Neda
Dołączyła: 05 Wrz 2016 Posty: 3061 Skąd: Suchy Las
Wysłany: Pią 30 Sie, 2019 17:25 Templi
Zanim do nas trafił Templi był kolejnym z wielu kotów, których leczenie finansowaliśmy. Okazało się, że ten bezdomny pingwinek jest FIV dodatni, a w jego pyszczku skrywa się jedna wielka zgnilizna, w tym niepokojąca zmiana, która została już wycięta. Templi był też rozdęty do granic możliwości, a kiedy trafił do kliniki, miał bardzo wysoką gorączkę i był koszmarnie odwodniony. Pewnie dlatego udało się go złapać - kot po prostu opadał z sił... 😞 Kocurek nic nie chciał przecież jeść, ponadto z niewiadomych powodów wymiotował i cierpiał z powodu biegunki.
O dziwo wyniki badań krwi były w miarę w porządku - i tej iskry nadziei się trzymamy. Nie wiemy jeszcze, jaki charakter miała wycięta z pyszczka zmiana, dlatego obserwujemy, czy się nie odnawia i czekamy na wynik badania cytologicznego. Obecnie Templi jest już w naszym szpitaliku i zaczął jeść!
A jaki temperament skrywa ten wybiedzony pingwinek? Jest miziasty, choć w chwilach niepewności potrafi machnąć łapką. Ale przecież dopiero się poznajemy.
Jak wycięta, to nie lepiej było dać na histopat? Cytologia nie wszystko jednak wykryje
_________________ "Ludzi można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby poszkodowane przez los."
Oscar Wilde
kat
Dołączyła: 18 Mar 2013 Posty: 15132 Skąd: Poznań
Wysłany: Pon 16 Wrz, 2019 16:49
wiedźma napisał/a:
Jak wycięta, to nie lepiej było dać na histopat? Cytologia nie wszystko jednak wykryje
A tego to nikt nie wie, czemu Wieże tak zdecydowały...
Templi ma masakrę w paszczy. Zęby będą do usunięcia, ale czekamy z kolejną narkozą.
Jak przyszłam do niego na podanie leków tydzień temu, to nic nie chciał jeść, bo jak coś próbował wziąć do pyszczka, to aż piszczał z bólu i odskakiwał od miski.
Dopiero płynny pokarm był w stanie wychłeptać
Udało się troszkę podtuczyć Templiego, ale marny to sukces.. Templi jest głodny, chce jeść ale ból mu nie pozwala Rozdrabniamy mu karmę i rozwadniamy do postaci zupy krem żeby jak najłatwiej i najmniej boleśnie mógł się pożywiać, ale mimo to nie rzadko widzimy go odskakującego od miski z sykiem :/ Serce się kraje
Kiedy tylko klatka się otwiera Templi wyskakuje z niej z impetem, ale nie zamierza uciekać daleko, a gdzie tam. Templi pragnie wejść na kolana, schować się w nogach i przytulać do człowieka.
Niestety kolejny test potwierdził nosicielstwo, Templi jest Fiv+
Tym, co ten kot przeżywał - można by obdzielić kilka futer...
Ale po kolei: zgłoszono nam go jako kota, który od kilku tygodni żywi się jedynie mlekiem - kot niekastrowany, okolica zafiviona, karmicielka wszystko ogarnie, łącznie z przetrzymaniem - niech łapie!
No i złapał się po ponad miesiącu prób - oczywiście wtedy, kiedy miejsce na przetrzymanie zajęła kocia rodzinka... No to pojechałam - i chfałaboku - bo bym nie uwierzyła w to wszystko, co się zadziało później...
Byłam przy oględzinach, byłam na bieżąco informowana, co u kocura słychać, ale znowu - po kolei: kot nie je, bo fatalne uzębienie, masakrycznie odwodniony, nie można zmierzyć temperatury - bo nie, ale czuć, że rozpalony, cały uwalany czymś nie do zidentyfikowania - ni to wymioty, ni biegunka... Decyzja jedna: hospitalizacja. Po kilku dniach i stabilizacji jako takiej - kastracja + sanacja paszczy; kocura wypuszczono z zaleceniem kontroli za PÓŁ ROKU. No dobra, ale Templi miał albo zatwardzenie albo biegunkę - no to badanie kału, ale też udaliśmy się do lekarza specjalizującego się w problemach gastrycznych - przy próbie zmierzenia temperatury - SZOK - cały odbyt w ropie: okazało się, że miał takie gigantyczne zapalenie gruczołów okołoodbytowych, ze porobiły się mu przetoki - co ten kot musiał się nacierpieć, masakra. Oczywiście wyszedł brak B12, nadmiar kwasu foliowego - i takie tam "drobnostki" - generalnie jesteśmy w trakcie leczenia, ale to pikuś! Zdiagnozowana giardia też! Bo Templi znowu przestał nam jeść - a w zasadzie zaczęło nas przerażać jego zachowanie: czaił się do miski, kradł (dosłownie!) kąsek karmy, odskakiwał sycząc przy tym, a czasem tak żałośnie miauczał... To, co wetka zobaczyła w paszczy po prostu Ją przeraziło: MASAKRYCZNY STAN ZAPALNY, WSZYSTKO DO WYWALENIA! JAK NAJSZYBCIEJ - ale przecież 3 tygodnie temu narkoza, a to fivek! Natychmiast przeciwból, antybiotyk, lek przeciwzapalny, steryd - byle dociągnąć do tych 6 tygodni, byle Templi jadł - UDAŁO SIĘ!!! Zabieg był w piątek - ale - tu cytat pani dr "Jak stara czegoś takiego nie widziałam" - oczywiście z Templim nie mogło być standardowo: kocur cierpi na nadwrażliwość bólową - przy normalnej narkozie wzdragał się na sam dotyk dziąsła; by móc cokolwiek działać przy zębach doktorka musiała zapodać podwójną dawkę PLUS znieczulenie miejscowe - pierwszy raz w życiu, bo bała się że zaraz Jej wstanie na stole - wyobrażacie to sobie???
