Nowy dom Tiami przyjmie w najbliższą niedzielę przez paskudne katarzysko, które dopadło przesympatyczną Magdę.
A wyprawka na Boginię czeka, oj czeka - doniesiono mi cichaczem .
Od rana w domu był jakiś większy ruch. Wszyscy wcześniej wstali i się krzątali jak myszki. Ale to nie była zwykła krzątanina. Zwykła jest jeszcze bardziej intensywna - taka szybka. A potem wszyscy po kolei wychodzą i znikają gdzieś na cały dzień.
Są też dni, w których wszyscy wstają później, poruszają się wolniej, później jedzą… Tzn. chcą wstawać później, ale my, czyli ja i pozostałe koty, nie lubimy takich dni. Tzn. nie lubimy czekać aż człowieki późno zjedzą śniadanie. Tzn., nie obchodziłoby nas kiedy jedzą, ale jest to zawsze okazja aby dostać albo porwać jakiś smakołyk. Dlaczego więc mamy czekać na te okazje dłużej niż zwykle ? Jeśli więc człowieki za długo nie wstają ze swoich legowisk, wówczas ich budziy…
Ten dzień był wmięc inny niż wszystkie inne. Człowieki stały wcześniej niż zwykle, krzątały się bardziej, ale nie wychodziły. W którymś momencie zobaczyłam wreszcie transporter. Acha – pomyślałam – o to chodzi. Ktoś będzie miał dzisiaj pecha i trafi do weterynarza. Będąc od urodzenia wybitnie inteligenta, acz skromna, szybko poszukałam miejsca za fotelem, z którego mogłam widzieć człowieków i transporter, sama nie będąc widziana. No i pech. Zobaczyłam jak Długie Nogi idą w moim kierunku. To ja pod fotel – fotel do góry. Pod stół – Długie Nogi za mną. Za krzesło – Długie Nogi też.
- Tiamat! Tiamka! Przecież nie będę cię gonić!
Acha, a ja jak indyk tęskniący do Dnia Dziękczynienia ma dobrowolnie iść do weterynarza ?! Niedoczekanie! I hyc - skoczyłam w kierunku drugiego pokoju i… trafiłam prosto w ręce Długich Nóg. Sacrebleu… Nie cierpię weterynarza, ale swoją godność mam. Nie będę walczyła z Długimi Nogami.
Kiedy wkładała mnie do transportera okazało się, że w środku była już Ebi – głupota w ciapki. Nie lubię młodzieży, jest taka mało inteligentna, upierdliwa i plącze się pod nogami. Ale w tym momencie z wdzięcznością pomyślałam, że może wezmą ją zamiast mnie. Niestety, człowieki uwzięły się dzisiaj na mnie. Ebi wytrzęśli z koszyka jak jesienne jabłuszka a mnie wsadzili. Tzn. próbowali wsadzić. Mówiłam już, że jestem inteligentna od urodzenia, acz skromna. Rozcapierzyłam więc łapki jak otwarty parasol– teraz możecie mnie wsadzać. Jak wam się uda – cha, cha, cha No ale człowieki choć ogonów nie mają, łepka tylko od parady też nie mają. Poskładali mi łapki jak parasol i zmieściłam się w transporterze… Adieu miły dniu. Idziemy do weterynarza…
I poszliśmy. Pojechaliśmy właściwie – bo tramwajem. Czyli nie weterynarz. Czyli co? Czyli niewiadomo co. Nie lubię niewiadomych, nie lubię tajemnic, nie lubię niespodzianek. No chyba, że miłych i smacznych.
Przyjechaliśmy. Nie weterynarz a nowe miejsce. Człowieki otworzyły transport ale mnie nie wyjęli. To nie gabinet weterynaryjny ale kto wie, może się gdzieś on chowa, więc na wszelki wypadek nie wychodziłam – pisałam już przecież, że jestem inteligenta a główka pracuje. No ale usłyszałam głos tej miłej człowieki, która była u nas jakiś czas temu. Hmmm... wyszłam więc. Cokolwiek niepewnie, więc kitą zamiatałem podłogę, obeszłam mieszkanko dookoła – weterynarza nie ma. Już na pewno. Dobre i to. Przy okazji znalazłam drapak – wypróbowałam go – dobry. Potem znalazłam niezłą kryjówkę – szafę. Zajęłam w nim strategiczne miejsce. Stąd wszystko słyszałam i miałam na człowieki oko. Nie jest źle. No i ta miła człowieka jest naprawdę miła. I niegłupia – wie, kiedy i jak pogłaskać. Pozwoliłam by mnie pogłaskała… robi to nieźle…. mruuuu… a nawet mruuu… całkiem dobrze. Rozterkotałam się… mruuu… Długie nogi wyszły i zostałyśmy same. Mruuu… ale nie jest źle. Nie z takim głaskaniem. Coś czuję, że już nie wrócę do tamtych człowieków. Teraz będę z tą miłą człowieką. Teraz ona i ja będziemy pisać nową historię. Razem będziemy pisać. Mrau…
Od wyadoptowania Tiamat minęły zaledwie 2 dni a doszły mnie słuchy z DS, że puchata podusia:
- cały czas terkocze
- jest miziakiem
- śpi ze swoimi Człowiekami ale nie tak po prostu w pościeli, dziś np. na brzuchu - naturalnym podgrzewaczu
- apetyt Jej dopisuje - wczoraj serwowano wołowinkę