Cały czas "obrabiamy" kastracyjnie kolejny kompleks działkowy w Poznaniu - tym razem łapie się czarny kocur z opuchniętym pyszczkiem - zatem oprócz kastracji czeka go opracowanie ropnia pod okiem; podczas zabiegu okazuje się, że na karku jest kolejna zakażona rana, a w paszczy dość duży bałagan... Kocur wygląda na tyle "podejrzanie", że lekarz decyduje o wykonaniu badań krwi i testów - doświadczenie weterynaryjne nie zawiodło - badania krwi okazały się przyzwoite, ale test pokazał nosicielstwo wirusa FIV... No cóż, mimo że kocur okazał się dzikiem nad dzikami (chociaż karmicielka go ponoć głaskała! - "ponoć" bo naprawdę trudno nam w to uwierzyć teraz ) musiał zostać - najpierw w działkowej altanie, bo nie mieliśmy miejsca w szpitaliku, ale teraz jest już u nas. I dobrze, że został, bo po miesiącu opuchlizna na pyszczku wróciła:( Antybiotykoterapia pomogła - oby na stałe! Bo jeśli stan kota się powtórzy będzie musiał zostać poddany sedacji... Dzik został nazwany Luntrusem - czyli po poznańsku takim hultajem, łobuzem - penerkiem jednym słowem;) Wierzymy, że tak jak nasi Chemik czy Czaruś (czarne, FIV+ diabły wcielone ) Luntrus też stanie się miziakiem do kwadratu - oby jak najszybciej!
Wiek: 33 Dołączyła: 05 Maj 2018 Posty: 144 Skąd: Poznań
Wysłany: Sro 19 Sie, 2020 14:56
Oj niezłe z niego ziółko (jak na razie) jeszcze przerażony otaczającymi ludźmi, Czarnidełko przypominające trochę Czarusia też początkowo dzik, a teraz tylko przytulać Luntrus wymaga trochę czasu żebyśmy mogli przekonać go, że człowiek nie jest taki wcale zły jak mu się wydaje, ale jedzonko poda pobawi się, podrapie pod bródką, to wszystko jeszcze przed nami wiec trzymajcie kciuki
Wiek: 33 Dołączyła: 05 Maj 2018 Posty: 144 Skąd: Poznań
Wysłany: Wto 08 Wrz, 2020 12:35
Luntrusek jak na razie jeszcze charakterny :twisteale ale pomału staje się też ciekawski już nie tylko leży zwinięty w chlebek w samym rogu klatki, a zdarza mu się dumnie siąść obserwując co takiego ten człowiek robi i kiedy w końcu będzie jedzonko, do którego podchodzi już nie czekając aż ten natrętny człowiek sobie pójdzie tylko od razu biorąc się za spożywanie. Na głaskanie patyczkiem jeszcze niestety się nie godzi, ale mam nadzieje, że w najbliższym czasie da się przekonać.
Ostatnio zmieniony przez Piena Nie 13 Wrz, 2020 14:26, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 33 Dołączyła: 05 Maj 2018 Posty: 144 Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 24 Wrz, 2020 14:52
U Luntruska duży progres już nie tylko nie czeka aż człowiek wyjdzie żeby dorwać się do miseczki, a zjada smaczki prosto z ręki. Mieliśmy nawet spotkanie 1go stopnia kiedy to pazurek Luntrusa zahaczył się w kocyk trzeba było pomóc biedakowi odplątać paluszek chwila stresu jak zareaguje, ale tutaj też pozytywne zaskoczenie co prawda w oczach było widać przerażenia, ale jakby wiedział że to przecież dla jego dobra. Patyczkoterapii nadal nie lubi ale chyba chce po prostu ominąć ten etap i przejść od razu pod rękę
Mimo postępu z oswajaniem Luntrusik nam się posypał i najprawdopodobniej mamy grzybiarza:/ Trzeba będzie koleżkę zaszczepić i na pewno wzmocnić jego system odpornościowy... A jest już tak dobrze:
Już ze 2 tygodnie temu Luntrus przestał na mnie syczeć, a w zamian za to przywitał się przeciągłym miałkiem głodowym (przeciągłe, zrzędliwe miaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaałuuuuu). Jak na takiego zakapiora, bardzo szybko zmienił punkt widzenia i postanowił zakumplować się z wolontariuszami Teraz Luntrusik na sam widok człowieka zaciekle barankuje kraty i ponagla głośno opieszałe dyżurne - wiemy, że wszystko to robi by jak najszybciej dostać porcję jedzonka, ale z satysfakcją czochramy jego czarne futerko i odnosimy wrażenie, że i on coraz więcej przyjemności czerpie z samego głaskania
Oj tak Zdecydowanie widać, że Luntrus, jeśli chodzi o przydatne funkcje człowieków nie tylko ceni sobie podawanie jedzonka, ale i w głaskach coraz bardziej się lubuje
Kwestia szczęścia I bez pomocy Jeanne by się nie udało Z doświadczenia przy takich nachalnie łasicznych kotach od razu ustawiam w aparacie tryb sportowy i trzaskam serie z nadzieją, ze chociaż na jednym będzie wyraźnie. Te wyżej to wyselekcjonowane z kilkudziesięciu (jeżeli nie 100) z taką właśnie jak określiłaś czarną dziurą wciągającą rękę A to ostatnie foto to w ogólnie nie mogłam uwierzyć oczom, jak zgrałam foty na kompa i zobaczyłam na większym ekranie o.O Numery w totka pewnie też bym trafiła z takim szczęściem
Luntrus to łobuz! Syczy, warczy, wyje, paca z pazurami, szczerzy groźnie kły – zdecydowanie potrafi wytworzyć dystans. Syczy nawet z pyszczkiem pełnym jedzonka… Na szczęście apetyt mu dopisuje, a jedzonko pochłania błyskawicznie – nawet to z suplementami. Pod tym względem to kochany koteczek.
Wysprzątanie mu klatki jest nie lada wyzwaniem. A sprzątać trzeba codziennie. Upodobał sobie zwijanie kocyków i wkopywanie ich bardzo starannie do kuwety – pełnej kuwety. W takim tempie to zabraknie mi niedługo kocyków, bo nie nadążam ich prać i suszyć! Ostatnio tak mu zapaszki kuwetowe nie odpowiadały, że postanowił wołać w środku nocy byle by człowiek się obudził i posprzątał. Czyścioszek się znalazł
Przed nami zadanie by się dogadać i wydobyć z kawalera jego potulne oblicze, bo w tych pięknych, złotych oczach kryje się wrażliwa i kochana istotka.
Neda
Dołączyła: 05 Wrz 2016 Posty: 3061 Skąd: Suchy Las
Wysłany: Sro 04 Lis, 2020 10:27
Wczoraj mój stary się pyta: A kto wziął tego czarnego wariata?
Ja na to, że to już wcale nie taki nie wariat. A Dawid, że pewnie znów się cofnął w rozwoju o tysiąc lat.
Luniek jest u nas już tydzień i jeden dzień i w tym tak krótkim czasie zaprezentował się w całej okazałości. A jaki jest Luniek? To żaden sykacz czy wariat! Luniek to rozmruczany kocio, uwielbiający mizianki, barankujący głaszczącą rękę - dopomina się o atencję miaucząc jak mała kocia panienka! Jest absolutnie ujmujący. Jest strachulcem jakich mało - na szybszy, niespodziewany ruch reaguje syczeniem, ale jak się orientuje, że przecież wszystko jest dobrze to nadstawia się na głaski Luniek nie czuje się jeszcze na tyle pewnie, żeby wyjść z klatki, która jest cały czas otwarta, ale wszystko jeszcze przed nim. Ale jest choć trochę pewny siebie, bo dał już brzuszek do wygłaskania, zaczął się myć przy mnie, no i najważniejsze - dał się wyczesać! Taki dzielny jest Luniek! Spokój zdecydowanie mu służy i postępy robi błyskawicznie. Jestem z niego dumna!
Z Luńkiem często sobie gawędzimy i tak wspólnie doszliśmy do wniosku, że imię Luntus godzi w jego usposobienie - jest zupełnie nieadekwatne do jego milusiowatości. Tak więc Luntrus został Luńkiem i zdecydowanie mu się to podoba Bo Luniek to delikatny kocurek o pięknych oczyskach - brać i kochać!
Luniek zaczął się też bawić, prawdziwy z niego drapieżca
Neda
Dołączyła: 05 Wrz 2016 Posty: 3061 Skąd: Suchy Las
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]