Generalnie to historia jakich pewnie w naszej kochanej PL wiele...
Rodzina, używając eufemizmu, nieco dysfunkcyjna, ma kotkę - kotka jak to w naturze - rodzi kocięta; mamy XXI wiek, więc istnieje takie zjawisko jak regulacja urodzeń - tu także ją zastosowano - w wersji ludzkiej: ślepy miot do wora, żywcem - i po "kłopocie".
Raz się nie udało - kotka przyprowadziła już odchowane kocięta - już widziały, więc łyso się zrobiło (no chyba to wyrzuty nie były sumienia...) i zostały - ale sytuacja jeszcze się pogorszyła - bo jedno kocię okazało się kotką... Czyli rocznie 3-4 mioty od dwóch kotek - można by powiedzieć regulacja urodzeń na skalę przemysłową...
"Właściciel" kotów godzi się na sterylizację kotek, które mamy sobie zabrać, bo z babami zawsze są kłopoty... Ale kocur, który jako jedyny ma imię, ma wrócić; zabieramy go ze względu na bardzo podejrzane oko...
Oczywiście koty nigdy nie były odrobaczone, odpchlone, karmione są tym, co zostanie - czasem jest to suchy chleb, czasem... nic.
Burą seniorkę pakujemy po prostu do transportera - jest kompletnie oswojona...
Dzieci są bardziej oporne, ale już później okazuje się, że Bogdan to też miziak, gorzej z Bogną - ale ona nigdy pewnie nie spotkała CZŁOWIEKA - bo ten "właściciel" częstował ją nawet kopniakami...
Jako że to teren, gdzie stwierdzony jest FIV, robimy testy; niestety - Bogdan jest FIV+. Z drugiej strony - matka i siostra są ujemne!!!
Jeśli chodzi o oko Bogdana - nasze podejrzenia potwierdziły się: ma wady genetyczne, kształtujące się jeszcze w życiu płodowym: małoocze, przetrwałą błonę źreniczą oraz przerośniętą błonę naczyniową soczewki, generalnie powodujące ślepotę:( Co gorsza - drugie oko jest bardzo mocno zagrożone zaćmą... Specjalista powiedział, że rzadko zdarza mu się spotkać tak skomplikowane wady u jednego zwierzaka:(
A podczas sterylizacji z szyi Teodozji wyciągnięto to:
Cud, że przeżyła... Dodam tylko, że koty mieszkały w centrum 30-tysięcznego miasta, a nie w środku lasu...
——————-
Zapomniałam dodać, że oprócz tych wszystkich przypadłości koty zostały obdarzone podarkami z cyklu pasożyty - ale nie takie pospolite jakieś - obecnie walczymy z lambliozą; po dniu przerwy - zwalczanie kokcydiów... Do boju!
Jak widać na poniższym filmiku "kompletnie oswojona" to w przypadku naszej mamusi Teodozji za mało powiedziane Dobrze, że jest taka drobniutka, bo by nas staranowała swoimi łasami!:) Filmik nagrany przez kraty, ponieważ trudno jedną ręką nagrywać i drugą nadążać z mizianiem. Oczywiście, jak każda kobitka, Teodozja potrafi pokazać pazurek. Pytanie, na ile jest to spowodowane charakterkiem, a na ile wątpliwą przyjemnością siedzenia w klatce... W tle widać jej córeczkę Bognę. Jest jeszcze dosyć dzika i przestraszona. Niestety walka z pasożytami i związane z tym podawanie leków nie sprzyja budowaniu przyjaznych relacji. Będziemy nad tym pracować i mamy nadzieję, że weźmie przykład ze swojej mamy i braciszka Bo braciszek - czarny przystojniak imieniem Bogdan, to również miziak. Trochę nieśmiały, bardzo elegancki... W przeciwieństwie do mamy, jego łasy są bardzo subtelne
Zagrajmy w małą grę i nie oszukujcie poszukując informacji na forum!