O 20 odbierałam go jeszcze zamroczonego, oczywiście nie mogło być mowy o powrocie do szpitalika - jako że był wyziębiony zainstalowaliśmy mu poduszkę elektryczną, pomogło - zaczął się normalnie ruszać i - znowu szok - przyznam się, że prawie spanikowałam - Templi zaczął wyć, miotać się i wkładać sobie pazury do paszczy - po prostu rozszarpywał sobie dziąsła - zanim zdołałam zareagować miał całe łapki we krwi, trzeba go było trzymać z całych sił; w końcu się uspokoił, ale jak tylko go puszczałam robił tak od nowa - w końcu założyliśmy mu kapelusz i podalismy steryd, który miał być na next day - pomogło. Dostał też dodatkową kroplówkę, by zacząć już wypłukiwać tę końską dawkę narkozy... Na szczęście w nocy było już ok, rano - kot nie do poznania! Oczywiście do miski podchodził jak do wroga, podkradał kąski, uciekał, ale zeżarł wczoraj trzy pełne miski - jaka radocha:)))) Tylko dyżurni zrozumieją jak wielka Wenflon na szczęście wczoraj drożny, dziś zaraz będziemy podawać ostatnią infuzję, je!!! Jak normalny kot
Oby to był już koniec zdrowotnych przygód kocura - który okazał się nakolankowym miziakiem, łaknącym człowieka, gruchającym i domagającym się pieszczot - i chyba też jest kotolubny! Teraz czekamy na wynik badania kupy - jeśli zwalczylim giardię - będzie można naszego bidoka przenieść do fivków...
Z całego serca życzę Templiemu, żeby teraz już każdego dnia był zdrowszy.
_________________ Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś i Kajtuś P w moim sercu i pamięci, na zawsze.
Cynamon
Dołączyła: 16 Maj 2013 Posty: 3401 Skąd: Poznań
Wysłany: Nie 06 Paź, 2019 23:18
Teraz może być już tylko lepiej!
kat
Dołączyła: 18 Mar 2013 Posty: 15132 Skąd: Poznań
Templi dziś wrócił na stare śmieci - i znowu nie chce jeść:( Rano nie miałam już czasu, by go porządnie wygłaskać, a tak ewidentnie trzeba robić; nie mam pojęcia, jak można było wywalić na poniewierkę tak kochanego kota...
Zapomniałam jeszcze dodać, że Templi miał podejrzenie FIP - bardzo niski stosunek albumin do globulin i nieco płynu w brzuchu - na szczęście parametr wzrósł, a wysięk był najprawdopodobniej wynikiem stanu zapalnego jelit...
A to coś, czym był oklejony, to była po prostu ropa - lała mu się z tych gruczołów i ... echo:(
I dlatego kot trafił do finansowanych, bo baliśmy się, że zaraz może być info o najgorszym, ale teraz, kiedy wszystko zmierza do pozytywnego finału, chyba można go już oficjalnie włączyć w poczet naszych tymczasków
PS Jeśli drugi test na giardię będzie negatywny (okaże się na dniach) kocur zasili naszą fivkarnię!
kat
Dołączyła: 18 Mar 2013 Posty: 15132 Skąd: Poznań
Wczoraj odwiozłam Templiego rano do siedziby, a wieczorem - miałam go z powrotem w łaznience:/ Znowu nie chciał jeść - płacz, odskakiwanie od miski, czajenie się do niej... Badanie kontrolne niczego nie pokazało, tylko utwierdziło nas w przekonaniu, że kocur cierpi na przeczulicę, a steryd podany w piątek po prostu przestał działać... Dziś dostał lek długo działający - w teorii 3 tygodnie - i już godzinę po iniekcji wcinał papu aż miło:) Oby faktycznie przetrwał okres gojenia...
A tak było w piątek:
Taki wcinającego Templiego jeszcze nie widziałem, oby tak już było zawsze
_________________ Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś i Kajtuś P w moim sercu i pamięci, na zawsze.
Dużo można tu przeczytać o tym jaki Templi jest wrażliwy na ból. Nie można temu zaprzeczyć, ale muszę wam powiedzieć, ze to jeden z najgrzeczniejszych kotów jeśli chodzi o robienie zastrzyków Podczas iniekcji Templi siedzi grzecznie na kolanach, jest całkowicie obsługiwany w pojedynkę, a po wszystkim jeszcze się łasi i prosi o głaski
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]