Najbardziej w prowadzeniu wątku wolontariusza cieszy kiedy może napisać coś pozytywnego, jakiś koci postęp, dobra wiadomość. Nieco mniej, że coś nie idzie... Ale przecież się pracuje nad tym. Najgorzej jest napisać, że kota nie ma. Po prostu nie ma. Miał być, a miska zarezerwowana dla niego stoi pusta. Zamiast pomagania kotu w oswojeniu się z nowym otoczeniem pozostają poszukiwania, odbieranie telefonów, trzymanie się nadziei i głęboka wiara.
Pędzel uciekł szybko, tylko 3 dni był z nami. Cały zestresowany, jak to kot w nowym domu. Nikt niestety nie przewidział tego, co się stanie pewnej nocy, że Pędzelek pokona moskitierę i ucieknie. I to była sekunda, ledwo dało się go złapać już był na dworze.
Od tamtego momentu trwają poszukiwania w różnych porach dnia. Cała okolica jest oplakatowana ogłoszeniami, dzięki temu często otrzymujemy telefony, że widziany jest być może Pędzel. Od razu na nie reagujemy, układamy klatki-łapki w miejscach w których był być może widziany bądź w miejscach potencjalnie atrakcyjnych dla kota. Ciągle się nie poddajemy i wierzymy w dobre zakończenie... Całe szczęście okolica jest bezpieczna, jeśli Pędzel gdzieś tu bytuje, jest w miarę bezpieczny. Jednak to kotek wymagający wizyt u weterynarza, nie nadaje się do życia poza domem. Dlatego tak zacięcie go szukamy... Naprawdę liczymy, że jeszcze nie raz pojawi się tu jego zdjęcie, już w domu...
