W pierwszym dniu byliśmy zadziwieni jej spokojem, ale złożyliśmy to na karb narkozy; drugiego dnia, kiedy kotka się rozmruczała na widok człowieka, tłumaczyliśmy to głodem i widokiem jedzenia. Ale kiedy trzeciego dnia Klapsztulka zaczęła barankować klatkę wiedzieliśmy, że coś jest nie tak - no i było - pod wpływem delikatnego dotyku "dzikunka" zaczęła odstawiać takie piruety, że zaniemówiliśmy... Czym prędzej skontaktowaliśmy się z Karmicielem pytając o dalsze losy kotki - okazało się, że zaopiekował się już synkiem Klapsztulki, na drugiego kota Go nie stać; co więcej - w przyszłym roku działka zostanie sprzedana, a kotka nie będzie już dokarmiana... Nie mieliśmy wyjścia - takie koty na ogródkach działkowych mogą zostać skrzywdzone, zatem Klapsztulka zostaje u nas szukając domu na zawsze...
Klapsztulka na ZDJĘCIACH i FILMACH.