
Astor i Cody - maluchy ze Szpitalnej
Moderatorzy: crestwood, Migotka
Duzi przesadzili z tym nie pisaniem, ale na swoje wytłumaczenie mają to, że mieli taką jedną dużą imprezę po drodze i teraz wciąż dochodzą do siebie. Codulek ma się bardzo dobrze, muszę pochwalić Dużego, że ostatnio sam złożył stół i krzesła i nasz szary przystojniak uwielbia odpoczywać sobie po dzikich harcach na stole albo na miękkiej podusi... Ten to ma dobrze. Ostatnio ze względu na zmianę diety niektórych kociastych musieliśmy porozdzielać miejsca wydawania posiłków. Tak się zdarzyło, że Codul zazwyczaj je w sypialni, a tam pognała nasza Nenucha... Szarak od razu wyczuł spisek i owarczał nas dokumentnie. Na szczęście zrozumiał, że to żaden podstęp i w spokoju pochłonął barfa ;-)
Dawno nie było niemiłych niespodzianek
parę dni temu na pyszczku Codiego pojawił się on - strup. Początkowo działaliśmy jedynie z płatkiem zagłady, Cody od razu wyczuł, że coś się święci. Profilaktycznie warczał i syczał za każdym razem, kiedy Duzi pojawiali się obok razem...
W czwartek przestraszyliśmy się, bo strup powiększył się i było widać, że Coduś źle się czuje. Wizyta u weterynarza, dzielny pacjent twardo łyka antybiotyk, ale musimy poczekać na powrót do normalności. Prosimy o trzymanie kciuków, żeby przystojniak wrócił do zdrowia.
Nie muszę chyba mówić, że w lecznicy Cody pokazał, jaki z Niego duży i waleczny mężczyzna? ;-)



W czwartek przestraszyliśmy się, bo strup powiększył się i było widać, że Coduś źle się czuje. Wizyta u weterynarza, dzielny pacjent twardo łyka antybiotyk, ale musimy poczekać na powrót do normalności. Prosimy o trzymanie kciuków, żeby przystojniak wrócił do zdrowia.
Nie muszę chyba mówić, że w lecznicy Cody pokazał, jaki z Niego duży i waleczny mężczyzna? ;-)
Dziękuję w imieniu przystojniaka! My powolutku wychodzimy na prostą. Cody skończył już brać antybiotyk, ma jeszcze rankę, ale wszystko idzie ku dobremu. Niestety musimy poczekać na odrośniecie wąsików... Cody wciąż jest trochę nerwowy, wszelkie próby przetarcia pyszczka Płatkiem Zagłady kończą się sykiem, obrazą i ucieczką pod łóżko. Na szczęście mamy już sposób na delikwenta 

Coduś wszedł w nowy rok pełen energii, ale żeby nie było tak radośnie to na pyszczku pojawił się mały zajadzik. Pokonamy tego nieproszonego gościa raz-dwa.
Jeśli chodzi o święta, Cody jak na poważnego mężczyznę przystało pomagał sprzątać, lepić pierogi i gotować kapustę - tzn. widziałam to w Jego wspierającym wzroku, kiedy podnosił głowę pomiędzy drzemkami.
Najprzystojniejszy z kotów jasno wyraził się na temat Sylwestra i ludzi puszczających fajerwerki, przez grzeczność nie będę tu powtarzać Jego słów.
Jeśli chodzi o święta, Cody jak na poważnego mężczyznę przystało pomagał sprzątać, lepić pierogi i gotować kapustę - tzn. widziałam to w Jego wspierającym wzroku, kiedy podnosił głowę pomiędzy drzemkami.

Najprzystojniejszy z kotów jasno wyraził się na temat Sylwestra i ludzi puszczających fajerwerki, przez grzeczność nie będę tu powtarzać Jego słów.

Cody naprawdę ma w nosie konwenanse i zawsze robi to, co uważa za słuszne. Kilka dni temu uznałam, że to najwyższa pora, aby usunąć z balkonu pozostałości po kwiatkach. Wyrzucam resztki, porządkuję balkon, pod oknem zebrała się cała kocia ferajna i PACZOM co ta duża robi. Oczy mają większe niż 5 złotych. Pomyślałam, że Codicjusz, który zajął moją matę do akupresury może chociaż na mnie spojrzy... Nawet dyskretnie zapukałam przez szybę. Cody spojrzał na mnie z pogardą, oczy wyrażały "Kobieto, tym chcesz zwrócić moją uwagę, no proszę...". Po tej akcji przeciągnął się i zaczął kolejną drzemkę. Tak trzeba żyć. 

Oj tak, na pewno jest wesoło i nie można narzekać na nudę. Niestety w ostatnim tygodniu Cody dał nam trochę smutniejszy powód do braku nudy.
W zeszłą niedzielę coś zaszkodziło Codiemu żołądkowo - pojawiły się wymioty. Na początku myśleliśmy, że to tylko zakłaczenie, niestety Coduś zwymiotował powtórnie. Nie myśleliśmy wiele - raz dwa i pojechaliśmy na niedzielny dyżur do kliniki. Pacjent otrzymał leki rozkurczające i przeciwwymiotne, na szczęście brzuszek był miękki, a temperatura w normie. Trochę strachu było, ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
W zeszłą niedzielę coś zaszkodziło Codiemu żołądkowo - pojawiły się wymioty. Na początku myśleliśmy, że to tylko zakłaczenie, niestety Coduś zwymiotował powtórnie. Nie myśleliśmy wiele - raz dwa i pojechaliśmy na niedzielny dyżur do kliniki. Pacjent otrzymał leki rozkurczające i przeciwwymiotne, na szczęście brzuszek był miękki, a temperatura w normie. Trochę strachu było, ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze.