczanie. Późnym wieczorem kot pozornie zachowywał się jak zwykle, ale wyłapałam, że po próbie skoku na wannę Bura boleśnie się zatoczyła. Samochód -> całodoowy weterynarz -> lek sterydowy i wstępna diagnoza "albo źle skoczyła i to kręgosłup, albo nerki".
2. Prawidłowa diagnoza i leczenie: u weta bywamy rzadko, bo koty nie lubią szczególnie podróży ani nie są zachwycone kontaktem z ludźmi, których sobie "nie wybrały". Ale weterynarz do którego trafilismy z musu w niedzielę nie wzbudził naszego zaufania: diagnoza i leki były podane na podstawie badania palpitacyjnego, a zapowiedź dalszego leczenia sugerowała, że lekarz nie jest skłonny wykonywać badania diagnostyczne. Dlatego już następnego dnia rano wylądowałyśmy na konsultacji w gabinecie, w którym koty były prowadzone jeszcze przez Koci Pazur (sterylka, szczepienia) i w którym byłyśmy rok wcześniej na kontroli (ironia losu: po weekendzie krytycznym miałyśmy iść na kolejną kontrolę, odrobaczanie itp.). Tu straciłyśmy dzień, bo rano zgodnie z sugestią weta z całodobowej podałam karmę (kot miał apetyt). We wtorek przywiozłam ją już na czczo, była żółta

3. Stan po tygodniu: Dzisiaj kicia jest od rana u weta, ma mieć wszystkie po kolei badania. Wygląda calkiem nieźle. Jeszcze nie do końca zeszły barwniki wątrobowe, ale jest widoczna poprawa. Ma aptetyt. Od czwartku raczej jest przytomna i obecna (krytyczne były wtorek i środa, dosłownie modliłam się o poprawę po tym jak Bura chcąc się do mnie przytulić bezwiednie się na mnie wysikała...). Kot w miarę regularnie oddaje mocz (przez weekend o wiele rzadziej niż wtedy, gdy była kroplówkowana dożylnie), od soboty podajemy także laktulozum by wreszcie się wypróżniła - tym bardziej, że normalnie je...
Zamierzam poprosić dziś weterynarz o zmianę hepatikrilu - pierwsze 2 dawki podałam bez problemu, kota jadła karmę wymieszaną z lekiem. Jak trochę oprzytomniała, to już nie chce. Wczoraj podałam na siłę do pyszczka - była tak zła, że aż się spieniła i wokalnie sygnalizowała złość...
Macie dla nas jakieś rady? + prosimy o kciuki!
Pozdrowienia
Ewa