Biorąc pod uwagę jej filigranową budowę, zawadiacki pysio i ducha imprezowiczki, jak myślicie ile lat ma Teodozja?
Teodozja kontakt z człowiekiem akceptuje bardziej niż w pełni A jeśli w dodatku człowiek ten uzbrojony jest w wędkę z piórkami - radości z tej krótkiej chwili przy klatce Lubońskiego Trio nie ma końca. Bogdan obruszył się chyba nieco na to zainteresowanie mamą, gdyż końcówka filmiku z musu poświęcona została jego tylnej części, która postanowiła skupić na sobie autofocusa. A Bogna? No cóż... Powiedzmy, iż na razie miłość do wolontariuszy wyraża dość donośnym buczeniem. Cała trójka czeka na choćby dom tymczasowy, który pozwoli im na opuszczenie szpitalikowej klatki.
_________________ "Ludzi można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby poszkodowane przez los."
Oscar Wilde
Ostatnio zmieniony przez Niebieska Wto 30 Mar, 2021 18:28, w całości zmieniany 1 raz
Tak wyglądają próby podejścia do klatki i zrobienia zdjęcia, jak dwie wtulone w siebie kotki słodko śpią. Teodozja ledwie wyczuje zbliżającego się człowieka już jest przy drzwiczkach klatki, gotowa do łaszenia i zabawy (naprawdę nie wiem, gdzie ona w tym drobnym ciałku mieści tyle energii!) A jak przy tym nawołuje! Mała Bogna robi postępy, przy podchodzeniu już nie chowa się za kuwetą i nie buczy
Ostatnio zmieniony przez Niebieska Wto 30 Mar, 2021 18:32, w całości zmieniany 1 raz
kat
Dołączyła: 18 Mar 2013 Posty: 15132 Skąd: Poznań
Wysłany: Wto 18 Gru, 2018 22:39
Miałam szczęście ostatnio zrobić Teodozji nierozmazane zdjęcia
Była właśnie po jedzeniu i wybawiona, więc tylko dlatego nie próbowała mnie tak od razu zbarankować
Chyba włączył jej się tryb - trochę poleniuchuję
Po wielu próbach dyskretnego podchodzenia do klatki w końcu mi się udało cyknąć fotki! co prawda kotki już nie śpią, ale ciągle leżą razem (Teodozja leży!)
Po lewej Teodozja, po prawej Bogna. Nie sądzicie, ze córusia zaczyna przerastać mamusię? Oczywiście przerastać masą, bo w kwestii wigoru z Teodozją może konkurować chyba tylko syn Bogdan
Różnice światopoglądowe między pokoleniami zdarzają się nie tylko między ludźmi. Za przykład kocich skomplikowanych relacji z rodzicielami niech posłuży nam Teodozja i Bogna. Obie drobne koteczki, które przeżyły piekło. U obu doświadczenia z życia na wolności zostawiły piętno na psychice. I chociaż zdają się na ogół kochać, spać razem i myć wzajemnie łebki, to jednak rzeczywistość nie jest tak do końca sielankowa. Teodozja to kotka ze sporym bagażem lat i domaga się szacunku od siuśmajtka Bogny. Inne koty wzbudzają w Teodozji niemiłe uczucia i nieraz już postraszyła sykiem sąsiadów z klatki - Sapera i Minę. Córkę jednak toleruje i ciężko odbierać jej towarzystwo jedynego kota, którego nie atakuje. Bogna z kolei trochę by chciała się wyrwać spod matczynego jarzma, czasem zabawić z wędką, może nawet innym kotem, albo pozwolić ludziom na krótkie sesje głaskania futerka. Jednak Mama czuwa i Bogna odpuszcza, dlatego postępy w jej oswajaniu idą bardzo powoli.
Co zrobić z tak pogmatwaną relacją?
