
Szary nalot na języku
Wszystko rozumiem, Bukanor, ale dobry gabinet wie jak sobie poradzić z badaniem nawet agresywnego kota bez premedykacji. Najłatwiej powiedzieć właścicielowi, że się nie da, a głupi Jaś nie szkodzi. Wszystko co mówimy dyktowane jest troską o zwierzaka. A to, co wiemy, wiemy dlatego, że non stop jesteśmy w jakimś gabinecie wet, co daje szansę na porównanie 

"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Gdyby nie było w domu innego kota to zastanowiłabym się nad próbą dokocenia za jakiś czas. Ale w związku z tym, że jest, a on ja ignoruje to jednak... ja jestem na nie. Wprowadzenie nowego kota na tym etapie wywoła dodatkowy stres i zmiany, które w jego sytuacji zostaną jeszcze bardziej wyolbrzymione. To czego on teraz potrzebuje to spokój i rutyna dające poczucie bezpieczeństwa. Dokocenie w przyszłości jak najbardziej, ale dopiero jak Disel upora się z depresją. Do co przezywa Disel to trochę inny smutek, niż ten powodowany brakiem towarzystwa kotów ogólnie. Czy konsultowaliście sprawę z behawiorystą? Jeśli nie to myślę, że warto.
Generalnie dokocenie w tym momencie jest opisywane jako błąd, czy istnieją wyjątki od tej reguły - nie wiem.
Co do Gabapentyny - ten lek dostajesz tylko u weta, albo na receptę
Więc nie jest to coś o czym decyduje się samemu. Zapytałam, bo zazwyczaj jest to krok do wykonania przed pomysłem sedacji. No ale nie znam Disla, być może gaba by nie wystarczyła.
Generalnie dokocenie w tym momencie jest opisywane jako błąd, czy istnieją wyjątki od tej reguły - nie wiem.
Co do Gabapentyny - ten lek dostajesz tylko u weta, albo na receptę

Zgadzam się z Niebieską. Saper został dooadoptowany do kocurka, który w zeszłym roku stracił towarzyszkę. Behawiorysta doradził wówczas pozostawienie Kacprowi czasu i przestrzeni dla... żałoby - nie bójmy się tego słowa. Za jakiś czas - jak najbardziej!
"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Jak dla mnie Diesel jak najbardziej przeżywa żałobę.
Zawsze był ostrożny, jeśli chodzi o ekspresję - chociaż to jest kot bardzo towarzyski i wrażliwy. Ktoś do nas przyszedł - Diesel był w pobliżu - na odległość, gdzieś w kąciku, ale był zawsze. Z kotami przeprowadzaliśmy się trzy razy - chwila stresu - sprawdzały czy komplet kotów jest i już były u siebie. Jeździliśmy na wakacje głównie z Winylem (ze względu na leczenie), ale zdarzało się z całą trójką - nowe miejsce - krótki obchód, sprawdzenie, czy wszyscy są i można spać/rozrabiać. Koty zachowywały się normalnie.
Koty bardzo przywiązują się do ludzi i swoich kocich przyjaciół. Z Winylem nigdy się nie pokłóciły. Diesel został przygarnięty, ponieważ Winyl czuł się samotnie, a również był bardzo towarzyski. I tak tworzyły duet wiele lat. Winyl był kotem bardzo wesołym i przyjacielskim, nie przejawiał żadnej agresji czy strachu nieważne kto i z jakim stworem by nas odwiedził czy kogo by spotkał na wakacjach. (Do tego stopnia, że swoim zachowaniem wzbudzał zawsze zainteresowanie). W międzyczasie pojawił się Krówek. Krówek miał tendencję do dominacji, bywał zazdrosny - ale przyjacielskość Winyla rozładowywała potencjalne niesnaski, przez co nigdy nie doszło do żadnej bójki, czy kłótni (co przy 3 kocurach mogłoby się zdarzyć). Za to Diesel bardzo chętnie z Krówkiem się ganiał i bawiły się razem.
Oba chodziły smutne po odejściu Winyla. Krówek zaczął wracać do siebie, tak u Dieselka smutek przerodził się w kocią depresję. W tej chwili odrzuca Krówka - Krówek go zaczepia i prowokuje do zabawy, a on nie reaguje lub ucieka. Na początku, zaraz po odejściu Winyla Diesel przyszedł do Krówka się przytulić do spania - tak jak to robił z Winylem, ale Krówek nie chciał spać razem i sobie poszedł, więcej Diesel już nie próbował. (Krówek przeważnie spał sam, do nas w nocy przychodził ostatni). Krówek też nie jest zadowolony, nie ma się z kim bawić.
Ale czekamy, efekt działanie leków powinien pojawić się po 3 tygodniach. Jesteśmy w połowie. Nie jest gorzej, może nawet minimalnie lepiej. Tak jak pisałam - Diesel przestał się kiwać na boki i śpi rozciągnięty.
Zawsze był ostrożny, jeśli chodzi o ekspresję - chociaż to jest kot bardzo towarzyski i wrażliwy. Ktoś do nas przyszedł - Diesel był w pobliżu - na odległość, gdzieś w kąciku, ale był zawsze. Z kotami przeprowadzaliśmy się trzy razy - chwila stresu - sprawdzały czy komplet kotów jest i już były u siebie. Jeździliśmy na wakacje głównie z Winylem (ze względu na leczenie), ale zdarzało się z całą trójką - nowe miejsce - krótki obchód, sprawdzenie, czy wszyscy są i można spać/rozrabiać. Koty zachowywały się normalnie.
Koty bardzo przywiązują się do ludzi i swoich kocich przyjaciół. Z Winylem nigdy się nie pokłóciły. Diesel został przygarnięty, ponieważ Winyl czuł się samotnie, a również był bardzo towarzyski. I tak tworzyły duet wiele lat. Winyl był kotem bardzo wesołym i przyjacielskim, nie przejawiał żadnej agresji czy strachu nieważne kto i z jakim stworem by nas odwiedził czy kogo by spotkał na wakacjach. (Do tego stopnia, że swoim zachowaniem wzbudzał zawsze zainteresowanie). W międzyczasie pojawił się Krówek. Krówek miał tendencję do dominacji, bywał zazdrosny - ale przyjacielskość Winyla rozładowywała potencjalne niesnaski, przez co nigdy nie doszło do żadnej bójki, czy kłótni (co przy 3 kocurach mogłoby się zdarzyć). Za to Diesel bardzo chętnie z Krówkiem się ganiał i bawiły się razem.
Oba chodziły smutne po odejściu Winyla. Krówek zaczął wracać do siebie, tak u Dieselka smutek przerodził się w kocią depresję. W tej chwili odrzuca Krówka - Krówek go zaczepia i prowokuje do zabawy, a on nie reaguje lub ucieka. Na początku, zaraz po odejściu Winyla Diesel przyszedł do Krówka się przytulić do spania - tak jak to robił z Winylem, ale Krówek nie chciał spać razem i sobie poszedł, więcej Diesel już nie próbował. (Krówek przeważnie spał sam, do nas w nocy przychodził ostatni). Krówek też nie jest zadowolony, nie ma się z kim bawić.
Ale czekamy, efekt działanie leków powinien pojawić się po 3 tygodniach. Jesteśmy w połowie. Nie jest gorzej, może nawet minimalnie lepiej. Tak jak pisałam - Diesel przestał się kiwać na boki i śpi rozciągnięty.
nie mam popdisu
Z Dieselkiem lepiej.
Przyplątał się koci katar, więc musiałam iść na cito do weterynarza. Tym razem nie naszego, gdyż jak wróciłam z pracy i zobaczyłam, że kot smarka, to do naszego gabinetu już bym nie zdążyła.
Poszłam z nim na dyżur weterynaryjny - i uwaga - nie zjadł Pani Weterynarz. Dał się osłuchać, zajrzeć do paszczy, tylko na próbę zmierzenia temp zareagował syczeniem. Do zastrzyku wystarczył krępujący kocyk. Podmienili mi kota.
Dalej dajemy Seronil i obserwujemy futrzaka.
Krówek jest smutny, widać, że brakuje mu kompana do zabawy. Zaczepia Dieselka, ale ten ani myśli się bawić czy biegać.
Przyplątał się koci katar, więc musiałam iść na cito do weterynarza. Tym razem nie naszego, gdyż jak wróciłam z pracy i zobaczyłam, że kot smarka, to do naszego gabinetu już bym nie zdążyła.
Poszłam z nim na dyżur weterynaryjny - i uwaga - nie zjadł Pani Weterynarz. Dał się osłuchać, zajrzeć do paszczy, tylko na próbę zmierzenia temp zareagował syczeniem. Do zastrzyku wystarczył krępujący kocyk. Podmienili mi kota.

