Zanim coś pozytywnego zaczęło się dziać w paszczy, to tak naprawdę trzeba było zlikwidować giga stan zapalny, wyleczyć oczy, a przede wszystkim odkamienić uszy - za pierwszym razem nie dało się ich doczyścić, świerzbowiec był niemal wrośnięty w małżowiny... Wyniki krwi - o dziwo w normie!
Po tygodniu zatem udaliśmy się na czyszczenie paszczy i podogonia - no i tu się zaczęło... Po pierwsze dziąsła były pełne połamanych korzeni, a wokół każdego z nich powstały ropnie; tkanka była tak zmieniona, że wetka podejrzewała nawet zmiany nowotworowe... Ropy było tyle, że najprawdopodobniej kocur pochodziłby jeszcze tak z miesiąc, może dwa, a później pojawiłaby się sepsa... Najgorsze, że podczas narkozy udało się oczyścić tylko połowy szczęki i żuchwy; "powtórka z rozrywki" za około miesiąc.. W aspekcie tego, jak wyglądała paszcza, wydał nam się bardzo dziwny brak stanu zapalnego - no i niestety bingo - test na FIV okazał się pozytywny...
A Bono jest przekochany - barankuje, ugniata, no i gada - niestety


Bono na ZDJĘCIACH i FILMACH.