Ilość jednostek nieodwzajemnionej miłosci: 1 (najpierw się dziad sam przytulił, a potem zezłościł że go Duniałke dotyka)
Ilość rozgromionych piórek na kijku: ... *
Ilość pozakuwetowych wpadek: 1
Ilość miłosci do ludzkiego opiekuna: mnogość nieprzebrana
Ilość kłaków zostawionych na kołdrze: mnogość nieprzebrana x mnogość nieprzebrana (a niby ją wyczesuję)
Ilość pochłanianych tabsików: 1/4 raz na 5 dni
Ilość rodzajów odgłosów wydawanych przez kotka: przynajmniej 5
*człowiekowi wydawałoby się, że całkiem przyzwoicie zarabia i na co trzeba może sobie pozwolić, ale combo Dunia/rezydent udowadnia, że na upartego nawet przez kijki z piórkami można zbankrutować.
Dunia zdaje się całkiem zadowolona z września. Wśród zmian na lepsze należy odnotować pojawienie się trzeciej kuwety, która zdecydowanie poprawiła jakość życia wszystkich (zwłaszcza, że to taka kuweta Duni, do której Borys boi się wchodzić).
Tutaj w posłanku dziennym (nie mylić z posłankiem nocnym)
Oraz na swojej ulubionej miejscówce do zlatywania na drzemiących ludzi - czyli na oparciu kanapy:
Dunia, wobec ludzi delikatna niczym lilia, niestety znowu ma zapędy do prania rezydenta. Chyba jego pogarszajacy stan zdrowia zaczął ją prowokować, bo znacznie częściej go gania A on teraz ma mniej humoru do bronienia się przed młodą damą. Sytuacja nie jest zła, ale nieprzyjemna i zaskakująca uwzględniając jak dobrze im już się układało. Na szczęście konflikt łagodzą dodatkowe sesje z wędką.
Dunia napędziła mi niezłego stracha... swoim ponownie zaczerwienionym sutkiem. Jako że zaczerwienienie utrzymywało się, a przy przemywaniu najwyraźniej troszkę krwawił, poleciałam do weterynarza.
I okazało się że jak zwykle przesadzałam. Poprostu musiała sie o coś otrzeć (nie trudno mi sobie to wyobrazić, uwzględniając ile to dziecko skacze po meblach) lub sama podrażnić przy myciu. Przy okazji pani weterynarz obejrzała jej pozostałe ząbki - jak się okazuje w paszczęce też wszystko ładnie
Ja się cieszę, ale Dunia wolałaby żebym dala już spokój z nadopiekuńczoscią. Zwłaszcza jeżeli owa nadopiekunczość jest powiązana z jazdą samochodem.
Kot od dupki strony nie wydaje się już taki chudziutki.
Dunia ostatnio musiała zostać troszkę sama (aczkolwiek przychodziła do niej inna ciocia i głaskała, a Borys też siedział na miejscu. Nie mniej... SAMA) i poradziła sobie bardzo ładnie. Nie zmienia to faktu, że jak wróciłam to była wniebowzięta. Cokolwiek robiłam, starała się stać oparta o moje nogi. Do tego niemal pochrumkiwała z zadowolenia!
Jako że wszystko co dobre szybko się kończy, dość prędko przeszła nad powrotowym wniebowzięciem do porządku dziennego.
Obrazek z serii - gdy chciałaś sobie pospać, ale ciocia#1 wróciła, puszcza jakieś japońskie chórki i nagle uświadamiasz sobie, że jednak aż tak nie tęskniłaś.
Ilość jednostek nieodwzajemnionej miłosci: 1 (najpierw dziad chciał leżeć razem na walizce, a potem mu się odmieniło na bicie)
Ilość rozgromionych piórek na kijku: Mnogość
Ilość pozakuwetowych wpadek: 1 (ale tutaj chyba moja wina - padłam po pracy i zasnęłam zanim sprzątnełam kuwety - a czego jak czego, ale kuwety z jakimkolwiek zapachem Borysa Dunia niezaakceptuje)
Ilość pochłanianych tabsików: 1/4 raz na 7-8 dni
Ilość szafek po których kotek skakał: WSZYSTKIE*
Ilość nowych kotów, które kotek na oczy zobaczył i nie polubił wcale a wcale: 1
*kotek w tym miesiącu był w gościach, co otworzyło przed nim zupełnie nowe możliwości skakanioszafkowe.
