Na początku października Fundacja odebrała telefon od karmicielki – do piwnicy zawędrował kolejny kot. „Wygląda na to że przyszedł, aby sobie umrzeć” – oświadczyła kobieta. – „Leży tak już dłuższy czas, ale wcale nie umiera – w takim razie wy „coś” z nią zróbcie!”. Tak oto spełnił się najczarniejszy scenariusz… Nowa lokatorka piwnicy przyniosła ze sobą wirusa panleukopenii, choroby śmiertelnie niebezpiecznej dla nieszczepionych kociąt. Karmicielka nie przestrzegała zaleceń Fundacji, aby do pomieszczenia, w którym przebywają osłabione kocięta, nie wpuszczać innych kotów, nie przestrzegała też podstawowych norm sanitarnych. W ten sposób rozpoczęła się walka o życie kociąt, które nie zdążyły nawet dojść do siebie po przechorowaniu kociego kataru. Walkę tą przegrały 2 kociaki, rodzeństwo Nutki. Wciąż ważyły się losy pozostałych pięciu…
Dzielne maluchy przezwyciężyły chorobę i po tygodniach spędzonych u weterynarza mogły zacząć poszukiwania własnego schronienia. Nadal wymagały jednak profesjonalnej opieki, podawania leków, kontroli samopoczucia. Niestety jedynym miejscem, w jakim mogły zamieszkać koty, była klatka w kolejnej ciemnej piwnicy – tym razem pod troskliwą opieką wolontariuszy.
Kociaki rosną jak na drożdżach, zdrowieją i mają za sobą pierwsze szczepienie – to już najwyższy czas, aby znalazły kochających ludzi którzy zapewnią im ciepły dom, pełną miskę i miłość – aby ta historia mogła zakończyć się prawdziwym happy endem!
Mroczek (wyadoptowany)
Wesoły chłopczyk z chorym prawym oczkiem – choć mógłby radzić sobie gorzej niż reszta rodzeństwa, jest równie żywiołowy i sprawny co jego bracia i siostrzyczka. Wciąż czeka go wizyta u kociego okulisty, który zadecyduje o dalszych losach jego oczka. Mroczek spędza dnie na zapasach ze swoim braciszkiem Kardamonem, podrzucaniu piłeczek i pałaszowaniu chrupek. Kiedy zmęczy się rozrabianiem, słodko zasypia razem z rodzeństwem. Mimo wielu nieprzyjemnych zabiegów weterynaryjnych, nie boi się człowieka, lubi głaskanie, lecz jak każde kocie dziecko od wylegiwania się na kolanach człowieka woli hulanki i swawole!
Kardamon (wyadoptowany)
Prawdziwy czarno-biały wulkan energii. Kocha zabawę, chlapanie wodą z miseczki, zaczepianie swojego braciszka Mroczka. Podobnie jak rodzeństwo jest przyjazny dla człowieka, zwłaszcza że ten przynosi ze sobą przeróżne przysmaki, które znikają w paszczy Kardamonka w rekordowym tempie. Kardamon chciałby mieć okazję pobiegać na większej przestrzeni, niż tylko z jednego końca klatki na drugi. Chciałby także oglądać ptaki przez okno, upolować wędkę z piórkami i gonić piłeczkę. Czy jego marzenia mają szansę się spełnić?
Nutka (wyadoptowana)
Słodkie maleństwo, najdrobniejsze z całej piwnicznej ekipy, jedyna dziewczynka. Prawdopodobnie nie jest spokrewniona w pozostałymi kociakami, jej rodzeństwo niestety przegrało walkę z panleukopenią. Jednak wbrew pozorom, najmniejsza Nutka wcale nie jest najsłabsza i nieporadna. Kiedy w klatce pojawia się miska z jedzeniem, Nutka z łatwością rozpycha się między Pysiem i Pikusiem i zjada swoją część. Nie pozwala większym kolegom odsunąć się na bok, a kiedy ci próbują to zrobić, potrafi nawet cichutko warknąć w obronie swoich racji żywieniowych. Nutka lubi wspinać się po szczebelkach klatki i spadać z niej w różnorodne miejsca – do kuwety, do miski z wodą, na kolegów. Ze względu na długotrwałą hospitalizację, Nutka jest nieco nieufna wobec człowieka, jednak nie jest w żaden sposób agresywna i podoba jej się, kiedy jest miziana.
Pikuś (wyadoptowany)
Pikuś stanowi odważniejszą połowę muzycznego duetu, który rozpoczyna koncert za każdym razem, gdy ujrzą człowieka który mógłby napełnić ich bezdenne żołądki. Kiedy już nieco się naje, rozpoczyna harce – kociak nie ma wysokich wymagań, za wspaniałą zabawkę uznaje kawałek kartonu lub ogon Nutki. Pikuś jest również wielkim odkrywcą – bardzo chciałby dowiedzieć się, co ciekawego może napotkać poza doskonale już poznaną klatką. Wielokrotnie próbował wyruszyć w podróż i odkrywać świat, jednak za każdym razem jego wysiłki są niweczone przez rękę człowieka, która wkłada do z powrotem do klatki. Pikuś jednak nie obraża się, lecz liczy że któregoś dnia pozna nowe miejsce, które będzie mógł nazwać swoim domem.
Pysio (wyadoptowany)
Bardziej nieśmiały z dwójki śpiewaków o czarnym futrze. Podobnie jak dla Pikusia, dla Pysia najważniejsze jest napełnienie swojego brzuszka. Kiedy już jest najedzony i szczęśliwy, ma ochotę przede wszystkim na zabawę z rodzeństwem. Wspina się po klatce, zagląda wszędzie, gdzie uda mu się wetknąć czarny nosek. Póki co nie bardzo wie, do czego poza karmieniem właściwie potrzebny jest człowiek – jednak wzięty na ręce i przytulony zaczyna słodko mruczeć, zatem niedługo zapewne sam zacznie tęsknić za takimi pieszczotami. Czy znajdzie własnego człowieka, który mu je zapewni?
WIĘCEJ ZDJĘĆ NUTKI TUTAJ
Więcej zdjęć Piwnicznej Piątki znajdziecie TUTAJ.
Filmiki Nutki TUTAJ.