Ten to ma farta - nie dosyć, że przeżył wypadek samochodowy, to jeszcze nieprzytomnego z drogi zebrała go... lekarz weterynarii! To naprawdę wyjątkowy szczęściarz (choć może zabrzmi to cynicznie), bo po zapakowaniu do auta doktorka obeszła okoliczne domostwa pytając o właściciela - ten się nie znalazł... Do lecznicy przyjechał domniemany - już przytomny - dzikun... I po raz kolejny - ten w czepku urodzony (nomen omen - zobaczcie foty ) kocur odniósł tylko powierzchowne rany: stłuczony pęcherz, pęknięta błona bębenkowa, rana cięta tylnej łapki - I TYLE...
Plan był na szybką kastrację i wypuszczenie w miejsce bytowania, ale znowu - fuks! - bardzo wysokie parametry wątrobowe (co często jest wynikiem urazu) uniemożliwiły to działanie - i bardzo dobrze, bo po trzech dniach udawania, że go nie ma, kocur okazał się miziakiem do kwadratu - i wtedy zmiękła doktorka - i tak Szuszwolek - tfu! OLEG!!! - czyli wiejski kocur spod kościańskiej wsi znalazł się u nas.
Oleg jest młody, w pełni zdrowy (testy ujemne), czekają go tylko standardowe zabiegi oraz... doprowadzenie się do porządku, bo póki co roztacza wokół siebie powalający zapach, a i wygląd ma jeszcze nieco... hmmm - niestaranny;)
Oluś już nie śmierdzi - bez najmniejszych komplikacji przeszedł zabieg kastracji; przechodzi też samego siebie jeśli chodzi o uwielbienie człowieka - gdyby nie to, że w tymczasowym domu tymczasowym jest kilkanaście innych kotów do miziania (czyli bardzo duuuuża konkurencja) nie schodziłby z opiekunów! I bardzo ważna wiadomość - nasz pseudo-szuszwolek lubi dzieci:)
Skończyły się restrykcje dotyczące swobodnego przemieszczania się po mieście i Oluś wrócił do siedziby. A "do siedziby" oznacza niestety, że do klatki To dla kotka, który tak bardzo kocha człowieka smutne rozwiązanie, ale niestety konieczne. Gdyby tylko znalazł się ktoś, kto pokochał by go tak bardzo jak on kocha człowieka Oluś odwdzięczyłby się ogromem swojej miłości
A tu jeszcze w domowych pieleszach tymczasowego domu tymczasowego
U Olega dobre wieści, ptaszki ćwierkają o przeprowadzce do swojego domu... Trzymajcie kciuki, żeby instalowanie zabezpieczeń poszło bez problemu, a Oluś wakacje spędził już na własnej kanapie!
W międzyczasie Oleg dostarcza ciotkom dużo radości, w byciu słodkim kotkiem osiągnął mistrzostwo, a zrobienie mu nieruszonego zdjęcia wymaga wiele samozaparcia
Oluś już dawno powinien grzać kolana swoim człowiekom - ale nie grzeje, bo trafiła go inwazja obcych:/ Najpierw jelitowi pasażerowie na gapę w postaci tęgoryjców (mimo dwukrotnego odrobaczenia!), a później jeszcze grzyb:/ Na szczęście zareagowaliśmy w porę, zmiana skórna była wielkości pinezki i już w zasadzie zarosła - dla pewności jednak kocurek dostanie jeszcze trzecią szczepionkę i powinno być git! U Olusia miesza pobyt w klatce - bardzo źle to znosi, on musi być jak najszybciej z człowiekiem...
Oleg jest albo największym pechowcem tej Fundacji, albo za czasów biegania po Pecnie był bardzo niegrzeczny i wkurzył nie te bóstwa co trzeba... Otóż udało się nam zwalczyć inwazję obcych w jelitach, pokonaliśmy też dermatofity i już mieliśmy ogłosić zwycięstwo, gdy w trakcie głasków objawił się nam guzek. Szybka kontrola u weta i wiemy, że najpewniej jest to guzek poszczepienny. Zwykle znikają one samoistnie i wystarczy samo smarowanie maścią poprawiającą ukrwienie okolicy, by przyspieszyć proces. Jednak znając pecha Olega poważnie rozważamy rytualne odymianie, kąpiel w mleku, przykładanie pijawek i koncert mis tybetańskich...
Oluś chyba za nic ma nasze starania w walce z jego guzkiem. Smarujemy go maścią z arniki (guzek, nie całego kota ) jednak aby jej sobie nie zlizywał zakładany ma kołnierz ochronny. Oleg jasno dał nam do zrozumienia co o nim myśli..
Przy okazji chyba urządził sobie jakąś imprezę podczas naszej nieobecności
Przez ostatnie 3 tygodnie wieści z DS płynęły różne: Oleg potrzebował trochę czasu na aklimatyzację, był ewidentnie wystraszony, miał kiepski apetyt i w napięciu czekaliśmy na pierwszy urobek Na szczęście szybko okazało się, że chłopakowi trzeba dać spokój, ale... nie za duży. Odcięcie dostępu pod łózko, pod którym się od razu skitrał, i zapewnienie schronień trochę bardziej na widoku w "bezpiecznym" pokoju, niemal natychmiast przyniosło pewne postępy.
Tu foto z pierwszych dni:
Obecnie chłopak jeszcze się oswaja z nowym miejscem, ale już sam próbuje eksplorować resztę terenu, gdzie ma zapewnione (niemal) profesjonalne kryjówki w każdym pomieszczeniu:
(które ponoć nawet docenia!).
Mała Autorka budek to zresztą superkumpela Olega, do której jako pierwszej kocur zaczął wychodzić sam. Być może dlatego, że bardzo zaangażowała się w jego karmienie Nad relacjami z najmłodszym (ludzkim) członkiem stada jeszcze trzeba popracować, ale problemów większych w sumie nie stwierdzono
No a dorośli w ogóle są cool:
Zwłaszcza, kiedy można z nimi wieczorami pooglądać filmy czy pograć na ps. Oleg okazał się przy okazji niezłym telemaniakiem Wszedł też w fazę dzikowania w nocy, więc widać, że stopniowo czuje się coraz pewniej
_________________ If cats looked like frogs we'd realize what nasty, cruel little bastards they are. Style. That's what people remember.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]