Jak z podsumowania widać, wszystko dobrze. Tylko domku stałego wciąż brak.
U Duni nie za dużo nowego - pomijając nowego rezydenta, paskudę z kuchni. Mała nawet raz mi wleciała miedzy nogami, ale zaciągnęła się "męskim" zapachem dolatującym z kenela i uciekła w popłochu . Bardzo się martwiłam jej potencjalną reakcją pęcherzową - poprzednio spotkania z innymi kotami kończyły się jednoznaczym siuśkowym protestem. Tym razem na szczęście narazie spokój - chociaz pierwszego dnia wstrzymywała z uporem maniaka
Krótka wizualizacja jak chciałabym spędzać czas jesienią.
To niestety nie jest najłatwiejszy miesiąc dla Duni. Zaczął się bardzo obiecująco - z rezydentem razem leżakowali, czasem nawet bardzo blisko (wstawię zdjęcie później, ale nawet bardziej na luzie niż na foto w poprzednim poście), tabletki odstawione, pęcherz wzorowy. Mimo ogólnych zmian w mieszkaniu zwiazanych z przemeblowaniem.
Niestety odkąd w kuchni pojawiła sie obca forma życia Dunia jest nieco niespokojna - widać że wzrosło niestety także napięcie miedzy nią a Borysem. Nie ma juz takiego koleżeństwa, raczej się unikają albo są wobec siebie nerwowe. Próbowała oznaczyć też ścianę między kuchnią a sypialnią. Miłek zdecydowanie jej się nie podoba jako nowy lokator.
Żeby chociaż trochę jej osłodzić przykrości otworzyliśmy nowego memłacza. Dzisiaj dostała też obróżke feromonową. Trzymajcie kciuki, żeby koty znowu zaczęły się ze sobą komfortowo czuć.
Dunia i nowy memłacz, wydanie rozszerzone"
Ściąga:
0:00 - memłu, memłu
1:42 - " już pana nie lubię, panie Borysie!"
2:52 - "cześć i czolem ver. Dunia"
3:05 - BONUS: Jak używać memłacza gdy jest się Borysem
3:53 - "cześć i czolem ver. Borys"
4:03 - I'm way too fabulous
Nastia, kot wielofunkcyjny: wpasuje się na półeczkę pomiędzy i nada uroku kompozycji złożonej z latarki, maski antysmogowej, aparatu i innych losowych przedmiotów. Idealnie komponuje się oczami i uszkami z lisią lampką. Modelka jak się patrzy :3
Dunia ostatnio ma okres wzmożonego przytulania się do opiekunki (bo jak wiadomo, tylko ja mogę zrozumieć jej delikatne serduszko i nadpobudliwy pęcherz), nieporozumień z Borysem oraz niezbyt uprzejmego zaskoczenia rezydentem kuchennym... Ten ostatni otarł się na spacerze po mieszkaniu o drzwi łazienki. Drzwi łazienki teraz napewno trochę nim pachną, a według Duni w takich warunkach nie da się żyć. No chyba że odstanie się pare dodatkowych smaczków oraz sesje wyczesywania ekstra. Wtedy można przemyśleć czy ten padół łez ma jeszcze cokolwiek do zaoferowania
Dunia w wersji refleksyjnej
Dunia okazująca zupełny brak poszanowania starszym i zmęczonym życiem burasom
Wilgotny biały ręcznik... rzucony na krzesło. To nie mogło się skończyć inaczej. Ale przecież kotka nie zrzucę. Zwłaszcza jak szczerzy kły ;>
A takie mam widoki jak szykuję jedzenie. Nastia pierwsza do żarcia, chociaż najczęściej wygląda to tak, że jojczy i jojczy, ale jak postawię miseczkę, to zaczyna się wygłupiać, trykać główką i ekscytować się... i robić wszystko tylko nie jeść
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]