Mieliście kiedyś tak, że nagle całe Wasze życie wywraca się do góry nogami, a Wy zostajecie zupełnie sami, bezsilni, przerażeni, zdani na łaskę i niełaskę świata, na którym Was nie chcą...? Nie? To macie szczęście, którego los poskąpił zgłoszonym nam w lutym czterem kotom... Ich właściciel zginął, a one z dnia na dzień zostały bez opieki, bez dachu nad głową, wystawione na dwór w okolicy, w której szybko zaczęły przeszkadzać. W momencie otrzymania zgłoszenia nie mieliśmy miejsca dla czterech dodatkowych futer, ale zwróciliśmy się o pomocą do aktywistek z Ratujemy Koty Z Półwiejskiej, które otoczyły opieką dwa z nich - przepięknego, kremoworudego kocura, Bogusia, oraz delikatną biało-burą koteczkę, Amelię. Jako że czas naglił, bo koty okazały się niewykastrowane (!), gdy tylko w naszym szpitaliku zwolniły się jakieś klatki - zgarnęliśmy pozostałe trikolorki. Jedna z nich to właśnie Aretuza. Kicia jest póki co wystraszona, ale widać, że to zdecydowanie domowy kot...
Aretuza jest nieco mniej odważna niż jej siostra Europa, ale nie pozostaje daleko w tyle, po chwili zachęcania chętnie poddaje się głaskom i innym czułością ze strony wolontariuszek Podobnie jak jej siostra nie cierpi zabiegów usznych i zakrapiania ich orimedrylem, ale niestety niema wyboru, uszy trzeba czyścić. To co zdecydowanie odróżnia ją od Europy to gadulstwo. Paszcza jej się nie zamyka, bez przerwy na coś się skarży i nawołuje. Obecnie ulokowana zameldowana w szpitaliku pod Krzesimirem, przekrzykuje się z nim dzień w dzień (uszy więdną)
Wczoraj Areta wróciła po kastracji przywdziana w kolorowy kubraczek z wenflonem na łapce i oczywiście skargom nie było końca Podczas zabiegu usunięto jej tez jeden z kłów, stąd odrobina krwi na pyszczku.
Rekonwalescentka już pozbawiona szwów - wszystko pięknie zagojone:) W uszach też porządek, zatem za tydzień czeka koteczkę szczepienie i będzie w pełni gotowa do adopcji:)
Ślicznota z niej - i taaaaaka kochana
W zeszłym tygodniu w ramach ewakuacji szpitalika Aretuza trafiła do naszej kociej komuny Jako że wylądowała pod stołem, przez chwilę nazywałyśmy ją Podstoliną.
Szybko jednak okazała się Tuską-obżartuską, której nic tak nie ośmiela, jak szama Choć w większości kociego towarzystwa wzbudziła już na starcie przerażenie, sama od początku pozostaje wobec innych futer życzliwie obojętna. No może teraz, kiedy koty przestały histeryzować i zaczęły się bardziej ośmielać, obojętność Tusi jest już ździebko mniej życzliwa W stosunku do ludzi Aretuza wykazuje się przede wszystkim wielką delikatnością; docenia też mizianki, ale sama nie szuka kontaktu. Chyba że zgłodnieje
Dopiero kiedy trafiła do nas, zobaczyłam, jaka ta kota jest duża. Zdecydowanie bliżej jej gabarytami (mimo chudości) do np. rezydenta Pasiuka niż Sabriny czy Banshee. Na żywo jest też jeszcze ładniejsza niż na (bardzo pięknych zresztą) zdjęciach powyżej.
Tu jeszcze fotki z pierwszych dni w DT:
_________________ If cats looked like frogs we'd realize what nasty, cruel little bastards they are. Style. That's what people remember.
Od kilku dni klatka Aretuzie służy głównie za toaletę oraz karcer na czas karmienia, bo to zwierzę - gdyby mogło - serio ciągle by jadło... Chuda jest dziewczyna i podjadanie jej niby nie zaszkodzi, ale niekoniecznie takie będące w zasadzie zjadaniem 5 porcji Musiałyśmy postawić granice, coby nam się Tuśka nie rozpękła... A że do tego przy jedzeniu się kicia nie certoliła i pchała pyszczek do misek wciąż zajętych, reszta futer - oburzona takim despektem - zaczęła mały strajk głodowy. Zatem kraken je w zamknięciu i grzecznie czeka na uwolnienie, aż reszta skończy swoje jedzeniowe kontredanse.
Na drugim miejscu w hierarchii bytów umiłowanych przez Tusię (po żarciu) jest trochę zapomniane (przez resztę stada) legowisko; to miłość od pierwszego leżenia, kiedy to poducha trafiła jeszcze do klatki.
Swoją drogą, gdy zaczęłyśmy Aretuzę wypuszczać, na początku przesiadywała pod fotelem, więc szybko pod fotel trafił najpierw chociaż mały kocyk.
A później DIY kocykowe wyrko z podusią
Ulubione legowisko stopniowo wywędrowywało z klatki na coraz bardziej widoczne pozycje i teraz Aretuza wyleguje się prawie na środku pokoju.
Jednego dnia obczaiła też fotel w pokoiku kotów, ale nie znalazł w jej oczach na tyle uznania, by próbowała nań wrócić.
Sukcesem z wczoraj jest natomiast oswajanie przestrzeni łóżka.
Natomiast stan na dziś, to już nie etap oswajania, lecz chyba próba przejęcia
_________________ If cats looked like frogs we'd realize what nasty, cruel little bastards they are. Style. That's what people remember.
To zamiłowanie do jedzenia jest rodzinne, Europa tez kocha jeść . Skończy swoją porcję i zaraz robi przegląd pozostałych misek:). Jak tylko zbliżę się do szafki ze smakołykami jest pierwsza:)
To zamiłowanie do jedzenia jest rodzinne, Europa tez kocha jeść . Skończy swoją porcję i zaraz robi przegląd pozostałych misek:). Jak tylko zbliżę się do szafki ze smakołykami jest pierwsza:)
A też drze się przy tym jak przysłowiowe stare gacie?
_________________ If cats looked like frogs we'd realize what nasty, cruel little bastards they are. Style. That's what people remember.
To zamiłowanie do jedzenia jest rodzinne, Europa tez kocha jeść . Skończy swoją porcję i zaraz robi przegląd pozostałych misek:). Jak tylko zbliżę się do szafki ze smakołykami jest pierwsza:)
A też drze się przy tym jak przysłowiowe stare gacie?
Zaczyna werbalizować swoje prośby o papu , póki co delikatnie;)
Tusia wygląda jak takie lelum polelum czy inna mimoza, ale to tylko pozory Bo ogólnie Tucha... sierżantuje. Dzikie biegi, zakończone wrzaskiem, bo ktoś przegiął w zabawie? Nasz śpioszek-leniuszek od razu leci zrobić porządek! Ale tak poza tym koty Aretuzie nie przeszkadzają. Potrafi nawet cierpliwie znosić, jak w nią wpadną, ganiając za piórkiem. A zdarzyły się i takie obrazki:
czy nieśmiałe otarcia przed karmieniem. Jednak na niewinne "awanturki" w stadzie Tusia wciąż reaguje nie najlepiej. Czasem też pacnie łapą czy syknie, kiedy ktoś przejdzie za blisko, ot tak. No nic, wszyscy się siebie uczymy i Tuś musi podłapać pewne zasady.
W stosunku do ludzi było spoko i jest jeszcze lepiej - Tuska zaczyna sama zabiegać o uwagę A mizianki lubi bardzo!
Jutro Aretuza jedzie na szczepienie i przy okazji poprosimy ortopedę o rzucenie okiem na jej prawą, przednią łapkę - kotka zdaje się na nią utykać, ale ponieważ zwrócono mi dziś uwagę, że kot jest u nas trochę ponad 2 tygodnie, a ja już wymyśliłam mu 4 potencjalne różne schorzenia, to być może jest to klasyczne przewrażliwienie młodego rodzica
_________________ If cats looked like frogs we'd realize what nasty, cruel little bastards they are. Style. That's what people remember.
Aretuza była dziś u weterynarza i okazało się, iż wyjazd celem prozaicznego zaszczepienia oraz skonsultowania pozornie oczywistego odstresowego zapalenia pęcherza przyniósł kilka niespodzianek, w tym przynajmniej jedną całkiem sporego kalibru.
początek wizyty był bardzo przyjemny: pani doktor odpaliła USG i obejrzała koci pęcherz stwierdzając, że jako żywo niczego niepokojącego tam nie widzi i pocieszając mnie, że mimo iż Tucha zdoiła się w trasporterze, moczu jest dość, aby go pobrać i zbadać. obejrzała też nerki (ładne), a później z przyzwyczajenia przejechała także po innych rejonach kociego brzucha - jelita spoczko, trzustka spoczko, drogi żółciowe spoczko, pęcherzyk... ugh, nawet ja byłam w stanie dostrzec wielką szarą kropę. mieliśmy więc pierwszą niespodziankę... przez cały czas badania Tucha była znośna, bardzo nieszczęśliwa, ale niespecjalnie walcząca, chociaż wyginała się na wszystkie strony, więc musiałam ją trzymać naprawdę mocno za wszystkie cztery łapy. a propos łap - saszka niemal od początku pobytu Aretuzy u nas, a konkretnie od momentu, kiedy zwierzę wyszło z klatki i zaczęło łazić, utrzymywała, że kota utyka na prawą przednią łapę. jak na moje miała rację, a nadgarstek rzeczonej łapy wyglądał jakoś dziwnie. pani doktor sprawdziła i potwierdziła nasze podejrzenia, poprosiła jednak, aby Tuchową kończynę obejrzał specjalista, który obiecał zajrzeć w przerwie między dyżurami.
