Sztygar zaliczył spotkanie z weterynarzem - skończyło się na mruczeniu, ugniataniu i generalnie przeszkadzaniu miłością:) Martwią nas trochę przypadłości gastryczne kocura - luźne i śmierdzące kupy... Ale wyniki krwi wzorowe, pasożytów brak, na usg trochę większa wątroba niż statystycznie u kotów, ale bez żadnych zmian, reszta narządów idealna... Już jakiś czas temu wdrożyliśmy lekkostrawną dietę - zero poprawy. Zobaczymy, czy coś się zmieni po antybiotykoterapii...
Aha - i najważniejsze - Sztygar jest ujemny:)
Ostatnimi czasy na Sztygara napływają same skargi... Wolontariusze narzekają: Nie mogę sprzątać, Sztygar cały czas się przepycha. Jak używać łopatki do kuwety, kiedy kot cały czas barankuje rękę? Sztygar ciągle włazi mi na kolana, muszę sprzątać jedną ręką, a drugą go miziać, bo nie daje mi spokoju... Wiecie jak trudno sprząta się klatkę jedna ręką klatkę?
...No po prostu tak się nie da. Może ktoś zechce zabrać go do domu? Bo my nie potrafmy mu się przeciwstawić... Sztygar owinął nas sobie w okół pazura No niech go ktoś weźmie, chociaż na DT
Powiem wam, że chłopak to nam się nawet przystojny zaczyna robić:) No może cudów nie ma, bo to jeszcze za wcześnie... ale jak się poogląda pierwsze zdjęcia i teraz te najnowsze to Sztygar całkiem taki ładny na nich
Poza tym Sztygarowi marzy się człowiek... kiedy tylko widzi wolontariusza płacze i nawołuje. Kiedy klatka się otwiera, Sztygar przeciąga sie w przejściu, a później z całym impetem atakuje miłością tego kto akurat go odwiedził Sztygar uwielbia wszystkich, wszyscy wolontariusze uwielbiają Sztygara, Wszyscy marzymy o dobrym domu dla niego... Sztygar jest po prostu przekochany
Jeszcze niedawno chwaliłam Sztygara za to jak pięknieje i jak pięknie zarasta sierścią na głowie, bardzo mnie to cieszyło i wierzyłam, że wychodzimy na prostą... Niestety rzeczywistość okazała się zupełnie inna i bardzo gorzka Kilka dni po tym wpisie odwiedziłam Sztygara w szpitaliku i ujrzałam gołe placki skóry w kilku miejscach na jego ciele. Wylizane pod szyją do krwi i wydrapane przy pachach...
Przywdzialiśmy Sztygara w gustowny kapelon, zmieniliśmy dietę, założyliśmy obróżkę feromonową i wdrożyliśmy dodatkowe suplementy. Weterynarz pobrał zeskrobiny i czekamy na wyniki.. bardzo niecierpliwie, bo po tygodniu Sztygar wyglądał już tak
W związku z tym, że Sztygar musi nosić gigantyczny kapelon uniemożliwiający mu dalsze wylizywanie się do krwi, pozbawiony jest też możliwości samodzielnego umycia się. Na szczęście kąpiele w wannie i masowanie futerka spienionym szamponem bardzo przypadło mu do gustu Szudranie ręcznikiem w trakcie suszenia także jest w cenie
Mamy już pierwsze wyniki zeskrobin. Są dobre. W badanej próbce nie było żadnych grzybów, pasożytów czy innych straszliwości... jednym słowem Sztygar jest czysty Sztygar zaczął zarastać i na powrót przywdziewa czerń... pomalutku, ale przynajmniej już nie straszy tymi gołym placami. Poza tym, chyba tylko my przejęliśmy się jego stanem, bo on sam nic sobie z tego nie robi i nie obchodzi go nic poza ładowaniem się na kolana i wymuszaniem głasków oraz pełna michą Od teraz Sztygar przechodzi na ścisłą dietę Barf, miejmy nadzieje że w końcu mu się polepszy na dobre
Sztygarowi zdjęliśmy kapelusz ochronny (jak na razie docelowo). Widać, że chłopak był szczęśliwy, mógł się już sam wyczyścić. Sierść powoli tez wraca do normy, zarasta nam kocur, nie widać także nowych wyłysień i świeżych ran....oby już nigdy mu nie przyszło do kociej główki, aby robić sobie krzywdę! apetyt mu się nie zmienił, nadal szybko pochłania podane jedzonko. Barfa dajemy mu 2x dziennie solidną porcję, aby też nabrał trochę ciałka. A co w uczuciach do człowieka? Otóż nic się nie zmieniło! Nadal wskakuje od razu na kolana, trąca główką i barankuje Ten Nasz kocurek wprost stworzony jest dla człowieka, nie ucieka, przytula się, apetyt ma, to dlaczego cichutko? Chodzi o sierść? No przecież jeszcze wypięknieje, potencjał na przystojniaka widać już teraz, ach te zielone oczy..."przez Twe oczy zielone, zielone oszalałem..."
Długo nie pisalim, ale też działo się u Sztygcia - i niestety dzieje nadal - niestety nie za dobrze...
