Lessa
Moderatorzy: crestwood, Migotka
Dziś kawałek mojego serca został wyrwany. brutalnie, nagle.
Dla mnie i całej rodziny ten czarny piątek jest aż dosłownie czarny.
Lessa odeszła. Nagle, bez słowa. Bez uprzedzenia. Najmniejszej uwagi, że coś jest nie tak.
Wczoraj jadła, pila, skakała, miziała się, mruczała, tuliłam ją na rękach...
W nocy, jak zawsze, przyszła do łóżka i położyła się w nogach.
Rano jak wstałam to też była w łóżku. Dostała buziaka na dobry dzień.
Wróciłam do domu, leżała sobie w pościeli. Zawsze lubiła być z boku i obserwować.
Potem do Niej podeszłam, zobaczyłam, że dziwnie otwiera buźkę.
Zawołałam TŻ`ta - decyzja jedziemy do weta. Transporter... jeszcze syn włożył Jej zabawkę żeby Jej smutno nie było.
U weta temperatura 33stopnie... szybkie RTG
Jak to Lessa Waleczna wyrywała się i nie chciała współpracować.
Potem inkubator.
Okazało się, że płyn w klatce piersiowej. Szybka decyzja o odbarczeniu. Płyn w odcieniu czerwonego.
Wzieli Ją... Nie zdążyłam powiedzieć Jej jak bardzo Ją kocham.
Potem usłyszałam, że nie dała rady...
Poszłam do Niej, przytuliłam i .... nie potrafiłam oddać.
Jestem wdzięczna, że dostałam czas na pożegnanie się... ale to nie tak miało być.
Pojechaliśmy całą rodziną i tak chcieliśmy wrócić..
Ona podjęła inną decyzję.
Przepraszam Cie Lessa za to czego nie zrobiłam choć może mogłam. Może coś mi umknęło..
Ale przecież wczoraj jeszcze mruczałaś na moich rękach.
Pewnie jeszcze przez długi czas nie będę mogła uwierzyć w to, że biegasz nie po naszym mieszkaniu tylko z innymi futerkami za tęczowym mostem.
Dałaś nam tyle miłości. Tak wiele mruczenia i radości. Nadal mam Twój kieł, gdy Ci wypadł - choć minęły 2 lata..
Po powrocie do domu Miki wziął zabawkę i powiedział, że to dla Ciebie do szpitala.
Hanna chodzi i miauczy. Chyba też nie wie co się dzieje, wszak wczoraj jadłyście z jednej miski i obok siebie leżałyście tuż przy mnie. Razem.
A teraz... teraz nie wiem jak będzie.
Chcę, żebyś wiedziała, że bardzo Cię kocham. Byłaś i jesteś Członkiem Naszej Rodziny.
Moją Córką.
Kochamy Cię tak bardzo.
Dla mnie i całej rodziny ten czarny piątek jest aż dosłownie czarny.
Lessa odeszła. Nagle, bez słowa. Bez uprzedzenia. Najmniejszej uwagi, że coś jest nie tak.
Wczoraj jadła, pila, skakała, miziała się, mruczała, tuliłam ją na rękach...
W nocy, jak zawsze, przyszła do łóżka i położyła się w nogach.
Rano jak wstałam to też była w łóżku. Dostała buziaka na dobry dzień.
Wróciłam do domu, leżała sobie w pościeli. Zawsze lubiła być z boku i obserwować.
Potem do Niej podeszłam, zobaczyłam, że dziwnie otwiera buźkę.
Zawołałam TŻ`ta - decyzja jedziemy do weta. Transporter... jeszcze syn włożył Jej zabawkę żeby Jej smutno nie było.
U weta temperatura 33stopnie... szybkie RTG
Jak to Lessa Waleczna wyrywała się i nie chciała współpracować.
Potem inkubator.
Okazało się, że płyn w klatce piersiowej. Szybka decyzja o odbarczeniu. Płyn w odcieniu czerwonego.
Wzieli Ją... Nie zdążyłam powiedzieć Jej jak bardzo Ją kocham.
Potem usłyszałam, że nie dała rady...
Poszłam do Niej, przytuliłam i .... nie potrafiłam oddać.
Jestem wdzięczna, że dostałam czas na pożegnanie się... ale to nie tak miało być.
Pojechaliśmy całą rodziną i tak chcieliśmy wrócić..
Ona podjęła inną decyzję.
Przepraszam Cie Lessa za to czego nie zrobiłam choć może mogłam. Może coś mi umknęło..
Ale przecież wczoraj jeszcze mruczałaś na moich rękach.
Pewnie jeszcze przez długi czas nie będę mogła uwierzyć w to, że biegasz nie po naszym mieszkaniu tylko z innymi futerkami za tęczowym mostem.
Dałaś nam tyle miłości. Tak wiele mruczenia i radości. Nadal mam Twój kieł, gdy Ci wypadł - choć minęły 2 lata..
Po powrocie do domu Miki wziął zabawkę i powiedział, że to dla Ciebie do szpitala.
Hanna chodzi i miauczy. Chyba też nie wie co się dzieje, wszak wczoraj jadłyście z jednej miski i obok siebie leżałyście tuż przy mnie. Razem.
