Kolejne standardowe zgłoszenie - stado kotów, w ogóle nienadzorowane, od czasu do czasu dokarmiane resztkami z ludzkich stołów... Do stada dołączają też inne koty - teren "na oko" jest bardzo przyjazny kotom wolno żyjącym: zieleń, teren zamknięty... Dołączają, bo są podrzucane... Ale to "bezpieczeństwo" to tylko pozory: my wiemy, że jest to teren zapowietrzony: u dwóch kotów stwierdzono nosicielstwo wirusa nabytego niedoboru immunologicznego - u osobników żyjących w domowych pieleszach to nic strasznego, u kotów narażonych na głód, chłód, kontakt z chorobotwórczymi drobnoustrojami to tak naprawdę wyrok śmierci; nie wspominając o możliwości zarażenia innych kotów... Dlatego, kiedy łapie się czarny jak smoła kocur - robimy test - niestety okazuje się on pozytywny... Dlatego Chemik musi zostać u nas, mimo że póki co nie ma ochoty na kontakt z człowiekiem...
Wierzymy jednak, że się przekona, iż człowiek może być fajowy;)
Dzisiaj wędka piórkowa poszła w ruch. Czyli rozpoczęliśmy kolejną smyropatykoterapię oswajającą Jak widać poniżej obiekt terapii wykazywał początkowo szczątkowy entuzjazm. Ale smyranie za lewym uchem okazało się chyba trafione
Wędka przeżyła, piórka nie poległy. Przyodziani więc w stosowny strój ochronny, rękawicą spawalniczą zwany, poszliśmy zatem o kroczek dalej:
Dla upewnienia się, że nie mieliśmy zwidów i omamów, powtórzyliśmy czynność. Proszę Państwa, z dumą ogłaszamy, że mamy ewidentne postępy
_________________ "Ludzi można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby poszkodowane przez los."
Oscar Wilde
Odkąd rozpoczęła się smyropatykoterapia Chemik przestał panicznie chować uszy, a dzięki temu okazało się, że ten Kot ma naprawdę przyjemne oblicze! Będą z niego przystojniaki, poczekajcie!
Chemik zdecydowanie nigdy nie zdobędzie medalu za najlepsze pozowanie, ale sukcesem jest już zrobienie fotki bez kupy w tle
Okazuje się, że nie tylko bytowanie w okolicy Katedry Chemii łączy Chemisia z tą dysycpliną naukową. Chłopak jak na prawdziwego Chemika przystało z kilometra wyczuje, czy w jego misce znalazły się niechciane przeciwrobaki, a jeśli uzna, że tak (prawie za każdym razem udaje mu się to bezbłędnie...) zastosuje strajk głodowy. Możecie sobie wyobrazić jak bardzo utrudnia nam to pozbycie się z jego jelitek niechcianych współtowarzyszy...
Smyropatykoterapia daje powolne owoce, klatkę można już sprzątać bez obawy o życie, kota zdecydowanie się rozluźniła, nie chcemy jednak nadszarpnąć dopiero co zdobytego zaufania przymusowym podawaniem leków, dlatego misja antyrobaki była dość karkołomna...
Od dłuższego czasu obserwowaliśmy podejrzane wyłysienia na pyszczku Chemika - zwłaszcza wokół mordki i oczu. W końcu dostaliśmy wyniki posiewu zeskrobin i niestety okazało się, że mamy do czynienia z grzybem
Weszliśmy od razu z ogólnoustrojowymi lekami przeciwgrzybiczymi, bo niestety to jeszcze nie ten etap miłości, w której moglibyśmy raczyć się namoczkami. Na szczęście chemiczny zmysł zawiódł Chemika i póki co wcina leki bez wybrzydzania.
te wyłysienia widać nawet na wcześniejszych zdjęciach.
Nigdy nie widziałem Go w takiej pozycji i tak naprawdę pierwszy raz widzę Jego pyszczek. Jest naprawdę piękny, pyszczek rzeczywiście jest unikalny. Teraz tylko zwalczyć grzyba i mieć nadzieję, że oswojenie będzie postępować, żeby mógł Go ktoś adoptować.
_________________ Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś i Kajtuś P w moim sercu i pamięci, na zawsze.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]