Ja znalazłam odpowiedź: chrupki. Teodozja je uwielbia (co z resztą widać po tym, że owszem główkę ciągle ma drobną, ale brzuszek już tak jakby nie do końca... [ale cóż, trudno w klatce spalać nadmiary kochanego ciałka...]). Tak więc wystarczy postawić mamusi miseczkę z suchym, a Bogna zostaje zdana na łaskę dyżurnego (ale to zbarzmiało >:D). Machające piórka sprawiają, że koteczka wychyla się coraz dalej ze swojego "bezpiecznego" kąta. Natomiast przed ręką nie ucieka od razu - najpierw obwącha, potem próbuje unikać głaskania, ale ciocia nie odpuszcza - terapia wdrożona, więc przynajmniej kilka głasków trzeba skraść
Neda
Dołączyła: 05 Wrz 2016 Posty: 3061 Skąd: Suchy Las
Wysłany: Pią 15 Lut, 2019 10:15
TEODOZJA - kto by zgadł po tych zdjęciach, jaka z niej charakterna złośnica. Podczas dyżurów, oprócz dzieciaków, to własnie ona jest najgłośniejsza - a to miauczy (woła o chrupki, które tak kocha, lub o uwagę), a to złorzeczy i warczy (z równowagi - z rozmysłem i bez problemu - wyprowadzają ją młodociani sąsiedzi - Saper i Mina).
kat
Dołączyła: 18 Mar 2013 Posty: 15132 Skąd: Poznań
Wysłany: Sob 23 Lut, 2019 21:03
Po piątkowej wizycie w szpitaliku, myślę, że Teodozja bardzo, bardzo potrzebuje człowieka
Przez całe pół godziny chodziła po klatce, zaczepiała mnie łapą, miauczała - bylebym tylko zwróciła na nią uwagę...
Oby ktoś wypatrzył te dwie cudne kotki...
Bogna też coraz odważniejsza. Co prawda sama nie szuka kontaktu z człowiekiem, ale jest już zdecydowanie bardziej zainteresowana tym co się dzieje wokół i nie widać już u niech chęci schowania się za Teodozję.
I zobaczcie jaka jest piękna!
Teodozja, jako kocica w kwiecie wieku, zaliczyła ostatnio badania u weterynarza - wyniki IDEALNE!!! Niejeden młodziak mógłby jej pozazdrościć kondycji i zdrowia:)
Neda
Dołączyła: 05 Wrz 2016 Posty: 3061 Skąd: Suchy Las
Wysłany: Pią 05 Kwi, 2019 12:51
Nasza nerwowa kocia matka na kolanach zamienia się w miłego koteczka - choć nie próbowałam, to uwieczniłam poniższe dowody
kat
Dołączyła: 18 Mar 2013 Posty: 15132 Skąd: Poznań
Wysłany: Nie 07 Kwi, 2019 11:16
Teodozja chyba po prostu źle znosi klatkę, stąd te jej nerwowe zachowania
Widać, jak bardzo chciałaby z niej wyjść.
Wczoraj wieczorem wszystkie koty spokojnie spały, bo już oporządzone i najedzone i tylko Teodozja chodziła w klatce z jednego końca na drugi i domagała się wypuszczenia... Serce się kraje, gdy patrzy się na nią w klatce
Dlaczego nikt jej jeszcze nie wypatrzył...? To taka śliczna i kochana kotka...
Bogna - wydaje się, że lepiej znosi zamknięcie... Nie domaga się wyjścia z klatki... Jakby czuła się tam bezpiecznie...
Nad nią trzeba wykonać jeszcze dużo pracy, żeby zaufała człowiekowi...
Neda
Dołączyła: 05 Wrz 2016 Posty: 3061 Skąd: Suchy Las
Wysłany: Pon 08 Kwi, 2019 10:06
Tak, tak, dla jednych klatka to mordęga, dla innych czasowy azyl, w którym czują się bezpiecznie, ech....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]