Ekhm, przepraszamy za milczenie.
U Moruska długo był pat, bo kolejne wyniki swoje (nawet tarczyca w końcu wyszła mu OK), a wygląd kota swoje... Włączyliśmy wg zaleceń melatoninę (nadal ją przyjmuje), oprócz tego spirulina i vetoskin non stop, zbadaliśmy kał, a ostatnią szansą miła być duodieta i ... wizyta u specjalisty we Wrocławiu. I tuż po badaniu kup (nic nie znaleziono) dostał kilka porcji CF cielęco-króliczego, ale potem na czas naszego wyjazdu była Animonda z dodatkiem królika, bo coś mnie tknęło... i pomyślałam, że jeszcze zaczekam ten tydzień.
Dlaczego? Jeszcze przed badaniem kup Morusowi zaczął zarastać drugi ślad po zeskrobinach (jak dotąd uparcie łysy) i pojawiły się delikatne, jakby czarne plamki na skórze - pigment. Ale ponieważ gapimy się w jego łysinę codziennie, ba! mój stary uporczywie pokazywał mi przez długi czas zdjęcia z pierwszej morusowej wizyty u weta i z dalszego pobytu u nas, mówiąc :PATRZ! JEST CORAZ GORZEJ!, więc nie byłam pewna, czy rzeczywiście dostrzegam drobne zwiastuny poprawy, czy tylko mi się zdaje.
No i nie było nas tydzień, Morusem zajmował się dziadek. Po powrocie mój stary pobiegł napalić do kotłowni, bo w domu psiarnia zamiast kociarni i wraca z krzykiem: ZARASTA, ZARASTA!
I rzeczywiście, Morus zaczyna zarastać.... Nie wiem, o co chodzi - spóźniony efekt kąpieli, melatoniny? Regulacja gospodarki hormonalnej? Nie wiem.
Niedługo postaram się wrzucić coś na dowód. Ale chyba go muszę w tym celu na chatę do lepszego światła zgarnąć.
A jak sam Morus? To czysta kocia miłość