Dalej dajemy Seronil i obserwujemy futrzaka.
Krówek jest smutny, widać, że brakuje mu kompana do zabawy. Zaczepia Dieselka, ale ten ani myśli się bawić czy biegać.
nie mam popdisu
Dieselek odszedł.
Koci katar (który pokonaliśmy) to był tylko wierzchołek góry lodowej. Nie będę się już rozpisywać, ale kilka tygodni zaciętej walki o zdrowie mojego ukochanego przyjaciela niestety zakończyło się porażką. Doszła infekcja bakteryjna, której źródła nie mogliśmy zlokalizować (ale w końcu ją też udało się pokonać), do tego poważne problemy neurologiczne - nie wiadomo co było pierwsze. Mnóstwo badań - przebadany z każdej strony, włącznie z endoskopiami, USG, rentgenem.
Dwa razy udało się weterynarzom zawrócić go z drogi za Tęczowy Most. Trzeci raz - wczoraj, już niestety nie. Tak jak pod odejściu Winyla się załamał z dnia na dzień, tak podążył za swoim przyjacielem.
Był najlepszym kotem. Dzielnym i wspaniałym przyjacielem.
Koci katar (który pokonaliśmy) to był tylko wierzchołek góry lodowej. Nie będę się już rozpisywać, ale kilka tygodni zaciętej walki o zdrowie mojego ukochanego przyjaciela niestety zakończyło się porażką. Doszła infekcja bakteryjna, której źródła nie mogliśmy zlokalizować (ale w końcu ją też udało się pokonać), do tego poważne problemy neurologiczne - nie wiadomo co było pierwsze. Mnóstwo badań - przebadany z każdej strony, włącznie z endoskopiami, USG, rentgenem.
Dwa razy udało się weterynarzom zawrócić go z drogi za Tęczowy Most. Trzeci raz - wczoraj, już niestety nie. Tak jak pod odejściu Winyla się załamał z dnia na dzień, tak podążył za swoim przyjacielem.
Był najlepszym kotem. Dzielnym i wspaniałym przyjacielem.

nie mam popdisu