Z jednej strony sytuacja jest taka sama - ja nie próbuję jej głaskać, poruszam się po domu lekko i cicho niczym listek na wietrze, tylko parę razy dziennie zagaduję, a czasami daję przysmaczki. Z Zorki strony natomiast obserwujemy ostatnio zachowania, których nijak nie da się wytłumaczyć.
Otóż Zorka:
- prawie całkiem przestała się chować w szafie i w kanapie
- przesiaduje na parapecie i nawet RAZ WYSZŁA NA BALKON
- śpi spokojnie na legowisku KIEDY JESTEŚMY W TYM SAMYM POKOJU
- przyłapałam ją jak SPAŁA Z ODSŁONIĘTYM BRZUCHEM (nie zwinięta, nie chlebkująca, a odwinięta jak papierek po cukierku!!)
- w zeszłym tygodniu NIE UCIEKŁA Z KANAPY jak przechodziłam obok
- dwa dni temu ZMRUŻYŁA POWOLI OCZY JAK DO NIEJ MRUGAŁAM!!
No i tu już myślałam, że tego za wiele, chyba musimy jechać do weta bo ktos nam kota podmienił, albo kocię ma kryzys osobowościowy, stan psychotyczny, cokolwiek. Na co Zorka wczoraj przyszła do mnie na kanapę.
Tak, przyszła na kanapę.
Kot, który do tej pory obserwował mnie z drugiego pomieszczenia, bo tak się bała, że się ruszę.
No dobra, do mnie i do Kori, a wcześniej pół godziny chodziła i jojczyła, że jak to tak, że ona też chce ale nie może!! Nie może bo jej przeszkadzam!! Jeżu człowiek czemu nie widzisz, że chcę wejść na kanapę!!!
Ale przyszła i to się liczy. A następnym razem może będzie nawet miała mniej przerażenia w oczach
