Taaa - gdyby nie schroniskowe doświadczenie Pani Doktor i niewiarygodne wręcz cierpliwość i spokój - nie byłoby badań:/ Ja, szczerze mówiąc, byłam skłonna się już poddać... No ale dałyśmy radę przeżyć - wszystkie trzy:wink: Wieści niestety takie sobie: obraz nerek na usg nieciekawy (bardzo nawet) - wyniki są wręcz zaskakująco dobre... Dodatkowo w moczu białko - dlatego wprowadzono nowe leki i suplementy, które - o dziwo! - Nesti skrzętnie wyjada z miseczki Ale to nie koniec - kotka od jakiegoś czasu drapała sobie uszko - czasem aż do krwi - okazało się, że nabawiła się zapalenia: żeby je wyleczyć trzeba było codziennie podawać leki - nie do wykonania w domu - dlatego Ernestyna dzień w dzień, przez tydzień, jeździła do lekarza - i udało się znowu - i przetrwać, i wyleczyć uszko! Ale to nie koniec wieści: stan paszczy jest bardzo zły - bez sanacji się nie obędzie... Zatem jeśli tylko nastąpi stabilizacja wyników - rezerwujemy termin - już teraz możecie trzymać kciuki - na pewno BARDZO się przydadzą...
A Nesti - no cóż, jak widać, nic sobie z tych wszystkich wieści robi;)
No właśnie z Nesti to taka dziwna sprawa, z zewnątrz wydaje się ,że wszystko w porządku, nigdy nie wymiotowała, całkiem dobrze je, przyjmuje leki a jednak wyniki nie idealne Nesti jest od połowy grudnia na nowych lekach, jeśli wyniki się poprawią do zajmiemy się pyszczkiem:)
Nesti miała ciężki miesiąc, zaczęło się od sanacji paszczy a zakończyło na zaprzestaniu jedzenia, pogorszeniu wyników nerkowych i zapaleniu trzustki (biegunki) , po licznych wizytach u wet. i serii kroplówek i zastrzyków, stan się poprawił, ale nie wróciła jeszcze do dawnej formy. Najgorzej ,ż nie chce jest mokrej karmy, je tylko suchą co nie pomaga w podawaniu jej leków:((
Niestety nie mam dobrych wiadomości, Nesti ciągle nie wróciła do dawnej (lepszej) formy, dalej nie chce jeść nic mokrego a i z jedzeniem suchego z dnia na dzień jest coraz gorzej, praktycznie nie je wcale. dlatego czeka nas znów wizyta u weterynarza. Poza tym brak życia u kici, ze swojej kryjówki w szafie wychodzi tylko żeby pochlipać wody, skubnąć coś i zrobić siusiu, widać ,że coś jej dolega
Wizyta u weterynarza z Nesti zakończyła się serią badań, usg, prześwietlenie i wyszło ,że Nesti ma/miała zatwardzenie, całe jelita były pełne (wyniki jedzenia suchej karmy), zastosowano leki i kroplówki i na szczęście pomogło, bo inaczej groziła Nesti lewatywa, co w jej przypadku byłoby trudne. Teraz obserwuje czy jest codziennie coś stałego w kuwecie. Pobrano jeszcze krew ale czekam na wyniki. Jest juz lepiej bo Nesti wyszła z szafy i przeniosła się pod okno balkonowe, ale dawna Nesti ciągle nie wróciła, nie chce się bawić i ciągle jej osowiała
Wizyta u weterynarza z Nesti zakończyła się serią badań, usg, prześwietlenie i wyszło ,że Nesti ma/miała zatwardzenie, całe jelita były pełne (wyniki jedzenia suchej karmy), zastosowano leki i kroplówki i na szczęście pomogło, bo inaczej groziła Nesti lewatywa, co w jej przypadku byłoby trudne. Teraz obserwuje czy jest codziennie coś stałego w kuwecie. Pobrano jeszcze krew ale czekam na wyniki. Jest juz lepiej bo Nesti wyszła z szafy i przeniosła się pod okno balkonowe, ale dawna Nesti ciągle nie wróciła, nie chce się bawić i ciągle jej osowiała
Katkat, warto podać Nesti glucik przygotowany z ziaren siemienia lnianego (zalane gorącą wodą, odcedzone i glucik bez ziaren podany do jedzenia lub strzykawką do pysia). Działa łagodząco i poślizgowo.
Niestety wyniki krwi się pogorszyły, skoczyła kreatynina, zalecenie kroplówki 2-3 razy w tygodniu.
Jeśli chodzi o jej zatwardzenia to ciężka sprawa bo nie jest łatwo Nesti podać cokolwiek na siłę, zwłaszcza jak nie ma nikogo do pomocy w domu, ale będę próbować, dziś moze na kroplówce podamy Lactulozę a siemię lniane zakupię. Co do trawki to Nesti zawsze dużo jej jadła, niestety odkąd ma usunięte zęby nie potrafi jej pogryźć i sobie z nią poradzić, urywam jej kawałki i jakoś wspólnie jeden , dwa źdźbła zje
Bardzo ciężko mi pisać, ponieważ Nesti juz nie ma z nami:( Trafiła do mnie 1,5 roku temu, mimo ,że nie była typem przytulasa, była najsłodszą, kochaną, grzeczną kotką. Miała cudowne czarne oczy w których zakochałam się od razu i bardzo mocno, widać w nich było, że doświadczyło ją życie. Mimo ,że była krucha i delikatna dzielnie przeciwstawiała się weterynaryjnym zabiegom, a z powodu swojej choroby często weterynarzy odwiedzała, mimo to nigdy się na mnie nie obraziła za to ,że ja tam woziłam. Był czas, że udało się Nesti podreperować zdrowie, były to cudowne chwile patrząc jak relaksacyjnie wyciąga się na słońcu, śpi słodko i wcina aż uszy się trzęsą, tak bardzo brakuje mi tego jak wybiegała powitać mnie jak wracałam z pracy, jak rano wbiegała do sypialni gdy usłyszała, że się przebudziłam.......Niestety ten czas minął, choroba się nasiliła, a kryzysy zdrowotne pojawiały się jeden za drugim, aż Nesti przestała jeść po raz kolejny i nawet siłą nie chciała przyjmować żadnych pokarmów, serce mi krwawiło patrząc jak cierpi z bólu i z bezsilności ,że nic nie mogę zrobić. Straciła całą radość życia i oczy były coraz smutniejsze. Teraz serce mi krwawi bo trzeba było podjąć najtrudniejszą decyzję, tak bardzo mi jej brakuje i tak bardzo pusty jest dom bez niej, wydaje mi się ,że za chwilę wybiegnie z pokoju, wydaje mi się, że słyszę jej tupanie pazurkami po parkiecie.......tak bardzo chciałabym jeszcze raz ją przytulić, zobaczyć jej piękne oczy.....mam nadzieję, że czuła jak bardzo jest kochana, na zawsze pozostanie w moim sercu:(((((
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]