omówiłyśmy sprawę pęcherzyka, tj. pani doktor mówiła, a ja starałam się ją zrozumieć (niechaj Niebiosa nagrodzą tę cudowną kobietę i jej cierpliwość), zrobiłyśmy punkcję, po czym pani doktor oddaliła się, aby zbadać pobrany mocz, a do nas zajrzał pan doktor ortopeda. pomacał Tuchowe łapy, pokręcił, powyciągał i orzekł od razu, że to jakiś stary, poważny uraz, że nadgarstek jest niemal nieruchomy i koniecznie mamy zrobić rentgen. Rengten zrobiliśmy (Tucha grzeczna, choć zirytowana), potem poszliśmy obejrzeć zdjęcie i cóż... okazało się, że prawa przednia łapa koty jest złamana w sposób wyjątkowo mało przyjemny, z wyraźnym przemieszczeniem i na zdjęciu prezentuje się tak potwornie, że osłupiałam. pan doktor głową pokiwał, oznajmił, że to cud, iż kończyna zrasta się tak, jak się zrasta i nakazał powtórny RTG za trzy, cztery tygodnie - ponieważ proces gojenia jest w toku, łapa nie boli, kot nie odczuwa dyskomfortu i jest bardzo sprawny, interwencja jest wskazana jedynie, jeśli zacznie się coś mocno komplikować. jeśli nie - niechaj się tak zrasta dalej, skoro nie boli i nie przysparza Aretuzie dyskomfortu.
tym sposobem wylądowaliśmy w domu z zapasem Zylkene, lekami na zapalenie pęcherzyka żółciowego plus wskazaniem do badania krwi w przyszłym tygodniu. co będzie dalej - czas pokaże.
_________________ A kim to jesteś, rzekł dumny lord, że muszę ci się kłaniać?
Jedynie kotem innej maści, takiego jestem zdania!
W płaszczu czerwonym albo złotym, lew zawsze ma pazury
Lecz moje równie ostre są i sięgną twojej skóry.
kat
Dołączyła: 18 Mar 2013 Posty: 15132 Skąd: Poznań
Po piątkowych przebojach Tusia była bardzo umęczona i w pewnym momencie sama zaszyła się w klatce, którą ogólnie zdaje się traktować nie tylko jako stołówkę, ale i azyl, więc ku pokrzepieniu ducha trochę odpicowałyśmy jej tę miejscówkę, by z jednej strony zwiększyć poczucie bezpieczeństwa, a z drugiej zachęcić Tusię do opuszczenia kryjówki. Tak powstało Chateau de Tusz
Plac zabaw przed posiadłością szybko wzbudził entuzjazm (jak miło mieć kotka, który docenia takie gadżety )
Przez weekend było ogólnie całkiem spokojnie i sympatycznie, choć Tusia nadal zdaje się nie kumać pewnych reguł w stadzie, co niestety prowadzi czasem do spięć. Szczególnie z kotkami - kocury mogą pozwolić sobie na więcej. Mam jednak wrażenie, że dziewczyna w sumie bardzo szybko się uczy. Poza tym jest łasa na pochwały i ma taką psią przyjemność przypodobania się człowiekowi, więc - jakkolwiek śmiesznie to brzmi - chętnie się słucha, reaguje na "nie", łatwo odwrócić jej uwagę, uspokoić itd. Ogólnie jest naprawdę superkotkiem
Jeśli chodzi o "wady" - kiepsko znosi podróże i trzeba na nią podczas nich uważać jeszcze bardziej niż zwykle, bo po prostu próbuje rozwalić transporter. Oczywiście dodatkowe zabezpieczenie chroni kratkę kontenerka przed wyważeniem przez Tusię, ale niestety nie pyszczek Tusi przed poranieniem No i tak sobie dzisiaj Tuska nawywijała
A ogólnie to czekamy w napięciu na wyniki badań krwi. Powinny być jutro...
_________________ If cats looked like frogs we'd realize what nasty, cruel little bastards they are. Style. That's what people remember.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]