Sekme
Moderatorzy: crestwood, Migotka
Tak, ociera się absolutnie o wszystko. Śmiejemy się, że jest zaprogramowana jako głaski 2w1, czyli możesz głaskać ją Ty ale ona również sama to robi ocierając się o wszystko.wiedźma pisze:Widzę, że kochana Sekme nadal uskutecznia taniec z łaszeniem się do wszystkiego wokół?
EDIT: Poprawiłam ramkę cytatu, żeby się poprawnie wyświetlał.
Ostatnio zmieniony 09 kwie 2018, 1:50 przez Zine, łącznie zmieniany 2 razy.
Kiedy wreszcie jest czas na nadrobienie zaległości, głowa okazuje się być pusta. To pewnie dlatego, że nie zawsze można fajnie napisać o codzienności. Przez ten czas było u nas tylko jedno zawirowanie i to jeszcze z Alojzym, który dostał grzybicy ale Sekme została niewzruszona na chorobę i zarazić się nie zaraziła. Niby FIV dodatni, a odporność wzorowa
Dziewczyna jest zdrowa i dzielnie się trzyma.
Odkrycia kulinarne są nieznaczne, śmieciówka albo sucha karma, to jest to co uwielbia.
Wie która miska jest jej i nie rzuca się na wszystko jak Alojzy, czeka na swoje. Surowizna nie jest jej obca ale, nie ma co ukrywać, nie jest łasuchem. Kiedy ma ochotę to zje, jak nie, przejdzie obojętnie lub w ogóle się nie pojawi.
Jak na młodą kotkę nie jest specjalnie skora do zabawy. Zaczepia Alosia ale to on jest prowodyrem. Często ganiają się po domu, najgorzej jest kiedy wypada to w godziny mojego odpoczunku, ale wiem, że inni koci opiekunowie mają znacznie gorzej, np. pobudki o 3 lub 4 rano
Brak zabaw zabawkami może być spowodowany tym, że Aloś wszystkie przywłaszcza i może brak jej odwagi w przejęciu inicjatywy.
Ale starszy Pan nie zawsze jest paskudem, nie zawsze też czuje potrzebę przypominania jak wygląda w tym domu hierarchia (a zaznaczny, że jest ona wyraźnie widoczna), przyjdzie do niej i zacznie ją myć, obchodzi się z nią wówczas nadwyraz czule, później można znowu się bawić i rozrabiać. Ale żeby nie było, gdy Aloś znika do weta sam, Sekme siedzi pod drzwiami i miauczy aż nie wróci. Niesamowicie mnie to wzruszyło, gdy doszły mnie te wieści w poczekalni.
Obcych się boi, nawet gości pojawiających się często, których zna. Kot wtedy znika. Lubi spokój i ciszę. Wtedy odnajduje się najlepiej.
Bardzo lubi gdy poświęca się jej czas. Głaskanie przyjmuje z ogromną radością jak i wielką dawką śliny wszędzie
Widzę duże różnice między nią a Alojzym w zachowaniu w stosunku do mnie. Kocur przyjdzie, wskoczy na kolana i w sumie jest taką typową przylepą, w jej wypadku jest zupełnie inaczej. To jest i chyba zostanie kocia indywidualistka. Kiedy ma chęć na mizianie to sama się upomni, nie ma co na siłę wyciągać do niej rąk czy na nie brać jest to jeszcze bariera nie do przejścia. Możliwie, że tak zostanie. Jest jednak na pewno kochana i oddana.
Ostatnia rzecz tyczy się jej oka. Pisałam już na początku, że wycieka jej z niego wydzielina co jakiś czas. Kroplami już dawno jej nie męczę, bo nie ma sensu ani rezultatów. Na wspólnej kontroli dr Sobieralska zauważyła, że w tym oku ma zbyt podwiniętą dolną powiekę i żadne medykamnty na to nie pomogą. Najprawdopodobniej niezbędna będzie operacja, ale tego dowiem się na kontroli w połowie lipca.

