Wielkopolska wieś, kombinat rolniczy w likwidacji. Na terenie firmy, w rozpadającej się oborze, której czasy świetności minęły wraz z upadkiem PGR-u, żyło stado ponad 40 kotów. Od kilku miesięcy stadem zajmuje się nasza wolontariuszka - kastruje i leczy koty, części z nich udało się znaleźć też domy. Widać, koty mnożyły się w bardzo bliskim pokrewieństwie, bo u części z nich występują wady oczu - tak było też w przypadku tego kocurka - tak wyglądał:
Nie wiemy, co mu tak naprawdę dolegało, gdyż oko zostało usunięte podczas kastracji przez miejscowego weterynarza. Jednooki kot średnio (co najmniej) radzi sobie na wolności, więc zgodziła się nim zaopiekować miejscowa fundacja szukając Piratowi domu. Po dwóch miesiącach nasza wolontariuszka doznała szoku, kiedy przywieziono jej Pirata z opinią kompletnego dzikuna, nieobsługiwalnego, w ogóle nienadającego się do adopcji (SIC!) z rekomendacją wypuszczenia, bo ze stresu nie je... Jako że klatki były potrzebne dla kotów kastrowanych, no i ta opinia bardzo doświadczonej osoby od lat zajmującej się kotami, Pirat został wypuszczony - w końcu w domu był tak bardzo nieszczęśliwy... Mijają kolejne dwa miesiące - na terenie gospodarstwa grasują lisy - zagryzły około 15 kotów, Pirat o włos uniknął śmierci - podduszonego znaleźli pracownicy obiektu; stan był na tyle poważny, że kocur trafił do naszego stałego lekarza weterynarii - i tu przeżyliśmy szok - to, że kot jadł, zakrawało na cud - w paszczy zgnilizna i lejące się ropsko - to ta prozaiczna przyczyna powodowała, że mało jadł; niemożliwe, by nie zauważono tego przy kastracji - no chyba, że w ogóle nie zajrzano mu do jamy ustnej:/ Do czasu sanacji Pirat siedział już w klatce i wtedy dopiero wyszło, jakim strasznym dzikunem jest;) Zabija - miłością Oczywiście początkowo był bardzo przestraszony:
ale już po kilku dniach wyglądał tak:
Jak każdy kot z tego stada:
- jest filigranowy,
- ma niesamowicie mięciutkie futerko,
- dogaduje się z kotami,
- uwielbia zabawę,
- jeszcze bardziej kocha jedzonko,
- siedzi w klatce
No i jeszcze na żywo zobaczcie, jaki to dzikun był:
Podsumowując - pechowiec, bo i bez oka, i częściowo bezzębny, cel niemal śmiertelnego ataku lisów, źle oceniony przez człowieka; ale tak naprawdę szczęściarz, bo w końcu trafi pod nasze skrzydła, no i na bank znajdzie swojego OPIEKUNA - już na zawsze!!!!
Na dominującą cechę Pirata wysuwa się... gadulstwo;) Matko, jemu paszcza się nie zamyka! Grucha, gardłuje, popiskuje, miaukoli, oczywiście mruczy - wszystko to w jednym celu - byle tylko człowiek zwrócił na niego uwagę... Tak, bo ten kot bez głasków jest po prostu nieszczęśliwy Można go już bez problemu wyciągać z klatki, na kolanach odstawia istne cyrki! I im bardziej czochrany - tym lepiej!
Narzekałam kiedyś na Oponkę, że to, co ona robi w klatce, to przechodzi ludzkie pojęcie (kociego oczywiście nie;) - no to mam następcę - żwirek jest dosłownie wszędzie! Miseczka musi być przytwierdzona do prętów, bo inaczej leżała do góry dnem (oczywiście żwirek jest i tak w niej ), zabawki są na zewnątrz, a Pirat często leży z posłankiem na głowie Tylko między tymi dwoma kociastymi jest jedna podstawowa różnica - Oponka miłowała porządek, Pirat - zabawę - czasem mam wrażenie, że ten kot jest na baterie (tylko nie powiedzieli mi, gdzie się je wyłącza;) - on nawet po jedzeniu szaleje! Jeśli ktoś chce dokocić kociaka - Pirat poleca się do usług
Pirat był dziś na kontroli uzębienia - jest IDEALNIE
Zatem kłów absolutnie nie ruszamy, wystarczą copółroczne oględziny - może uda się te zęby zachować, bo nie ma najmniejszego śladu stanu zapalnego!
A Piratowi przydałoby się takie urządzenie a'la myjka - on KOCHA czochranie
A Piratowi trza czasu - widziałaś, co robi, jak zaufa człowiekowi, no nie???
Wierzę, że będzie się regularnie zgłaszał do Ciebie na mizianki, aż będziesz miała go dosyć
Pirat już się daje troszkę głaskać, ale łobuz jest nie nadążam z sprzątaniem. Ten przemieszczający się samodzielnie żwirek...
Lubię robić kotom zdjęcia, jak tylko coś uchwycę, podeślę.
Pirat w DT ( z małym opóźnieniem)
Fantastycznie dogaduje się z rezydentem.
Jeśli chodzi o kontakty z człowiekiem.
Pirat mnie zaakceptował, przy drzwiach wejściowych mnie witają obaj.
Pozwala mi się głaskać, uprawiając kocią jogę, ale tylko na dystans ręki, wszelka próba zbliżenia się powoduje ucieczkę. Czasem podgryza i liże mi dłoń.
Kotek sam wskakuje na kanapę a ostatnio wskakuje również mi do łózka, przy odpowiednich dźwiękach
Goście, nieznane osoby, budzą strach więc ucieka i się chowa. Szkoda, bo wszyscy są ciekawi małego łobuza. Trzeba dać mu czas.
Zabawy: ostatnio znalazł gdzieś resztki materiałowej rybki, które nosi w pyszczku. Resztki, bo został tylko kadłub, nie ma ogona, ani płetw. Do tego mruczy, takiego dźwięku wcześniej nie słyszałam, przypomina ciche urządzenie elektryczne, nie chce rybki oddać. Równie fajną zabawka jest zapasowy guzik w woreczku strunowym (został podstępem odebrany), korek od wina, piłeczka pingpongowa, papierek (odebrany również).
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]