Klapsztula napędziła na strachu... mam nadzieję, że na strachu tylko się skończy. Ale czekamy na wyniki HP (za 2 - 3 tygodnie mają być) ale zacznijmy od początku... 2 tygodnie temu w niedzielę Klapsztula zwymiotowała i nie chciała nic zjeść cały dzień ani następny, nawet na swoje ulubione smaczki nie zareagowała i 24h się nie załatwiła. Więc zaalarmowana przez mamę i wsadziliśmy kota do transportera i na sygnale jechaliśmy do kliniki. Weekend był bardzo upalny, dlatego mieliśmy nadzieję, że to wina upałów. Siku ze stresu poszło do transportera ale podejrzenie zapalenia pęcherza. USG pokazało, że nerki nie są jakieś ładne więc na sygnale pojechaliśmy do Pani nefrolog. I ta wizyta zwaliła nas z nóg... Podczas robienia USG pani dr zobaczyła niewyjaśniony twór średnicy 3 cm usytułowany przy ujściu przewodu żółciowego... zalecenia zrobić laparoskopie zwiadowczą. Weterynarz prowadzący Klapsztulę również potwierdził tą diagnozę... najgorsze, ze nikt nie był wstanie powiedzieć nam co to może być. Zabieg udało nam się umówić 2 tygodnie po pierwszej wizycie u weterynarza. Klapsztula dzisiaj miała zabieg. Niestety ma brzuch rozcięty po całej długości od wysokości mostka po ostatnie sutki. Lekarz wycinający zmianę stwierdza, że raczej nie powinno to być nic nowotworowego, tylko stworzyła się tkanka zapalna, ponieważ okazało się że przewód żółciowy był przytkany. Bardzo prosimy o trzymanie Kciuków za Klapcie. A my bardzo i to bardzo chcieliśmy podziękować Kotkowimamrotkowi. Ola bardzo dziękuje, że mogłam dzwonić o każdej porze dnia i nocy. Że odstąpiłaś mi swoją wizytę u lekarza prowadzącego Klapsztule, że mogłam liczyć na Twoją pomoc i dużą wiedzę! Jeszcze raz dziękuje! Cytując moją mamę, jak skończy się pandemia to ja to dziewczynę chyba wycałuje!
Teraz Klapsztula wypoczywa, w kubraczku hańby. Ma zakaz 2 tygodnie wskakiwać na cokolwiek. Dlatego została sklatkowana. Jutro wizyta kontrolna u lekarza prowadzącego.
Wieści z pola bitwy są następujące.
Klapsztula jest dwa dni po zabiegu. Rana wygląda bardzo dobrze. Jest na antybiotyku i lekach przeciwbólowych. Wczoraj i dzisiaj dostała jeszcze kroplówkę ponieważ nie chciała zjeść. Ale mam już informacje że zjadła ładnie saszetkę gastro. Ponieważ musiała przejść na dietę gastro. Siku wkoncu też się pojawiło wczoraj wieczorem no inaczej by już trzeba było działać dalej z tym fantem. Klapsztula to bardzo dzielna kotka. Nie podoba jej się to że siedzi w klatce i dwa razy z niej już zwiała mamie. Ale złapana nieprotestuje by do niej znowu trafić. Nie lubi swojego pomarańczowego wdzianka. Ale niestety musi je nosić do momentu ściągnięcia szwów mamy taką nadzieję Pani dr wczoraj zmodyfikowała troszkę jej ubranko bo jak ja zobaczyła to stwierdziła że Pulka wygląda jak hipis który ma kilo w gaciach bo jej dupka wisiała w kubraczku teraz wygląda jak rasowa parowa w pomarańczowym flaczku Kochamy Ciebie Klapsztulko
Niestety twór okazał się być najgorsza rzeczą jaką mógł się okazać. Złośliwym nowotworem trzustki...
Teraz najważniejsze jest dbać o komfort życia Klapsztuli... A kiedy będzie źle pozwolić jej godnie odejść... Mam nadzieję, że będzie się cieszyla dobra kondycja jak najdłużej...
Klapsztulo mam nadzieję że ty czujesz, że jesteś przez nas kochana! I nie pozwolimy ci cierpieć.
Klapsztula dzisiaj odeszła a razem z nią odeszła cząstką mnie. Ta historia miała mieć szczęśliwe zakończenie. Klapsztula znalazła dom taki na prawdę... Taki na zawsze... Cieszyła się nim rok...
Dzisiaj równo o 16 jej serce przestało bić... Zasnęła przy nas. Przy mnie i przy mamie która otoczyła ja największą opieką. Mam nadzieję Klapsztulko, że czułaś, że jesteś kochana przez nas.
Kto będzie witał mnie leżąc na łóżku u mamy w sypialni? Kto pokaże, że umie mruczeć tak głośno że nikt nie umie głośniej? Kto będzie słodko miałczal jak będzie pora jedzenia?
Zostało pusty transporter, wielka wyrwa w sercu.
Olu dziękuję za wszystko co dla niej zrobiłaś! Że pomagałas nam w tych trudnych chwilach.
Neda dziękuję że ja złapałas na tych działkach, że poczuła co to jest ciepło domu co to jest miłość człowieka.
Dr Agnieszko dziękuję że była Pani z nami do ostatniego oddechu, że mogliśmy przyjechać o każdej porze i zawsze nas Pani przyjęła, dziękuję że to Pani pomogła skrócić cierpienie Klapsztuli
Klapsztulo! Biegaj szczęśliwie za tęczowym mostem. Nigdy ciebie nie zapomnę! [*]
Kochany aniołku, nie ma Ciebie już miesiąc. A ja nadal łapie się na tym że idąc do mamy zaglądam do sypialni i pytam się gdzie jesteś.
Wiem, że to była najsłuszniejsza decyzja jaką mogliśmy podjąć by pozwolić Tobie odejść i biegać szczęśliwe za TM. Ostatnie 3 dni Twojego życia nie były życiem w komforcie... Ja sądzę że ty sama nam pokazałaś że to ten czas. Kiedy zaatakowałas głaszcząc rękę ranią ja do krwi. Wtedy wiedzieliśmy że ta wizyta będzie ta ostatnia.
Może się to wydawać głupie, ale byłaś wyjątkowym kotem tak cieszyłam się, że zostałaś w rodzinie, że zawsze będziesz blisko. Bo gdyby nie to że nie dogadywałas się z naszym Gasparem to ja bym Ciebie adoptowała.
Pustka po Tobie jest wielka. Ale mam nadzieję, że jest Tobie tam lepiej ta nadzieja koi trochę ten ból...