Łapek został zgłoszony do nas jako kot ewidentnie nie radzący sobie na wolności na działkach w Suchym Lesie - oczy zaropiałe, kulejący, przeganiany przez inne koty... Miał podobno swojego właściciela, ale ten jakiś czas temu zmarł i od tego czasu zaczął sobie radzić coraz gorzej. Zdecydowanie należało mu pomóc i po małych perturbacjach trafił ostatecznie do mojej piwnicy. Okazało się, że jest kotem bezgranicznie kochającym ludzi i ładuje się na kolana każdemu, traktorząc przy tym nadzwyczajnie głośno. Jak jest mu nadzwyczajnie dobrze to i nawet się oślini

A co do jego zdrowia... Skupiliśmy się najpierw na jego oczach, bo te wyglądały najgorzej. Początkowo było podejrzenie chlamydii jednak po dokładniejszych oględzinach prawdopodobną przyczyną ich złego stanu był uraz i zwyczajowe babranie się z tego powodu. Wyszło na to, że w lewej rogówce była dziura, ogromny ropień i paskudna opuchlizna. Prawe oko lepsze, bez urazu, aczkolwiek i tak ropa się sączyła. Dostał środki przeciwbólowe, antybiotyk ogólny oraz antybiotyki w kroplach do oczu i teraz tylko czas i regularne zakrapianie mogły poprawić ten stan. W przypadku braku poprawy wisiało widmo robienia wymazu i dalsza diagnostyka ewentualnego paskudztwa siedzącego w jego oczkach. Minęło kilka tygodni i na szczęście jest już dużo, dużo lepiej. Do całkowitego wyzdrowienia oczu może mogą minąć jeszcze ze 2 miesiące ale poprawa jest znacząca. Trzymajcie kciuki, żeby tak pozostało.
No to skoro oczy zostały w miarę podgarnięte przyszło zająć się jego łapką. Łapciu gapciu bardzo kuleje na lewą łapkę i praktycznie w ogóle jej nie obciąża. Aż byłam zdziwiona, że w takim stanie bez problemu wskakuje na krzesło, a nawet na stół. Po konsultacji ortopedycznej i zdjęciu RTG uwidoczniło się masakryczne zwyrodnienie stanu kolanowego. Ja bedąc laikiem w takich sprawach, aż się za głowę chwyciłam jak zobaczyłam to zdjęcie, tak bardzo było widać jak jest źle

W przyszłym tygodniu będzie dalsza diagnostyka, bo panu doktorowi nie spodobał się jeszcze stan miednicy, jednak bez znieczulenia nie dało rady zrobić zdjęcia. Ogólnie pan doktor stwierdził, że skoro w takim stanie Łapek wskakuje na krzesło czy stół, to jest mistrzem świata... Póki co, nie wiadomo czy w ogóle jesteśmy w stanie mu jakkolwiek pomóc w tej kwestii.
Łapciu rezyduje sobie czały czas u mnie w piwnicy, wypuściłam go z klatki, zawsze to lepiej jak ma więcej miejsca do łazęgowania. Jednak jest tam ciemno (tylko jedno małe okno) i nie ma człowieka cały czas obok, a on tak kocha głaski i bliskość...
Ogólnie aż trudno mi sobie wyobrazić ile on bólu musiał doznać i z nim funkcjonować. Najpierw uraz łapki, z którym nic nie zostało zrobione, który zagoił się byle jak, a potem jeszcze te oczka. Ech...
Łapek na
ZDJĘCIACH.