Minął tydzień od kiedy Granat trafił do naszego DT i przez ten czas poznawaliśmy się na nowo

Pierwsze co odkryłam to jego cudowne mięciutkie futerko. Czarne i bardzo gęste. W szpitaliku dla zachowania higieny mogłam dotykać go tylko w rękawiczkach więc nie miałam pojęcia, że ten gagatek jest tak pluszowy w dotyku

Granat wciąż jest izolowany w klatce, ale codziennie się z nim bawię i zabieram na sesje miziankowe w kocyku. Na początku swojego pobytu w DT bardzo się chłopak po stresował - chował się za kuwetą i udawał, że go nie ma, a kiedy wyciągałam do niego dłoń syczał na nią i buczał, ale wszystko zmieniało się kiedy zawinięty w kocyk lądował na moich kolanach

W specjalnie umoszczonym gniazdku z kocyków robiło mu się miło, ciepło i bardzo szybko się rozluźniał, a to z kolei skutkowało słodkim mruczeniem

I tak codziennie przez ten tydzień mijały nam wieczory - ja nadrabiałam zaległości serialowe, a Granat mościł się w kocykowej dziupli na moich kolanach

z dnia na dzień coraz bardziej się relaksując.
Wiem już, że Granat ma jeszcze jedną skrytą białą plamkę na brzuszku i że mizianie po brzuszku także odpala traktorek (choć gdy pierwszy raz moja ręka powędrowała na brzuszek, trochę się zdziwił i zastanawiał czy mnie ugryźć)

Wiem, że Granat lubi mizianie pod paszkami i chętnie zasypia z wyciągniętymi i wyprostowanymi przednimi łapkami. Wiem, że na moich kolanach czuje się bezpiecznie, bo nie za bardzo próbuje z nich uciec tylko z zaciekawieniem się rozgląda i wydłuża szyję by obserwować otoczenie