Odkrycia kulinarne są nieznaczne, śmieciówka albo sucha karma, to jest to co uwielbia.
Wie która miska jest jej i nie rzuca się na wszystko jak Alojzy, czeka na swoje. Surowizna nie jest jej obca ale, nie ma co ukrywać, nie jest łasuchem. Kiedy ma ochotę to zje, jak nie, przejdzie obojętnie lub w ogóle się nie pojawi.
Jak na młodą kotkę nie jest specjalnie skora do zabawy. Zaczepia Alosia ale to on jest prowodyrem. Często ganiają się po domu, najgorzej jest kiedy wypada to w godziny mojego odpoczunku, ale wiem, że inni koci opiekunowie mają znacznie gorzej, np. pobudki o 3 lub 4 rano

Brak zabaw zabawkami może być spowodowany tym, że Aloś wszystkie przywłaszcza i może brak jej odwagi w przejęciu inicjatywy.
Ale starszy Pan nie zawsze jest paskudem, nie zawsze też czuje potrzebę przypominania jak wygląda w tym domu hierarchia (a zaznaczny, że jest ona wyraźnie widoczna), przyjdzie do niej i zacznie ją myć, obchodzi się z nią wówczas nadwyraz czule, później można znowu się bawić i rozrabiać. Ale żeby nie było, gdy Aloś znika do weta sam, Sekme siedzi pod drzwiami i miauczy aż nie wróci. Niesamowicie mnie to wzruszyło, gdy doszły mnie te wieści w poczekalni.
Obcych się boi, nawet gości pojawiających się często, których zna. Kot wtedy znika. Lubi spokój i ciszę. Wtedy odnajduje się najlepiej.
Bardzo lubi gdy poświęca się jej czas. Głaskanie przyjmuje z ogromną radością jak i wielką dawką śliny wszędzie

Ostatnia rzecz tyczy się jej oka. Pisałam już na początku, że wycieka jej z niego wydzielina co jakiś czas. Kroplami już dawno jej nie męczę, bo nie ma sensu ani rezultatów. Na wspólnej kontroli dr Sobieralska zauważyła, że w tym oku ma zbyt podwiniętą dolną powiekę i żadne medykamnty na to nie pomogą. Najprawdopodobniej niezbędna będzie operacja, ale tego dowiem się na kontroli w połowie lipca.
- kotekmamrotek
- Posty: 13578
- Rejestracja: 08 cze 2014, 15:04
- Lokalizacja: Luboń
Wracam po dłuższej nieobecności. Na wątku Alojzego Mola opisałam ogólny przebieg ostatnich wydarzeń, więc tu skupię się na konkretach.
Zdjęcia, oraz filmiki z udziałem tej Damy na pewno zamieszczę, bo myślę, że jej zachowanie może być sporym zaskoczeniem, przynajmniej dla mnie było
Na początku pragnę podziękować osobie, która nadała Mojej Miśce imię Sekme. Wiem, że ma ono piękne znaczenie, ale w domu niestety się nie przyjęło. Ciągle nam się myliło i trudno było je spamiętać. Mam nadzieję, że nie zostanie to źle odebrane, ale imię Michalina i wszystkie związane z nim skróty pasują nam do niej o wiele bardziej.
Misiak wraz z Alosiem zostali już pełnoprawnie przeze mnie zaadoptowani. Jest to jedna z najlepszych decyzji jakie podjęłam i bardzo się cieszę, że nie było z tym procesem żadnych problemów. Oboje są wspaniałymi towarzyszami. Każde z nich inne, ale dziś już nie wyobrażam sobie by miało być inaczej.
Michasia sama przypisała sobie rolę "przypominajki o jedzeniu". Od razu wiem o co jej chodzi. Przychodzi i głośno daje mi do zrozumienia, że to już ten czas. Dzięki temu nie idzie zapomnieć o karmieniu, ani się spóźnić
Uwielbia swój wiklinowy kosz. To tam spędza najwięcej czasu. Gdy ma ochotę na pieszczoty, to przyjdzie, gdy chce posiedzieć przy człowieku, to to robi, ale lubi swoje towarzystwo i korzysta z niego na całego
Ze zdrowiem nie było żadnych problemów, ale jej niedawne wyniki się pogorszyły. Całe szczęście wystarczyło kilka kroplówek, leki i sytuacja wróciła do normy. Dziś wyniki są bez zarzutu.
Podczas tych wizyt u weta po Nowym roku okazało się, że Miśka zyskała nazwisko, a ja swoje zmieniłam, a wszystko za sprawą niejakiego Pana Mola
Badania Michaliny zyskały dopisek Mol, a ja stałam się Julią Mol. Pokażę zdjęcie na którym zestawię trzy wycinki z naszymi nazwami. Sprawę już wyjaśniłam, aczkolwiek Panią Mol już zostanę, bo tak jesteśmy kojarzeni, i bardzo mi się to podoba
Relacja między tą dwójką jest zdecydowanie lepsza niż na początku. Teraz już Misiunia nie obrywa. Zamiast tego widać jak jedno bez drugiego byłoby nieszczęśliwe.
Uważam, że gdyby była tylko ona, adaptacja mogłaby przebiec zupełnie inaczej, a jej podejście do człowieka mogłoby być znacznie chłodniejsze niż dziś, pełne mruczenia i ślinienia się
Dodam jeszcze, że transporter to zdecydowanie wróg numer jeden. Jeśli Misia ma gdziekolwiek jechać, to trzeba brać ją na sposób. Załadowanie jej do transportera musi przebiec szybko i niespodziewanie. Później jest już tylko płacz i próby wydostania się z klatki.
Każdorazowo transporter potraktowany jest jako kuweta, więc dzięki za wynalezienie podkładów jednorazowych, bo ratują sytuacje.
Z jedzeniem ostatnio też różnie. Michalina to taki śmietnikowy kot. Nie wszystko jej pasuje, ale daj jej najzwyklejszą karmę z marketu to gwarantuję, że miska będzie wylizana. Teraz na pomoc przychodzi nam karma sucha, bo tym się zajada
Na dziś to wszystko. Obiecuję nie czekać z wieściami tyle czasu
Zdjęcia, oraz filmiki z udziałem tej Damy na pewno zamieszczę, bo myślę, że jej zachowanie może być sporym zaskoczeniem, przynajmniej dla mnie było