Sztygar zaczął pić dużo wody i chudnąć... Zatem na samym wstępie wizyty poprosiłam o zmierzenie glikemii - prawie 400! Jako że ze względu na problemy skórne dostawał steryd, dodatkowo to kot, który wizytą u weta raczej nie byłby w stanie się zestresować, postanowiliśmy od razu następnego dnia wykonać krzywą cukrową - no i niestety potwierdziły się nasze najgorsze obawy - cukrzyca:((((( Z powodu jak najczęstszego mierzenia glikemii oraz podawania dwukrotnie w ciągu doby w odstępach 12-godzinnych insuliny Sztygar został u mnie. Umieściłam go początkowo w łazience, ale tam dawał takie koncerty, że ani my, ani koty, nie mogliśmy wytrzymać:/ No to zaczęłam wpuszczać bestie do niego - i co? I nic - nawet jednego syku...
A zatem po dwóch dniach mielim takie oto dziwo:
Czyli Sztygcia na stole;)
Nie boi się niczego i jego nikt się nie boi - nawet Prakseda
Jeśli chodzi o zdrowie zaś - nie jest już tak różowo - jest źle... Próbowaliśmy jednej insuliny - nic; teraz jest na drugiej - reaguje, ale nie zawsze, czasem wpada w hipoglikemię, przedwczoraj było ponad 500 - masakra jakaś... Najlepsze, że pozostałe wyniki ma IDEALNE! Nawet fruktozamina się mieści w normie dla cukrzyków... Na początku myśleliśmy, że to wszystko z powodu zapalenia trzustki, które Sztygar miał - ale specyficzna lipaza jest już w normie!
Wszyscy bardzo nam pomagają - pen do insuliny, którego nie można nigdzie kupić (nawet przechodzonego na olx!), dostaliśmy na oddziale diabetologicznym jednego z poznańskich szpitali - ZA DARMO! Apteka sprzedała nam jedną fiolkę insuliny - choć tego się nie praktykuje...
Tylko co z tego, skoro Sztygar wciąż nie ustabilizowany??? Teraz czekamy na wynik jeszcze jednego badania - jeśli ono nic nie powie, trza będzie rozważyć wyjazd do Warszawy...
Mamy przełom Lekarze załamali ręce, my zaczęliśmy analizować wszystko raz jeszcze i jak to najczęściej bywa rozwiązanie okazało się banalnie proste - skoro kotu nic nie dolega, trzustka zdrowa, insulina działa (czasami, ale organizm reaguje na nią), no to zostaje czynnik ludzki... Czynnik umie podawać insulinę, sprzęt sprawny, no to jest jeszcze strona odbiorcza, czyli skóra - do tej pory podawaliśmy insulinę w kark - bo tak najłatwiej uchwycić kota jedzącego. Zmieniliśmy miejsce - no i bingo! Mamy glikemie nawet poniżej setki (zmniejszyliśmy dawkę insuliny!). Dlaczego? Ano dlatego, że Sztygu ma skórę okolic głowy bardzo zmienioną - w zasadzie to blizna na bliźnie, czyli najczęściej wkłuwaliśmy się śródskórnie a nie podskórnie... Szkoda, że trwało to tak długo, ale dobrze, że w końcu na to wpadliśmy... Teraz powinno już być tylko lepiej!!!
Na usg Sztygu ma piękną zdrową trzustkę i fatalną wątrobę z jeszcze gorszym pęcherzykiem żółciowym... Tak, tak - mimo idealnych parametrów wątrobowych. Zatem znowu leki (na szczęście kocur wciąga wszystko) oraz kontrolne usg za miesiąc. Cukrzyca - ustabilizowana, glikemie jak u młokosa, oby tak dalej!!! No i Sztygar musiał mieć dom - on się czuje jakby mieszkał z nami zawsze, stół i łóżko są dla kotka, tak samo kolana - tylko jak ktoś mógł wywalić takiego pluszaka??? Niepojęte...
Tak jak praca ze Sztygarem
Potwierdzam, Sztygar musiał mieć dom, będąc na wakacjach u mnie, kilka razy miał możliwość przebywać w części mieszkalnej (bo jak można nie było pozwolić tym oczom), tak samo: łóżka, krzesła (i inne meble ), ludzie, koty - to nic obcego nie było dla Niego. Trzymamy mocno kciuki za wątrobę
_________________ Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś i Kajtuś P w moim sercu i pamięci, na zawsze.
Sztygu jest po kontrolnym USG - jest w zasadzie constans... Nie na to liczyłam, no ale mogło być przecie gorzej - radiolog powiedziała, że wątroba regeneruje się baaaardzo długo, że w sumie to zdumiewające, że kocur ma giga apetyt, zero wymiotów, w kuwecie w końcu super, no ale nie leczymy wyników - więc oprócz suplementacji wątroby dajemy kotu święty spokój - kontrola za trzy miesiące. Aha - jedyna zmiana to staramy się zejść z króliczego barfa włączając powoli i pojedynczo inne rodzaje białka - teraz jest to jagnięcina i tfu, tfu - skórnie i kuwetowo jest git!
A na fotce...nie! Nie zwłoki - żywy wyluzowany Sztygarcio po usg:
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]