Bono trafił do nas przez zupełny przypadek - przyniesiony przez Karmicielkę do współpracującej z nami lecznicy - bo krwawił z paszczy... Doktorka obejrzała, no i stwierdziła gigantyczny problem z zębami i zwróciła się o pomoc do nas...
Zanim coś pozytywnego zaczęło się dziać w paszczy, to tak naprawdę trzeba było zlikwidować giga stan zapalny, wyleczyć oczy, a przede wszystkim odkamienić uszy - za pierwszym razem nie dało się ich doczyścić, świerzbowiec był niemal wrośnięty w małżowiny... Wyniki krwi - o dziwo w normie!
Po tygodniu zatem udaliśmy się na czyszczenie paszczy i podogonia - no i tu się zaczęło... Po pierwsze dziąsła były pełne połamanych korzeni, a wokół każdego z nich powstały ropnie; tkanka była tak zmieniona, że wetka podejrzewała nawet zmiany nowotworowe... Ropy było tyle, że najprawdopodobniej kocur pochodziłby jeszcze tak z miesiąc, może dwa, a później pojawiłaby się sepsa... Najgorsze, że podczas narkozy udało się oczyścić tylko połowy szczęki i żuchwy; "powtórka z rozrywki" za około miesiąc.. W aspekcie tego, jak wyglądała paszcza, wydał nam się bardzo dziwny brak stanu zapalnego - no i niestety bingo - test na FIV okazał się pozytywny...
A Bono jest przekochany - barankuje, ugniata, no i gada - niestety Ma przy tym bardzo donośny głos; zatem nieważne, czy piszczy jak kociak, czy wydaje dźwięki jak wściekły kocur (to zadziwiające, ale potrafi zupełnie zmieniać głos - jeszcze czegoś takiego nie słyszałam...) robi to GŁOŚNO
Niestety u Bono potwierdziło się nosicielstwo wirusa FIV... Zatem od wczoraj jest w naszym biurze, gdzie mamy nadzieję połączyć go z innymi fivkami - oby tylko kocury (Czaruś i Bambosz) się dogadały - żeby mógł wyjść z klatki...
W międzyczasie kocurowi przyplątało się zapalenie błony naczyniowej oka - zaniepokoiło nas to, że jedna źrenica zachowywała się asymetrycznie w stosunku do tej drugiej; popędziliśmy do weta, gdy przybrała kształt kręgla:
Dopiero okulista zorientował się w sytuacji - i dobrze, bo abstrahując od tego, że to bardzo bolesna przypadłość, to nieleczona kończy się najczęściej ślepotą... Na szczęście kilkunastokrotne w ciągu dnia zakraplanie oka Bono znosił jeszcze cierpliwiej niż Spławka - nawet nie trzeba było go z klatki wyciągać - i świetnie zareagował na nie - choroba jest już tylko wspomnieniem... Co może być przyczyną? Bardzo prozaiczna rzecz - zapalne ogniska okołozębowe...
Teraz Bono prezentuje się tak:
Nie dosyć, że Bono nie ma na widoku opiekuna tymczasowego (nie wspominając o takim na całe życie...), to nie znalazł się nawet taki człowiek, który przytuliłby go do serca choć wirtualnie... Bo pewnie czarny, zwykły, nie kociak, bez tragicznej historii - ot, kocur, jakich tysiące... No cóż, młodszy nie będzie, rozjaśniacza nie zastosuje, podrasować chyba się też nie da; ale może ktoś postąpi wbrew stereotypom i pomoże w jego promocji, utrzymaniu i leczeniu...? Bono - a my wraz z nim - będziemy bardzo wdzięczni!
Wiek: 33 Dołączyła: 05 Maj 2018 Posty: 144 Skąd: Poznań
Wysłany: Pon 14 Maj, 2018 16:03
Cudowny miziak, jest po prostu jedyny w swoim rodzaju. Aż serce ściska kiedy tak prosi o chwilę uwagi ze swojej klatki... Mam nadzieje ze bardzo szybko znajdzie kochający domek i dostanie tyle miłości ile sam daje.
Bono jest wypuszczany z klatki podczas dyżurów - wzbudził ogromne zainteresowanie Czarusia, który chodzi za nim jak cień - nawet tak jakby zapomniał, że się boi człowieka Bono odmrukuje przyjaźnie, choć za blisko nie pozwala do siebie podejść, bardziej w oko wpadł mu Bambosz - to jego zaczepia! Chłopaki powinny się dogadać - jest jednak jeden problem - Bono zje wszystko, co się do tego nadaje... Zatem albo Czaruś się nauczy, że zjada się wszystko, albo niestety kawalerowie będą musieli być wypuszczani naprzemiennie...
I apel do dyżurnych - nie dajcie się nabrać, że Bono umiera z głodu - on nawet potrafi modulować głos - w tym celu brzmi jak słaniający się, wynędzniały szkielet koci - a w rzeczywistości waży ponad 7 kg
Neda
Dołączyła: 05 Wrz 2016 Posty: 3061 Skąd: Suchy Las
Wysłany: Pon 21 Maj, 2018 20:06
No jak on potrafi wrzasnąć, to aż czasem podskakuję.
Kot - marzenie Skala głosu jak u Villas. Pełen zakres wszelakich umiejętności:
1. Umożliwiających umierającemu z głody kotu zdobycie cennego pożywienia, czyli Bono-złodziejaszek:
2. W razie niepowodzenia w realizacji punktu 1 - doskonała orientacja w terenie i pamięć topograficzna, czyli Bono-tu-kiedyś-stały-miski:
3. Jeśli punkt drugi również nie wypalił (bo jakiś niewspółczujący ludź podprowadził michy ze stałej miejscówki), odpalamy tryb Bono-przewracam-się-z-głodu:
A tak ogólnie to jeden wielki pompon miłości. Już dawno nie widziałam tak rozkosznie puchatych portek u kota. Aż ma się ochotę uściskać tę dupkę
_________________ "Ludzi można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby poszkodowane przez los."
Oscar Wilde
Bono ma aparycję Zabijaki - blizny na pyszczku, postrzępione uszy, wielkie gabaryty, mroczne umaszczenie. Charakterem jednak bliżej mu do leniwego kanapowca - uwielbia być miziany, zniewagi w postaci czyszczeniu uszu znosi dzielnie, tylko czasem kłapiąc bezzębną paszczą. Zniknęła też jego niechęc do innych futer, teraz z racji swojej wielkości i niezaprzeczalnej odwagi przewodzi Szpitalikowemu Gangowi Nocy, a za cel postawił sobie i swoim pobratymcom obrabować nas z całej miłości!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]