kat
Dołączyła: 18 Mar 2013 Posty: 15132 Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 22 Lut, 2018 01:27 Jumbo
Poniedziałkowy wieczór - ok. 18-tej - wracam z pracy. Śpieszę się, bo trzeba jeszcze pojechać z Uszatką na domięśniowe podanie B12 - niestety domięśniowo nie potrafię podać zastrzyku I jak na złość auto się popsuło, więc mam trochę utrudnione zadanie.
Podchodzę do drzwi wejściowych, a obok nich, po drugiej stronie płotu, w odległości ok pół metra, leży nieruchomo kot.
Nie rusza się, nie reaguje na moją obecność. Kucam koło niego, dotykam, żyje, ale nie ucieka, nie wstaje...
Zastanawiam się, czy brać go do weta, ale nie jestem w stanie zabrać go przez ogrodzenie. Podstawiam Mu pod nos karmę - zjada prawie 200 g... Do tego chyba przez 5 min pije wodę, którą Mu postawiłam pod samym nosem. Zostawiam go i pędzę z Uszatką.
Po powrocie - przed 21-szą niestety kot nadal w tym samym miejscu...
Nie zostawię go tak na noc - jest coraz zimniej...
Idę do sąsiadów, wpuszczają mnie na posesję, kot nadal bez ruchu, nakładam otwarty transporter na kota, od spodu podkładamy z TŻ-tem plastikową pokrywkę na pudło do przechowywania, kot nie walczy, nie ucieka... Przenoszę go do domu w transporterze. Wkładam kilka podkładów i mam zamiar rano jechać do weta.
Kot syczy, ale nie atakuje... Leży w transporterze... Po dwóch godzinach leży już na boku, jakby bardziej rozluźniony, łapki opiera na ścianie transportera.
Noc spędza w transporterze w wiatrołapie - nie mam go gdzie indziej odizolować, ale wiem przynajmniej, że nie zamarznie.
Rano u weta - widać, że trochę ożył, ale nie jest agresywny. Syczy, ale nie próbuje nawet atakować. Daje sobie zmierzyć temp. - 38,5, czyli w normie. Niestety biegunka i wymioty. Ale kot zostaje na pobranie krwi i przy okazji kastrację i inne badania.
W morfologi wyszedł duży stan zapalny - 32 tys. leukocytów, mamy tez FIV+ , ale biochemia bardzo dobra.
Wiek szacowany na ok 8 lat. Zęby w kiepskim stanie, same wypadały plus do tego ropa.
W uszach świerzb i też ropa
Ale kocur nie wygląda na zabiedzonego - waży 6 kg. Wetka zrobiła nawet USG, żeby sprawdzić, czy brzuch nie jest duży z powodu płynu. Na szczęście płynu nie ma.
I w zasadzie nie wiemy, czemu był w takim stanie...
Żadne wyniki nie wskazują na to, żeby miał się ku umieraniu...
Jumbo, bo tak nazwaliśmy tego kawalera, dochodzi już do siebie w naszym szpitaliku.
Dzisiaj na kontrolę już tak łatwo nie dał się zapakować do transportera
Biegunka i wymioty na szczęście ustały. A apetyt Mu dopisuje.
Mamy nadzieję, że szybko dojdzie do siebie i zaufa człowiekowi.
Oczywiście test na FIV powtórzymy po 6 tyg. Może ta infekcja jakoś zaburzyła wynik...
Tego kota ciężko rozgryźć. Albo to dzikus, ale baaaardzo pewny siebie... Albo mocno przestraszony, acz leniwy, kot. Nie chowa się za kuwetą, nie udaje że go nie ma - leży rozwalony w całej okazałości (a naprawdę jest okazały) na posłanku. Ale jednocześnie potrafi stanowczo wybuczeć i wypacać brak chęci do spoufalania się z nami
_________________ "Ludzi można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby poszkodowane przez los."
Oscar Wilde
kat
Dołączyła: 18 Mar 2013 Posty: 15132 Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 22 Mar, 2018 00:25
Na mnie też Jumbo warczy... I nie chce się spoufalać...
Ale nie wiem, czy to klatka tak na niego nie działa...
Jak był w transporterze w poczekalni u weta, to nadstawiał łepek do głaskania przez kratkę w transporterze... I wtedy nie warczał. Dopiero podczas badania zaczął syczeć...
kat
Dołączyła: 18 Mar 2013 Posty: 15132 Skąd: Poznań
Jumbo chyba trochę się uspokaja. Co prawda nadal syczy i buczy, ale i popatruje zaciekawiony przez pręty klatki. Wcześniej najczęściej leżał w jednej pozycji na boku. Łapoczyny przy sprzątaniu jego eM też już chyba odeszły w niepamięć. W przyszłą sobotę mam zamiar zacząć smyropatykoterapię oswajającą. Zobaczymy na co będę sobie mogła pozwolić. Mam nadzieję, że miejsce po największym szpitalikowym miziaku - Tajgim, nieco mi w tym pomoże. A nuż są tam jakieś pozytywne wibracje?
_________________ "Ludzi można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby poszkodowane przez los."
Oscar Wilde
Wczoraj Jumbo w trakcie dyżuru dostał do spróbowania kocimiętkę - radości było co nie miara! Chłopak najpierw się w niej wytarzał, potem wylizał, by w końcu paść "zaćpanym" po tych ekscesach. Od początku jego pobytu w szpitaliku nie widziałam go tak wyluzowanym! Może warto wprowadzić ten koci narkotyk w stałe wyposażenie szpitalika? :p
W sobotę Jumbo też zaskoczył mnie rozluźnieniem. Co prawda najpierw musiał napełnić brzusio, bo wcześniej nie był zbyt skory do współpracy. Widać prawdą jest, że chłop głodny, to zły Po nakarmieniu smyropatykoterapia poszła całkiem nieźle:
Spróbowałam więc ręką (ale bez szaleństw - w rękawicy) i też się udało. Mam wrażenie, że nawet mu się podobało:
_________________ "Ludzi można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby poszkodowane przez los."
Oscar Wilde
Morri
Dołączyła: 24 Maj 2010 Posty: 17287 Skąd: Poznań
Wysłany: Wto 03 Kwi, 2018 10:21
coś pięknego
_________________ "(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Hmm a kobitka głodna to łagodna ?
Jumbo chyba po mału otwiera się na człowieka, gdyby tak miał takiego co by mógł z Nim spędzać więcej czasu i nie być w klatce, pewnie stałby się miziakiem.
_________________ Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś i Kajtuś P w moim sercu i pamięci, na zawsze.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]