Na początku pragnę podziękować osobie, która nadała Mojej Miśce imię Sekme. Wiem, że ma ono piękne znaczenie, ale w domu niestety się nie przyjęło. Ciągle nam się myliło i trudno było je spamiętać. Mam nadzieję, że nie zostanie to źle odebrane, ale imię Michalina i wszystkie związane z nim skróty pasują nam do niej o wiele bardziej.
Misiak wraz z Alosiem zostali już pełnoprawnie przeze mnie zaadoptowani. Jest to jedna z najlepszych decyzji jakie podjęłam i bardzo się cieszę, że nie było z tym procesem żadnych problemów. Oboje są wspaniałymi towarzyszami. Każde z nich inne, ale dziś już nie wyobrażam sobie by miało być inaczej.
Michasia sama przypisała sobie rolę "przypominajki o jedzeniu". Od razu wiem o co jej chodzi. Przychodzi i głośno daje mi do zrozumienia, że to już ten czas. Dzięki temu nie idzie zapomnieć o karmieniu, ani się spóźnić

Uwielbia swój wiklinowy kosz. To tam spędza najwięcej czasu. Gdy ma ochotę na pieszczoty, to przyjdzie, gdy chce posiedzieć przy człowieku, to to robi, ale lubi swoje towarzystwo i korzysta z niego na całego

Ze zdrowiem nie było żadnych problemów, ale jej niedawne wyniki się pogorszyły. Całe szczęście wystarczyło kilka kroplówek, leki i sytuacja wróciła do normy. Dziś wyniki są bez zarzutu.
Podczas tych wizyt u weta po Nowym roku okazało się, że Miśka zyskała nazwisko, a ja swoje zmieniłam, a wszystko za sprawą niejakiego Pana Mola

Badania Michaliny zyskały dopisek Mol, a ja stałam się Julią Mol. Pokażę zdjęcie na którym zestawię trzy wycinki z naszymi nazwami. Sprawę już wyjaśniłam, aczkolwiek Panią Mol już zostanę, bo tak jesteśmy kojarzeni, i bardzo mi się to podoba

Relacja między tą dwójką jest zdecydowanie lepsza niż na początku. Teraz już Misiunia nie obrywa. Zamiast tego widać jak jedno bez drugiego byłoby nieszczęśliwe.
Uważam, że gdyby była tylko ona, adaptacja mogłaby przebiec zupełnie inaczej, a jej podejście do człowieka mogłoby być znacznie chłodniejsze niż dziś, pełne mruczenia i ślinienia się

Dodam jeszcze, że transporter to zdecydowanie wróg numer jeden. Jeśli Misia ma gdziekolwiek jechać, to trzeba brać ją na sposób. Załadowanie jej do transportera musi przebiec szybko i niespodziewanie. Później jest już tylko płacz i próby wydostania się z klatki.
Każdorazowo transporter potraktowany jest jako kuweta, więc dzięki za wynalezienie podkładów jednorazowych, bo ratują sytuacje.
Z jedzeniem ostatnio też różnie. Michalina to taki śmietnikowy kot. Nie wszystko jej pasuje, ale daj jej najzwyklejszą karmę z marketu to gwarantuję, że miska będzie wylizana. Teraz na pomoc przychodzi nam karma sucha, bo tym się zajada

Na dziś to wszystko. Obiecuję nie czekać z wieściami tyle czasu