A teraz... teraz nie wiem jak będzie.
Chcę, żebyś wiedziała, że bardzo Cię kocham. Byłaś i jesteś Członkiem Naszej Rodziny.
Moją Córką.
Kochamy Cię tak bardzo.
"friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly"
- kotekmamrotek
- Posty: 13578
- Rejestracja: 08 cze 2014, 15:04
- Lokalizacja: Luboń
Wydawac by się mogło, że czas leczy rany.
Tylko co jeśli tak nie jest?
Lessy nie ma już dluszy czas. Nie ma jej fizycznie bo ciągle jest w naszych sercach.
Jak bardzo można kochać Kota? Bardzo.
Mimo, że nie ma jej z nami, kochamy ja nadal.
Po odejściu Lessy do dnia dzisiejszego mamy w domu trudne rozmowy.
Przez kilka miesięcy widzialam ja. Widzialam ja doslownie wszędzie. W miejscach, w których lubiła przebywać. W moim łóżku, w wannie, czy w pokoju dziecka.
Ale to ja.
Kilka miesięcy po Jej odejściu siedziałam z synem w salonie.
Nagle Miki zaczal krzyczeć "Mamus patrz! Kotek!" Wskazując na półkę pod telewizorem. "Tam jest kotek!"pytam się gdzie jest kotek i szukam swojej rezydentki. "No tam jest kotek, kotek Lessa!"
Miki mial wtedy ok 3.5 roku, może więcej. Ponoc dzieci widza więcej i ja wierzę, że tak jest.
W lipcu na wakacjach syn dostal maskotkę Rysia.
Cieszył się strasznie. My też. Po chwili powiedzial, ze jego rys ma na imię Lessa. Popłakałam się.
Kilka dni temu z samego rana mialam godzinny placz. Placz syna o Lesse. O to, ze on za nią teskni. Ze on chce znow mieć kotka Lesse. W każdym czarnym kotku Ja widzi. My też.
Oczywiście, Miki ja pamieta bo opowiadam mu o Niej. O tym, jak Ona go kochała. Jak od samych jego narodzić o niego dbala. Jak go pilnowała. Jak bardzo go kochała.
Ale ona kochała nas wszystkich. Kochala ludzi. Broniła ludzi nawet przed rezydentka.
Takich sytuacji w przeciągu tego czasu było więcej.
Byla cudownym kotem.
W sumie to nadal jest, bo Ona zyje w naszych sercach. Jej dusza jest z nami.
Tylko my nie możemy się pogodzić z brakiem Jej obecności.
Lesso, tak bardzo nam Ciebie brakuje. Tak bardzo za Toba tęsknimy.
Za 3 miesiące mina 2 lata a ja nadal nie umiem się z tym pogodzić.
Tylko co jeśli tak nie jest?
Lessy nie ma już dluszy czas. Nie ma jej fizycznie bo ciągle jest w naszych sercach.
Jak bardzo można kochać Kota? Bardzo.
Mimo, że nie ma jej z nami, kochamy ja nadal.
Po odejściu Lessy do dnia dzisiejszego mamy w domu trudne rozmowy.
Przez kilka miesięcy widzialam ja. Widzialam ja doslownie wszędzie. W miejscach, w których lubiła przebywać. W moim łóżku, w wannie, czy w pokoju dziecka.
Ale to ja.
Kilka miesięcy po Jej odejściu siedziałam z synem w salonie.
Nagle Miki zaczal krzyczeć "Mamus patrz! Kotek!" Wskazując na półkę pod telewizorem. "Tam jest kotek!"pytam się gdzie jest kotek i szukam swojej rezydentki. "No tam jest kotek, kotek Lessa!"
Miki mial wtedy ok 3.5 roku, może więcej. Ponoc dzieci widza więcej i ja wierzę, że tak jest.
W lipcu na wakacjach syn dostal maskotkę Rysia.
Cieszył się strasznie. My też. Po chwili powiedzial, ze jego rys ma na imię Lessa. Popłakałam się.
Kilka dni temu z samego rana mialam godzinny placz. Placz syna o Lesse. O to, ze on za nią teskni. Ze on chce znow mieć kotka Lesse. W każdym czarnym kotku Ja widzi. My też.
Oczywiście, Miki ja pamieta bo opowiadam mu o Niej. O tym, jak Ona go kochała. Jak od samych jego narodzić o niego dbala. Jak go pilnowała. Jak bardzo go kochała.
Ale ona kochała nas wszystkich. Kochala ludzi. Broniła ludzi nawet przed rezydentka.
Takich sytuacji w przeciągu tego czasu było więcej.
Byla cudownym kotem.
W sumie to nadal jest, bo Ona zyje w naszych sercach. Jej dusza jest z nami.
Tylko my nie możemy się pogodzić z brakiem Jej obecności.
Lesso, tak bardzo nam Ciebie brakuje. Tak bardzo za Toba tęsknimy.
Za 3 miesiące mina 2 lata a ja nadal nie umiem się z tym pogodzić.
"friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly"